Berlińska Pasja w „Ajsie”
Podobno zrobiono jakieś poprawki akustyczne w głównej sali Centrum Kongresowego. Ciekawe, czy rzeczywiście. Posadzono mnie tym razem z przodu w czwartym rzędzie, gdzie coś jednak słychać – pewnie dlatego, żebym nie narzekała…
Niby było słychać, ale też z początku musiałam przyzwyczaić się do tego, że smyczki nie bardzo brzmią (co jest rozczarowujące na początku Bachowskiej Pasji Janowej), tj. ich brzmienie jest nikłe, a chór zagłusza orkiestrę. René Jacobs przywiózł dwa znakomite berlińskie zespoły: Akademie für Alte Musik i RIAS Kammerchor, ale ten pierwszy liczył sobie osób 28, a drugi – 35, a instrumenty barokowe brzmią jednak słabiej niż ludzkie głosy. Przy tym Jacobs zastosował trochę dziwne rozmieszczenie muzyków: po lewej orkiestra, chór z tyłu i po prawej. Nierówność brzmieniowa więc jeszcze bardziej się pogłębiła.
Przywiózł też dwoje solistów, którzy wystąpili już z nim (i z Le Cercle de l’Harmonie) w Krakowie w zeszłym roku: rzeczonego Aniołka i Diabełka. oboje jednak rozczarowali: głos Sunhae Im z przodu sceny okazał się zbyt ostry, a Johannes Weisser był chyba przeziębiony; w ostatniej arii już wyraźnie zachrypiał. Rozczarowujący był też tenor Martin Lattke, który trochę fałszował.
Natomiast dobrym Ewangelistą był Sebastian Kohlhepp – takim, jak trzeba, opowiadającym i współczującym, bez agresji i zapluwania się złymi emocjami, jak to było parę lat temu w przypadku pamiętnego Markusa Brutschera pod batutą Marca Minkowskiego. No i jeszcze jedna niespodzianka: alt (męski), którego nazwiska nie zapamiętałam, gdy Marcin Majchrowski przed koncertem zapowiadał zmianę. W Es ist vollbracht nagle wyskoczyła jakaś zupełnie inna jakość i siła głosu. Zaskoczenie.
Jak w sumie było? Połowiczny sukces jak dla mnie. Ciekawe, na ile była to wina sali. Trudno tu o jakieś głębokie mistyczne nastroje. Ciekawam też, jeśli ktoś siedział bardziej z tyłu i wyżej, jakie miał wrażenia. Rozmawiałam już z różnymi znajomymi po koncercie i… ilu ludzi, tyle wrażeń.
Komentarze
Może to tylko moje wrażenie, ale całość wydawała się dość nierówna (nie tylko poziom solistów) Kiedy zapowiedziano, że Rene szykuje się do rejestracji w czerwcu pomyślałem że usłyszymy próbę generalną. Były miejsca „puszczone”, brzmiące dość konwencjonalnie – częstsze w pierwszej części Pasji – i zrobione rewelacyjnie (głównie chóralne) np absolutnie wbijający w fotel chór „Lasset uns den nicht zerteilen” z podkreśloną polifonią tak kunsztowną że choć znam wiele wykonań czegoś podobnego nigdy i u nikogo nie słyszałem…
Dzień dobry 😀
A tutaj o programie Festiwalu Beethovena w 2016:
http://wyborcza.pl/1,91446,17700318,Elzbieta_Penderecka_oglosila_program_Festiwalu_Beethovena.html
Rudolf Buchbinder – światowej ? sławy dyrygent ?
W radiu brzmienie było bardziej wyrównane, jak to w radiu. Faktycznie, świetny Ewangelista. Fragmenty – jak pisze krakus – wspaniałe.
@Lesio2 nie znałam więc sprawdziłam. Rudolf Buchbinder dyryguje. Zresztą mój ulubiony piano concerto Nr. 24 Mozarta
https://www.youtube.com/watch?v=POWVTXuB68I
Dzień dobry 🙂
Oczywiście wielu solistów bierze się też za dyrygowanie, co nie zawsze sprawia, że stają się słynnymi dyrygentami, ale czasem tak się zdarza. Buchbindera jednak nie z tego głównie znamy, tylko z pianistyki.
Widzę, że Julian Rachlin też przymierza się do dyrygowania 😉 Ciekawe. Ale ogólnie – to i owo interesująco się zapowiada.
