Trzech, dwóch i reflektory

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Koncert w Teatrze Wielkim przeznaczony był do nagrania na DVD, a publiczność musiała znosić agresywny szum wydawany przez jakieś przedpotopowe reflektory. Organizatorom nie dało się przetłumaczyć, żeby coś z tym zrobić.

Szum to właściwie mało powiedziane, był to hałas przeszkadzający w odbiorze wykonywanych utworów, nakładający się na nie i zniekształcający je, zwłaszcza w cichych momentach. Ja rozumiem, w nagraniu to się przefiltruje, ale po co było zapraszać publiczność? Można też było nagrywać na próbie. A tak czuliśmy się po prostu potraktowani z kopa.

No dobrze, ale trzeba o utworach. „Trzech” to Penderecki, Lutosławski i Górecki. Jako jedynemu żyjącemu z tej trójki Pendereckiemu przypadło dyrygowanie utworami ich wszystkich. Był to ciąg dalszy projektu Penderecki-Greenwood (i 48 Responses tu Polymorphia znów zostały wykonane), rozszerzony o nowe Response Lutosławski Bryce’a Dessnera; utworami członków Radiohead i The National (czyli „dwóch”) dyrygował Bassem Akiki. A grał NOSPR.

Cóż można powiedzieć o tych utworach – refleksja jest taka, że ludzie grający na co dzień muzykę zupełnie inną, ostrzejszą, nagle wchodząc w świat klasyki robią się strasznie grzeczni. Pojedyncze nieśmiałe klastery giną w morzu tonalnych rzewnych kawałków, ta tonalność jest trochę naruszona, żeby nie było wszystko tak znowu dosłownie, ale też jest to bardzo dyskretne. O ile w utworze Greenwooda związek z dziełem Pendereckiego jest nader łatwy – kolejne fragmenty wychodzą ze słynnego akordu C-dur  kończącego Polimorfię, to trudno dostrzec, co łączy kompozycję Dessnera z Muzyką żałobną Lutosławskiego – może ze dwie nuty. Łatwiej usłyszeć związki z Philipem Glassem, który z Lutosławskim nie ma wspólnego nic. Odpowiedzi więc nie stanowią w żadnym wypadku przeciwwagi do „pytań”, czyli dzieł Pendereckiego i Lutosławskiego.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Samodzielność nie znaczy samotność

PiS wyobraża sobie, że przez solidarność ideologiczną z USA Polska może być takim Izraelem nad Wisłą. Że cała Europa będzie uwikłana w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, a Polska jako jedyna traktowana wyjątkowo przez Waszyngton. To jest ryzykowne założenie – mówi w rozmowie z „Polityką” szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Marek Ostrowski, Łukasz Wójcik

Jeszcze jedno: strasznie rozpraszały wizualizacje, niby efektowne i ciekawe (robione przez tych samych ludzi, którzy zajmowali się oprawą wrocławskich koncertów w Hali Stulecia), ale zbyt wyraziste i przykuwające uwagę. Trudno było przy tym odbierać muzykę. Choć może są i tacy, którym było łatwiej…

Z drugą częścią inna bajka. Począwszy już właśnie od wizualizacji, które robił John Milton, zajmujący się wizerunkiem i oprawą koncertów Portishead, a skończywszy na występie Beth Gibbons w Symfonii pieśni żałosnych. W pozycji „przepraszam, że żyję” (myślałam, że była onieśmielona niezwyczajną dla niej sytuacją, a okazuje się, że ona tak zawsze) usiadła sobie na krzesełku i śpiewała do mikrofonu. Trzeba powiedzieć, że została naprawdę porządnie douczona przez fachowca – przecież nie czyta nut, nie zna polskiego, co więcej, nigdy nie śpiewała w żadnym innym języku poza angielskim, jeszcze więcej, nigdy nie śpiewała tekstów innych niż swoje własne, i jeszcze więcej – nigdy nie śpiewała z orkiestrą. Wyrobiła się jakoś, choć w paru momentach musiała zaśpiewać o oktawę niżej; śpiewała po swojemu, tak, jak w Portishead, głosem trochę szemrzącym, trochę miauczącym, ale za to czysto… Największą zaletą tego śpiewania była szczerość i bezpośredniość – wiedziała, o czym śpiewa, i starała się to uzewnętrznić; można powiedzieć, że jej śpiew był „żałosny” w nawiązaniu do tytułu utworu, choć jest to określenie dwuznaczne. Wizualizacje podkreślały nastrój klaustrofobiczno-depresyjny, pokazując ściany z liszajami, mroczne korytarze bez końca, gasnące świece. W sumie nie wiem, czemu służył ten eksperyment, bo akurat III Symfonia Góreckiego popularyzacji nie potrzebuje, ale ponoć są już zainteresowania zagranicznych sal tym koncertem. No cóż, zobaczymy.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj