Postpandemiczny Komasa
Dziś udałam się na pierwszy od ponad trzech miesięcy koncert. Był to właściwie koncert-spektakl w Teatrze Studio.
Od strony praktycznej: poszłam w przyłbicy, w której lepiej się oddycha, ale też ciągle ją sobie poprawiałam. Muszę spróbować też dla porównania w maseczce, ale obawiam się, że to gorsza wersja. Tak czy siak z lekka się ubawiłam: przed wejściem wypełnia się oświadczenie o tym, że nie jest się chorym ani nie zetknęło się z nikim chorym, na widowni siedzi się co drugie miejsce i namordnik trzeba nosić dały czas, ale do teatru wchodzi się przez knajpę, w której kłębią się tłumy młodzieży bez żadnych maseczek, jakby nigdy pandemii nie było. Dwa światy w jednym lokalu. Czysty surrealizm.
Do rzeczy jednak: był to recital, a właściwie można powiedzieć, że prawie monodram, w wykonaniu barytona Szymona Komasy, któremu towarzyszył pianista Marcin Kozieł. Rzecz była streamowana i teraz wisi na stronie, można ją obejrzeć (uwaga: zaczyna się o 23:40). Wrażenie jest z pewnością inne niż na sali, ale jakieś tam wyobrażenie można mieć.
Powiem od razu szczerze: z tego wszystkiego dobrzy byli jedynie muzycy. Oni zresztą we dwójkę opracowali ten bardzo różnorodny program. Do tego została dodana warstwa wizualna i reżyseria Natalii Korczakowskiej. Sam pomysł, by ten recital zainscenizować, by stworzyć z niego pewną opowieść, był rzeczywiście ciekawy. Efekt (poza muzyką) sprawia jednak wrażenie czegoś kompletnie niedopracowanego i średnio czytelnego. A już projekcje pojawiające się w tle były kompletnie od czapy – o co np. chodziło z tańcem ze starego filmu pod Ich habe genug? Nie miałabym nic przeciwko projekcjom jako takim, gdyby miały jakiś sens. Drugą przyczyną tego efektu niedopracowania była obecność w spektaklu głosu Jacka Marczyńskiego wygłaszającego komentarz (nie było go widać) – nie chcę tu krytykować mojego kolegi po fachu (choć też przy paru szczegółach się uśmiechnęłam), tylko fakt, że było to odczytywane na bieżąco, z zająknięciami i zawahaniami, co irytowało. Nie można było tego wcześniej nagrać, może nawet przez kogoś innego, płynnie, i na koncercie odtworzyć?
Sama próba jednak może była pierwszym krokiem do jakiejś nowej formy recitalu, której Komasa chętnie poszukuje – czuje się człowiekiem teatru (jako syn aktora ma, jak mówi, teatr w genach). Przy tym nie jest zwolennikiem pandemicznej sztuki internetowej, publiczność mu jest potrzebna, nawet jeśli nie może się zanadto do niej zbliżać. To się czuje i słyszy.
Pierwszy koncert postpandemiczny mam już więc za sobą. A niedługo już pierwsza premiera.
Komentarze
„poszłam w masce, zwinięta w pelerynę ciemną, z oczami zwężonymi w migocące sierpy………….”
😆 Bez peleryny, za gorąco 😉
Kto by pomyślał, że Pawlikowska-Jasnorzewska będzie w sam raz na pandemię 🙂
Z oddali czekam na wieczorne wiadomości ( nie tv) z Polski i na koncert live o 20:00
20:00 czasu polskiego 🙂
Tak lisku – czasu polskiego. Bo tam na stronie , jest 5 stref czasowych – na szczęście istnieje convertor, ktory od razu przelicza czas na lokalny. Więc wcześniej ustaliłam, o której ja idę na koncert : )
Ale jest dziś wcześniej jeszcze coś ważnego ! Będzie o 17:00 polskiego czasu
Martha i baryton Michael Volle w pieśniach Musssorgskiego.
W linku podane jest wejście na live stream
https://slippedisc.com/2020/06/martha-argerich-tries-out-more-new-repertoire/
lisku nie łączy !!!
Nic z koncertu live…
Basiu, jest tlok. Wlaczylam sie zawczasu i bylo OK, potem przez omylke zamknelam okienko i juz nie moge wrocic. Calosc napewno bedzie wisiala na stronie IPO. Jak narazie byly krotkie utwory bardziej przypominajace encore , mam wrazenie ze to o wiele bardziej fund raising niz koncert…
Przepraszam, że dziś wyłączam się z tematów muzycznych, ale zbyt ważny dzień…
Jeszcze jeden taki będzie za dwa tygodnie.
Lisku mam również medici.tv więc z pewnością posłucham w najbliższych dniach . Cieszę sie ze byl taki tłok.
To może wskazać drogę do koncertów w necie z odpłatnością. Wtedy orkiestry i soliści będą uratowani w tej niepewnej sytuacji.
Jak w końcu posłucham to porozmawiamy o koncercie.
„Gala”: przesluchalam i raczej nie warto, chyba ze dla obejrzenia Andrasa Schiffa grajacego w domu w skarpetkach, Gila Shahama z zona na tle szafy itp. Duzo sacharynowych wypowiedzi, krotkie lekkie utwory. Dla mnie dobre byly male zestawy IPO, Martin Frost i Kissin.
Tradycyjny poniedziałkowy link:
https://www.musicalamerica.com/news/newsstory.cfm?storyid=45437&categoryid=1&archived=0
Tutaj jest link do wszystkich koncertów m.in. Marthy Argerich, które w ramach projektu hamburskiego grała w ostatnim tygodniu, a o których wcześniej informowali tu p. Piotr Kamiński i Basia N. Już są upublicznione i można odsłuchiwać:
https://www.symphonikerhamburg.de/mediathek/
Super, dzięki! A ta sonata Chopina niesamowita. Marcie chyba dobrze pandemia zrobiła, bo zaczęła znów grać solo, nie stresuje się, bo nie ma publiczności 😉
Jest już nowy program Chopiejów:
https://festiwal.nifc.pl/pl/2020/kalendarium
Wspaniale! Bałem się już, że Pogorelich nie przyjedzie:).
Kiedy słuchałam sonaty, odniosłam wrażenie, że właściwie nikt dotąd nie zagrał jej tak jak Martha. Nie była wykonana, zinterpretowana – po prostu ta muzyka zaistniała i zaczarowała, zaniosła w inne regiony.
Nie powinno się nigdy mówić o wieku kobiety, dla mnie Martha nie ma lat – chociaż ze strachem myślałam 5 czerwca, że czas upływa…
I życzyłam jej w myślach, ale również sobie i jej wszystkim ” wyznawcom” – zdrowia i tej niespożytej energii , którą wkłada w swoje wszystkie muzyczne projekty. Niech gra , gra i gra…
Aż uwierzyć trudno, że tyle dało się z pierwotnego programu ocalić. I że oni wszyscy przyjadą… Kciuki trzymać 🙂 Ja szczególnie cieszę się z Kate.
Gratuluje i zazdroszcze 🙂
My wlasnie wpisujemy sie znow na czerwona liste.
https://www.youtube.com/watch?v=bXQ4zK6TU7E
Kilka, luzno zwiazanych z tematem, watkow.
Profesor Maćkowiak wraca do tematu: 😉 https://news.uams.edu/2018/09/19/visiting-lecturer-swelling-key-to-diagnosing-mozarts-cause-of-death/
Ben Heppner opowiadal o librettach operowych :-O Kto, (pewnie oprocz p. P. K.) slyszal o La nonne sanglante Gounoda? Jest duch, narzeczona majaca udawac ducha, ślub – oczywiscie przez pomylke – z duchem. To tylko poczatek! 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=SMEb6TnHfAo
Uklony z cieplutkiego Toronto.
Tak będzie wygladala postpandemiczna La Traviata w Teatro Real w Madrycie : okolo 70 osob w orkiestrze i dyrygent za perspleksowa scianka, 50 osob w chorze, na widowni 900, z instrukcjami nalepionymi na oparciach foteli.
W roli Giorgia Germont Artur Rucinski.
Łatwo nie będzie…
Ale ten Becio kameralny uroczy. Niestety nie mogę teraz słuchać, bo znowu zaczęli mi hałasować w sąsiedztwie 🙁 Chyba zwieję do firmy…
PS Nauczyciel muzyki z Winnipegu nagral sam! z lekka skrocona wersje Pastoralnej. To, ze gra na wielu instrumentach jest zrozumiale, ale czy on je wszystkie mial w domu? Akurat nie moge tego znalezc – moze pozniej. Na marginesie – jakos VI ladowala u mnie na ostatnim miejscu wsrod symfonii LvB.
Wczoraj zmarła Ida Haendel.
https://www.youtube.com/watch?v=aVgRkWsbEqQ
😥 Bardzo smutno. Dużo lat przeżyła, kilka epok. Była niesamowitą osobą. W 2006 r. robiłam z nią wywiad dla „Ruchu Muzycznego” (znalazłam go właśnie na… Onecie) i dla „Midrasza” (był ten tekst w sieci, ale już go nie ma). Tutaj pisałam o niej w związku z filmem na jej temat.
Ciekawy artykuł o Beethovenie w dzisiejszym Guardianie: https://www.theguardian.com/music/2020/jul/01/know-the-score-beethoven-where-to-start-with-his-music-250th-anniversary
Jeśli dobrze rozumiem, to poczatek serii.
Początek serii, ale nie o Beethovenie, tylko o kompozytorach uznanych przez redakcję Guardiana za odpowiednio Wielkich. 🙂
Nawet byłem przez chwilę pod wrażeniem, ale kliknąłem w filmik i wróciłem na ziemię – wideo niedostępne, bo właściciel (?!) zablokował możliwość odtwarzania poza Jutubem. Spojrzałem co to za właściciel i jest jeden z pasożytów kupujących prawa hurtowo, żeby część zakisić, a część wypuszczać w internet w zamian za drobne datki z reklam. Może bierzcie takie rzeczy pod uwagę przy rozważaniach, jakie to wspaniałe są perspektywy wszelkich onlajnów i strimingów, i że muzycy mogą z tego powodu zarobić jakieś pieniądze. Trochę powagi nie zaszkodzi. 😎
@Schwarzerpeter:
Z tym Mozartem i jego smiercia to byloby zbyt proste. Tutaj powazniejsza wersja:
http://jrk011.altervista.org/teksty/Kto_zabil_Mozarta.pdf
Uwaga – za półtorej godziny:
https://www.festiwaltrzycztery.pl/program.php
Fajne. Jedno jest pewne – Mozart nie żyje. 😎
A ja sobie przypomniałem o zagadce muzykologicznej, dręczącej mnie na początku epidemii. Potem zapomniałem i miałem spokój, ale tu znów dopadli mnie wolnomularze ze swoimi knowaniami, więc dobrze by było sprawę wyjaśnić. Może zresztą jest wyjaśniona, tylko nic o tym nie wiem, dlatego proszę o pomoc.
Jest tak. Na początku XIX wieku w Warszawie właściwie wszyscy byli masonami i urządzali te idiotyczne imprezy z fartuszkami, śpiewami i skomplikowanymi toastami. To zresztą dobrze o nich świadczy, ta nieodłączność licznych toastów, bo gdyby nie to, można by ich uznać za zupełnie odklejonych. A tak, owszem, głupio to wyglądało, ale czyż każdy z nas nie napił się kiedyś w okolicznościach, o których wolałby zapomnieć?