A teraz napiszę jeszcze raz, chyba setny czy tysięczny, ale jak będzie potrzeba, to i wielotysięczny może być – chamskich i hejterskich komentarzy tu nie wpuszczam i wpuszczać nie zamierzam. Jeśli ktoś się ze mną w czymś nie zgadza, co jest przecież normalne, to może o tym opowiedzieć kulturalnie, stosując konkretne argumenty, z którymi będzie można dyskutować. To jest blog poświęcony kulturze, chciałam przypomnieć.
Wszystkiego najlepszego na swieta PASCHY 2015
Pani Dorocie i wszystkim fanom tego bloga
https://www.youtube.com/watch?v=CZgDNPGZ9Sg
😆 Dzięki, ozzy, i wzajemnie!
Szanowna Pani,
rozumiem, że do mojego nieopublikowanego komentarza odnoszą się słowa o chamstwie i nienawiści. Zapewniam Panią, że nie takie uczucia mną kierowały. Miałem nadzieję, że obróci Pani w żart mój niezłośliwy, acz cyniczny komentarz. Najmocniej Panią przepraszam, jeśli ją uraziłem. Szczególnie okres świąteczny predestynuje do okazywania miłosierdzia, o które u Pani niniejszym zabiegam.
Z atencją
Marek Szromczyk
Pewnie nie ma idealnego wykonania. Ciężko się było przekonać do tenora, zwłaszcza w niepotrzebnie zagonionej Erwäge, wie sein Blut gefärbter, ale już alt w Es ist vollbracht i chóry wspaniałe. Co do ewangelisty to kontrast z Brutscherem uderzający, choć słuchając tego ostatniego za drugim razem (w pasji Mateuszowej) zaczynałem się zastanawiać czy on jednak nie ma racji. Swoją drogą to czy Minkowski nagrał pasje w tamtym składzie sprzed paru lat?
Takablada,
jak już to wcześniej PK napisała, wielu się za dyrygowanie bierze.
Ale jakoś nie słyszałem, by wspomniany RB zadyrygował choćby jakąkolwiek – nawet najkrótszą – symfonią. Owszem prowadzi orkiestrę od fortepianu, ale z dyrygowaniem ma to niewiele wspólnego a i rezultaty bywają nienajlepsze. Przykładów wśród pianistów – nawet z rodzimego podwórka (Ago – wybacz proszę:-) – aż nadto.
Najbardziej mi się zapamiętał fagocista usiłujący machać tym instrumentem o dość dużym jednak momencie bezwładności.
Wszystkim Frędzelkom – najlepsze życzenia świąteczne
Panie Marku @11:11, nawet nie muszę witać, bo odzywał się Pan tu już kiedyś nawet pod imieniem i nazwiskiem. Ale wtedy było bez przytyków o ciężkim zawodzie recenzenta i różnych tam cynizmów. Z jednym mogę dyskutować w Pana komentarzu, którego nie wpuściłam: tak, nie da się ukryć, Bach rzeczywiście nie pisał dla sali typu winnica. Stąd trzeba by się zastanowić, czy jest sens wykonywania Bacha w takiej sali. Skądinąd jestem ciekawa, jak to zabrzmiałoby w NOSPR, gdzie z założenia od samego początku dbano o akustykę – podejrzewam, że zupełnie inaczej niż tu, ale to jest rzecz do sprawdzenia. W nowym sezonie w NOSPR ma być cykl koncertów muzyki dawnej – ocenimy.
Co do mnie samej, ja się naprawdę nie muszę upierać, że coś ma mi się nie podobać. Przecież wielokrotnie, choćby dwa dni temu, wyrażałam tu swoje zachwyty. Naprawdę, praca recenzenta czasem bywa wspaniała, bo zdarza się słuchać wielkich kreacji. Obstaję przy zdaniu, że umieszczenie orkiestry po lewej, a dużej części chóru po prawej zaburzyło równowagę – lepiej byłoby, gdyby cały chór stał za orkiestrą. Może Jacobs obawiał się chóralnej masy – to wtedy trzeba było raczej ograniczyć chór… Miałam nadzieję, że wypowiedzą się słuchacze, którzy też byli na wczorajszym koncercie, ale siedzieli w innych punktach sali.
@jl1 – witam. O idealne wykonanie zaiste jest trudno, jak to w ogóle z ideałami bywa.
Z tego, co wiem, Minkowski jak dotąd żadnej z Pasji nie nagrał – z Bacha tylko Mszę h-moll.
Kocham Panią. Moja żona też.
Marek Szromczyk
Nie wiem, jak zabrzmiałby Bach a NOSPR, ale Handel środowy był doskonały, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Jedynie mezzosopranistka (Ann McMahon Quintero) lekko nie dorównywała pozostałej trójce solistów (Yulia Van Doren, Thomas Cooley, Kevin Deas), ale tylko lekko 😉
A ramach ciekawostki 🙂 w program koncertu została włożona dodatkowa kartka z informacją i prośbą: „Wierząc, że w przyszłości koncerty w nowej siedzibie NOSPR gromadzić będą wielkie grono miłośników muzyki pozwalamy sobie prosić – szczególnie naszych najnowszych melomanów – o powstrzymanie się od oklasków w przerwach między częściami utworów cyklicznych jak np. koncerty solowe (najczęściej trzyczęściowe), symfonie (zwykle czteroczęściowe), kwartety, itp.”
A ja nie znam nowej sali typu „winnica” i nie zanosi się, żebym szybko mogła ją poznać. Ale przez przekorę napiszę, że jeżeli tam przeniesie się większość koncertów Misteriów, to będzie mi żal ze względów duchowo- estetycznych. Lubię, gdy muzyka dawna jest grana we wnętrzach choć trochę zabytkowych. A poza tym lubię Filharmonię na Zwierzynieckiej. Lubię ten stukot tramwajów, który słychać. Tak, tak być nie powinno, ale to ma pewien urok, gdy miasto wdziera się do środka.
Faktycznie ciekawe, jak zabrzmi, ale też jak się będzie odbierać dawną w NOSPR.
Z transmisji radiowej dowiedziałam się,że w zastępstwie Christophe’a Dumaux wystapił alt Benno Schachtner :
http://www.bach-cantatas.com/Bio/Schachtner-Benno.htm
Kierownictwu i wszystkim Frędzelkom,bez względu na to w jakiej tradycji świętują,życzę pięknych,radosnych Świąt 🙂
Dzieki za nazwisko alta – ja doslyszalam tylko imie.
Dzis zwiedzilam wystawe Daniela Mroza w Kamienicy Hipolitow. Koniecznie trzeba zobaczyc!
„jak to zabrzmiałoby w NOSPR, gdzie z założenia od samego początku dbano o akustykę – podejrzewam, że zupełnie inaczej niż tu, ale to jest rzecz do sprawdzenia.”
—————-
Bardzo łatwo to sprawdzić:
„Centrum kongresowe ICE Kraków zostało zaprojektowane z uwzględnieniem najwyższych standardów funkcjonalnych i akustycznych oraz wyposażone w nowoczesne systemy mechaniki scenicznej, za które odpowiadali specjaliści z Arup Acoustics (Londyn), Ramboll Acoustics (Cambridge) i Arup Theatre Consulting (Winchester)”
http://www.sztuka-architektury.pl/index.php?ID_PAGE=40384
Konstruowano nawet specjalne modele do prób akustycznych. Nie jest to więc kwestia braku dbałości, a raczej dowód na to, że sala wielofunkcyjna MUSI mieć pewne ograniczenia. Niestety na nową salę filharmoniczną jeszcze ładnych kilka lat poczekamy… Co najmniej do kolejnej perspektywy budżetowej UE – jeśli po 2020 r. zniosą limit dopłat do nowych obiektów. Dla przypomnienia, w obecnej perspektywie…
„Wsparciem objęte zostaną projekty dotyczące infrastruktury małej skali, dla których maksymalna wartość wynosi 5 mln euro kosztów całkowitych”
No ale grunt, że mamy Lusławice, z jakże świetnym dojazdem. Cieszmy się:-)
Pozdrawiam
@ Gatsby – mówiąc „to jest do sprawdzenia” miałam na myśli to, czy muzyka na instrumentach barokowych brzmi dobrze w nowej sali NOSPR. Myślałam, że wyraziłam się precyzyjnie, widać nie do końca 😉
@ marko.magdo – 🙂 Może byłam trochę nadwrażliwa w kwestii wyrzuconego komentarza, ale po pierwsze było tam momentami nieprzyjemnie, po drugie co jakiś czas różne przygody tu się zdarzają, a nie chcę dopuścić, żeby z tym blogiem stało się to, co z wieloma forami internetowymi.
