To jest Ktoś

Było tak, jak się spodziewałam: Charles Richard-Hamelin pokazał prawdziwą klasę. Jakże inny był dzisiejszy recital od wczorajszego.

Już na konkursie zwróciłam uwagę, że Kanadyjczyk starannie komponuje program, dobierając go nawet tonacjami. I dziś tak było: po Nokturnie H-dur op. 62 nr 1, który kończy się akordem H-dur z tercją w górze, czyli dis, Ballada As-dur, która rozpoczyna się od es, czyli tego samego klawisza.. Po As-dur – as-moll, czyli początek Poloneza-Fantazji. I po triumfalnym końcowym akordzie As-dur – Rondo Es-dur op. 16, które kontrastując z powagą i patosem poprzedniego utworu było pogodnym i efektownym akcentem na koniec pierwszej części. W drugiej części najpierw Mazurki op. 33, czyli te same, które wczoraj (zupełnie inaczej) grał Cho; ostatni z nich jest w tonacji h-moll, jak następująca po nim Sonata op. 58, znakomita na wielki finał.

W pierwszym utworze był jeszcze rozproszony, dużo miał potknięć, aż zdziwiłam się, że tak dużo. Ale potem złapał równowagę i już takich ekscesów nie było, zresztą mimo tych potknięć także nokturn był piękny. Początek Ballady był może jak na mój gust trochę za cukierkowy, ale potem znakomicie zbudował napięcie. Podobnie jak w Polonezie-Fantazji. A Rondo było przeurocze – masa czystej zabawy.

Mazurki bardzo delikatne, oczywiście z wyjątkiem tego w D-dur, a po nich – no cóż, nagroda za tę sonatę była absolutnie zasłużona. Byłam pewna już zaraz po jego wykonaniu na konkursie, że powinien ją dostać. Charakterna I część, fantastycznie zbudowana forma; scherzo zwiewne jak motylek, III część – istna sonata księżycowa, a finał po prostu triumfalny. Moim zdaniem Charles Richard-Hamelin jest jednym z najlepszych wykonawców tej sonaty, jakich słyszałam. Co prawda finał bardziej mnie poruszył w wykonaniu Kate, bo był po prostu demoniczny, ale to całkiem inna koncepcja.

Po tym występie znów stojak i entuzjastyczne okrzyki, i tym razem także ja się przyłączyłam. Pierwszy bis – na to właśnie czekałam: mój ulubiony Nokturn E-dur op. 62 nr 2. Potem pomyślałam sobie: a może by tak zagrał coś innego niż Chopina? Chyba czytał w moich myślach, bo zagrał piękną, poetycką Pawanę Georges’a Enescu. A potem jeszcze uroczy bibelocik: Rondo C-dur op. 51 nr 1 Beethovena (dużo lżejsze od zalinkowanego wykonania). Ogólnie: wspaniały wieczór, z którego wychodziło się z uśmiechem.