No i urządzali te imprezy, a mi chodzi konkretnie o śpiewy. Jest taki znany zbiór pieśni stanowiących alibi dla tych toastów – rok 1811, tu można oglądać nuty: https://polona.pl/item/muzyka-do-piesni-wolno-mularskich,MjI2MTI2MDg/4/#item
Jak to u masonów, rzecz jest absolutnie anonimowa i żadna z piosenek nie ma autora. Według obiegowej opinii tę muzykę napisał Elsner, ale jest to tylko częściowa prawda, bo jeśli przejrzymy tekst główny, do którego te nuty były załącznikiem (coś w rodzaju katechizmu): https://www.dbc.wroc.pl/dlibra/doccontent?id=5298
okaże się, że brat Elsner napisał większość, jednak muzykę pisali i inni bracia, a to: b. Stefani, b. Cherubini, anonimowy prosty lud (muzyka zwyczayna) oraz niejaki b. Mozart (piosenki nr 1 i 15), w innym miejscu zwany Mozardem (piosenka po niemiecku nr 2).
Tu właśnie jest zagadka, być może tylko dla mnie zagadkowa, bo na Mozarcie znam się bardzo słabo. Dostępna literatura wolnomularska nie rzuciła mi, niestety, światła. Pytam więc: czy te trzy piosenki są znane w jakichś innych źródłach jako utwory Mozarta? Są uwzględnione w KV albo aneksach? Czy występują gdzieś luzem albo z innymi tekstami?
Ktoś wie i mógłby mi powiedzieć? Gdyby się okazało, że nie są znane, a napisał je rzeczywiście Mozart, to odkrywca ma zapewniony udział w seminarium muzykologicznym w Wiedniu, Schnitzel und Torte gratis. No i moją wdzięczność w każdym przypadku.
To jak, towarzysze, pomożecie? 👿
Musze sie przyznac, ze artykul o smierci Mozarta przyciagna moja uwage z przez nazwisko autora; mniej sam temat. @jrk – teorie spiskowe zupelnie mi nie leza. Zwlok denata brak – pozostaja tylko spekulacje.
@WW – tak po Gierkowsku – jasne! Zaciagniemy pozyczke na badanie tematu, wydamy pozyczke i …znajdziemy sie w punkcie wyjsciowym. 😉
Uklony z cieplutkiego Toronto.
Już pomagam towarzyszowi WW.
„Piosenka nr 1” (Hymn przy otwarciu) to oczywiście In diesen heilgen Hallen z Zauberflote i odnośnik w książeczce z tekstami, że autorem poezyi jest brat Bogusławski (w domyśle oczywiście Wojciech – nawiasem mówiąc pierwszy polski Papageno), należy rozumieć, że jest autorem wersji polskiej. Aria ta zresztą była wykonywana również jako pieśń masońska.
Nr 2 z tekstem niemieckim, Wer tief gerührt bei fremden Leiden, była jedynie przypisywana Mozartowi, ale prawdopodobnie napisał ją niejaki Müller, jego współbrat z loży i wielbiciel. Znalazłam ją tutaj: http://mvmm.org/c/docs/germ/boheim3_19.html
To w ogóle bardzo ciekawa strona.
Z nr 15 coś się nie zgadza, bo w książeczce z tekstami jest inny tekst niż pod nutami, i teraz pytanie, czy owa adnotacja „Mozard” odnosi się do tego, co w tekście, czy do tego, co w nutach. Nazwisko jest przy tekście, ale nie znalazłam podobnego tekstu w pieśniach i kantatach masońskich Mozarta, Chyba że tłumaczenie odbiega daleko od oryginału. Przez chwilę pomyślałam nawet, sądząc po treści. że to rozwinięcie tekstu arii Sarastra, która w operze ma tylko dwie zwrotki, a masoni może śpiewali ich więcej. No, ale też się nie zgadza, bo w arii zwrotki mają po sześć wersów, a tu – tylko po cztery.
Muzyka opatrzona numerem 15 – też myślę, że raczej nie Mozart, choć jest tam parę zwrotów typowo mozartowskich, no, ale to język epoki. Nie ma w każdym razie takiego kawałka w żadnym z jego masońskich utworów.
