Orkiestra solistów

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Kiedy półtora roku temu London Symphony Orchestra, również pod batutą Antonia Pappano, pojawiła się w zupełnie jeszcze nowej sali NOSPR, wystąpił z nią Piotr Anderszewski. Tym razem nie było żadnego solisty, ale iluż ich było w orkiestrze!

Dlatego też dyrygent po każdym utworze wywoływał poszczególnych muzyków, po czym dopiero podnosił całą orkiestrę. Bo rzeczywiście każdemu należały się oklaski.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Przybić piątkę ze Sławulą

Wiece wyborcze kandydata na prezydenta Polski Sławomira Mentzena rozpoczynają się zawsze o piętnastej. Ta pora daje pewność, że przybędzie elektorat – uczniowie po lekcjach.

Marcin Kołodziejczyk

Pierwsza część koncertu zawierała dwa poematy symfoniczne Richarda Straussa. Pappano musi chyba jakoś szczególnie lubić tego kompozytora – także koncert w NOSPR zawierał jego dzieło, ale inne: Życie bohatera (które 30 maja zagrają tu Filharmonicy Wiedeńscy; niestety tym razem na koncert nie dojadę). To muzyka bardzo wdzięczna właśnie dla orkiestr, w których mogą się pokazać pojedynczy muzycy. Don Juan był porywający, iście uwodzicielski, poprowadzony przez Pappano z wielką energią – tu szczególnie popisał się pierwszy skrzypek. Dyl Sowizdrzał miał w sobie więcej czułości – bo kompozytor miał jej wiele dla tego sympatycznego ludowego bohatera. W owym słodkim wstępie (takie „był sobie raz”) łagodny temat pierwszych skrzypiec (który potem przemienia się w zawadiacki motyw Dyla), a zaraz po nim pasaż duetu klarnetów – to był po prostu miodzio, że się tak kolokwialnie wyrażę. Drugi temat Dyla, ten waltorniowy, rozpędzał się z przekornym przymrużeniem oka. Było tu dużo humoru, ale też i momenty groźne – te w przetworzeniu, z grzmotem bębna, i te pod koniec, podczas sceny egzekucji nieszczęsnego wesołka. A potem jeszcze uspokajające zakończenie, klamra ze wstępem, takie: „to przecież była tylko bajka, a tacy Dylowie będą zawsze – przekora wiecznie żywa!”

Mam kłopot z II Symfonią Edwarda Elgara, wykonaną w drugiej części. Wiadomo, że był to dla kompozytora utwór bardzo osobisty. Jego warsztat orkiestrowy był znakomity. Ale muzyka wydaje mi się jakoś mało wyrazista, w każdym razie niewiele da się zapamiętać z tego dużego czteroczęściowego dzieła, żadnego motywu się nie zanuci. Jedno jest pewne: przez LSO został wykonany zapewne najlepiej, jak można go wykonać. A na bis muzycy dodali temat z Enigma Variations – żałowałam, że nie zagrali raczej tych wariacji w całości… Jednak w wykonaniu takiej orkiestry da się słuchać wszystkiego.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj