Polsko-zagraniczni
Mieliśmy właśnie parę dni pod rząd wizyty polskich dyrygentów, którzy robią zasłużoną karierę za granicą. Zawsze miło ich zobaczyć i sprawdzić, co jest w nich tak atrakcyjnego.
W piątek i sobotę koncertami w Filharmonii Narodowej dyrygował Andrzej Boreyko (za granicą pisze swoje imię Andrey, ale u nas na afiszu pojawiła się wersja polska). Jest on na pół Polakiem, na pół Rosjaninem, studiował w Petersburgu (wtedy jeszcze Leningradzie), a w pierwszej połowie lat 90. był szefem muzycznym Filharmonii Poznańskiej. Potem ruszył w świat: najpierw objął orkiestrę w Jenie, potem radiówkę w Stuttgarcie, a teraz ciągnie jednocześnie Düsseldorfer Symphoniker i – od zeszłego sezonu – Orchestre National de Belgique. Gościnnie dyryguje też wieloma zespołami, a w najbliższą sobotę to on właśnie poprowadzi prawykonanie IV Symfonii Góreckiego z London Philharmonic Orchestra.
Warszawski jego program składał się z Symfonii koncertującej na wiolonczelę i orkiestrę Prokofiewa (z udziałem Marcina Zdunika – bardzo trudny technicznie utwór) oraz XIII Symfonii „Babi Jar” Szostakowicza, z solistą barytonem Pavlem Danilukiem. O ile pierwszy z utworów był momentami rozwlekły (ale to już wina samej kompozycji, nad którą Prokofiew najwyraźniej bardzo się męczył), to drugi był piorunujący. Orkiestra była przeszczęśliwa, a kiedy poszłam do dyrygenta za kulisy, zobaczyłam całą kolejkę muzyków, którzy chcieli mu podziękować. Widać, że znakomicie im się razem pracowało.
Ten koncert w Royal Festival Hall, na który z niecierpliwością wszyscy czekamy, to wielkie wydarzenie dla świata muzycznego, a zarazem wspaniała sprawa dla Pana Andrzeja i jego dalszej kariery. Mam nadzieję, że samym utworem się nie rozczarujemy. Bezpośredniej transmisji w Dwójce jednak nie będzie, ale koncert zostanie odtworzony zaraz po świętach, bodaj 22 kwietnia.
Dziś, na inauguracji XVIII Festiwalu Beethovenowskiego, dyrygował Krzysztof Urbański. Jego karierę można nazwać naprawdę błyskotliwą. W tym roku jakoś tak się składa, że kilka razy występuje w Polsce: był już wcześniej, a odwiedzi też festiwal Chopin i Jego Europa z jedną ze swych orkiestr – tą w Trondheim. Tak się składa, że NIFC ma w tym roku bogate kontakty z Trondheim, ponieważ, jak wspominałam parę wpisów temu, jest to miejsce urodzenia Tellefsena. Urbański działa jednocześnie w Indianapolis, gdzie też jest bardzo ceniony; jest przy tym najmłodszym prowadzącym jedną z większych orkiestr amerykańskich. Jest też rozrywany w Japonii i w wielu innych miejscach. 32-letni chłopak z Pabianic wciąż wygląda, jakby miał 18 lat, tyle, że nie ma już fryzury drapichrusta, lecz bardziej „przy głowie”, ale widać, że wypracowaną. Wystąpił w garniturku i pod krawatem, co też było trochę zaskakujące. Ale to są w końcu sprawy marginalne. Do jego image’u należy przede wszystkim dyrygowanie z pamięci oraz eleganckie i precyzyjne gesty, bardzo czasem teatralne. Jest przy tym w nim pewien dystans: zdarza się, że rozkręca utwór i jakby wycofuje się emocjonalnie (coś takiego odczuwało się w scherzu z symfonii Z Nowego Świata Dvořáka). Najbardziej porywającym punktem programu był poemat Don Juan Straussa, a Koncert potrójny Beethovena o wiele bardziej podobał mi się dwa lata temu, gdy grali zwycięzcy Konkursu im. Czajkowskiego. Tegoroczny zestaw solistów satysfakcjonował mnie średnio, zwłaszcza pianista Hinrich Alpers był dość bezbarwny, choć miał jeden moment w finale, kiedy sobie pomyślałam: pewnie on się po prostu nudzi, wolałby grać solo…
Komentarze
Pobutka.
