10 wiolonczel na 10-lecie
Świetną rzecz stworzył Andrzej Bauer – Cellonet. Wciągnął swoich studentów i powstał zespół, który jest w stanie grać bardzo różną muzykę. Pierwszą dekadę uczcili koncertem w Filharmonii Narodowej z dwoma prawykonaniami.
Gwoli ścisłości, w każdym z wykonywanych utworów występowało ośmioro wiolonczelistów, więc wymieniali się na scenie. Byli wśród nich znani skądinąd soliści jak Magdalena Bojanowicz, Bartosz Koziak, Marcin Zdunik.
Nie ma zbyt wielu utworów na taki skład, więc trzeba opierać się na transkrypcjach. Ale na zespół wiolonczel w oryginale napisane są Bachianas brasileiras nr 1 i nr 5 Heitora Villi-Lobosa; te ostatnie dodatkowo z głosem, a Aria z nich jest chyba największym przebojem tego kompozytora (drugi jest żywiołowy Taniec). Może także dlatego, że najbardziej się tu czuje nawiązanie do Bacha. Pierwsza Bachiana brasileira na same wiolonczele składa się z Introdukcji, Preludium i Fugi – i poza tą ostatnią bardziej jest to brasileira niż bachiana.
Bauer i Zdunik opracowali na zespół wiolonczel akompaniament do czterech z Pieśni do słów Rückerta Mahlera. Jako solistka wystąpiła Agata Zubel. Niestety wypadła dość nieśmiało, jakby obawiała się przestrzeni (koncert odbył się w dużej sali FN). To jest śpiewaczka raczej kameralna, a trochę też przyzwyczajona do nagłośnienia. Gdy momentami podnosiła głos, słychać było, że dałaby radę się przebić przez zespół, ale nie chce krzyczeć. Bardziej udany był jej występ we wspomnianej Bachianie już w drugiej części.
Pierwszą część zwieńczyło pierwsze z prawykonań: Naira Sławomira Kupczaka. Niedługi, zręczny utwór łączył rytmiczność z synkopami i mikrotonami; dopiero na końcu nastąpiło rozrzedzenie faktury. Drugim kompozytorem, który napisał utwór specjalnie na dzisiejszy koncert, był Leszek Możdżer, na którego występ zapewne przyszła niemała część publiczności (a bilety sprzedawano bezsensownie drogo). Po opracowaniu Kołysanki z Dziecka Rosemary Krzysztofa Komedy zagrał z zespołem swój nowy utwór Sensuous Noir. Nie wydał mi się on jednak bardzo noir, przeciwnie, był miły w słuchaniu, zaczął się trochę tajemniczo, potem poszedł w klimaty bliższe jazzu, by w końcu wrócić do tego, od czego się zaczęło. Na koniec nadal rytmicznie, choć bardziej ambitnie: Cello Counterpoint Steve’a Reicha.
Andrzej Bauer, który dyrygował wszystkimi utworami, oznajmił ze sceny, że właśnie w samą rocznicę dziesięciolecia wyszła pierwsza płyta zespołu, i poprowadził na bis dość oryginalną transkrypcję Contrapunctus I z Kunst der Fuge – nie głos do głosu, ale melodie porozbijane na różne instrumenty. Spojrzałam na ową płytę i sprawdziłam, że autorem jej jest Bruno Mantovani, kompozytor, dyrygent i szef Konserwatorium Paryskiego.
Komentarze
Zaskakująco przyjemny był to wieczór. Nie spodziewałam się, że będzie tak różnorodnie, a przez to ciekawie. Możdżer być może był, dla niektórych, największą atrakcją. Wystąpił w doskonale eleganckim, pięknie skrojonym, garniturze, ale na bosaka. Nie wiem, czy Pani Kierowniczka mogła to dojrzeć ze swoich miejsc. Zachowywał się dość swobodnie, machając do publiczność przy wejściu i wyjściu, prawdopodobnie chcąc świadomie przełamać konwenanse filharmonii, która nie jest jego naturalnym środowiskiem. Muzycznie był sobą, czyli bardzo dobrym pianistą jazzowym, ale nie wyróżniał się bardzo na tle. Wszyscy po prostu byli wczoraj świetni. Najprzyjemniej było jednak słuchać i obserwować wszystkich wiolonczelistów, którzy się zapewne doskonale znają i rozumieją.
Że na bosaka, to nie widziałam 🙂