Dzień pełen wrażeń
No i skończył się jubileuszowy, XV Festiwal Bachowski w Świdnicy. Ten ostatni dzień był wyjątkowo intensywny – trzy koncerty i w środku – tradycyjna Barokowa Podróż.
Pierwszy z koncertów, w Pożarzysku, był recitalem Teresy Kamińskiej. Ta znakomita wiolonczelistka wykonała Toccatę Giovanniego Battisty Vitalego, Ricercata seconda Giovanniego Battisty Degli Antoni i Suitę G-dur Bacha. Miejscowy ksiądz okazał się bardzo życzliwy muzyce i długo dziękując artystce i organizatorom wyraził nadzieję, że koncerty w tym miejscu i może także w innych dwóch kościołach należących do tej parafii staną się tradycją. Miło.
A potem ruszyliśmy wraz z grupą turystów z Krakowa, a gdzie, można obejrzeć na zdjęciach.
Po powrocie do Świdnicy w Kościele Pokoju wysłuchaliśmy wspaniałego wykonania Dydony i Eneasza Purcella. Całość prowadził znany już bywalcom zeszłorocznego festiwalu (a także Wratislavii) Fabio Bonizzoni, muzyk znakomity, a soliści także przybyli zza granicy: trójka śpiewaków o naprawdę pięknych głosach – Maria Hinojosa (Dydona), Stephanie True (Belinda) i Richard Helm (Eneasz) oraz przezabawny Iason Marmaras (Czarownica). Towarzyszyła im orkiestra festiwalowa sześcioosobowa oraz chór festiwalowy ośmioosobowy – oba zespoły już złożone z muzyków polskich (chór znów na bazie Capelli Cracoviensis). No i wystarczyło, żeby brzmienie było pełne.
A na koniec przeszliśmy do Dawnego Kościoła Zimowego i posłuchaliśmy Schubertiady – pieśni Schuberta w wykonaniu artystów festiwalowych. I oni też w większości (poza Natalią Rubiś-Krzeszowiak, obiecującą sopranistką obecnie studiującą w Dreźnie) są związani z Capellą Cracoviensis. Było trochę niespodzianek, bo oczywiście nie zaskakiwała jakość śpiewania Jolanty Kowalskiej-Pawlikowskiej czy Sebastiana Szumskiego, ale można było odkryć dramatyczne oblicze altowego głosu Łukasza Dulewicza czy głęboki bas Michała Dembińskiego. Najbardziej napracował się Mariusz Klimsiak, który grał ze wszystkimi śpiewakami – znów na owym ocalonym fortepianie. Dzięki temu instrumentowi muzyka nabrała swoiście intymnego, domowego wymiaru – zapewne podobnego do tego z prawdziwych Schubertiad.
Romantyzm na koniec festiwalu – i jeszcze refleksja, że po tylu latach w tym wnętrzu brzmi znów język niemiecki. A w ogóle sala ta jest naprawdę warta odnowienia – akustykę ma ciekawą i mogłyby się w niej dziać rozmaite wydarzenia muzyczne. Budynek został odzyskany przez parafię ewangelicko-augsburską i choć Kościół Pokoju jest w jej priorytetach na pierwszym miejscu, to może i ten modernistyczny gmach udałoby się wrócić do życia? Odnowiono już sąsiednią salę, w której była festiwalowa kawiarnia – może roboty pójdą dalej?
Jutro jeszcze muzyka w liturgii – w Kościele Pokoju oraz w Katedrze. Ale tym razem już nie skorzystam. Wracam – etapami – do Warszawy.
Festiwal, ogólnie mówiąc, ma się świetnie – odwiedzają go i miejscowi, i wierni goście z Wrocławia, i turyści przejeżdżający przez okolicę. Kto zajrzy tu przynajmniej na jeden koncert, jest zauroczony. Na jubileusz należy więc życzyć festiwalowi: oby tak dalej!
Komentarze
Pobutka.
Dzis za rada ew_ki udalam sie do Muzeum Narodowego we Wroclawiu. Jest tam swietna wystawa Jana Lebensteina z kolekcji zgromadzonej przez b. dyrektora Mariusza Hermansdorfera. W wiekszosci sa to obrazy, gwasze i litografie z lat 50-70 (do 1978). Szczegolnie mnie zaciekawily barwne gwasze z okresu figur osiowych, w kolorach, ktore pozniej znikly z jego palety (ciekawe, ze wiele z nich artysta namalowal na papierze milimetrowym) oraz ze zwierzami fantastycznymi. Niestety ta wystawa trwa jeszcze tylko tydzien.
A poza tym obejrzalam duza wystawe sztuki slaskiej – to tak w uzupelnieniu moich eskapad 🙂
Juz jade do Warszawy.
I dojechałam.
Ta sztuka śląska należy do wystaw stałych, ale jakoś dotąd nie oglądałam jej – a bardzo warto, polecam każdemu, kto interesuje się kulturą tych okolic. Ja np. doznałam szoku widząc, ile wspaniałych rzeźb i obrazów było we wrocławskich kościołach – św. Marii Magdaleny i św. Elżbiety. Jeśli ktoś tylko je same odwiedza, to nie ma pojęcia o tym, czym one były.
http://www.mnwr.art.pl/CMS/wystawy/wystawy.html
Pobutka.
Chyba połowa zbiorów Galerii Dawnej w MN w Warszawie pochodzi z tych kościołów (+ z nieistniejącego na Ołbinie)
To nie wiem, jakim sposobem jest ich jeszcze tyle we Wrocławiu 🙂
Zresztą przy niektórych jest rzeczywiście napisane, że to depozyt z warszawskiego MN.
