Nowy brexitowy obywatel polski
Właśnie przyszedł komunikat z Instytutu Adama Mickiewicza, że od soboty będziemy mieli nowego obywatela. Nowego, ale dobrze nam tu znanego.
Cytuję ten komunikat:
„David Pountney odbierze akt nadania polskiego obywatelstwa z rąk wicepremiera i ministra kultury i dziedzictwa narodowego, profesora Piotra Glińskiego. Uroczysta ceremonia odbędzie się 5 stycznia o godzinie 16.00 w siedzibie MKiDN.
Na mocy decyzji Prezydenta RP Andrzeja Dudy angielski reżyser operowy David Pountney otrzymał polskie obywatelstwo. W 2013 roku artysta został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP za promocję polskiej kultury za granicą.
Reżyser związany m.in. z English National Opera, Wiener Staatsoper czy Bayerische Staatsoper w Monachium, a także dyrektor artystyczny Welsh National Opera po otrzymaniu polskiego obywatelstwa napisał krótkie oświadczenie:
„Z uwagi na moje bliskie związki z polską kulturą w życiu zawodowym jestem dumny z tego, że mój nowy paszport łączy mnie z krajem Wajnberga, Szymanowskiego i Moniuszki. Jestem także dumny, że tym samym pozostaję obywatelem Unii Europejskiej, której ideały gorąco popieram”.
David Pountney wielokrotnie wystawiał polskie opery, blisko współpracuje z Instytutem Adama Mickiewicza. W 2009 roku na festiwalu w Bregencji wystawił „Króla Rogera”. W 2015 roku, z okazji 50-lecia odbudowy Teatru Wielkiego w Warszawie zaprezentował nową interpretację „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki. Dzięki niemu wystawiono także dwie polskie opery, które nie doczekały się inscenizacji w czasach, w których powstały. W 2010 roku w Bregencji wyreżyserował napisaną w 1968 roku „Pasażerkę” Mieczysława Wajnberga z librettem opartym na powieści Zofii Posmysz. Jako dyrektor artystyczny festiwalu Bregenzer Festpiele zaprezentował w roku 2014 „Kupca weneckiego” Andrzeja Czajkowskiego.
Reżyser zadebiutował w 1972 roku produkcją „Katii Kabanovej” na Wexford Festival. W latach 1975–1980 w Scottish Opera zrealizował cykl oper Janáčka. Wyreżyserował ponad 20 spektakli w English National Opera. Jest autorem inscenizacji do wielu nowo powstałych dzieł, m.in. prapremier trzech oper Sir Davida Maxwella Daviesa, do których napisał również libretta. Tłumaczy także libretta operowe na angielski z języka rosyjskiego, czeskiego, niemieckiego i włoskiego.
Reżyser stale współpracuje m.in. z: Wiener Staatsoper, Operą w Zurychu i Bregenzer Festspiele. Za zasługi w dziedzinie sztuki otrzymał tytuły Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego oraz Kawalera Orderu Sztuki i Literatury Republiki Francuskiej”.
Ciekawe, czy poza ucieczką przed brexitem coś się za tym kryje? W każdym razie witamy nowego Polaka 🙂
Komentarze
„Jestem dumny z tego, że mój nowy paszport łączy mnie z krajem Wajnberga, Szymanowskiego i Moniuszki.”
Właśnie te trzy nazwiska pojawiają się w ostatniej dyskusji na blogu, czyli pan David Poutney już pewnie czyta blog żeby rozwinąć swoją znajomość muzycznego polskiego, a niedługo coś napisze.
No bez przesady 😆 Tych trzech kompozytorów dzieła reżyserował. Plus jeszcze Andrzeja Czajkowskiego.
Chyba Mr. Pountney nie przemyślał tej decyzji, przecież polexit jest tylko prawdopodobnie kwestią (niedługiego) czasu (założę się, że wrócą do tej sprawy, jak tylko wygrają wybory parlamentarne). Przecież były już symptomy. A nawet jeśli nie my wyjdziemy, to nas z UE wywalą za nieprzestrzeganie standardów (artykuł 7 wciąż w mocy). I co wtedy zrobi Pan Reżyser? Przeniesie się do Grecji?
@Muzon
Pan Puntney mógł tę decyzję przemyśleć lepiej, niż się wydaje. Znam osobiście kilku obywateli Wielkiej Brytanii, którzy korzystając z przysługujących im praw i możliwości w trybie przyspieszonym wyrabiają sobie paszporty państw, które pozostają w UE. To są decyzje czysto biznesowe – członkostwo w UE znacznie ułatwia rozliczenia finansowe itp. Tak więc, w dobrym tego słowa znaczeniu, Polacy mogli się po prostu podłożyć panu reżyserowi, a on z tego zaszczytu skrzętnie skorzystał.
Nie próbuję być złośliwy. Takie pofajdane czasy nastały.
p.s. Ewentualne wyjście Polski z UE nie nastąpi z dnia na dzień. Posiadanie polskiego paszportu do niczego pana Pountneya (zjadłem literkę powyżej) nie zobowiązuje i nigdzie nie musi się przenosić, chyba żeby miał zostać powołany do wojska podczas pobytu w Polsce…
Najśmieszniej byłoby, gdyby polexit się odbył, a brexit nie 😛
Anglicy znowu by nas zdradzili 🙄
PS. Jego pierwszy post na forum może więc wyglądać tak:
A słuchali Moniuszki pode mną?
:))
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=ZQiwwEbUC58
Myślę (to teoria spiskowa, rzecz jasna), że sprawa jest już zapięta: pan Pountney zostaje polskim obywatelem, by móc objąć dyrekcję Teatru Wielkiego-Opery Narodowej (tam jeszcze dobra zmiana nie dotarła). Bo przecież zgroza by poszła po Ciemnogrodzie, gdyby się okazało, że Narodową (wielkie N) sceną zarządza przedstawiciel jakiejś opcji zagranicznej. Ciekaw jestem, co o tym moim pomyśle sądzi Pani Kierowniczka, w ostatnim zdaniu Jej tekstu jest jakaś wątpliwość czy cień sugestii…
I jeszcze jedno polonicum, sam Johann Schmeltzer prezentuje „Polskie dudy”:
https://www.amazon.com/Johann-Schmeltzer-Polnische-Sackpfeiffen/dp/B00P7DML8E/ref=sr_1_cc_1?s=aps&ie=UTF8&qid=1546594325&sr=1-1-catcorr&keywords=johann+schmeltzer
Do siego roku!
Jezeli moge dorzucic jeszcze jedno polonicum:
https://kornelwolak.com/ byla entuzjastyczna mini-audycja o jego dzialalnosci w CBC 🙂
Wzajemnie do siego roku. Chłopak z Włocławka – bardzo fajnie.
Dzień dobry. Dziś o 14. „moniuszkowska” uroczystość na Dworcu Centralnym – też nie idę.
Byłam za to wczoraj na konferencji Roku Moniuszkowskiego w Operze Narodowej. Wszystkie informacje w zasadzie znajdują się na specjalnej stronie http://www.moniuszko200.pl. Poza informacjami z radiowej Dwójki, przekazanymi przez Małgorzatę Małaszko:
https://www.polskieradio.pl/8/1874/Artykul/2240355,Rok-Moniuszki-w-Dwojce-Zaczynamy-od-Halki-i-nowych-audycji
Zwłaszcza ten środowy cykl zapowiada się ciekawie.
Ponadto dodała, że Polska Orkiestra Radiowa do każdego swojego programu koncertowego w tym roku włączy jakiś utwór Moniuszki. Dużo jest nieznanych nam rzeczy w tej twórczości, więc to dobrze. 13 stycznia przykładowo zagrają Taniec hiszpański i Mazur z baletu Monte Christo. W życiu nie słyszałam, tak jak pewnie większość z Was 🙂
Byłam też na działającej już w Galerii Opera wystawie Viva Moniuszko. Niespecjalnie mi się podoba konwencja, w jakiej ją utrzymano – w stylizacji na komiks, ale taki dość archaiczny, jak te z peerelu, a przy tym z ukłonami w stronę Warhola. Tłumaczą tam to zbyt niewielką ilością artefaktów – zupełnie inaczej było z Paderewskim, gdzie rekwizytów było bardzo dużo. Tu trzeba było jakoś nadrobić, a poza tym, cytuję, „jeśli przyjdzie babcia z wnuczkiem, to może wnuczek, jak zobaczy taki komiks, to się zainteresuje”. Może. Jest też kabina, w której można sobie zrobić moniuszkowskie karaoke 🙂
A wracając do naszego nowego Polaka, to właśnie na wstępnym dostał prezent: Opera Narodowa do spółki z NIFC wydały Straszny dwór na DVD w wersji Pountneya właśnie. Pierwsza obsada; szkoda, że nie wzięto paru osób z drugiej (Anna Lubańska – Cześnikowa, Stanisław Kuflyuk – Miecznik, Aleksander Kunach – Pan Damazy no i przede wszystkim Dominik Sutowicz jako Stefan).
Ja jednak czekam na CD w wykonaniu Orkiestry XVIII Wieku, która podobno już jest gotowa. Przydałaby mi się jakaś odtrutka na to wykonanie przedsylwestrowe… No i Halka z Biondim też już jest ponoć gotowa.
Ad. Jest też kabina, w której można sobie zrobić moniuszkowskie karaoke
Super:)
Dzisiaj o 19:00 w Dwójce Halka po włosku – Biondi – słuchajmy i omawiajmy.
Pountney pewnie będzie w Dzienniku. O 19.30.
Ciekawe doświadczenie. Bo do tego stopnia język włoski i odrębna wizja Biondiego zmienia oryginał Moniuszki, że… nie bardzo wiem co słyszę, nawet jaka to epoka muzyczna, do tego stopnia. Można powiedzieć – powstała jakaś hybryda nie z tej ziemi. Nie krytykuję.
To dla uzupełnienia wywiad z Biondim z „konkurencyjnego” „Tygodnika Powszechnego”:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/otwierajac-magiczna-szkatule-157072
I z Waldemarem Dąbrowskim:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/profetyczna-krzywda-157071
Waldemar Dąbrowski niesłychanie interesujący rozmówca. Także mówca – miałem okazję kilka razy wysłuchać przemówienia na koncercie sylwestrowym w Teatrze Wielkim ON, z serduchem i ciekawie mówi.
Taki stary model inteligencki – z erudycją i serduchem, coraz mniej ludzi zdolnych do tej syntezy, bo albo braki w edukacji, albo cynizm stają na przeszkodzie w naszym 21. wieku.
Serducho serduchem, ale z tą erudycją bym jednak nie przesadzał, jeśli słowa „Jak zachwyca, skoro nie zachwyca” przypisał wczoraj Słowackiemu (!). I wcale nie wyglądało to na przypadkowy lapsus. Wielu słyszało, bo transmisja w radiowej Dwójce wprawdzie się rwała, lecz jakoś nie na urzędniczych przemowach 🙁
Chyba że po dziesięcioleciach znowu mamy (krypto)cenzuralny zapis na publiczne wymienianie nazwiska Gombra, kto wie?
Inne wpadki dyrektora (i wczorajsze, i wcześniejsze) już przemilczę.
Cóż, mam jednak inne wyobrażenie o starych modelach inteligenckich – zapewne z powodu nieuleczalnego cynizmu 😉
@Ścichapęk
Rzeczywiście, ja słuchałem i z uznaniem a zaskoczeniem skwitowałem: Aaa, to aż od Słowackiego, coś takiego. A to przecież chyba jednak Gombrowicz. Rozgrzeszę, bo to jednak mózg już zawodzi nie umysł:), tak duże pomyłki – tylko z demencji, a nie z braków w wykształceniu:).
Muzyka łagodzi obyczaje – autor Arystoteles. Dowiedziałem się w tych dniach z dawnego już, chyba 2007r., wpisu PK…
Dlaczego Słowacki zachwyca nas albo i nie zachwyca? Bo wielkim poetą był albo i nie był.
Powiem brutalnie, i poprę tu ścichapęka, że kiedy szanowny dyrektor popłynie, to zdarza się mu różne rzeczy mówić dość dalekie od rzeczywistości, za to wdzięczne retorycznie. Jeszcze lepiej było na urodzinach Pendereckiego… aż mi się powtarzać nie chce. Z tym Słowackim mogło być podobnie – pozajączkowało mu się po prostu.
Dzisiaj w Szczecinie orkiestra BBC wykonała program, który zabrzmiał w Londynie na początku listopada z muzyką polską. I część mnie jednak mocno znudziła, ale druga – świetna dzięki utworowi Pawła Szymańskiego. Kompozytor był na sali. Ubrany, oczywiście, w koszulkę z napisem KONSTYTUCJA. W sumie nie żałuję, że na ten koncert przyjechałem nawet jeśli ta orkiestra to, oczywiście, nie jest poziom Berlińczyków.
Z pewnością internet, świetny skądinąd google, sukcesywnie osłabia pamięć ludzi i będziemy się coraz więcej mylić mówiąc, jako gatunek. A za to mniej pisząc:)
O, cieszę się, że była jakaś nasza reprezentacja na tym koncercie 🙂
Szkoda, że nie dojechałam. Ale to jednak daleko jest.
Przed snem taka niespokojna myśl jeszcze: Co oni śpiewają po włosku w Halce? Bo już sama zmiana języka to skok jakościowy w dziele operowym. A Biondi zmienił osobowość Halki, jest ona cichą dziewczyną a nie dzielną góralką. Czy więc zmienił również to co jest śpiewane, tak delikatnie odcieniowo przy tłumaczeniu. No to jak śpiew ma konweniować z oryginalną muzyką instrumentalną tej opery? Stąd moje wrażenia że słucham czegoś ciekawego i o b.niespójnym stylu.
To libretto też Biondi tłumaczył? 😯
Człowiek-orkiestra, normalnie. Albo tłumacz gugla. A ja myślałem, że to idzie według starego przekładu tego kolegi Moniuszki, Achille chyba miał na imię.
Czy ktoś docenia, że ani słowa nie napisałem o erudycji Waldiego? Pewnie nikt…
A nie było łatwo. 😎 😛
No to nie w tłumaczeniu, a tylko w artykulacji tekstu przez nową osobowość Halki.
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=Uf6ViwumljY
Biondi może dołączyć wkrótce do Poutneya zważywszy na sytuację we Włoszech i fascynację Moniuszką:)
Najlepiej jeśli przyjedzie do nowej ojczyzny pociągiem:)
@ Pobutka
Takiego Purcella jeszcze nie widziałam 🙂
@ WW
Achille Bonoldi się nazywał. Ciekawa postać swoją drogą.
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Bonoldi-Jozef-Achilles;3879456.html
Tu oczywiście brakuje informacji, że śpiewał barytonem i był pierwszym wykonawcą partii Jontka w pierwotnej wersji. Serdeczny przyjaciel domu Moniuszków, kiedyś nawet razem pojechali na kilka miesięcy do Petersburga.
Biondi nie zna polskiego więc nie mógł tłumaczyć, natomiast jako dyrektor artystyczny projektu zatwierdzał tekst, sapienti sat.
Może nawet poczynił jakieś odstępstwo od tekstu Bonoldiego, kto wie…
Pani Kierowniczko, a kogo obchodzi czym on śpiewał, ten Achille? Dla Polaków jest ważne, że był dzielny i zginął. Jeszcze by trzeba wytłumaczyć januszowi, że Komuna Paryska tylko się tak nazywa, nic wspólnego z Jaruzelskim i Tuskiem.
Spojrzałem na tego niemieckiego falsecistę, a bardziej na przeszło 200 komentarzy pod spodem i tak mi się skojarzyło z uzasadnieniem tej postępowej wystawy o Moniuszce, że komiksy i w ogóle, przyjdzie babcia z wnuczkiem itd. No to mamy właśnie eksperyment. Wszyscy komentujący są zachwyceni, bardzo ładne i ładnie śpiewa. Kojarzy im się z czymś niemieckim, jeden erudyta nawet się zorientował, że to jest fully Classical, prawdopodobnie Mozart (Bach ani Beethoven nie, więc to prawdziwy erudyta, gdzieś słyszał, że wszystkie opery, czyli songs, napisał Mozart). Około 3% komentujących informuje, co to za song i kto jest autorem, ale nikogo to nie obchodzi, bo pierwszy raz się stykają z takim nazwiskiem. Krzywa Gaussa rządzi i choćby pomysłowi popularyzatorzy kultury dostali jeszcze więcej dotacji i zainstalowali tego Moniuszka nawet w pisuarach publicznych, stary Gauss będzie szczerzył zęby zza chmurki. Z drugiej strony, gdybym dostał jakąś dotację na Moniuszka, też bym rżnął głupa. 😎
@ satrustequi
Przepraszam bardzo, ale jednak usilnie prosiłabym o zastanawianie się nad komentarzami; o ich ilości już wcześniej mówiliśmy. Proszę się nie obrażać, ale naprawdę nie wszystko, co się pomyśli, musi być od razu napisane.
Pani Doroto, z ogromnym szacunkiem dla Pani pracy kulturalnej na blogu, nie interesuje mnie kunktatorstwo komunikacyjne, tylko świeża ekspresja, pisanie na Gombrowiczowskiej krawędzi formy, zanim przeformuję… Dlatego muszę odejść – przynajmniej na jakiś czas, bo pisać będę tylko w moim rytmie, albo pisać nie będę. I niczyja w tym wina, ani strata, jest wiele kolorów na tym świecie.
I tu się wreszcie zgadzamy – strata na pewno nie.
Ufff. No i jak już, to jednak – co najwyżej – krawędzi gombrowiczowskiej, nie Gombrowiczowskiej.
Swoją drogą: ma się mniemanie o sobie, oj ma 😛
Ścichapęku, tej zasady to, przyznam się, nie mogę nigdy pojąć, bo wiem oczywiście, że nazwy własne w przymiotniku z małej, ale czasem przecież nazwiska w przymiotniku piszę się tez z dużej, chyba…?
A zmieniając temat, to „nasz” PA chyba tak w kierunku Pletneva jednak podąża… 🙂 Jutro dyryguje nie tylko koncerty od fortepianu (Mozart, Haydn), do czego już się przyzwyczailiśmy. ale również najprawdziwszą symfonię Mozarta. Właśnie słuchałam z nim krótkiego wywiadu w BBC 3 i bardzo kontent, że będzie sobie sterem, żeglarzem, okrętem (tak, żeby pozostać wśród wieszczów). No nie do końca, bo bez orkiestry się nie obędzie, czyli okręt zostaje:-) Birmingham nieładne miasto, ale orkiestra chyba dobra, więc będzie pewnie pyszny koncert.
https://cbso.co.uk/event/haydn-to-beethoven
Zasada, Frajdo, sprowadza się do tego, czy odpowiadamy na pytanie „czyj?”, czy „jaki?”. Niekiedy faktycznie może to budzić wątpliwości, lecz akurat w powyższym wypadku rozstrzygnięcie jest proste i bezdyskusyjne – rzecz dotyczy bowiem pisania w stylu Gombrowicza, a nie pisania czegoś tam przez samego Gombrowicza.
A Mozartowskimi 😉 symfoniami PA dyrygował – jeśli dobrze pamiętam – już w połowie lat dziewięćdziesiątych.
Dziękuję. To jasne wytłumaczenie, powinnam zapamiętać:-)
W połowie lat dziewięćdziesiątych, symfoniami, naprawdę? Nie mogę pamiętać, bo w ogóle mi się wówczas o PA nie śniło, ale jakoś trudno uwierzyć, że taki młody. Choć oczywiście, skoro piszesz, to wierzę.
Tak konkretnie to pamiętam „Jowiszową” 🙂
Nie była to zbyt udana próba, jak lubię PA. I na jakiś czas on też chyba to stwierdził. Ale teraz znów jakoś go naszło…
Bardzo mnie to nie dziwi. Bycie dyrygentem wśród muzyków, to chyba podobnie jak bycie lwem wśród zwierząt. To miejsce, które daje największą władzę, nad muzyką i nad ludźmi ją tworzacymi. Jeśli ktoś czuje potrzebę zmierzenia się z tą sytuacją, będzie chciał próbować. Szkoda wielka jest wtedy, gdy dyrygentem jest średnim, a marnuje tak wielki talent pianistyczny jak to się dzieje w przypadku Pletneva i, być może, mogłoby się dziać w przypadku PA.
Pletniow średnim dyrygentem? Większość znanych mi, wielce renomowanych krytyków z pewnością by się pod takim twierdzeniem nie podpisała. Sporo nagród za dyrygowanie jednak pozgarniał…
Choć w sumie i ja wolę jego pianistykę – przynajmniej w porywach (jego, nie moich) 😉
Taaaa, Jowiszowa, któryś koncert fortepianowy i jako przystawka (czy deser, nie pamiętam) uwertura do Schauspieldirektor …
To były czasy, eh.