Staronowa muzyka żydowska
Inaugurację 6. Festiwalu Nowa Muzyka Żydowska zdominował wspaniały muzyk Alan Bern, legenda nurtu neoklezmerskiego czy, jak mówiono również wówczas, jazz-klez. Wspominał nawet dziś te pionierskie czasy sprzed ponad 20 lat, kiedy to chcieli z kolegami z zespołu Brave Old World grać nową muzykę żydowską. I bardzo się ucieszył, że powstał u nas festiwal właśnie o tej nazwie.
Brave Old World to chyba jedyny taki zespół: jego czterej członkowie co jakiś czas, bynajmniej nie za często niestety, zjeżdżają się z czterech stron świata, ponieważ Alan (klawiszowiec, szef i aranżer zespołu) mieszka w Berlinie, Michael Alpert (skrzypek i śpiewak) w Nowym Jorku, Kurt Bjorling (klarnecista) w Chicago, a Stuart Brotman (basista i cymbalista) – w San Francisco. I mimo to muzykują wspólnie tak, jakby rozstali się wczoraj, rozumieją się bez słów. Na krakowski Festiwal Kultury Żydowskiej przyjeżdżali jeszcze w latach 90. Każdy ponadto robi wiele zupełnie innych rzeczy na polu muzyki żydowskiej, a Alan stworzył i prowadzi Yiddish Summer w Weimarze. Ale, jak powiedział mi Alan po koncercie (strasznie mi było miło, ze rozpoznał mnie po latach; robiłyśmy z siostrą wywiad z nim dla „Midrasza”) i co mnie ogromnie ucieszyło, zespół wciąż istnieje. Rok temu wykonał na obchodach rocznicy likwidacji getta łódzkiego swój pamiętny program tamtejszych pieśni (nagrany na płytę; posłużył też jako ilustracja do filmu). A całkiem ostatnio wystąpił w… Carnegie Hall. Uwielbiam ten zespół, a moją ulubioną płytą jest Blood Oranges, gdzie, i owszem, młodzi wówczas artyści czasem odjeżdżają (tu Alan gra na fortepianie), ale tradycja jest w ich muzykowaniu wciąż obecna.
Obecne przedsięwzięcie było trochę „na wariata”. Wszystko zaczęło się właściwie od zeszłorocznego spotkania (na warszawskim Festiwalu Singera) Alana z klarnecistą Pawłem Szamburskim, gdzie sobie chłopcy trochę poszaleli w stylu, by tak rzec, klezmer free… Pomysł na teraz był taki, by dołączyć jeszcze basistę Ksawerego Wójcińskiego i w triu (Alan na akordeonie) wykonać program oparty na chasydzkich melodiach z tzw. klanu Modrzyc. Ta dynastia chasydzka, która do dziś działa w Stanach i Izraelu, zasłynęła z tradycji muzycznych – rodzina Taubów była pod tym względem bardzo utalentowana, a mnóstwo ich tzw. nigunów, czyli melodii śpiewanych i tańczonych przez chasydów, śpiewa się i obecnie. Melodie modrzyckie są bardzo słodkie, ciepłe, swojskie; z dziś wykonanych wiele było „na trzy”, takich chasydzkich walczyków.
Melodie uzgodniono mailowo i tak też się przygotowywano do koncertu, bo pierwszą próbę Alan miał z Pawłem i Ksawerym dopiero wczoraj. Wcześniej polscy muzycy coś tam sobie próbowali podimprowizowywać, ale – jak z entuzjazmem opowiadał podczas koncertu Paweł – kiedy Alan przyjechał, wywrócił im właściwie wszystko do góry nogami, ponieważ zaczął opowiadać im tak piękne rzeczy o tym, co jest ważne w tej muzyce, w jaki sposób opowiada ona swoją historię za pomocą zróżnicowania artykulacji czy szczególnych następstw dźwięków – że jakieś ich wykręcanie przestało mieć sens. W sumie zresztą można powiedzieć, że koncert był dość tradycyjny. Wirtuozeria Alana i właśnie jego dogłębne rozumienie, o co w tym chodzi, wybijały się na pierwszy plan, choć były momenty, że i Paweł odjeżdżał, a jest to muzyk bardzo uduchowiony, któremu żydowskie motywy są od lat bliskie; najtrudniejsze zadanie miał basista, który nie zawsze nadążał za funkcjami i trochę rzeźbił. Może gdyby pograli jeszcze dzień dłużej, lepiej by się wyczuwali.
Wspominając swoją „nową muzykę żydowską” sprzed 20 lat Alan przypomniał także swój solowy utwór, opowiadający o zupełnie nieludzkim obyczaju wprowadzonym za caratu – poboru do wojska chłopców żydowskich na 25 lat; w drugiej połowie utworu akordeon naśladuje rozpędzający się pociąg. Znanych jest wiele piosenek z tamtych czasów nawiązujących do tego tematu. Po tej muzycznej, ale jakże czytelnej opowieści publiczność zamarła, więc pozostali muzycy dołączyli się dyskretnie i przeszli płynnie do następnego utworu. Ale był i taki kawałek, w którym publiczność została wciągnięta do współmuzykowania. Pięknie rozpoczął się ten festiwal.
Komentarze
Juz biegne szukac na youtube. Zespolow i muzykow o jakich pani napisala.
m.l.
Witam neospasmina. Życzę powodzenia 🙂 bo przyjemność będzie na pewno.
Odezwał się tu ktoś podpisujący się woytek. Ponieważ mamy już tu osobę o tym nicku (której posty w związku z tym wchodzą same), nie mogę wpuścić.
Kocia muzyka: http://dontpkethebear.com/the-life-cycle-of-a-band-as-told-by-cats/
Piękne! 😆
Dziś wieczór smutnych wiadomości. Telewizje mówią o śmierci prof. Władysława Bartoszewskiego, a ja właśnie się dowiedziałam, że zmarł również Marian Gołębiowski, wieloletni dyrektor Filharmonii Narodowej. Był jeszcze bardziej wiekowy, bo miał 96 lat, ale jeszcze nie tak dawno, może rok temu, widywałam go w filharmonii – rodzina go przywoziła i odwoziła. Był dobrym, skromnym człowiekiem. Z prawdziwą klasą.
Był kronikarzem filharmonii. Pięć lat temu (czyli będąc już po 90-ce!) wydał ogromną książkę:
http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/317595,110-lat-Filharmonii-Narodowej
Tutaj są jej fragmenty w pdf: http://filharmonia.pl/multimedia/wydawnictwa
Widzę, że nawet nie ma nigdzie jego biografii 🙁
Rodzina poinformowała mnie, że we środę o 12. jest msza za niego w Kościele św. Krzyża z udziałem zespołów FN. Ja niestety nie dam rady dotrzeć, bo będę akurat w pociągu z Gdańska.
Aha, jeszcze jedno, co łączy obu Panów: obaj byli Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata.
Trochę na inny temat – ale wiadomośc przyjemna:
Młoda, 15-letnia skrzypaczka z Legnicy Sara Dragan została uhonorowana pierwszą nagrodą na tegorocznej, XXIV edycji New York International Artists Association Violin Competition w kategorii wiekowej 15-17 lat:
http://www.nyiaa.org/html/results.html
A nagrodą będzie m.in. występ w Carnegie Hall.
Młodą artystkę można podziwiac na YT w tym
https://www.youtube.com/watch?v=Iw1TbbLFIeE
i innych wykonaniach.
No brawo! 😀