They are the champions
W tym roku, z tą pulą nominowanych do muzycznego Paszportu „Polityki”, właściwie byłabym zadowolona z każdego wyboru. Ale tylko Kwadrofonik był w stanie w takim stylu wystąpić po otrzymaniu nagrody.
Oczywiście przede wszystkim dlatego, że jest zespołem. Ale także dlatego, że tworzenie efektownych aranżacji jest dla niego chlebem powszednim. Przypomnę (i poinformuję tych, co nie widzieli paszportowej gali), że Kwadrofonicy dziękowali (głosem Emilii Sitarz, szeleszczącej jednocześnie rytmicznie kawałkami szarego papieru) na melodię We Are The Champions, z udziałem jeszcze clavesów, czyli kawałków drewna (Magdalena Kordylasińska), marakasów (Miłosz Pękala) oraz keyboardu-zabawki, w której dźwięk „napędza się” dmuchaniem w rurkę (Bartłomiej Wąsik). W ten sposób udowodnili, za co otrzymali nagrodę: za wirtuozerię, wyobraźnię, wrażliwość i poczucie humoru. Ta ostatnia cecha ich zresztą wyróżnia ich szczególnie w tym kontekście.
Konkurowali z nimi bowiem dwaj artyści, o których się myśli raczej jako o osobach poważnych: obaj mimo młodego wieku – po trzydzieści parę lat – osiągnęli naprawdę imponujące wyniki, aż trudno sobie wyobrazić, jak mogli z tym wszystkim zdążyć w tak niedługim okresie czasu. Łączy ich jeszcze jedno: to ludzie, którzy urodzili się nie w stolicy ani w większym mieście, lecz w Skarżysku-Kamiennej (Łukasz Długosz) i w Koninie (Dariusz Przybylski). O tym, jak daleko zaszli, zadecydował więc przede wszystkim ich talent i ambicje. No i zapewne trochę szczęścia.
Łukasz Długosz jako wspaniały flecista pokazuje się – często także wraz z żoną Agatą – na wielu estradach i światowych, i krajowych. Rzadziej na polskich scenach można spotkać Dariusza Przybylskiego, który jest zarówno kompozytorem, jak organistą – ale jego muzyka coraz częściej wchodzi do filharmonicznych programów. Jak choćby utwór dla Dominika Połońskiego. A Dominik, który wczoraj wręczał ze mną nagrodę, powiedział pięknie: że wszyscy tegoroczni nominowani są związani z muzyką współczesną (która jest i jego pasją) i że właśnie ta dziedzina wyraża najpełniej nasz świat.
Cała gala do obejrzenia tutaj.
Komentarze
Troszkę żałuję, że to nie Dariusz Przybylski, ale i tak pięknie.
Zaś w kwestii tytułu ogłoszono nominantów do International Opera Awards. W kategorii ulubieńców publiczności, jedynej, na którą można oddać swój głos wśród ósemki kandydatów – naszych troje!I niech mi ktoś powie, że tytuł wpisu nie jest prawdziwy…
Można zagłosować tu http://www.operaawards.co.uk/Finalists2015.aspx.
Wesprzyjcie ich, kochane Współfrędzelki, bo wkonkurencji z Jonasem Kaufmannem potrzebują naszego wsparcia!
Jeszcze słówko o wczorajszej uroczystości – wczoraj, już po wręczeniu, w kuluarach, spotkałam… Owcarka Podhalańskiego! Bardzo było to miłe. Trochę się czuł nieswojo, bo on z hal pod Turbaczem i nikogo tu poza mną nie znał 😉 ale mam nadzieję, że i tak się dobrze bawił.
To ja z innej beczki. Wczoraj mieliśmy w stolicy nie lada konkurencję dla Paszportów: w FN zagrał Cuarteto Casals.
To znakomicie, że zespół tej klasy w swym szczelnie wypełnionym kalendarzu koncertowym coraz częściej uwzględnia także Warszawę. Tym razem, podobnie jak kilka lat temu (lecz wtedy w Sali Kameralnej), grał wyłącznie repertuar rodzimy (Turina, Arriaga, Toldra, Granados oraz Kwintet gitarowy „Fandango” Boccheriniego). Publiczność dopisała – choć można było mieć co do tego pewne obawy po owej szalonej niedzieli… Występ był oczywiście fantastyczny – nie dziw, że nagrania Casalsów dostają tyle nagród oraz wygrywają trybunały płytowe, zapewne nie tylko u nas. Chciałoby się ich słuchać tutaj jak najczęściej. Choćby interpretacja ostatniego z trzech kwartetów Juana Crisostoma de Arriagi to dla mnie po prostu mistrzostwo świata. Fandango Luigiego B. z gitarą i kastanietami – wiadomo. Cóż innego zresztą mogło zabrzmieć na bis… Zatem kolejny piękny wieczór w FN.
Była wszakże i (wyjątkowo gorzka) łyżka dziegciu. No, powiedzmy: nihil novi sub sole – kurtularnej paniusi zadzwoniła komórka w czasie wykonania kwartetu Toldry (tak, tak, słusznie się Państwo domyślają – podczas Lenta!). Odmianą było jednak to, że paniusia siedziała w samym środku pierwszego rzędu parteru, czyli jakieś trzy metry od artystów, na wprost nich!!! Młody człowiek z obsługi, poproszony przeze mnie w przerwie o interwencję, rozłożył bezradnie ręce, stwierdzając – skądinąd nie bez słuszności – że to przecież nie jego wina, a w ogóle o co się denerwować… Paniusia nie została więc nawet pouczona. Zauważyłem (to wynik długoletnich obserwacji), że obsługa FN uaktywnia się bodaj jedynie przy okazji wyłapywania domorosłych fotografów. Rozumiem – w tym względzie są wiążące organizatora koncertu regulacje prawne; ale pora chyba stworzyć również inne przepisy, zaopatrzone w stosowne, dolegliwe sankcje, a dotyczące (powiedzmy) bezwzględnego zakazu wnoszenia do sal koncertowych włączonych urządzeń wydających dźwięki. W przeciwnym razie zawsze znajdzie się jakaś jedna z drugą oficersza – czy inna taka – z niezgorszą emeryturą czy rentą po mężu tudzież nagłą chętką na wysoką kulturę, choć bez wyrobionego nawyku wyłączania komórki nawet na czas pogrzebu, spektaklu czy koncertu; i zawsze też znajdzie się jakaś jej psiapsiółka, która telefonicznie zechce się podzielić niecierpiącą zwłoki wiadomością, że właśnie kupiła w promocji czopki…
Ostatnie zdanie to rzecz jasna jedynie swobodna fantazja na zadany temat, ale nie jest już nią, niestety, dzwonek telefonu rozlegający się – jak w tym wypadku – wprost pod nosem wykonawców.
Dlaczego wybitni artyści oraz my, zdyscyplinowani słuchacze, mamy wciąż cierpieć z powodu czyjegoś bezprzykładnego chamstwa?
Potwierdzom! Bawiłek sie pikne! I potwierdzom tyz, ze piknie spotkali my sie z Poniom Doroteckom zaroz po zakońceniu cynści oficjalnej. Mało tego! Poni Dorotecka piknie mnie uratowała! W jaki sposób i od cego? Ano… scegóły wkrótce 😉 , jak ino wróce pod Turbacz. Na rozie jesce w stolicy siedze, a niniejsy komentorz jo ryktuje z kawiarenki internetowej nieopodal warsiawskiego Ogrodu Saskiego. Haj 😀
Brawo Kwadrofonik!!! Gratulacje nie tylko dla zespołu, ale i dla jurorów.
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Pamiętam występ Kwadrofonika na Nowej Tradycji. Z początku byli tam jak z księżyca, ale publiczność szybko weszła w konwencję.
Tego Cuarteto Casals to bardzo żałuję, zwłaszcza że kompletnie dla nas nieznany repertuar (no, przyznam się, że troszkę słyszałam Arriagi, tzw. hiszpańskiego Mozarta, i zawsze sobie próbowałam wyobrazić, na co byłoby go stać, gdyby pożył dłużej…).
A z tymi komórkami trzeba coś zrobić. Może jakoś zaapelować do dyr. Nowaka, żeby dopisał odnośny punkt do regulaminu?
@ Robert2 – a poza tym dzięki temu znalazły się wśród laureatów kobiety 🙂 Bo Kasia Kozyra miała rację, że patrząc na tegoroczne nagrody można by pomyśleć: „Polityka” jest mężczyzną, kultura jest mężczyzną 😈
Dzień dobry. 🙂
Znalazłam i wklejam:
http://vod.tvp.pl/audycje/kultura/paszporty-polityki/wideo/gala-2014/18408510
Przed każdym koncertem, już po ostatnich gongach jest bardzo wyraźny komunikat/ prośba w dwóch językach o wyłączenie urządzeń wydających dźwięk. Co tu jeszcze dopisywać do regulaminu?
Można zlecić paniom sprzedającym programy, żeby każdemu wchodzącemu mówiły „Czy wyłączył/a pan/i telefon?”
*ostatnim gongu…
Dzięki, Mar-Jo – jednak jest za darmo. Coś mi stara wyszukiwarka źle pokazała 😉
Właśnie: komunikat/prośba, można to nawet nazywać apelem. Na co drugim koncercie (o dziwo, na PA komórki chyba się nie odzywały, choć wtedy mogła spokojnie je zagłuszyć cięższa artyleria…) słyszymy, jaki odnosi skutek owa – dwujęzyczna – prośba. Najwyższa pora na groźby!
Pręgierz postawić przy głównym wejściu i takiego klienta przywiązywać na parę godzin.
A co zrobimy z suchotnikami? 😈
Dałam link z gali do wpisu. Już rozumiem, dlaczego teraz jest za darmo, a najpierw nie było – bo władowali tam straszną masę reklam…
Suchotnikom można dawać cukierki albo wodę. Jak np. w Edynburgu czy Brukseli. Oczywiście cukierki z jak najmniej szeleszczącymi papierkami 😈
Nieustanie szeleszczące papierki tudzież wielokrotne i głośno otwierana/zamykana damska torebka – wiem z opowieści, że np. pianofil ma wyjątkowe szczęście do takiego sąsiedztwa…
Może do filharmonii powinno się wpuszczać dopiero po okazaniu świadectwa ukończenia nauk przedkoncertowych? 😉 Na przykład takich: https://www.youtube.com/watch?v=3RxxjE4oas8 I wręczać przy wyjściu żółte i czerwone kartki?
Woda suchotnikom pomaga.
Wody i cukierka zabraniają na sali. W przerwie czy w trakcie. Panie szóstym zmysłem lokalizują zbrodniarza.
Gratuluję tegorocznym poważnym laureatom i dla porządku dodam, że taki keyboard-zabawka nazywa się melodyka. W moim dzieciństwie pełnił zastępczo funkcję fortepianu (dmuchanego 🙂 ) i dopiero niedawno dał poznać swoją prawdziwą nazwę.
Serdecznie pozdrawiam – stała czytelniczka
Witam ovanę i dziękuję za informację o nazwie instrumentu – fachowcy raczej rzadko mają z zabawkami do czynienia 🙂