Nie tylko orkiestra była przeszczęśliwa po wykonaniu XIII Symfonii „Babi Jar”. Mnie również to dzieło ogromnie wzruszyło, nie tylko przejmującymi tekstami Jewgienija Jewtuszenki, ale też wspaniałą grą orkiestry i rewelacyjnym śpiewem chóru męskiego FN i solisty z Ukrainy Pavla Daniluka. I miło było spotkać Panią Dorotę.
Co do rozwlekłości, czy też pewnego niedorobienia Symfonii koncertującej zgoda, ale tylko co do partii okriestry, partia wiolonczeli fascynująca. Babi Jar – głęboko poruszający, w czym też zasługa znakomitego wykonania. W programie niestety zabrakło tekstu!
W tym roku festiwal nie dla mnie – na Emersonów biletów nie zdążyłam kupić, miałam co innego na głowie, co do reszty – termin nie ten, albo mało satysfakcjonujący wynik kalkulacji koszty-jakość 🙁
No to możemy w Pobutce popodziwiać w pełni Krzysztofa Urbańskiego 🙂
Mnie też było bardzo miło zobaczyć Aiana 🙂 Solista był podobno z dość nagłego zastępstwa, ale sobie poradził. Koledzy z orkiestry twierdzą, że w piątek było jeszcze lepiej.
Wczoraj przez radio Don Juan też wydał mi się zdecydowanie najciekawszy; z solistów w Koncercie potrójnym może bardziej niż pianistę „wyróżniłbym” wszakże skrzypka.
Bilety na Emersonów istotnie dawno wyprzedane (zwłaszcza na niedzielny koncert ze Śmiercią i dziewczyną), lecz przyznam, że gdy idzie o tegoroczny festiwalowy zestaw z tej dziedziny, najwięcej się jednak spodziewam po Cuarteto Casals. Nie pierwszy to ich występ w stolicy, ale chciałoby się częściej… Na dodatek zawsze grywają w odpowiedniej akustycznie sali (i nie jest to bynajmniej sala zamkowa).
O 🙂
Bardzo lubię ten kawałek z linki PAK-a, on jest taki bigbitowy 😆
Te ostinata, ta rytmika 🙂
Bez związku z tematem wpisu, ale w dobrej sprawie. Miłośnikom baroku polecam nowe i znakomite nagranie Brockes-Passion Reinharda Keisera:
http://youtu.be/-YFx3JsC3A0
No owszem, przyjemne 🙂
A Carmina burana to zaiste bigbitowy kawałek jest 😀
Pobutka.
Czy mają Państwo wiedzę na temat ewentualnej radiowej (re)transmisji prawykonania IV Symfonii Góreckiego?
Dzień dobry,
na stronie, w ramówce nie ma jeszcze informacji, ale kolega z Dwójki mówił, że retransmisja będzie 22.04. Spróbuję jeszcze potwierdzić, jeśli dziś spotkam kogoś z kolegów na festiwalu.
Wczoraj zrobiłam sobie wagary z powodu Pana Introligatora 😉
http://www.operaawards.org/Winners2014.aspx
(podpowiedź – „World Premiere”, prawie na samym dole)
Super! 😀 A u nas już bodaj w październiku.
Tak, aczkolwiek z „inną” obsadą niż na premierze, co wzbudzało niejakie wątpliwości panelu dyskusyjnego w niedzielę (w UMFC), czy obsada w TWON poradzi sobie z wybitnie trudnym materiałem.
No właśnie, nie dotarłam w niedzielę 🙁 a zapraszali…
I na Polonikę też Kierownictwo w tym roku nie zajrzy ? 🙁
No niestety, a ciekawa 🙁 Dlaczego wszystko musi się dziać równocześnie 🙁
zmarł brytyjski baryton – John Shirley-Quirk
Pamiętam, jak śpiewał Lutosławskiego…
http://www.youtube.com/watch?v=z-lFxVGU2Q0
Ogłoszenia w kwestii prawykonań Góreckiego – tak, prawykonań, bo w najbliższym czasie będą dwa.
IV Symfonia z Londynu będzie retransmitowana przez naszą radiową Dwójkę rzeczywiście 22 kwietnia, czyli we wtorek poświąteczny.
Natomiast w drugi dzień świąt w warszawskiej Archikatedrze odbędzie się prawykonanie Kyrie – utwór ten podobno leżał sobie u Booseya jeszcze niewykonany:
http://www.boosey.com/cr/music/Henryk-G-recki-Kyrie/100689
Ten koncert z kolei będzie retransmitowany 27 kwietnia.
🙂
W zwiazku z moim jutrzejszym, 9 kwietnia, wyjazdem (via Amsterdam) na 2 tygodnie do Los Angeles, zycze pani Dorocie i fanom tego wspanialego bloga milych swiat Pesach
PS w kwietniu w LA Philharmonic cykl: Minimalist Jukebox: John Adams, Glass (the CIVIL warS), Andriessen
Miłej podróży, ozzy (trochę zazdroszczę 😉 ), i wzajemnie miłego Pesach. To właśnie z powodu tego święta nie będę 14 kwietnia na koncercie. Ciekawe, że w tym roku wyjątkowo wszystkie święta się zbiegają: żydowskie, prawosławne i katolickie.
W zwiazku z moim jutrzejszym, 11 kwietnia, wyjazdem (via Zielonka) na 5 minut do Wołomina, życzę pani Dorocie i fanom tego wspaniałego bloga miłych świąt jakichkolwiek.
PS w maju w P Philharmonic cykl: Maximalic Jukebox: Janusz Laskowski: Siedem dziewcząt z Albatrosa (the marines wars), tyś jedyna,
O Kierowniczko!
Pobutka.
A propos „polsko-zagranicznych”. Wczorajszy koncert kameralny w FŁ poświęcony został twórczości kameralnej dwóch łodzian, którzy zrobili karierę międzynarodową – Aleksandrowi Tansmanowi i Pawłowi Kleckiemu. Wykonano utwory nie grywane wcale albo bardzo rzadko. No może z wyjątkiem dawnego hitu Szigetiego i Heifetza – „Pięciu utworów na skrzypce” Tansmana. Ponadto Tansmana wykonane zostało jeszcze Trio nr 2 na fortepian, skrzypce i wiolonczelę. Z kompozycji Kleckiego w programie znalazły się, napisana w 1924 r., Sonata na skrzypce i fortepian , którą zagrał Łukasz Błaszczyk – grał zresztą już ten utwór w listopadzie 2012 na Festiwalu Tansman (Pani Kierownik pisała o tym tutaj : http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/11/11/klecki-kompozytor-lodzianin/ ). Było to zatem drugie wykonanie w Łodzi a pierwsze w murach filharmonii. Ciekawsze było natomiast drugie dzieło Kleckiego – Trio D-dur na fortepian skrzypce i wiolonczelę op. 16. Utwór obszerny (ponad 40 minut), dość mroczny w charakterze – jak cała zachowana twórczość Pawła Kleckiego – z wyrazistym i nastrojowym, bisowanym zresztą, Adagiem stanowiącym trzecią część cyklu. O ile w sonacie dało się słyszeć więcej wpływów muzyki Straussa, Regera czy także Skriabina o tyle pisząc Trio kompozytor bardziej ulegał wpływom Mahlera, Brahmsa i Schumanna, co jest ciekawe także dlatego, że Trio jest utworem o dwa lata późniejszym. Wykonawstwo było na znakomitym poziomie bez wyjątku zapewnione siłami kadry naukowo-dydaktycznej łódzkiej AM. Łukasz Błaszczyk (wiadomo jaka to firma !), zwłaszcza w utworach Tansmana porwał (fakt, że nieliczną) publiczność a finałowe Basso ostinato również bisował. W trio wystąpili Magdalena Kling-Fender (skrzypce) i Robert Fender (wiolonczela) a całość zapowiadał, ułożył, związał fachowym słowem konferansjerskim i przede wszystkim grał na fortepianie Adam Manijak. I tyle – można by rzec – faktografii ogólnej. Jak słuchało się wczoraj tych utworów ? Mądrze pomyślany program pozwolił skontrastować – odznaczającą się powagą i dramatyzmem twórczość Pawła Kleckiego z jaśniejszymi z natury, naznaczonymi swoistym humorem utworami Tansmana. Myślę, że nie tylko prosta opozycja „szkoła niemiecka” – „szkoła francuska” oddaje sens tego kontrastu. To że Klecki na miejsce swojego rozwoju wybrał Berlin, a Tansman, Paryż było przecież wynikiem świadomego wyboru. Zatem zderzone zostały dwa różne charaktery i typy emocjonalności muzyków którzy zaczynali swoją karierę w Łodzi początku ubiegłego wieku, przyjaźnili się, razem występowali w Łódzkiej Orkiestrze Symfonicznej. Czy to jest wielka literatura muzyczna ? Zapewne nie ale słuchanie tych utworów niesie naprawdę dużą satysfakcję. Oczywiście trudno się ustrzec refleksji, że mamy do czynienia z pewną formą przywracania miastu postaci historycznych wciąż zbyt mało znanych. Tym większa chwała tym, którzy mają siłę i odwagę sięgać po tę muzykę. To bardzo dobrze gdy twórczość łódzkich kompozytorów dostępna jest w ramach normalnego cyklu koncertowego a nie tylko przy okazji różnego rodzaju festiwali.
Dzień dobry 🙂
Lubię tego zeena 😆
Rzeczywiście dobre zestawienie Tansmana (pozwoliłam sobie zrobić korektę w nazwisku) z Kleckim na zasadzie kontrastu. I dobrze, że odkrywana jest twórczość Kleckiego, na czym zresztą kompozytorowi już po wojnie nie zależało…
Dzięki za korektę 🙂
Jak usłyszałem, że mowa o Piesach, też zaraz chciałem życzyć, ale nie wiem, czy mogę, bo nigdzie nie wyjeżdżam. 😎
Piesku, życzyć sobie możemy i bez wyjeżdżania 😉 Najlepszego 😀
To ja też bez okazji życzę Wszystkim Najlepszego.
Żyję, w czasie Actum Humanum zapadłem na zdrowiu tak, że nawet zakupione bilety przepadły nieodżałowanie. Potem nadmiar pracy i jeszcze dodatkowe zatrudnienie. Ale tęsknota za blogiem sprawia, że wrócę, gdy uporam się z zaległościami. Wierzę, że się to uda. Ciekawe bardzo o rodzinie Minkowskich. Byłem właśnie tydzień w Paryżu, ale bez wrażeń muzycznych wyjąwszy nieszpory u Św. Gerwazego. W innym kościele – Saint Germain des Pres – od poprzedniej wizyty przybyła tablica pamiątkowa przy grobowcu goszczącym serce Jana Kazimierza. Tablica od spadkobierców obywateli Lwowa – środowiska akademickiego i w ogóle mieszkańców Wrocławia. Datowana 2011.
O, jak się cieszę, że Stanisław się pojawił 😀
Niestety nie moglam byc na koncercie Krzysztofa Urbanskiego,natomiast jest On ,moim zdaniem juz znakomitym dyrygentem!Widzialam i slyszalam Jego na koncertach w USA!On „porywa”wrecz publucznosc.Zjawila sie spora grupa Jego entuzjastow z Tokio! Owacjom nie bylo konca.Niezwyle utalentowany,znakomicie slyszacy orkiestre! I w dodatku skromny!
Witaj, Małgosiu, miło Cię tu widzieć 😀 Cieszę się, że Krzysztof Urbański ma takie powodzenie. I tak, widoczne jest, że on wszystko słyszy.
Ja tez zycze wszystkim Wesolych Swiat Pesachowych
i Wielkanocnych
Dla Wszystkich milosnikow
Muzyki i nie tylko zyczenia Wesolych i Radosnych Swiat!