Parę jeszcze słów o wystawie, którą dziś widziałam – powyżej zaczęłam o niej pisać w momencie, kiedy przyniesiono mi danie 🙂 Teraz już na spokojniej, na kwaterze. Przede wszystkim chciałam ogromnie podziękować znajomemu, który mnie na nią skierował (nie wypowiada się tu, ale wszystko czyta). To po prostu must see dla miłośników sztuki Daniela Mroza oraz dawnego „Przekroju”. Na niewielkiej przestrzeni w piwnicy kamienicy Hipolitów, ale bardzo ładnie zaaranżowana, są również zdjęcia jego i rodziny, kilka pamiątek (większość w ogóle eksponatów ze zbiorów córki artysty), trochę zdjęć ze spektakli teatralnych (mało zachowało się danych z pięknych ponoć scenografii Mroza), a w osobnej salce można obejrzeć dokument (właściwie dokument inscenizowany) pt. Idzie Mróz w reż. Piotra Andrejewa z 1973 r.
Ja już tylko, nieśmiało, informacyjnie, że w sobotę na BIS, na żywo, na MEZZO:
René Jacobs dyryguje ‚Pasją wg św. Jana’
195 min.
Obsada: Sunhae Im, Christophe Dumaux, Sebastian Kohlhepp, Johannes Weisser
wyk. Akademie für Alte Musik Berlin, RIAS Kammerchor, dyr. René Jacobs. Relacja na żywo z Filharmonii w Paryżu.
sobota 4 kwietnia 20:30 Mezzo
Czyli ten Benno był tylko jednorazowy… Ale może Dumaux też niezły, nie wiem.
Miałbym cos do napisania, ale jeszcze może poczekać. Nie mogą czekać życzenia, które składam wszystkim frendzelkom – wesołych Świąt Wielkanocnych i Pesach – co kto obchodzi. Miłej atmosfery, zdrowia i obecności bliskich. Do tego dużo świetnej muzyki
Stanisławie drogi, jak miło! Wzajemne serdeczne życzenia, także dla Ukochanej i dla rodziny. A na to inne „coś do napisania” poczekamy.
Minkowski nagrał Pasję wg św Jana w zeszłym roku. Zdążył to zrobić jeszcze w Grenoble, zanim objęły tam władzę siły postępu, wrogie wstecznej, elitarnej, burżuazyjnej sztuce. W nagraniu nie uczestniczył Markus Brutscher (co do którego notorycznie nie zgadzamy się z Panią Kierowniczką), ponieważ miał bardzo poważny wypadek zdrowotny. Zastąpił go Lothar Odinius. Nagranie miało się ukazać na Wielkanoc, ale jakoś nic nie widać, a ja się ostatnio nie dopytywałem.
Dla mnie sens podzielenia chórów, ustawienia ich i wkomponowywania ich różnych składów w interpretację wydał się bardzo interesujący. Jacobs, jak sądzę, starał się połączyć dwie najczęściej stosowane praktyki wykonawcze (duży chór lub one voice per part). Dzięki temu jego interpretacja zyskała na dodatkowej teatralności. (Swoją drogą gdzieś w sieci wyczytałem jakieś bzdury, że Jacobs skupił się jedynie na muzyce, teatralność Pasji Janowej porzucając.) Tu gdzie ja siedziałem (8 rząd) nie odniosłem wrażenia zaburzeń proporcji, przeciwnie – opowieść zyskała na pomyśle Jacobsa. Nie podzielam również słów krytyki kierowanych pod adresem Johannesa Weissera. Poza świetnym Ewangelistą i altem (szczególnie w „Es ist volbracht”), to właśnie on dostarczył całej interpretacji wielu pięknych emocji.
Pod względem obsady solistów najsłabiej wypadła Sunhae Im. To że jej głos brzmiał ostro to jedno; Pani Sunhae Im w „Zerfliesse, meine Herze” zaśpiewała po łebkach jedną z fraz, (a w da capo jeszcze bardziej po łebkach)! Być może tempo Jacobsa było dla niej zbyt mordercze, ale ta bodaj najpiękniejsza aria przepadła.
No właśnie tempo w Jacobsowej Pasji! Jacobs nie oszczędza, choć nie jest to może Gardiner, który zna trzy rodzaje temp – szynko, szybciej, najszybciej jak można 🙂 Nie mniej, „Zerfliesse, meine Herze” i „Es ist volbracht” niepotrzebnie zgonił.
Cieszę się, że zbiera Pani opinię o „ajsie”. Nowe miejsce, w którym chciałam posłuchać Bacha, ale także ocenić obiekt. Cóż, przeżyłam rozczarowanie najpierw na balkonie 3. piętra. Dźwięk tam po prostu nie dochodził (dwa chóry!), bo napisać, że był płaski, to za mało.
Ale prawdziwą frustrację przeżyłam po ucieczce na parter do ostatniego rzędu, bo było tam co prawda lepiej, ale nie na tyle dobrze, żebym nie zatęskniła za Filharmonią na Zwierzynieckiej. Tego samego zdania był mój sąsiad, też uciekinier z balkonu. Dodatkowo ostrzegam przed pułapką w ostatnich rzędach części środkowej. Dochodzi tam uciążliwy szum ze stanowiska technicznego, które powinno znajdowac sie w jakiejś kabinie. Wydać 100 złotych, żeby słyszeć, jak Bach próbuje zagłuszyć buzujący sprzęt elektroniczny…
Co do wykonania, to było w „Es ist volbracht”. Świetny ten Benno Sch. Wysłałam mu nawet maila z podziękowaniem za głębokie doznania. Szkoda, że reszta solistów została za nim z tyłu. Chóry świetne i Ewangelista bardzo dobry, ale nie charyzmatyczny, a taki powinien być.
Nastawiałam się na Handla w niedzielę, ale do „ajsu” więcej nie pójdę. Szkoda…
Dobry wieczór,
owszem, zbieram opinie i słyszę, że z każdego miejsca brzmi inaczej. Np. znajomy stwierdził, że na II balkonie soliści byli zagłuszani przez zespół 😯 Z przodu nie odnosiło się bynajmniej takiego wrażenia.
Jutro znów mam miejsce z przodu – w II rzędzie. No cóż, tam się jeszcze coś na pewno będzie słyszało.
@Robert Majewski – zgadzam się z Pana opiniami. Ustawienie instrumentów naprzeciwko solistów i chóru – moim skromnym zdaniem – miało także wyeksponować polifonię w której instrumenty uczestniczą (patrz wyżej moje zachwyty nad jednym z chórów, w którym właśnie wydobyto świetnie partie instrumentów, zazwyczaj skutecznie zagłuszane przez chór. Tu były dla chóru partnerem.) Ucieszyłem się że Pasję Janową Minko nagrał 🙂 tak szkoda, że bez Markusa Brutschera, który w niej był genialny!
Jak bez Brutschera, to może mi się bardziej spodoba 😛 Choć oczywiście zdrowia mu życzę.
Ludzie, no litości. Kiedy instrumenty są z przodu, to przecież są bardziej wyeksponowane (i wtedy dopiero słychać polifonię), a chór, zwłaszcza pokaźny, powinien być z tyłu, żeby je było słychać. Poza tym jaki jest sens sztucznego dzielenia jednego chóru w Pasji Janowej? W Mateuszowej są dwa, ale tu nie.
To bywa jeden z argumentów anty-OVPP : że solistów wypychają na front, bo inaczej ich nie słychać. Na co Parrott, że chór spychają daleko z tyłu, żeby orkiestrę było słychać…
A co do Jacobsa, on nie wytrzyma, żeby czegoś nie zrobić „po raz pierwszy na świecie”. To jedyna celowość tej manipulacji. Postawiłby czterech z przodu, ewentualnie czterech in ripieno i to jest jawnie właściwa proporcja.
@Dorota Szwarcman @ Piotr Kamiński
Ludzie, no litości! Sens jest oczywisty i taka była praktyka wykonawcza. W Ajsie nie byłem, w radiu nasi dźwiękowcy jak zwykle „dali ciała”. Za to wczorajsza transmisja z Paryża była idealna. Wykonanie zresztą też (niemal). Niemal, bo odstaje od całości sopranistka, Sunhae Im, która powinna rozśpiewać się pół godziny przed koncertem, bo się wydziera (szczególnie kiedy soliści są w pierwszym chórze otwierającym). Continuo i flety plus oboje zachwycające, chóry niezwykle spójne. Zamiast narzekać, może wystarczy zaufać wizjonerowi/perfekcjoniście jakim jest Jacobs i na podstawie faktu złego numerku na krześle nie przekreślać całości? Tak jak pisał @Robert Majewski i co potwierdził mój przyjaciel, któremu daleko bardziej ufam (z cały szacunkiem p. Doroto), i w Ajsie było dobrze, choć nie perfekcyjnie. Polecam rozmowę z Jacobsem, w Wyborczej. Tam co nieco rozświetla swoje idee. Poczekamy na płytę, gdzie już nie będzie problemu krzesła, i wtedy możemy wrócić do rozmowy 🙂
Wesołych Świąt!
Drogi Monty,
Przeczytałem wywiad z Jacobsem w GW. Nie wiem, jak dalece wywiad odwierciedla to, co Jacobs powiedział, ale w tej formie tekst ów niczego nie wyjaśnia. Z jednej strony Jacobs mówi, że wedle praktyki wykonywania muzyki oratoryjnej w XVIII wieku chór stał przed orkiestrą i dlatego on robi to, co robi. Ale on jeden chór ustawił nie przed, ale obok orkiestry, a drugi z tyłu. To zaś odpowiada jakiej praktyce wykonawczej? Ponadto, o ile mi wiadomo, Bach nigdy w życiu nie miał do dyspozycji 28 śpiewaków (nie licząc nawet tej grupy „chorałowej”), bo się nie mógł doprosić nawet 16, a z zachowanego materiału w ogóle wynika, że miał ich pięciu (w niektórych wznowieniach – czterech). Czyli to z kolei jaka praktyka wykonawcza?
Być może było to skądinąd znakomite wykonanie, nie wiem, bo go nie słyszałem (choć wierzę w opis Sunhae Im, której przypadek od dawna mnie fascynuje; pojawia się ona niemal wyłącznie w jego produkcjach).
Na oko jednak stało się raz jeszcze to, co zwykle w projektach tego skądinąd bardzo wybitnego muzyka: najpierw robi on to, na co ma ochotę, a potem dorabia do tego jedynie słuszną teorię.
Wesołych świąt!
Hm, mysle, ze raczej zgadzam sie z Panem Piotrem. Bo umieszczanie spiewakow przed orkiestra ma, i owszem, sens, ale tylko przy pojedynczej lub niewiele wiekszej obsadzie wokalnej, czyli wlasnie tak, jak mial do dyspozycji Bach. Wtedy i tekst slychac, i orkiestre slychac.
Nie wykluczam tez, ze w niektorych miejscach ICE bylo lepiej, ale z cala pewnoscia w wielu – gorzej.
A w nagraniu zawsze mozna tak mikrofony ustawic, zeby bylo jak najlepiej 😉
I ja wszystkim zycze wesolych Swiat! 🙂
@Dorota Szwarcman @Piotr Kamiński
Nic prostszego. Skompletujcie zespół wykonawczy i hajda :), a wtedy posłuchamy czym Bach dysponował, czym nie, albo co powinno być z tyłu a co z przodu. Ja cieszę się, że coś się zmienia, że dyrygenci poszukują. Chociaż w mojej prywatnej opinii Herreweghe, ten pierwszy w Janowej i Mateuszowej, i Kuijken w Janowej (pierwszej) najbliżsi są memu sercu. Byłoby jednak okropne gdyby interpretacja Bachowskich Pasyj zatrzymała się wówczas, albo kiedykolwiek indziej.
@Piotr Kamiński – być może, jak Pan pisze, „[Jacobs] najpierw robi to, na co ma ochotę, a potem dorabia do tego jedynie słuszną teorię”. A Pan poprzez swoją wypowiedź nie? 🙂
Wesołego śmigusa-dyngusa dla ochłody… 🙂
Wypraszam sobie dyngusa. W Krakowie zimno 👿 a kto jak kto, ale ja sie nie goraczkuje…
Dzis za to w ICE ustawienie bylo jak bozia przykazala, wiec proporcje wreszcie byly OK. Choc samo brzmienie takiej orkiestry w tej sali zawsze bedzie pozostawialo wiele do zyczenia. Niech tam sobie bedzie Festiwal Muzyki Filmowej, a nie barok.
@Robert Majewski
Moje uwagi dotyczyły chwiejnych, teoretycznych uzasadnień, jakie przedstawił Jacobs, a nie jakości jego interpretacji, ani tym bardziej obiektywnego stanu rzeczy. Czym Bach dysponował, o tym wiadomo od dawna, bo sam to dokładnie opisał w pewnym sławnym dokumencie.
Nie bardzo też rozumiem, dlaczego cieszy Pana już sam fakt, że „coś się zmienia”. Chopina od dwustu lat grają na pianinie oburącz, nic się tutaj nie zmienia (poza interpretacją, rzecz prosta) i nikt nie czuje się z tego powodu „okropnie”.
A już całkiem nie pojmuję, czego dotyczy Pański końcowy przytyk pod moim adresem. Niczego nie „zrobiłem” wedle własnej ochoty i do niczego nie „dorobiłem” żadnej teorii. Zauważyłem jedynie, nie po raz pierwszy, że to właśnie zdarza się często Jacobsowi (lista przypadków do łaskawej dyspozycji).
@ Piotr Kamiński
Tak to już jest z naukami humanistycznymi, że wszystko to co da się udowodnić jednym (albo niektórym „się wydaje” – jak Pan woli), drudzy za chwilę odsądzą od czci i wiary. Wykonawstwo historyczne w muzyce dawnej jest tu doskonałym przykładem. I niech te dwa zdania podsumują mój poprzedni wpis i będą odpowiedzią na Pańskie obiekcje. (Pozwoli Pan, że nie będziemy rozwodzić się czym dysponował Bach, i o czym poinformował potomnych oraz skąd brały się [i biorą] co rusz to inne pomysły na jego muzykę. To to temat rzeka. Skądinąd szalenie interesujący, o czym obaj dobrze wiemy).
To dobrze, że tak się dzieje, że wciąż coś się zmienia. Bo gdyby nie poszukiwania (dobre czy złe) może wciąż trwalibyśmy na etapie Klemperera (przyznam, że od czasu do czasu – bez świadków 😉 – uwielbiam go sobie przypomnieć), albo pierwszych pionierów wykonań historycznych, albo „boga” Herreweghe, albo późniejszych, mniej ważkich już interpretacji.
Bach Jacobsa wykonywany był „oburącz”, zapewniam, tylko może zerkał Pan jednym okiem? Oczywiście prawem krytyka jest kręcenie nosem, ale – jak sądzę – nie odbieranie wolności wypowiedzi artystycznej. Całe szczęście, że nie ma to siły sprawczej, a jedynie temat do wymiany myśli. Tak to już jest z naukami humanistycznymi, że chociaż tyle, albo aż tyle możemy uczynić.
@Robert Majewski
Szanowny Panie,
Proszę łaskawie wskazać, w którym miejscu pozwoliłem sobie sugerować „odbieranie wolności wypowiedzi artystycznej” René Jacobsowi. Napisałem przecież wyraźnie, po czym potwierdziłem jeszcze wyraźniej, że moje słowa nie dotyczyły „wypowiedzi artystycznej” dyrygenta, tj. jeśli dobrze rozumiem – jego interpretacji, a jedynie uzasadnień teoretycznych, jakimi opatrzył on swoje decyzje wykonawcze. Gdyby miał ochotę, niechby grał kantaty Bacha z Lady Gaga przy akompaniamencie okaryny. Jego święte prawo. Ale po co szukać dla tego wątpliwej jakości, „naukowego” uzasadnienia? Interpretacja broni się sama – albo nie.
Co do Bacha, pozwalam sobie zauważyć raz jeszcze, że skład wokalny, jakim dysponował on w Lipsku, jest doskonale znany, został bowiem opisany przez samego Bacha w wiadomym dokumencie. Można się spierać co do tego, czego Bach CHCIAŁ, jednak co MIAŁ (w chwili, gdy powstał ten dokument) nie ulega wątpliwości.
@Robert Majewski
Herreweghe jako „bóg”? Stosowniej nazwał go kiedyś Stefan Rieger, mianowicie: „ministrantem w krótkich spodenkach, nie wiedzącym jeszcze nic o życiu ani grzechu”. Sformułowanie to, zdaje mi się, dużo trafniej oddaje temperaturę interpretacji tego artysty.
No cóż, a ja bym się zgodziła w tej materii z Robertem Majewskim. Nie wiem nawiasem mówiąc, kiedy Stefan Rieger wyraził się w ten sposób, zapewne dość dawno, bo od dawna się nigdzie nie produkuje. „Temperatura interpretacji” Herreweghe bliższa jest oczywiście olimpijskiemu spokojowi i mądrości niż młodzieńczemu ciskaniu się 😉 Ale zrozumiałe, że nie każdy musi to lubić i w ogóle nie każdy musi lubić to samo.
Stefan Rieger wyraził się tak dawno temu w „Tygodniku Powszechnym”: http://www.tygodnik.com.pl/numer/275113/rieger.html. Jego argumentacja zawarta w tym artykule jest mi bliska, jednak nie tyle chciałem odmawiać jakichkolwiek zalet Herreweghe, co wyrazić sprzeciw wobec nazywania artysty „bogiem” – właśnie dlatego, że gusta i odbiory są tak różne. Myślę, że niechęć do tego typu określeń zwiększyła się u mnie jeszcze od kiedy Paweł Potoroczyn nazwał w audycji radiowej bogiem (fraza „…ale bóg (Bóg?) jest jeden” utkwiła mi w pamięci) Giergijewa… Kompletnie mnie wtedy zatkało.
No tak… on to powiedział w innym kontekście 😉 Też mnie wtedy zatkało…
No tak kontekst w przypadku Giergijewa jest co najmniej… nieprzyjemny – dlatego stwierdzenie Potoroczyna zszokowało mnie dwójnasób. Po pierwsze, ze względów etycznych (chwalenie go w takiej sytuacji…); po drugie, artystycznych (tak wysokie mniemanie o jego sztuce, kiedy jest tylu dyrygentów zdecydowanie od niego zdolniejszych).
Ale już ani słowa o tym panu – nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że porównuję go z Herreweghe 😉
A powracając do ustawienia: niedawno odnaleziono dokument, w którym jeden z uczniów Bacha opisuje, jak muzykowano u św. Tomasza. I tam właśnie jest mowa, że chórzyści stali przy balustradzie, a instrumentaliści byli ulokowani z tyłu na podwyższeniu, w dwóch grupach, po prawej i lewej stronie. Zrekonstruowali to ustawienie, w ramach eksperymentu, Thomanerchor i Gewandhausorchester, utrwalili na DVD, i to by było na tyle 🙂 Nikomu by na myśl nie przyszło, żeby coś zmieniać na stałe. Tam tradycja muzykowania ma 800 lat (chór i szkoła św. Tomasza istnieją od 1212 roku), co daje im dużo pogodnego spokoju.
@Beata
Czy mogłaby Pani podpowiedzieć, o jakie DVD chodzi, bo jestem oddanym fanem Thomanerchor, ale to nagranie jeszcze nie wpadło mi w ręce 🙂
Panie Krzysztofie, nie znam niestety tytułu DVD, na którym utrwalony jest eksperyment i nie wiem, czy rzecz trafiła do sprzedaży, czy to tylko materiał badawczy. Napisałam z pytaniem do Bach-Archiv i dam znać, co odpowiedzieli – sama bym się chętnie zaopatrzyła 🙂
Niewielki fragment widać na tym materiale, od 05:15
http://www.lisa.gerda-henkel-stiftung.de/bachs_auffuehrungen?nav_id=5370
Dyryguje jeszcze Georg Christoph Biller, który niestety w styczniu tego roku poprosił o zwolnienie ze stanowiska ze względu na problemy zdrowotne. Był 16. kantorem po Janie Sebastianie Bachu.
@Beata
Bardzo dziękuję Pani za link 😉 – rzecz wygląda interesująco, ciekawe jaka była różnica w brzmieniu na żywo. Miejmy nadzieję, że kolejny kantor będzie pełnił swoją funkcję z co najmniej równie zadowalającymi rezultatami, co Biller (największą słabość z dwudziestowiecznych kantorów mam chyba do Thomasa, ale estetyka to zupełnie już niedzisiejsza).
Mam pewną słabość do „starych” Niemców, niech sobie będą i niedzisiejsi 🙂 Do Bacha z empory u św. Tomasza zresztą też. Dobrze go czasem usłyszeć bliżej pierwotnego kontekstu, nie tylko w luksusowych produkcjach filharmonicznych.
@Beata
Ma Pani zupełną rację – ja często wracam właśnie do „starych” Niemców, bo wbrew utrwalonemu poglądowi ( że to takie granie wolno i głośno) można u nich znaleźć rzeczy najbardziej fascynujące oraz indywidualności zupełnie niebywałe.
Do św. Tomasza powędrowałem jakiś czas temu i od tamtej pory już jakoś mniej chce mi się ruszać na Bacha do filharmonii 🙂
Mnie się w Lipsku podoba, że Bach jest na co dzień, nie tylko od święta. Miejscowym zdarza się grywać fragmenty wielkich dzieł po mieszkaniach, dla dobrego spędzenia czasu w towarzystwie. Znają Bacha nie tylko ze słyszenia. Kiedyś studenci skrzyknęli się na imprezę gwiazdkową, o której było głośno w całych Niemczech:
https://youtu.be/Wi0ekhf6_J0
Mam obiecaną wiadomość z Bach-Archiv, vis-à-vis św. Tomasza. Tak jak przypuszczałam: eksperyment z ustawieniem zarejestrowano wyłącznie do celów badawczych, DVD w sprzedaży w tej konfiguracji nie ma. Pozostaje nam zadowolić się migawkami 🙂
@Beata
Dziękuję za informację. Szkoda, że nie udostępnią chociaż fragmentu w internecie, tylko chowają dla siebie 🙂
Pyszna ta imprezka! Aż miałoby się ochotę dołączyć 😀
Oj tak, Kierowniczko, mnie też by nie trzeba dwa razy prosić – nuty w dłoń i lecę 🙂