Podróż zimowa jesienią
Żałuję, że nie podrzuciłam tu wcześniej informacji o dzisiejszym koncercie w Studiu im. Lutosławskiego. Po Pięknej młynarce w wykonaniu Karola Kozłowskiego i Jolanty Pawlik można było się spodziewać, że i Winterreise będzie dobra. Nie spodziewałam się, że będzie wybitna.
Żałuję, bo w sumie była bardzo niewielka, choć ekskluzywna publiczność – ci, co byli, wiedzieli, na co przychodzą. Część zresztą przybyła na zaproszenia. Koncert dzisiejszy był zapowiedzią zupełnie nowej płyty, która dziś właśnie ujrzała światło dzienne i została wydana nakładem firmy DUX. Mam ją już, ale jeszcze nie przesłuchałam. Jednak myślę, że płyta to zupełnie inna jakość, a na tym koncercie warto było być tu i teraz. Mam nadzieję – i nie tylko ja – że artyści ruszą z tym repertuarem w jakąś trasę. Zaklepany jest już ich występ w sali kameralnej NOSPR, ale dopiero pod koniec sezonu, czyli Podróż zimowa późną wiosną. Może wcześniej inne miasta? Przydałoby się.
Piękna młynarka jest cyklem lżejszym, choć kończy się smutno. Jego bohatera w większości pieśni cechuje naiwność i radosny charakter, dopiero zawiedziona miłość doprowadza do tragedii. Ale po drodze jest wiele pogodnych hitów. Natomiast Podróż zimowa to tajemnicza sprawa, nawet w twórczości Müllera, który w ogóle nie porusza tematu, dlaczego bohater wyrusza w ową tragiczną tułaczkę – można się domyślić, że również chodzi o zawiedzioną miłość (w pierwszej pieśni pada tylko: dziewczyna mówiła o miłości, jej matka nawet o małżeństwie, a potem nagle opowieść się ucina). Ale wędrówka staje się pasowaniem ze sobą, podróżą do własnego sponiewieranego wnętrza. Dlatego to jest tak mocny cykl. Kończy się zawieszeniem, pytaniem. Ale owo zawieszenie nie oznacza wyjścia z beznadziei. Jak w innym wierszu mówi poeta, z tej drogi się nie powraca.
Różne już Podróże zimowe można było na tej sali usłyszeć. Niezapomniane było zwłaszcza to wykonanie (Prégardien jest również jednym z ulubionych śpiewaków Karola Kozłowskiego). Bardzo szczególnym przeżyciem było też to wydarzenie. Dzisiejszy koncert będzie kolejnym pamiętnym. Bo to nie był zwykły koncert. Można powiedzieć, że było to coś na kształt swoistego spektaklu.
Artyści mianowicie postanowili, że publiczność musi być świadoma każdego śpiewanego słowa tekstu. Dlatego wiersze Wilhelma Müllera były równolegle wyświetlane (w tłumaczeniu samego Karola Kozłowskiego, który dobrze zna niemiecki) na ekranie, z zimowym krajobrazem w tle. Może zresztą nawet bez tych tekstów wszystko byłoby jasne – ale lepiej, że były – bo solista w śpiewie odwzorowywał każdy niuans w nich zawarty. I mimo iż te pieśni nie są w gruncie rzeczy ilustracyjne (może z wyjątkiem trąbki pocztyliona), nastroje zostały oddane w pełni, ale nie tylko nastroje – gdy np. w zamykającym cykl Lirniku mowa jest o psie warczącym na starca, ów „Hund” pada dobitnie jak szczeknięcie. Podobnie z wroną (Krähe). Pianistka była wrażliwą i rozumiejącą towarzyszką tej podróży. A publiczność po prostu wstrzymała oddech – między pieśniami było absolutnie cicho.
Dla dopełnienia nastroju – przypominam zdjęcia z mojej „podróży zimowej”: to i dalsze. Okładka nowej płyty jest trochę podobna.
Komentarze
Dobry wieczór!
Czy ostatni link to plakat koncertu?
Dlaczego dwie postacie?
Der Doppelgänger?
Czyżby zapowiedź nowej płyty-„Schwanengesang”?
P.S. Czy to możliwe, żeby „bez tych tekstów” wszystko było jasne?
Rozpoczelismy wczoraj nasz sezon koncertowy – nietypowo: Orquesta Buena Vista Social Club “Adios Tour”. Buena Vista SC jest w tej chwili instytucja zatrudniajaca wielu muzykow i idac na koncert firmowany przez ten zespol, niekoniecznie widzi sie tych samych wykonawcow, co na innym koncercie. Jakies pol roku temu bylismy w Tropicanie – macierzysty klub zespolu w Havanie – sklad byl inny, inne tez byly wrazenia. Przede wszystkim na sali koncertowej to nie to samo co w klubie, nawet jesli grupki zapalencow podrygiwaly gdzies po bokach sali. A sam zespol? Z oryginalnego skladu zostalo pieciu muzykow i Omara Portuondo (85 lat – reszta pewnie w podobnym wieku). Naglosnienie bylo dosyc nachalne – to powinno okreslic nasze wrazenia.
A klaskanie miedzy czesciami utworu, na ktore tak sie zżyma Gostek? A moze, w niedalekiej przyszlosci, bedzie sie klaskalo PODCZAS utworu, po szczegolnie udanej solowce, jak to mialo miejsce na tym koncercie? 😯 Ale mu wyszlo wysokie c! Bravo!
Okropnie zaluje, ze nie zalapalismy sie na Kozlowskiego i Winterreise, bo to jest pewnie jeden z moich utworow na bezludna wyspe.
Pobutka, nijak majaca sie do Winterreise – nieco melancholijna
https://www.youtube.com/watch?v=x3IqyTiSr3A
PS Niestety, w czasie ostatnich dziesieciu lat, Omara zdziebko sie posunela 🙁
Gostek wcale się nie zżymał na klaskanie. Zżymał się kto inny. Gostek powiedział, że ostatnio przestaje mu to przeszkadzać.
Byłem już blisko S1, ale się nie zdecydowałem ze względu na ów przygnębiający nastrój Podróży do ….
Wspomniane przez Pania Kierowniczkę wykonania Pregardiena i Loibnera (obydwa w S1) pamiętam doskonale. Z Pregardiena mam tzw podcast, płytę z Loibnerem nabyłem.
Dzień dobry 🙂
Omara niepowtarzalna…
Na klaskanie zżymał się tu chyba ścichapęk, ale i ja jestem za wytłumaczeniem publiczności, że to rozprasza artystów i że lepiej się powstrzymać. No, chyba że to sytuacja taka jak w jazzie – że oklaskuje się solówki. Poniekąd też w operze się to robi.
Myślę, że na okładce płyty dwie postacie, bo śpiewak i pianista 🙂
Zżymanie się – a i to z pewnymi zastrzeżeniami – ścichapęka w żadnym razie nie dotyczyło koncertów jazzowych, folkowych itp., które rządzą się swoimi prawami; ani oczywiście tenorów, którym wyszło wysokie C. 🙂
Podróż na samotną wyspę ?
Oklaski po kadencji ? Czemu nie …
Orkiestra gra dalej publiczność klaszcze
Taka kohabitacja
Już kiedyś mówiłem – na pewno na jakimś archiwalnym nagraniu koncertu Chopina – Hofmann? Koczalski? słychać wyraźnie oklaski po kadencji. No ale to było przed wojną.
Liryczni panowie trzej 🙂
https://youtu.be/Un8Uowdfx-Q
Piękne! 😀
A ja wracam znów z tego samego miejsca, co wczoraj, i też z koncertu z niewielką, lecz bardzo ekskluzywną publicznością (blogownictwo było nieźle reprezentowane 😉 ). Śpiewała Olga Pasiecznik, grali Anna Kowalska i Anton Birula (lutnie), Tomasz Frycz (wiolonczela) i Lilianna Stawarz (klawesyn). W programie kantaty Haendla i różne kawałki Bacha i Weissa (Silviusa Leopolda) w opracowaniu na dwie lutnie. Solistka znów pokazała maestrię, co tu dużo gadać.
Jutro jadę do NOSPR. Mimo że Zimermana nie będzie. Ale to ich święto. A pojutrze wracam na Marthę i już potem – Chopin Chopin Chopin.
Póki jeszcze nie trwa chopinowskie szaleństwo, polecam film „Młodość”. Refleksyjny bardzo i jednak smutny. A na koniec muzyczna niespodzianka.
Kolejne urodziny – tylko dla niektorych 😈
Warning – explicit (lack of 😯 ) music.
Jerry Lee Lewis – 80 lat!
https://www.youtube.com/watch?v=7IjgZGhHrYY
Ad rem Wlasciwa Pobutka No 1
https://www.youtube.com/watch?v=6jbxWzbgJm0
A skoro Gostek wspomnial Koczalskiego – Pobutka no 2
https://www.youtube.com/watch?v=V_22HZ7T_FQ
Dzień dobry 🙂
W schubertowskim zatem nastroju udaję się na dworzec 😉
W poniedziałek w PR2 nadali koncert chopinowski Koczalskiego z Belwederu z 1948 roku. Grał na Pleyelu. Baaardzo nietypowe wykonania – akcenty, tempa – ale spokojnie się broniły. Żałuję, że nie nagrałem, a nie wiem, czy na płytach Selene to się ukazało.
To nagranie Koczalskiego jest dostępne na płycie NIFC-u dołączonej do wydanego kilka lat temu zestawu płyt w tzw. czarnej serii (na fortepianach z epoki). Potem gdzieś ją zresztą widziałem także oddzielnie.
A wczorajszy koncert? I dla mnie – bomba! Kto mógł, a nie był, ten trąba…
Wysłuchać w ciągu ostatniego miesiąca aż siedmiu Haendlowskich kantat w tak wstrząsającym, niezrównanym wykonaniu – bezcenne.
@PK 9:48
Kierownictwo spotka pewnie w NOSPR delegację z Wrocławia 🙂 Ja tym razem się nie wybiorę, bo dopadły mnie terminy odkładane na „po Wratislavii”, więc pozostaje mi transmisja w Dwójce.