Niech żyje, żyje nam!
Kto? Jerzy Maksymiuk. Znowu? Tak, bo właśnie 9 kwietnia to rzeczywiście jego urodziny. Spędził je na estradzie Filharmonii Narodowej z przyjaciółmi z Sinfonii Varsovii. Zagrali mu na koniec Sto lat, ale my tu przytoczymy jego wersję…
A jak było na samym koncercie? Maestro rozpoczął prawykonaniem własnej II Fanfary jubileuszowej – jej pierwotna, krótsza wersja powstała dwa lata temu na jubileusz Sinfonii Varsovii, obecna w tym roku… dla samego siebie. Rozpoczyna się dzwonami, ale radosnymi; fanfarowy odcinek najpierw rozgrywa się w formie „aleatoryzmu kontrolowanego” a la Lutosławski, a kończy się już bardziej prosto.
Maksymiuk uwielbia Rachmaninowa, więc na swoich kolejnych koncertach urodzinowych korzysta z okazji i włącza go do programu. Tym razem największy hit: II Koncert fortepianowy. Solistą był Dmitri Alexeev (juror ostatniego Konkursu Chopinowskiego) – i tu przypadek bardzo podobny do Demidenki z koncertu w Teatrze Wielkim. Z oboma rosyjskimi pianistami dyrygent współpracował, gdy działał w Wielkiej Brytanii. Obaj tam mieszkają, obaj to świetni muzycy i niestety co do obu można powiedzieć: to już nie to. Jest coś ujmującego w samej postaci Alexeeva i czuje się, że pianista tę muzykę rozumie, natomiast już nie bardzo daje radę grać tak, jak kiedyś: uderzenie wysilone, brzmienie ostre, być może była to częściowo wina instrumentu, ale wyraźnie techniki nie dostawało. Na bis był Chopin – Mazurek f-moll op. 63 nr 2, o bardzo indywidualnej interpretacji (Alexeev nagrał płytę z mazurkami dla NIFC). Bardzo szkoda, że ten pianista nie przyjeżdżał do nas w czasach swojej świetności.
Drugą część rozpoczęła Ravelowska instrumentacja sympatycznej fortepianowej miniatury Debussy’ego, charakterystycznej dla lżejszego nurtu jego twórczości. Niedawno miałam okazję słyszeć, jak dyrygent podgrywał ją sobie na fortepianie w przerwie prowadzonego przez siebie koncertu w Studiu im. Lutosławskiego. Teraz pozwolił sobie ją wykonać orkiestrowo jako preludium do suity z Ognistego Ptaka (Debussy i Strawiński – dwaj kolejni ukochani kompozytorzy Maksymiuka). Tu orkiestra postarała się szczególnie; piękne były solówki instrumentów dętych, energia z części żywych aż buchała, części spokojniejsze kontrastowały poetyckością.
Potem, po odegraniu Sto lat, wyszli na estradę z kwiatami dla Maestra dyrektor Sinfonii Varsovii Janusz Marynowski i dyrektor Filharmonii Narodowej Jacek Kaspszyk. Ten ostatni zaprosił całą publiczność na tort urodzinowy i szampana. Torty zamówione u Bliklego (dawano je w foyer koło sali i w foyer dolnym) były pyszne i zawierały element nutowy (również jadalny) – przyjrzałam się i była to partytura Uwertury „Rok 1812” Piotra Czajkowskiego. W sam raz dla Maksymiuka, który Czajkowskiego także uwielbia. Ale gdy go spytać, co we własnym wykonaniu szczególnie sobie ceni, mówi, że Tamburettę Adama Jarzębskiego z Polską Orkiestrą Kameralną. Tak, bardzo szczególne to wykonanie…
To oczywiście nie koniec urodzinowych obchodów – pod koniec kwietnia znów koncert w Studiu im. Lutosławskiego z Polską Orkiestrą Radiową, a na początku maja fetuje Maestra NOSPR.
Komentarze
W ub niedzielę też dano Żar Pticę – w S1. Ale można było zasnąć
Ale to chyba raczej nie pod Maksymiukiem 😉
W setnym dniu roku zaśpiewaliśmy (znów) dla Maestro „Sto lat!” 🙂
A ja im jestem starszy (no, w końcu dopiero „smuga cienia”) 🙂 tym bardziej rozumiem, dlaczego ten Strawiński tak bardzo przywiązany był do każdej swej nuty. I do tej tak bardzo zakorzenionej w tradycji i do tej tak genialnie „wychylonej”… Myślę też, że z naszym ulubionym Maestro by się więc nie pokłócił… 🙂 O „Żar Pticę” też nie. Na „Burzę” idę 22.04. pa pa m
A ja pamietam Tamburette z Kinga Kobos, Con moto i Tadeuszem Ochlewskim. 😀