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=6QQGML9KN4s
A dzień dobry, dzień dobry 🙂
Bardzo budząca Pobutka 😉
@PK 4.08. godz.15:49
Bo to obrzydliwie bogate miasto było,Pani Kierowniczko 😉
A już w kościołach Św.Elżbiety i Marii Magdaleny było tych rzeźb i obrazów zatrzęsienie, pewnie jeszcze kilka muzeów byłoby czym wypełnić : http://www.dokumentyslaska.pl/epitafia/miejscowosci/wroclaw%20elzbieta.html
Te, które ocalały na miejscu,mimo wszystkich kataklizmów, też powoli odzyskują świetność – co roku jakaś perełka po konserwacji przybywa 🙂
A gdyby ktoś z Frędzelków chciał podążyć szlakiem peregrynacji
Kierownictwa i delegacji krakowskiej po „dolnośląskiej terra incognita” 😉 to tutaj jeden przystanek można sobie obejrzeć dokładnie – pięknie zachowane średniowieczne polichromie (Biblia Pauperum) w malutkim kościółku w Strzelcach Świdnickich…
http://dolnyslask360.pl/miejsce.php?q=735
http://szpakowedrzewo.blogspot.com/2013/07/mae-jest-piekne.html
… a tu jeszcze mniejszy Szczepanów – kościół filialny parafii w Strzelcach, opisany przez konserwatorkę-blogerkę zwaną Maliną 🙂
Aż żal pomyśleć, ile takich cudeniek musi jeszcze poczekać na swoją szansę ( i może jej nie doczekać )… stop, nie rozwijam drażliwego tematu,bo jeszcze wyjdzie na to,że mam coś przeciwko Opaczności B.,albo co …
Do Szczepanowa już nie dotarłam – chcieliśmy tam wpaść przed koncertem, ale nas nie wpuścili. Wycieczka krakowska odłożyła sobie więc tę wizytę na niedzielę, a ja już w niedzielę wracałam.
Ogólnie cały region był bogaty – przecież w każdej niemal wiosce stał jakiś pałac – z większości dziś już pozostały tylko ruiny, takie jak u mnie na zdjęciach albo i jeszcze bardziej zdegradowane…
W świetnym tekście Ziemowita Szczerka w ostatniej „Polityce” o wędrówkach po Ziemi Kłodzkiej pisze on tak: „Wsie i miasteczka wiodące w stronę Kłodzka naprawdę były piękne, ale osadnicy, którzy przyciągnęli tutaj z głębin Polski, z Kresów, nie dali im rady. Minęło tyle lat i coś się, co prawda, zmieniało, ale istota sprawy pozostała taka sama. To nie była rzeczywistość stworzona przez nich. Nie czuli tej przestrzeni intuicyjnie”.
Bardzo polecam, dziś jeszcze ten numer w kioskach, następny jutro, a w nim ciąg dalszy. (A także m.in. mój tekst, ale na zupełnie inny temat 🙂 )
DZIĘKUJĘ za odwiedziny na moim blogu – skoro widzę tu zachętę do odwiedzania Dolnego Śląska to polecam jeszcze jedno niesamowite miejsce, położony samotnie wśród gór i lasów ogromny barokowy kościół pw Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Nowej Wsi. Poświęciłam temu obiektowi osobny blog, pracuję przy projektach renowacji tego obiektu wiele lat.
http://kosciolnowawies.bloog.pl/
I JESZCZE CIEKAWOSTKA – CAPELLA CRACOVIENSIS jest w pewnym stopniu związana z tym kościołem, w czasie festynu 15 sierpnia muzycy dali tu przepiękny koncert. Kościół ma piękne barokowe organy słynnego mistrza … no i akustyka fantastyczna.
Malina_M – witam i również dziękuję za wizytę! Niesamowity ten kościół w Nowej Wsi (jak to było za Niemca? 😉 ) – taki gigant w szczerym polu.
Dżizas, nie róbcie mi tego! We wrześniu planuję urlopowe peregrynacje po Dolnym Śląsku, jak tak dalej pójdzie to będę tam musiała zostać na dwa lata, a i to pewnie nie wystarczy. A kto w tym czasie zarobi na jakiś wsad do miski?
Urszulo, tylko jeździć samochodem i można spędzić na peregrynacjach po Dolnym Śląsku całe chyba życie… 🙂
Ja na szczęście nie jestem samochodowa, więc zwiedzam, jak mi się okazja zdarzy i dużo mi jeszcze zostało 😉
Nie wspominałam, że przewodnikiem tegorocznej Barokowej Podróży był osobiście Jan Tomasz Adamus – jest z tego regionu i naprawdę dobrze go zna. A zwłaszcza instrumenty organowe 🙂
Tak podejrzewałam, Pani Kierowniczko. Na szczęście nie mam samochodu.
Gdyby ktos był zainteresowany -dziś, dokładnie za 40 minut transmisja z festiwalu w Orange. Dają „Otella” Verdiego z … Roberto Alagną.
http://culturebox.francetvinfo.fr/festivals/choregies-dorange/otello-de-verdi-aux-choregies-dorange-160729
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=Qvig8BaW7K4
Pobutka? 😀
Chyba raczej „Dochodzi jedenasta. W sam raz pora na małe conieco” 😉
Ładnie brzmi ten instrument.
To może tak: „Pobutka! Dochodzi jedenasta!” 😆
Fajnego kota znalazłem
http://amolife.com/image/images/stories/Animals/Cats/summer_cats_8.jpg
Co te ludzie z tymi kotami wyrabiają… 🙂
Ale letni kot, faktycznie.