Początek serii wagnerowskiej
Jak tu niedawno wspomniałam, polskie życie operowe płynie falami, modami. Teraz mamy falę wagnerowską. 9 czerwca w Krakowie premiera Tannhäusera, w trzy dni później Tristan i Izolda w Operze Narodowej, a teraz tenże Tristan w FN pod batutą Jacka Kaspszyka.
To już któryś raz, kiedy dzieło operowe wykonywane w filharmonii zbiega się niemal z premierą w operze. Można by odnieść wrażenie, że ktoś chce się tu ścigać lub coś udowodnić. Dla nas to o tyle ciekawe, że możemy sobie porównać różne interpretacje, różnych śpiewaków. Trudno do końca przewidzieć, co wydarzy się na scenie TWON – śpiewacy są nieźli, choć może nie fantastyczni. Jednak poziom wokalny nie dorówna zapewne temu na koncercie, choć i tu idealnie nie było. Ale na pewno przyzwoicie.
Orkiestra się rozkręcała, wstęp wydał się z początku czymś dla niej obcym, raziły zwłaszcza nierówne piony w dętych. Ale w końcu się rozkręciła i podążała za solistami. Tristan został podzielony na dwa dni: dziś słuchaliśmy I aktu, jutro zostanie wykonany II i III. Ja już na resztę nie dotrę, bo mam inne zajęcia. Ale właściwie to, czego słuchałam, już mi poniekąd wystarczyło. Akt I to dopiero zawiązanie akcji, w którym główna rola przypada Izoldzie – nieszczęśliwej, zranionej, wiezionej królowi Markowi jak branka wojenna. Straciła narzeczonego, Morolda, i – jak śpiewa – wraz z nim straciła cześć. Gorzej, że zakochała się w jego zabójcy, pielęgnując rany Tristana-Tantrisa. Odczuwa więc w stosunku do niego coś w rodzaju Hassliebe. Właściwie nie potrzebowała nawet wypijać napoju miłosnego. On skorzystał, bo wcześniej był w stosunku do niej obojętny. Akt I kończy się w momencie, kiedy właściwy dramat się dopiero zaczyna.
Amerykanka Jennifer Weiner jako Izolda nie miałaby żadnych szans u Trelińskiego z powodów wizerunkowych. To przypadek podobny jak z Deborah Voigt, z tym, że tamta się odchudziła, ta jak widać nie zamierza i zapewne nie musi, bo wciąż jest ceniona. Choć domyślam się, że prawdziwą rewelacją była kilka lat temu. Głos ma donośny, potrafi też wydobyć dramat, choć sprawia wrażenie raczej niesympatycznej, dumnej postaci – ciekawe, jak będzie grała amantkę. Tristan, szwedzki tenor Michael Weinius, w kwestii mocy głosu równoważył się z Izoldą, a dodatkowo miał ładną, naturalną barwę. Michelle Breedt była bardzo przekonującą Brangeną, a Tomasz Konieczny (Kurwenal) śpiewał mało, ale smacznie.
Na pewno napięcie zostało zbudowane, o co oczywiście postarał się kompozytor, ale również wykonawcy. Stojak się zerwał, co było w tym momencie naturalne, choć ja czułam niedosyt pamiętając okropny wizualnie, ale muzycznie genialny spektakl berliński pod batutą Barenboima.
Komentarze
Pobutka 4 maja O. Nelson mialby 84 lata https://www.youtube.com/watch?v=apo2Md6NRw0
R. Merrill 99 https://www.youtube.com/watch?v=SmQKHXV3cqM
https://www.youtube.com/watch?v=PKGuNH_RCtM
Wagnera chyba nie spiewal.
Cecilia też się urodziła 4 czerwca (nie maja!), ale też Wagnera nie śpiewała 😉
https://www.youtube.com/watch?v=Ulrb921Oc-Y
No, nie ma co, czerwiec dobrze mi sie zaczal – plama za plamą. 😯 Kieliszek vanishu? No, moze o tej porze rosé wystarczy. 🙄
Tu inna Cecilia, chyba w nietypowym dla siebie repertuarze. https://www.youtube.com/watch?v=59tuwU0A0tQ lubie te plyte. 🙂
Jak mówią, pół wieku to nie wiek…
Śpiewa za to dużo innego Niemca:
https://www.youtube.com/watch?v=OdeOyrLHdSg
A co do wczoraj – dość chętnie dotarłbym i dziś, gdyby nie ta „mała Irlandka” 😉 , głosowo i aktorsko zupełnie poza moim odbiorem, trochę jak z jakiejś parodii. Efekt komiczny mieliśmy więc również zapewniony, gdyby o to chodziło. Stojak? Po takiej Izoldzie??
