Muzyczna współpraca izraelsko-polska

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

…okazała się bardzo owocna w wykonaniu Israel Camerata Jerusalem pod batutą Avnera Birona oraz zwycięzcy Konkursu im. Rubinsteina – Szymona Nehringa.

Dawno nie słuchałam tego pianisty na żywo i muszę powiedzieć, że naprawdę się rozwija. Grał II Koncert fortepianowy Beethovena, świetnie wydobywając zarówno jego młodzieńczą, jeszcze mozartowską lekkość, jak i już typowo beethovenowską, ostrą przekorę. Co więcej, dobrze zróżnicował od lżejszej reszty kadencję w I części, która niewątpliwie jest o wiele późniejsza (tak po stylistyce sądząc – gdzieś koło op. 101) i ma w sobie już pewien cień – zagrał ją mocniejszym dźwiękiem. Na bis wykonał  dwa mazurki Szymanowskiego z op. 50 – nr 4 i 3. Ktoś ze znajomych skomentował, że ładnie z jego strony, że nie Chopina…

Israel Camerata Jerusalem jest w Polsce po raz pierwszy. Przed Warszawą koncertowała w Lublinie, za parę dni jeszcze Radom i Zabrze. Orkiestra istnieje od 35 lat i założył ją ten sam Avner Biron, który wciąż stoi na jej czele. W jego życiorysie podawanym w programie za stroną internetową orkiestry wspomniane jest, że układa bardzo ciekawe programy. Rzeczywiście, tak było i tym razem, widać zresztą, że całość była starannie skomponowana: utwór XX-wieczny na same smyczki i utwór klasyczny z pełniejszą orkiestrą, zarówno w pierwszej, jak i drugiej części. Pięknie, pełnym brzmieniem świetnych smyczków zabrzmiało przed Beethovenem Divertimento Bartóka – to wspaniały i zbyt rzadko u nas grywany utwór. W Beethovenie było parę drobnych zachwiań (to podobno dlatego, że pianista za każdym razem gra nieco inaczej), ale i tak rzadko się zdarza tak ładny akompaniament.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Druga część rozpoczęła się utworem Al Naharat Bavel Marca Lavry’ego – to postać o ciekawym życiorysie, zasłużona dla historii muzyki izraelskiej. W programie jest napisane, że w tym pierwszym napisanym w Palestynie po przyjeździe w 1935 r. utworze została wykorzystana sefardyjska melodia śpiewana do Psalmu 157. Ciekawostka przyrodnicza: ja rozpoznałam tam melodię o bynajmniej nie sefardyjskiej proweniencji. Hm…

A na koniec – Mozart, Symfonia g-moll KV 550. Ciekawe, że bez klarnetów, więc brzmienie było nieco inne. Interesująco zabrzmiało wyszczególnienie „serii dodekafonicznej” w finale. Po tym pełnym dziwnych tonów późnym dziele zabrzmiał jeszcze na bis przepogodny finał Symfonii A-dur KV 201.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj