Parę nowości z DUX-a
Ostatnia przesyłka płyt z DUX-a, którą otrzymałam, była atrakcyjna, zwłaszcza jeśli chodzi o wokalistykę. Ale i instrumentalna muzyka dawna się pojawiła.
Zacznę od DVD, choć o tym najkrócej, bo właśnie napisałam o tym na papier. Ukazał się recital Ewy Podleś i Garricka Ohlssona w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym, który odbył się 4 grudnia 2011 r. Zapewne nie w całości (nie byłam na nim, więc nie umiem stwierdzić), ale i to, co na tej płycie jest, starczy za wiele. Ohlsson gra na początek 4 Utwory op. 4 Prokofiewa, a w środku koncertu – dwa preludia Rachmaninowa. Razem wykonują dwa cykle Musorgskiego: Pieśni i tańce śmierci oraz Z izby dziecięcej. Kto raz słyszał ją w tych utworach, do końca życia nie zapomni, a na DVD można jeszcze obserwować mimikę, przemiany artystki z postaci w postać… Wspaniałe.
W tym samym 2011 r. nagrane zostały dwie płyty, których inicjatorkami były inne dwie wspaniałe śpiewaczki: Urszula Kryger i Jadwiga Rappé. Od lat upodobaniem wykonują rozmaite duety, a także dopraszają innych śpiewaków do tercetów. Trzeba mieć wiele klasy i prawdziwego poczucia humoru, by tak wykonywać tę uroczą mieszczańską, czasem przesłodzoną wręcz muzykę. Ja bym przy niektórych utworach parsknęła śmiechem (np. śpiewając „baś, baś, mój baranku” w Duettinie Moniuszki do kupletu Zosi z Dziadów Mickiewicza), panie wręcz napawały się słodyczą równoległych tercji. Jedna z płyt poświęcona jest duetom niemieckim (Mendelssohn, Schumann i Brahms), druga słowiańskim (Moniuszko, Dargomyżski, Cui, Dvořák); na pierwszej z nich towarzyszy artystkom niemiecki pianista Hartmut Höll, na drugiej pianista słowiański, czyli polski – Mariusz Rutkowski. I obaj świetnie rozumieją idiomy wykonywanej muzyki – Höll jest bardziej stateczny, Rutkowski, zwłaszcza w pieśniach Dvořáka, musi bywać zadziorny. Z dużą przyjemnością się tego słucha.
I jeszcze rzecz z zupełnie innego świata. Okładka tak nieefektowna i niewidoczna, że można w ogóle nie zwrócić na nią uwagi, a jeśli nie zna się wykonawców, tym bardziej. A tymczasem bardzo warto! Płyta nazywa się Music in Dresden in the times of Augustus II the Strong, a grają na niej skrzypaczka Martyna Pastuszka, gambista Krzysztof Firlej i klawesynista Marcin Świątkiewicz (można powiedzieć, że trzon orkiestry oh!). Osiem sonat: jedna Vivaldiego, cztery (trzech z nich autorstwo nie jest stuprocentowo pwene) Johanna Friedricha Schreyvogla, po jednej Johanna Davida Heinichena, Felippo Benui i Francesca Marii Veraciniego. Muzycy są świetnie zgrani, na pierwszym planie jest skrzypaczka – chyba dotąd niedoceniana na naszym rynku, a przecież naprawdę znakomita. Klawesynisty zachwalać nie muszę, gambista zostaje w tyle, ale taka jego rola. Płyty jeszcze nie znalazłam na stronie DUX-a, może jeszcze nie zdążyli wrzucić, mogę tylko na razie pokazać, jak wygląda.
Marcina Świątkiewicza usłyszę na Festiwalu Bachowskim w Świdnicy, gdzie wybieram się jutro rano, i już się na to cieszę, jak i w ogóle na cały, bardzo atrakcyjny program.
Komentarze
Pobutka.
No to widzimy się niebawem,Pani Kierowniczko
Kurtkę przeciwdeszczową proszę zapakować koniecznie.
Tylko obawiam się,że przy dzisiejszej pogodzie zapowiadane hopsasy po parku w Makowicach mogą być utrudnione
Ortalionke oczywiscie mam, jak rowniez parasol

Gorzej, ze w ogole zapowiadaja burze praktycznie codziennie, przez caly tydzien. I upaly.
Dzień dobry
Z ostatnich ich nowości posłuchałem na razie kilka płyt (reszta po urlopie)
Ale zacząłem od DVD właśnie. Sztuka (w tym wykonawcza) wynikająca z autentycznego przeżycia. Trudno o niej zapomnieć…
W DUXie nie ma ogórków
Mam przed soba plyte DUX, Podles i Ohlsson, nagranie z koncertu w FN 2002. W programie 5 piesni Chopina, Piesni i tance smierci i 6 piesni Rachmaninowa. Ponadto 10 preludiow Skriabina. Czy Ohlsson jest stalym akompaniatorem Podles?
PS scichapek „Do klasycznego nocnego marka – inaczej sowy – chyba mi jeszcze sporo brakuje” – no to moze, letnia pora, ranny ptaszek – skowronek?
Można powiedzieć, pietrku, że Ohlsson jest jednym pianistów stale współpracujących z Podleś (prof. Marchwiński zabiłby za słowo „akompaniator”).
Mam nadzieję, że się, tfu, tfu, wypogodziło. Bo cały dzień dziś albo pochmurno, albo leje, w całej tej części kraju, przez którą jechałam (podobno na północy nie). Zaniedługo ruszam do Makowic.
@ pietrek
Z dwojga wymienionych ptaszków jednak zdecydowanie bardziej identyfikuję się z sową (niekoniecznie zaraz Pszemondżałą, żeby nie było…).
Ów występ wydany teraz na DVD szczęśliwie widziałem – na Okólnik zaglądam w miarę często, więc trudno, żebym przepuścił TAKĄ okazję. Wstrząsające! Brak słów.
Jeśli idzie o inne nowości płytowe, tym razem na CD (i z zachowaniem wszelkich proporcji…): za trzy tygodnie premiera solowego albumu Julianny Awdiejewej. Nie wiem, jak to wyszło – sam jestem raczej umiarkowany w ocenie jej pianistycznych walorów – ale ciekawe, że zarejestrowała go w firmie MIRARE. Na pierwszej płycie 3 Klavierstücke D 946 „Grzybka” i VII Prokofiewa, na drugiej 24 Preludia op. 28.
Można rzec: Niemiec nie chciał, Francuz wziął…
Poslusznie wskakuje pod stol i przy akompaniamencie tarabanow odszczekuje „akompaniatora”.
Pani Kierowniczko Miła,
Mamy dla Pani książkę. Czy przesyłka zaadresowana na Słupecką będzie wygodna do odebrania, czy raczej skierować ją na jakiś inny adres?
Pozdrawiam serdecznie,
Anna Ciechanowicz
Witam serdecznie
Na Słupecką będzie najlepiej – powinno dotrzeć bez problemów. Adres i telefon z wiadomych powodów pozwoliłam sobie wykasować 
Dzień dobry!
Dziwi mnie z lekka Pani entuzjazm względem klawesynowych produkcji Marcina Świątkiewicza. Tak jak doceniam jego wielki wigor i entuzjazm w grze, tak solowej, jak continuo, nadziwić się mogę, dlaczego tak wiele w niej twardości, traktowania instrumentu „bykiem” (co mieści się przecież wśród dostępnych środków!), podczas gdy dotkliwie brak liryzmu i miękkości. Za każdym razem, gdy słyszę jego recital lub koncert, w którym realizuje continuo, po pół godziny chciałbym, by do instrumentu usiadł ktoś inny. Nawet jeśli pół godziny spędziłem, słuchając z radością.
Grzegorz – witam. Oczywiście nie każdemu musi się podobać to samo. Swoją drogą liryzm owszem, ale miękkość trudno sobie wyobrazić na klawesynie – takie brzmienie.
Ale czy np. tu nie ma liryzmu (i może nawet miękkości)? (Co prawda to stare nagranie…)
https://www.youtube.com/watch?v=jSVapmlLaYA