Co do książki Stafforda, to wyszła ona w Polsce właśnie w zeszłym roku: https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/relacje-recenzje-opinie,c,9/najpierw-mozart-czlowiek,141089.html
Zastanawiałam się nawet, czy ją kupić, ale kiedy zajrzawszy do niej w księgarni zobaczyłam znów długaśne roztrząsanie problemu śmierci Mozarta, to odechciało mi się. Ale może jednak warto, bo wygląda na to, że jednak jest nie tylko o tym 😉
Dawno temu kupiłam za to książkę Guy Wagnera Brat Mozart (wydaną w Polsce w 2001 r., a w niemieckim oryginale w 1996 r.). Tam też są omówione różne teorie na temat śmierci kompozytora, w tym spiskowe; ta głoszona przez panią Mathilde von Ludendorff również jest wspomniana, tu warto dodać, że jej mąż generał Ludendorff był związany z nazizmem jeszcze od lat 20. (a ona uknuła swoją teorię w 1936 r.). Dość to ogólnie obrzydliwe.
Książka Wagnera oddaje mi od lat nieocenione usługi właśnie w kwestii masońskiego epizodu Mozarta. Są tam nawet wszystkie teksty jego masońskich utworów.
A, i jeszcze a propos linku od schwarzerpetera, to i u Wagnera jest, że najpewniejszą przyczyną śmierci Mozarta była infekcja paciorkowcem (tj. streptokokiem), którego epidemia szalała wówczas w Wiedniu. Opisane objawy się zgadzają. Ale oczywiście poza tym opisem żadnego dowodu nie ma.
Bardzo dziękuję towarzyszce Kierowniczce.
Jeszcze wyjaśnię, że z nr 15 jest wszystko w porządku – w nutach jest tylko napisane, że Numero 15 śpiewać jak Numero 1, a więc na tę zidentyfikowaną melodię. Czyli tekst Bogusławskiego (W tym tu przybytku świętym…) tak samo jak Osińskiego (W tey skromney prawdy świątyni…). Też chwilę mi to zajęło, dopiero książeczka z tekstami wszystko wyjaśnia.
Nie mamy zatem epokowego odkrycia. Sznycle i reszta we własnym zakresie i na własny koszt. 🙁
Zapomniałem. Teraz będę jak kontrabasista Krzysztof Korzeń i spytam – Pani Kierowniczko, paczka doszła? 🙂
Doszła, ale jeszcze nie słuchałam – jeśli o te płytki chodzi 🙂
Tak więc moje intuicyjne podejrzenie, że to dalsze zwrotki arii Sarastra, było jednak słuszne. Tylko co z tą liczba wersów w zwrotce, powtarzało się dwa ostatnie? Pewnie tak, bo nie widzę innego sposobu.
Sznycli nie będę żałować, bo nie jadam. Tort niezdrowy. Ale miło byłoby się napić dobrej wiedeńskiej kawusi zagryzając Apfelstrudlem – bez bitej śmietany, ale za to z lodami.
Trudno. Przynajmniej mam lody w domu, zjem z truskawkami 😀
Ja ja z linkiem Marthy sierpnia ubiegłego roku w Salzburgu.
Zauważyłam własnie teraz przez szczęśliwy przypadek na youtube !
Słucham i dzielę się natychmiast !
2019 | Martha Argerich plays Tchaikovsky Piano Concerto No. 1 + Encore<
Conducted by Daniel Barenboim
West-Eastern Divan Orchestra
Salzburg, August 2019
Mówiąc o tej orkiestrze – we wtorek 2 lipca klarnecistka z Izraela Miri Saadon wyszła za mąż za ….Lahava Shani 🙂
Dzięki!
Faktycznie, WW, zajrzałam jeszcze raz do nut i dopiero zauważyłam, że piosenka, na którą patrzyłam, to nr 16. Czyli Elsner.
Tak, o płytki chodzi, ale mniej o słuchanie (niech im wybaczy św. Cecylia), bardziej o czytanie. 🙂