Światy się przeplotły

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Dotarłam w końcu na koncert Agaty Zubel z zespołem Arte dei Suonatori. Obie strony są otwarte i ciekawe, więc efekt był interesujący, acz nierówny.

AdS wystąpił w wersji superkameralnej i rodzinnej: małżeństwo Golińskich (skrzypce), małżeństwo Pokrzywińskich (altówka i wiolonczela) plus Marcin Świątkiewicz na klawesynie. Agata, która na koncertach muzyki współczesnej przebiera się w kombinezony, tym razem wystąpiła w klasycznej błękitnej długiej sukni z falbanami na spódnicy i odsłoniętymi ramionami. Kiedy śpiewa klasykę, ubiera się klasycznie – taką ma zasadę od dawna.

Ale tym razem śpiewała nie tylko klasykę. Repertuar był bardzo szeroki. Przy klasyce zostając, czuła się – co odczuwało się szczególnie na początku koncertu – jakby trochę speszona. Dlatego Lament Dydony Purcella (swoją drogą nie był to najlepszy pomysł na rozpoczęcie koncertu – nie z powodu samej muzyki, lecz trudności) nie poruszał tak, jak mógłby. Ale już wykonane kilka numerów dalej Let Me Weep było bardziej przekonujące. Podobnie z Mozartem: aria Hrabiny Porgi amor wypadła dość blado, aria Paminy – już lepiej, a wykonana pod koniec krótka aria Elwiry Ah fuggi il traditor była znakomita, z tym, że ona ma zupełnie inny charakter, burzliwy i pełen furii. Takie utwory bardziej chyba artystce odpowiadają.

Do tego repertuaru skład towarzyszący był naturalny. Ciekawy natomiast był pomysł wykonywania pieśni Schuberta z klawesynem. W Małgorzacie przy kołowrotku klawesyn był nawet lepszym kołowrotkiem od fortepianu. Klawesyn towarzyszył także artystce podczas wykonań dwóch utworów z cyklu Zodiak Stockhausena – w sumie dopuszczalny jest tu jakikolwiek instrument klawiszowy, może być syntezator, więc czemu nie klawesyn. Interesującym pomysłem było wykonanie – po każdym z nich – innych fragmentów z cyklu Stockhausena, ale w wersji instrumentalnej (już ze smyczkami), żeby śpiewaczka mogła odpocząć.

Nie zabrakło i dzieł najbardziej współczesnych – trzech pieśni krakowskiego kompozytora Wojciecha Widłaka z cyklu SottoVoce, napisanego do słów włoskiego poety Lionello Griffo. Agata Zubel nagrała je swego czasu z Kwartetem Śląskim; znalazły się na płycie zespołu poświęconej pamięci kompozytora i przyjaciela zespołu Andrzeja Krzanowskiego. Trzeba powiedzieć, że we współczesnych utworach solistka czuła się już całkowicie swobodnie – śladu w nich nie było szumów, które pojawiały się w jej głosie przy niektórych utworach Purcella, Schuberta czy Mozarta. Jeszcze po drodze były trzy z Siedmiu ludowych pieśni hiszpańskich de Falli (też z klawesynem!), z których najlepsza była ostatnia – Polo, gdzie Agata użyła swojego „dzikiego głosu”, który to efekt świetnie tu pasował.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

Myślę, że takie spotkanie dobrze zrobiło obu stronom. Szczególne uznanie należy się klawesyniście, znakomitemu we wszystkich swoich rolach.

7 grudnia AdS wystąpi w tym samym miejscu z Gabą Kulką. Ale ja tego nie usłyszę, bo już będę w Gdańsku.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj