Powrót Pod Lipy
W pachnącej wciąż jeszcze farbą starej-nowej sali Staatsoper Unter den Linden obejrzałam dziś rzadko grywane i praktycznie nie wystawiane, ale ciekawe dzieło Schumanna.
Ostatecznie remont trwał osiem lat i kosztował 400 mln euro. Ale warto było. Przerobiono bowiem projekt Richarda Paulicka z 1955 r., by poprawić warunki akustyczne. Poprzednio pogłos wynosił tu 1,1 sekundy, obecnie 1,6. Jak to osiągnięto? Podniesiono plafon o 4 m, a nad najwyższym, trzecim balkonem stworzono „galerię pogłosową” – pustą przestrzeń zasłoniętą ażurową kratką, która harmonizuje z klasycystycznym stylem wnętrza. To się zdecydowanie opłaciło: siedziałam na II balkonie pośrodku i słyszałam (a także widziałam) wszystko idealnie. Nie wiem, jak było słychać na tym balkonie przed remontem, ponieważ byłam tam tylko raz i wtedy siedziałam na parterze (kolejne spektakle Staatsoper śledziłam już w Schillertheater, a budynek na UdL zwiedzałam też w momencie rozwalenia). Inne prace, jakie wykonano przez te 8 lat, to totalna przeróbka drugiego budynku Staatsoper, mieszczącego się z tyłu, obok Hedwigskirche; kiedyś były tam tylko magazyny, obecnie wygospodarowano tam porządną salę prób i miejsce dla administracji, a także podziemny łącznik dla obu budynków (na marginesie trzeba dodać, że dodatkowym problemem – całkiem podobnie jak we wrocławskim NFM – były wody gruntowe, od których trzeba było się skutecznie odizolować – w końcu Szprewa całkiem blisko). Zdjęcia zrobiłam, wrzucę po powrocie.
Teraz o samym spektaklu. Nie będę udawać, że znam się na Fauście Goethego (zwłaszcza jego drugiej części), który jest sztuką dość mętną i skomplikowaną, powszechnie uważaną za niesceniczną. Oczywiście sam motyw naukowca paktującego z diabłem jest niesłychanie nośny i doczekał się nie tylko wielu wersji ludowych, ale także rozmaitych librett operowych, których prostotą i, co tu dużo gadać, płaskością sam Goethe zapewne byłby wysoce zdegustowany (myślę, że przede wszystkim operą Gounoda, z Berliozem byłoby może nieco inaczej, ale kto wie…). Chciał tam wpakować, i wpakował zwłaszcza w II części, swój światopogląd. I ciekawe, że uważał, iż narracji muzycznej opartej na tym dziele mógłby sprostać tylko Mozart, wydaje się, że miał na myśli narrację typu Czarodziejskiego fletu, gdzie akcja rozgrywa się w fantastycznym świecie, w którym spotykają się dobre i złe duchy. Schumann pisząc swoje Sceny z Fausta Goethego stwierdził, że kompozytor, który weźmie się za to dzieło, „skazuje się na porównania do Mozarta”. Ale zdaje się, że on był pierwszym i ostatnim, który takie porównanie w ogóle miał na względzie. Nie powiem, jest parę takich miejsc w dziele Schumanna, gdzie można o Mozarcie pomyśleć. Jednak nie w całym, i bardzo dobrze.
To jest naprawdę znakomita muzyka i chwała Danielowi Barenboimowi, że ją wydobył – czasem bywa nagrywana, lecz niezmiernie rzadko pojawia się na koncertach, a tym bardziej na scenie. Zrobiono z nią w Staatsoper coś ciekawego: pomiędzy sceny muzyczne zilustrowane przez Schumanna wstawiono fragmenty teatralne, a całość zrealizowano w konwencji teatru w teatrze, nieco jarmarcznej (i estetyce rysunków szkolnych), co jest o tyle usprawiedliwione, że Doktor Faust był jedną z ulubionych postaci teatrzyków marionetek. Reżyserował dyrektor Staatsoper Jürgen Flimm (prowadził oczywiście dyrektor muzyczny Daniel Barenboim), scenografię zaprojektował Markus Lüpertz, a kostiumy – Ursula Kudrna. Wokalnie też było wspaniale: główne męskie role wykonali obaj gwiazdorzy Staatsoper, Fausta – Roman Trekel, a Mefista – René Pape; ujmującą Gretchen była nieznana mi dotąd Elsa Dreisig. Świetne partie tenorowe wykonywał Stephan Rügamer (Ariel, Pater Ecstaticus), wyróżniła się też Katharina Kammerloher (Marthe, Sorge, Mater Gloriosa), a w jednej z pobocznych ról wystąpiła Natalia Skrycka, absolwentka katowickiej Akademii Muzycznej i uczestniczka tutejszego Studia Operowego. Staatskapelle znakomita, a także oba chóry: mieszany oraz chłopięcy, który odgrywa Lemury (w grzecznych ubrankach i spiczastych czapeczkach). Fragmenty chóralne w tym utworze są wspaniałe, trzeba przyznać.
A po wyjściu mieliśmy możność obejrzeć iluminację na ważnych budynkach, także Staatsoper, z okazji Festiwalu Światła w Berlinie (też zdokumentowałam troszkę). I także dlatego warto było nawet z przeszkodami przyjechać do Berlina.
Komentarze
PK w grudniu podzielę Pani doświadczenia:-) Nie chciałam nic wczoraj pisać, żeby nie zapeszać (dziś rano rozpoczęli sprzedaż pozostałych biletów) i właśnie udało mi się kupić bilet na „Koronację Poppei” w Staatsoper. Taki dość tani, budżetowy bilet (tani, jak na Staatsoper oczywiście:-), ale po tym, co Pani pisze, może, mimo marnego miejsca, choć będzie dobrze słychać. A to najważniejsze,, bo gra Akademie für Alte Musik.
W ogóle na początku grudnia parę świetnych koncertów w Berlinie. W tych samych dniach Maria Joao Pires z Blomstedtem w FB. Mam nadzieję, że nie odwoła, zwłaszcza, że gra z dziewięćdziesięcioletnim dyrygentem, więc nie bardzo wypada, gdyż będzie na tym koncercie prawdziwie młodą pianistką:-)
I drodzy czytelnicy bloga, nie narzekajcie na system Opery Narodowej, jak to miało miejsce przy ostatnich SZDM. Właśnie weszłam ponownie na stronę systemu biletowego Staatsoper i co widzę:
You are currently in the Webshop’s waiting room. The booking system is currently overloaded. Please wait a moment. After 5 seconds an automatic query will start to find out whether the booking system is still overloaded. Please keep patient during the process and do not cancel it or not restart this booking system. Your current position on the waiting list is number 4106
Nie tylko w Polsce mamy ten problem. Naprawdę, nie musimy mieć kompleksów, jak to często bywa.. A bilet do Staatsoper myślę, że udało mi się rano kupić tylko dlatego, że, co niepodobne do Niemców, uruchomili sprzedaż online chwilę wcześniej niż zapowiedzieli i przypadkiem to zauważyłam. Czuję się zatem wyjątkowo szczęśliwa:-)
A teraz mam problem, jak stąd wrócić… zobaczymy.
PK, zostać:-) I już wtedy w ogóle nie trzeba by było stamtąd wyjeżdżać na inne koncerty. Choć my wtedy też musielibyśmy się przeprowadzić, żeby znów móc wspólnie uczestniczyć:-)
Polskie podręczniki gry na flecie za darmo dają!
Towarnicki, Dziewulska, Szeligowski… do odbioru w dzielnicy nie bardzo polskiej… Must take all.
https://chicago.craigslist.org/chc/zip/d/polish-flute-music/6336160163.html
To jak, mam brać? 😉
Zaglądam tu, żeby zobaczyć, czy kierownictwo powróciło na ojczyzny łono.
Jak nam frakcja niemiecka nie odda Pani Kierowniczki,to zażądamy reparacji….Najlepiej w wykonaniu Filharmoników Berlińskich.
Pani Kierowniczka sama się oddała i już jest na łonie 🙂 Choć nie powiem, może bym wybrała wolność, gdyby nie ta pogoda… 😛
@ zza kałuży – jeśli darmo dają, co zaszkodzi wziąć 🙂
Ja dużo na temat tej fletowej twórczości nie jestem w stanie powiedzieć. A nawet nic nie jestem w stanie powiedzieć, bo nie znam.
Nareszcie, chociaż niektóre fragmenty układanki wróciły na swoje miejsce. 🙂
No i w końcu zdjęcia:
https://photos.app.goo.gl/epoh8K1MboubPcik2
@Dorota Szwarcman 8 października o godz. 23:18 262556
„jeśli darmo dają, co zaszkodzi wziąć”
Za późno…
Polish flute music-spoken for.
Znaczy że jest zainteresowana osoba, która w przeciwieństwie do mnie wie, co to jest mały flet i z której strony… 😉
**************************************
Zdjęcie „nie wiem o co chodzi z tymi kamieniami”
Signum temporis, niestety. To są blokady przeciwko zamachowcom w samochodach. Coby nie mogli wjechać w tłum autem albo co nie daj boże, ciężarówką wypełnioną materiałem wybuchowym pod samą ścianę budynku.
**http://tylerlaneinc.com/projects-archive/kluczynski-dirksen-metcalfe-federal-buildings-barrier-security-project/
Ale łosoś ta Staatsoper:-) Ciekawy kolor, ale rozumiem, że zastosowali oryginalny, taki jaki miała, gdy powstała. Taka jest chyba praktyka konserwatorska.
Dobry wieczór. Jako że dawno nie wyjeżdżałam 😉 to jutro rano wsiadam do samolotu i lecę do Hamburga na dwa dni. Wygląda na to, że będę tam bardzo zajęta, więc nie biorę kompa – napiszę po powrocie coś o tym, co widziałam. A temat jak najbardziej muzyczny.
Frajde, łososiowy?! 😯
Sprane barchany cioci kloci.
Też mi to przyszło do głowy, ale pomyślałam, że może to tylko u nas takie skojarzenia:-)
OT. Chyba sobie kupię bikiniarskie skarpetki 🙄 http://polityczek.pl/uncategorised/5705-politycy-pis-walcza-z-muzyka-jazz-w-szkolach-ta-muzyka-ma-gorszacy-wplyw-na-ucznia-wiec-nie-powinna-byc-nauczana-2
Był jazz? Czyżby historia zataczała koło? 😉
Hmm: http://jazzarium.pl/aktualnosci/kim-oskar%C5%BCony-o-granie-jazzu
Link od Irka nie działa – błąd 404.
Jużem w Warszawie. Bardzo było ciekawie i intensywnie, ale dziś jestem kompletną zdechlizną (katarek się rozwinął 🙁 ), więc wpis o moim wyjeździe jutro.
@Dorota Szwarcman 11 października o godz. 22:44 262573
„Link od Irka nie działa – błąd 404.”
Tak, ale gdy się raz kliknie prawym uchem myszy na ów link to otworzy się okienko a w nim opcja przeszukania Google na okoliczność owego linku. Gdy wybierzemy tę opcję to nam wyskoczy stronka Google z wynikami przeszukiwania.
Fragment tekstu pierwszego linka będzie wyświetlony na zielono a na jego końcu zobaczymy mały trójkącik.
Pojedyncze klikniecie w ten trójącik lewym uchem myszy otworzy nam okienko z napisem „cached”.
Lewym uchem myszy klikamy w to „cached” i otwiera nam się podlinkowana strona tak, jak została ona kiedyś zapamiętana w przepastnej pamięci Google. W tym przypadku
It is a snapshot of the page as it appeared on Oct 10, 2017 10:44:24 GMT.
Walka z jazzem uskuteczniana przez waaadzę nam Polakom kojarzy się z okresem powojennym, jako z czymś co było amerykańskie a więc z definicji złe.
Niedawno dowiedziałem się, że podobnie wrogi stosunek do jazzu co polscy komuniści okresu stalinowskiego żywił w Irlandii miejscowy kościół katolicki 15-20 lat wcześniej, czyli w latach 30-tych.
**http://www.theirishstory.com/2011/07/01/the-anti-jazz-campaign/
Autor usunął poprzedni wpis i wstawił aktualizację.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1554307921282892&set=a.411412845572411.92871.100001110972821&type=3&theater
Z ostatniego linku Irka widzę, że sprawa jest nie z gatunku ideologii, lecz ignorancji jednej pańci na wysokim stanowisku. Skandal, ale jak się przed tym bronić? Ignorancja dziś RZONDZI.