Lamenty i radosne śpiewy
Nastroje na Actus Humanus Resurrectio były dziś zmienne jak pogoda. A oba koncerty Wielkiej Soboty pozostaną w pamięci tych, co słuchali.
W Ratuszu Głównego Miasta słuchaliśmy po południu recitalu Agnieszki Budzińskiej-Bennett. Choć występując ze swym zespołem Ensemble Peregrina czasem śpiewa pojedyncze utwory solo, to po raz pierwszy słyszeliśmy ją w całkowicie solowym programie. Mimo że teoretycznie program mógł być jednostajny – poświęcony jednemu gatunkowi, lamentacjom – to jednak zdecydowanie nie był. Artystka starannie skomponowała swoją obecność na scenie, czasem śpiewając a cappella, czasem biorąc do ręki harfę lub lirę korbową. Ponadto były to lamenty z różnych miejsc – Orkady, Paryż, Anglia, szwajcarskie St. Gallen, Nevers, Burgos i Cortona – i o rozmaitej tematyce, bynajmniej nie wyłącznie pasyjnej, choć nie brakło oczywiście nawiązań do śmierci Chrystusa i cierpienia Marii. Jednak był też lament więźnia niesłusznie skazanego czy też lament miłosny. Najwięcej było rozważań nad tematem vanitas, marności, która przemija.
Głos Agnieszki Budzińskiej-Bennett jest szczególny – pełny i intensywny, ma w sobie wiele ciepła i emocji. Ten głos nie jest w stanie pozostawić obojętnym. Mieliśmy też możność doświadczenia jego wszechstronności – obok wysokich sopranowych dźwięków w ostatnim utworze, laudzie z Cortony, usłyszeliśmy nagle głęboki alt. Duże zaskoczenie.
Drugi koncert był również mistrzowski – nic dziwnego, ponieważ w Dworze Artusa przed Les Arts Florissants pojawił się, po raz pierwszy w Polsce od lat, wspaniały mistrz i „ojciec-założyciel” zespołu William Christie. Już samo patrzenie na niego mogło fascynować – zwracały uwagę wyraziste i plastyczne, a zarazem eleganckie gesty wielkich dłoni. Zespół zresztą był na poziomie jak najwyższym: z 21-osobowego zespołu wokalnego każdy był w stanie wystąpić jako solista, i niemal każdy wystąpił, a te wystąpienia dało się zauważyć i zapamiętać. Koncert poświęcony dziełom Marca Antoine’a Charpentiera zatytułowano paradoksalnie od ostatniego z wykonanych utworów: Chants joyeux du temps de Pâques, podczas gdy obok owych radosnych dzieł, do których należały też wykonane na początek Nuptiae Sacrae (według Pieśni nad pieśniami, z bardzo aktorsko wykonanym duetem Oblubieńców), były i smutne: Tristis est anima mea czy też Le Reniement de Saint Pierre, z równie aktorsko odegraną sceną zaparcia się Piotra. To był jeden z tych koncertów, z których nie chce się wychodzić.
I dobra wiadomość: William Christie tu wróci! Już niedługo.
Komentarze
Agnieszka Budzińska-Bennett trochę jak VivaBiancaLuna Biffi, choć nie na boso i piękniej od niej śpiewa. Uroczy był ten koncert i wcale nie bardzo smutno pasyjny, wbrew tematowi. Smutne i wzruszające były Lamentacje Jeremiasza w wykonaniu Graindelavoix dwa dni wcześniej. Kompozycje mało znanych kompozytorów z późnej szkoły franko-flamandzkiej Carolusa Luythona i Pedro Ruimonte. To bardzo ciekawy pomysł zaśpiewać, i to jak, ten cykl w dwóch różnych wersjach pod rząd . Dla mnie jednak koncertem tej edycji Actus Humanus i w ogóle do tej pory moim koncertem roku, była Pasja Mateusza Bacha w wykonaniu Akademie für Alte Musik, Rias Kammerchor i wyśmienitych solistów, pod dyrekcja René Jacobsa. Wyjątkowe wydarzenie. Chodzę na kolejne koncerty, a o tym pierwszym, otwierającym, nie mogę zapomnieć. Cały czas powracają do mnie poszczególne arie. Cały czas powraca atmosfera wnętrza Centrum św. Jana. A w Julianie Prégardien (synu Christopha), który śpiewał rolę Ewangelisty, zakochałam się po prostu. Nie jestem pewna, czy PK dobrze wybrała kolejność bytności na festiwalach:-) Zobaczymy jak wieczorem Handel.
O, to się w końcu spotkamy 🙂
Tak, mam nadzieję:-) bo do tej pory się mijałyśmy tj. widziałam PK na koncercie Agnieszki Budzińskiej-Bennett, ale potem szybko wychodziliśmy i nie było okazji.
W ostatni dzień festiwalu po południu wystąpił skrzypek Robert Bachara ze wszystkimi trzema Partitami Bacha. Był podobny problem jak w zeszłym roku w Świdnicy – i znów rewelacyjny Vylsmayr na bis. On powinien więcej wykonywać tej dawniejszej muzyki. Ciekawam go np. w Biberze.
I mocny akcent na koniec – Resurrectio Haendla z Accademia Bizantina pod Ottavio Dantonem. To prawdziwa lista przebojów, więc czas minął błyskawicznie. Świetni soliści – Roberta Mameli (Anioł) we wspaniałej formie, Berit Solset (Magdalena) – głos subtelny, ale mocny, Delphine Galou (Kleofasowa) trochę poniżej swoich wspaniałych możliwości – była chora, nawet przez pewien czas była mowa o odwołaniu jej udziału, ale jednak wystąpiła. Do tego również świetni panowie – Martin Vanberg (św. Jan) i Christian Senn (bardzo wczuł się w rolę Lucyfera).
Tak więc happy end. A jutro do domu.
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=k3VsPRqQsk8
Na tegorocznym konkursie im. Rubinsteina (od 25 maja) wielu znajomych:
http://www.arims.org.il/competition/competitors/
Dobry wieczór 🙂
Fajna Pobutka 😆 I miło spotkać Hoko 🙂
Ja już w domciu, po całym dniu dość uciążliwej roboty, o której zapewne napiszę później.
Zastanawiałam się powyżej nad Biberem w wykonaniu Roberta Bachary. Okazuje się, że mały przykładzik na tubie jest, brzmi nawet obiecująco:
https://www.youtube.com/watch?v=RAX6eGMLAn4
My też już w Warszawie. Myślałam o ewentualnym wykorzystaniu kościoła św. Mikołaja w przyszłych edycjach, o czym rozmawialiśmy. Ten wybór nie dziwi, przeciwnie, wskazuje na bardzo dobre poczucie estetyki. To jeden z najpiękniejszych kościołów w mieście, jedyny niezniszczony w czasie wojny, w maju 1945. Dominikanie, do których należy, są przyjaźni. I może z tą akustyką nie będzie tak źle:-)
A koncerty, z Misteriów, które dzisiaj retransmitowała i transmitowała Dwójka nie urzekły bardzo. Jednak Actus wygrywa tę konkurencję, choć oczywiście przemawia przeze mnie również patriotyzm lokalny.
I Pasja, Pasja mi w uszach gra, w duszy gra:-) Przyjemnie było usłyszeć, że red. Suprynowicz, w podsumowaniu w Dwójce, również uznał ten koncert za najważniejszy w tej edycji Actus Humanus.
Pasja, z jaką p. Frajde licytuje, jest godna podziwu, ale trzeba pamiętać, że w Krakowie są CC i KBF, a w Gdańsku wszystko opiera się na osobistej marce F. Berkowicza. Chyba bardzo się nie mylę…Nie czuję się natomiast wystarczająco kompetentny, żeby ryzykować porównania muzyczne, zwłaszcza że słyszałem tylko część koncertów. Nie mówiąc o byciu na miejscu.
Dzień dobry 🙂
Rozmowa patriotów lokalnych 😉
Jeżeli na osobistej marce F. Berkowicza opiera się William Christie, Ottavio Dantone, o Jacobsie nie mówiąc, to tylko można gratulować Berkowiczowi 😀
Na obu festiwalach warto było być. Też trzeba powiedzieć, że u Dumestre’a ważna była nie tylko strona muzyczna, ale wizualna, teatralna poniekąd, a pewnych rzeczy nie da się poprzez nagranie radiowe oddać. Podejrzewam, że np. Il terremoto wyłącznie słuchane traci na atrakcyjności, bo sama muzyka nie jest jakaś rewelacyjna, liczył się tam właśnie teatr.
A muzycznie, z tego, co słyszałam, najpiękniejszy był nocny cykl Tenebrae. Przy okazji poznało się trochę bardzo obiecujących młodych muzyków.
Patrząc na repertuar i wykonawców, Actus Humanus, wydał mi się po prostu ciekawszy, choć krótszy. Nie słuchałam Misteriów, bo uczestniczyłam w festiwali gdańskim. Ale moja ocena jest jak najbardziej subiektywna, podyktowana nie tylko patriotyzmem lokalnym, gdyż nie przepadam za francuskim barokiem. Gdy w przyszłym roku tematem przewodnim na Misteriach będzie Wielka Brytania (czy Anglia?), też nie będę miała kłopotu z wyborem, który festiwal wybrać. Jednak przy temacie Niemcy, czy Niderlandy będzie już trudniej.
Dobry wieczór. Właśnie w „Pegazie” Artur Ruciński potwierdził, że koncert w Szczecinie będzie jego jedynym w tym roku występem w Polsce. Tak więc w Don Giovannim w WęgorzewskiejOK wbrew zapowiedziom nie wystąpi. 😈