Alina i Chiaroscuro

Cały kwartet Chiaroscuro, który dziś w sali kameralnej Filharmonii Narodowej wystąpił po raz pierwszy w Polsce, jest świetny, ale zdecydowanie wybijającą się osobą jest prymariuszka Alina Ibragimova, jedna z ciekawszych skrzypaczek młodego pokolenia.

Rosjanka o korzeniach baszkirskich (widocznych w rysach twarzy) trafiła do Londynu jako dziesięciolatka – jej ojciec został pierwszym kontrabasistą London Symphony Orchestra, matka skrzypaczka zaś wykładowcą Yehudi Menuhin School. Córka była więc skazana na sukces, ale też jest ogromnie utalentowana. Jej kariera jest głównie solowa, a repertuar szeroki; udział w Chiaroscuro stanowi drobny wycinek jej działalności. A z kolegami spotkała się na studiach w londyńskim Royal College of Music; grywają razem już od 10 lat (w tym roku jubileusz).

To iście międzynarodowy zespół: drugi skrzypek Pablo Hernán Benedí pochodzi z Madrytu, altowiolistka Emilie Hörnlund – z Göteborga, a wiolonczelistka Claire Thirion z Marsylii. Jak opowiadali po koncercie, tylko Alina i Pablo pozostali w Londynie, pozostałe członkinie się wyprowadziły, nie spotykają się więc często (i w związku z tym nie dążą mieć siebie dosyć). Kiedy już jednak się spotkają, jeżdżą na koncerty i nagrywają płyty – właśnie w przyszłym tygodniu zabierają się za kwartety Haydna z op. 21. Będą nagrywać w Bremie, choć ich stałym miejscem rezydencyjnym jest Port-Royal-de-Champs, gdzie regularnie próbują, grają i nagrywają.

Repertuar wybierają wspólnie, nie ma jednej osoby decydującej, ale ogólnie trzymają się klasycyzmu i wczesnego romantyzmu. Mimo iż każde z nich zajmuje się również muzyką współcześniejszą, to w tym kwartecie grają na strunach jelitowych. Alina Ibragimova, mimo iż przecież na co dzień grywa bardzo różne rzeczy (m.in. nagrała z Cédrikiem Thibergienem wszystkie dzieła skrzypcowe Szymanowskiego), stwierdziła dziś, że gra na strunach jelitowych różni się od gry na strunach współczesnych tak, jak różni się danie własnoręcznie przygotowane od gotowego z pudełka…

A jak grali? Znakomicie. Jak już wspomniałam, ton nadawała Ibragimova, co jest tym bardziej naturalne, że w kwartetach Haydna czy Mozarta pierwsze skrzypce istotnie mają rolę główną. Artystka oczarowywała po prostu kształtem frazy, naturalnością, poruszania się w tej muzyce jak w języku. W Kwartecie „Śmierć i dziewczyna” Schuberta role były już bardziej wyrównane, więc i pozostali mogli w szerszym zakresie ukazać swoje walory. Po koncercie ścichapęk powiedział, że nigdy jeszcze nie słyszał tego kwartetu granego „historycznie”. Przyznam, że ja też. Dużo zyskuje, zwłaszcza w słynnych wariacjach według tytułowej pieśni, gdzie brzmienia są bardziej przenikliwe, przejmujące.