5. czerwca: Happy (75th) Birthday, Martha!
Odpowiednia pobutke niech ktos za mnie zaaplikuje.
Pobutka 5 czerwca – jak juz zaanonsowal jrk M. Argerich 75
https://www.youtube.com/watch?v=cS7spmER6iM
https://www.youtube.com/watch?v=DTihbTQCXI4
https://www.youtube.com/watch?v=nAB5hMnKQ3M
PS Przed wielu laty sluchalem audycji, ale nie pamietam czyjego autorstwa – J. Weber? – George Frideric czy Georg Friedrich, no i wyszlo, ze jednak raczej ten pierwszy.
Pewnie, w swietle wystepow z ostatnich lat, powinna byc jakas muzyka kameralna, czyli bis https://www.youtube.com/watch?v=HP1WFiNCCZU
Dzień dobry 🙂
Happy Birthday, Martha! A ja właśnie dostałam album z jej wczesnymi nagraniami, częściowo niepublikowanymi. Przesłucham i zrelacjonuję – nie będzie na dziś odpowiedniejszego wpisu.
To jeszcze w nurcie koncertowym (bo studyjnych solowych sonat Beecia nie ma – o ile wiem – żadnych; a szkoda!): https://www.youtube.com/watch?v=K8XL0FPJgJ8
No, to właśnie jest to.
Zapraszam do następnego wpisu 🙂
Chciałabym wrócić do Tristana i Izoldy w Filharmonii Narodowej. Tak jak i PK byłam tylko w sobotę. Izolda (czyli Jennifer Wilson) mnie nie zachwyciła. Ta artystka ma dopiero 35 lat (nie zgodzę się z PK, że rewelacją była kilka lat temu, ponieważ tak na prawdę przy tym typie głosu, jej kariera dopiero się rozkręca) i śpiewa, jak dowiedziałam się z programu na dużych scenach. Jej rolą popisową do tej pory była Turandot. Dlaczego mnie nie zachwyciła? Po prostu śpiewała w stylu, jaki często określa się potocznie jako „wagnerowski” czyli mocno i z wybijanymi górami (zresztą nie zawsze ładnymi). Zabrakło piękna. Brangena i Kurwenal natomiast wspaniali. Żałowałam, że nie usłyszę Tomasza Koniecznego w II i III akcie. Czekam teraz na Tristana i Izoldę w Operze Narodowej…….
Ciekawe jak wypadnie we Wrocławiu. Będę na obu koncertach.
Google mnie wprowadził w błąd, Jennifer Wilson ma 50 lat.
Ale na zdjęciu umieszczonym w programie FN ma circa about 20 lat mniej…
Brangena i Kurwenal rzeczywiście wspaniali, natomiast to czego mi najbardziej brakowało to właśnie napięcia które pojawiało się tylko momentami, zazwyczaj wtedy kiedy maestro nie rozkręcał na „full” orkiestry. Głównie było głośno i hałaśliwie. Szkoda…
Zaktywizuję się, bo również byłam na tym koncercie i jak niektórzy Państwo tutaj, także tylko w piątek. Podzielam opinię Takiejbladej i Ścichapęka co do zalet wykonania Brangeny i Kurwenala i wyrażam opinię o braku tych zalet u pozostałych dwóch artystów. Co do Izoldy – proszę o wybaczenie, że napiszę to wprost – ale była po prostu drewniana. Wkurzyła mnie do tego stopnia, że nie poszłam w sobotę. Pozdrawiam serdecznie 🙂
A i gucio podzielił naszą opinię, jak widzę. 🙂
Ciekawe, jak wypadnie Isolde w ON…
Szkoda, żeście Państwo zrezygnowali z sobotniego dalszego ciągu. Izolda, faktycznie, do tych najbardziej zaangażowanych nie należała, ale Tristan okazał się znakomity. Co do reszty pełna zgoda z Guciem.
Dzisiaj w NFM Izolda była bardzo dobra (podobnie jak Tristan i Brangena). Możliwe, że w przestrzeni FN brzmiała mniej przekonująco. Generalnie w dzisiejszym wykonaniu nie było może szczytów, ale i nie było ewidentnie słabych punktów może poza tym, że orkiestra się musiała rozgrzewać…(Jeden z muzyków orkiestry chyba zasłabł, ale o własnych siłach wyszedł z sali. Mam nadzieję, że wszystko OK). Z przekonaniem i zainteresowaniem czekam na drugi wieczór.