Duch z nagą klatą
Ten sam reżyser, Bruno Berger-Gorski, zinscenizował Makbeta Verdiego w 2014 r. jako superwidowisko we wrocławskiej Hali Stulecia. Nie widziałam go, nie wiem więc, jak dzisiejsza inscenizacja w Operze Wrocławskiej ma się do niego. Nie jest ona jednak jakaś wybitna.
Może najbardziej efektownie wypadły sceny z czarownicami – Verdi wydatnie poszerzył ich obecność, łącznie z rozbudowaną sceną baletową w III akcie (z zupełnie groteskową postacią wielkiej wiedźmy w głębi sceny). Że ogólnie jest ponuro i posępnie, to nic dziwnego – wszak to takie właśnie dzieło. Ale przy tym jest mało ciekawie, z rozbawiającymi anachronizmami typu Makbet zastrzelony z rewolweru czy też Lekarz z Damą (przypominający raczej służących) podczas arii Lady Makbet przesuwający po scenie z tyłu… kroplówkę. No, a rekord to tytułowy duch Banka, który pojawia się na uczcie u Makbeta z nagim torsem i skrwawioną głową, widzimy też, jak chowa się pod stół albo schodzi ze sceny. Ale to już drobiazgi, które mogłyby stać się nieistotne, gdyby muzycznie wszystko było rewelacyjne.
Niestety, nie było. Przede wszystkim zawiódł śpiewający gościnnie w roli tytułowej Vladimir Chmelo z Brna. Trudno właściwie powiedzieć, czy był aż tak niedysponowany (w takim wypadku nie powinien był śpiewać), czy po prostu ma już zmęczony głos, a przecież aż tak wiekowy chyba nie jest. Partnerująca mu jako Lady Makbet Eliza Kruszczyńska zmieniła się bardzo od czasu sukcesu na Konkursie Moniuszkowskim, jej głos nabrał metalicznego zabarwienia, choć to nawet pasowało do roli zbrodniczej królowej. Jedyny głos, który mi się naprawdę podobał, to Banko – Makariy Pihura, nowy nabytek Opery Wrocławskiej z Ukrainy, no i mała rólka Damy (Katarzyna Haras-Kruczek) i Malkolma (Aleksander Zuchowicz); Nikolay Dorozhkin (Makduf) to typ, jak ja to nazywam, „tenora na rykowisku”, za czym osobiście nie przepadam (ale wiem, że wielu słuchaczy to lubi).
W sumie najlepszy był chór, przygotowany przez Annę Grabowską-Borys, no i orkiestra pod batutą pani dyrektor Ewy Michnik – muszę powiedzieć, że zaimponowało mi zwłaszcza fugato instrumentów dętych w ostatnim akcie.
Może do mojego ogólnego niezbyt entuzjastycznego spojrzenia na tę realizacje przyczyniło się to, że w ogóle nie przepadam za tym stosunkowo młodzieńczym dziełem Verdiego będącym pierwszą w jego dorobku adaptacją Szekspira. Wolę Verdiego późnego… no, ale to już całkiem inna muzyka.
Komentarze
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=4_v1eA4P5jg
Dzień dobry 🙂
Na Pobutkę ten finał jest rzeczywiście dobry. Tymczasem po wczorajszej pięknej pogodzie dziś od rana leje 🙁
Wracam zaniedługo do Warszawki. A tam – dziś na Zamek Królewski!
https://www.youtube.com/watch?v=7v8tfbjsAfo
Off topic: https://www.youtube.com/watch?v=hxZRlaJVWng
Harnoncourt 😥
Już kiedy rezygnował z koncertowania, czuło się, że nie jest dobrze.
Wielcy odchodzą…
Wlasnie. A u nas Godziszewski. Snifff.
O, też wczoraj… 🙁
Mam gdzieś na półce jego całego Szymanowskiego, muszę wygrzebać. Był pierwszym, który się na to zdobył.
Nawet niedawno sluchalam. Mistrzostwo swiata. Bardzo niedoceniony pianista.
A to na (nedzne) pocieszenie. Zderzenie dwoch swiatow:
https://www.youtube.com/watch?v=twAeI6iB4Hk
Ale ciekawe zderzenie. Lang Lang chyba w ogóle się trochę ostatnio przytemperował.
No, nie wiem. Na inauguracji Paryskiej Filharmonii bylo bardzo zabawnie:
https://www.youtube.com/watch?v=Ybg2BEy_pu0
Mina Järvi bezcenna.
Tego koncertu chyba już w ogóle nie da się traktować poważnie 😉
Chyba ze na Konkursie Czajkowskiego. Bylo jedno fajne klasyczne wykonanie, musze sobie przypomniec, kto to, czy Debargue czy Masleev, czy moze jeszcze ktos inny.
Ale poza tym tak. Zreszta te podstawowe koncerty fortepianowe sa tak zajechane, ze w ogole sie juz nie daje.
Mój Boże, coś takiego znalazłam…
https://www.youtube.com/watch?v=H51hsWAsOUI
W moich wrocławskich czasach czyli w latach60/70 byłem na dwóch wspaniałych recitalach prof. Godziszewskiego: komplet dzieł Ravela oraz Vingt regards (albo Visions de l’Amen – nie pamiętam)
Ja miałem szczęście uczestniczyć w koncercie-misterium – niezwykłym wykonaniu przez Jerzego Godziszewskiego Vingt regards we wrocławskiej filharmonii (jakoś na przełomie 80/90). Wielki Tydzień, na widowni może ze 20 osób (w związku z czym Profesor pozwalał sobie na stosunkowo obszerne zapowiedzi niektórych Spojrzeń), interpretacja wyjątkowo skupiona i ekstatyczna (nie miałem wtedy zresztą porównania z nagraniami) – wspaniałe przeżycie, do dziś przechowuję wśród najważniejszych dla mnie doznań koncertowych.
O tak, słyszałem tę jego interpretację cyklu Vingt Regards sur l’Enfant Jésus w FN (chyba w drugiej połowie lat 80.) – i też pozostaję pod wielkim wrażeniem. Było mistycznie i ekstatycznie, to prawda – choć nie pamiętam, by towarzyszyło temu wtedy jakieś dodatkowe słowo.
Coś podobnego, nie byłam na tym koncercie. Vingt Regards pamiętam ze znakomitego wykonania Eugeniusza Knapika – dawniej jeszcze, w latach 80. chyba.
O… Takie tam starocie (2:40)
https://www.youtube.com/watch?v=rgW96zg1gpk
Też na to trafiłam 🙂 Całkiem przystojny był Profesor za młodu… I Marysia Wiłkomirska, ech.