1 x łagodność, 2 x gniew
Ciekawe, że na koncercie inauguracyjnym katowickiego Festiwalu Prawykonań łagodny był skrzypek/kompozytor, a gniewne dwie kompozytorki.
Podejrzewam, że obecność Adama Bałdycha na tym festiwalu została zaplanowana z myślą o przyciągnięciu publiczności, co jednak w obecnych pandemicznych warunkach stało się bezprzedmiotowe. Był to oczywiście ładny występ – bardzo lubię Bałdycha, tylko brzmiało to jak z zupełnie innego festiwalu. W trzyczęściowym utworze Teodor, nazwanym tak od imienia synka, który się w zeszłym roku skrzypkowi urodził, próbuje on nawiązać do klimatów lat 80., na które przypadło jego wczesne dzieciństwo, a konkretnie do polskiego jazzu (wymienia Tomasza Stańkę, Michała Urbaniaka i Zbigniewa Namysłowskiego; ja dodam, że niewiele wcześniej, bo w 1979 r., zmarł Zbigniew Seifert), ale także do muzyki repetycyjnej. Ciepła, pozytywna, łagodna muzyka, która stała się kontekstem dla dwóch mocnych uderzeń.
Bardzo ciekawie było posłuchać, co mówią obie kompozytorki, których dzieła były wykonane na tym koncercie. Należą do różnych pokoleń, oba utwory wyrosły z gniewu, ale u każdej z nich – innego. Ta inność aż uderzała. Marta Śniady, jak też niektóre z koleżanek z jej pokolenia, od kilku lat intensywnie zajmuje się feminizmem – trudno zresztą powiedzieć, że w muzyce, ponieważ obraz jest w jej utworach równie ważny i tu także go nie zabrakło. Utwór nazwany sarkastycznie Soft music for sensitive gals na orkiestrę, audio playback i wideo zawiera oczywiście brzmienia dość brutalne (choć nie tylko), a w obrazach wideo przewija się komiksowa postać Wonder Woman. Tematem jest problem funkcjonowania kobiet w dzisiejszym społeczeństwie; co znamienne, w swoim pisanym omówieniu autorka twierdzi: Następuje idealizacja kobiet dostosowujących się do zasad patriarchalnego świata, które są doceniane za to, że tworzą „tak jak mężczyźni” i nie użalają się nad sobą. W tym kontekście można by przywołać nazwiska naszych czołowych kompozytorek, od Grażyny Bacewicz poczynając (która zawsze powtarzała, że jeśli kompozytorka chce mieć rodzinę i dzieci, to powinna, jak ona sama, mieć w sobie motorek, który sprawia, że wszystko robi się szybciej).
Można powiedzieć, że dotyczy to również takich kompozytorek jak Elżbieta Sikora, Marta Ptaszyńska, Grażyna Pstrokońska-Nawratil czy Lidia Zielińska właśnie (wszystkie z nich założyły rodziny i mają dzieci, dziś dorosłe). Ale one wcale przecież nie „dostosowywały się do patriarchalnego świata”, tylko wywalczały miejsce dla siebie (to prawda, że w patriarchacie trudniej, ale można) i po prostu robiły swoje. To są silne osobowości, które zawsze wiedziały, czego chcą w życiu i sztuce. Tej pewności można pozazdrościć, ale ona jest konieczna, jeśli chce się coś zrobić naprawdę. Mnie osobiście (może to pokoleniowe, a może też dlatego, że to moja koleżanka jeszcze z czasów studenckich) o wiele bliższe było to, co powiedziała Lidia Zielińska: że dla niej w ogóle kwestie kobiece nie są ważne przy tworzeniu sztuki, czuje się przede wszystkim człowiekiem, muzykiem, a bycie kobietą dotyczy jej prywatności i jest gdzieś na dalszym planie.
Z pozycji tego uniwersalizmu stworzyła swoje Pustynnienie na orkiestrę, media elektroniczne i przestrzeń. I znów znamienne: Krzysztof Stefański z „Ruchu Muzycznego” (a wcześniej z „Glissanda”) zrozumiał, że jest to dzieło poruszające ważną dziś („modną” to złe słowo, bo to przecież nader istotny problem) tematykę ekologiczną. Ale, jak wyjaśniła kompozytorka, to nie jest utwór o klimacie. I dodała, że właściwie mógłby się nazywać Pustynnienie duszy, bo od tego całe zło się zaczyna. Dziś nie ma już we mnie lęków. Zamiast się sublimować, przeistoczyły się w wielką wściekłość – na głupotę, chciwość i wszelkie zaniechania. Nie podołaliśmy jako ludzie i jako obywatele. Umiem to wyrazić bez subtelności, wyłącznie grubymi kreskami – napisała wcześniej w omówieniu. Zespół został częściowo rozrzucony po sali łącznie z elektroniką, została zbudowana przestrzeń dająca się odbierać w słuchawkach, a wyrafinowane brzmienia stawały się coraz bardziej zimne, szorstkie, industrialne. Bardzo ciekawy cały koncert można wciąż obejrzeć tutaj.
PS. Oczywiście wyrazy podziwu dla NOSPR, który fantastycznie się wywiązał ze wszystkich niełatwych zadań, pod batutą świetnego, znanego nam z Warszawskich Jesieni dyrygenta Francka Ollu, który poprowadzi orkiestrę także w niedzielę.
Komentarze
Świeżo zalogowana, choć wierna czytelniczka bloga PK. Gonię wszędzie za Bałdychem, głównie za Bałdychem skrzypkiem, toteż i do NOSPR mnie przygnało. Cudne skrzypce i całkowita rozbieżność między jego „Teodorem” a utworami dwóch kompozytorek. Jakże się cieszę, że chcąc posłuchać Adama Bałdycha, poznałam utwory dwóch kompozytorek, które dotychczas znałam jedynie z nazwiska. Jestem zachwycona koncertem, w tym – jak zwykle – NOSPR-em.
Dzięki za cynk. (-:)
Odeszła Christa Ludwig…
https://kurier.at/kultur/opernlegende-christa-ludwig-ist-tot/401362451
O, jak smutno 😥 Wspaniała pani z wielką klasą.
Chętnie przyjeżdżała do Polski – miałam szczęście być na jej pieśniarskim recitalu na Wratislavii, jeszcze za dyrekcji Tadeusza Strugały. W 2008 r. na Festiwalu Beethovenowskim przygotowywała solistów do wykonania pamiętnej Lodoïski Cherubiniego oraz wystąpiła jako narratorka w Gurre-Lieder Schoenberga, dając pokaz, jak się robi prawdziwy Sprechgesang.
Znalazłam właśnie artykuł naszej Beaty wokół m.in. jej autobiografii.
A ja właśnie słuchałam drugiego festiwalowego koncertu NOSPR. Niestety wysłuchać się go drugi raz nie da – a szkoda, bo bardzo ciekawy, zwłaszcza utwór Artura Zagajewskiego. Dziwne, że poprzedni koncert wisi, a ten został zdjęty – ktoś z autorów nie chciał go rozpowszechniać?
Cieszę się, że udało mi się obejrzeć go w całości, bo zobowiązana byłam również do zajrzenia na prapremierę Hioba Krzesimira Dębskiego w Polskiej Operze Królewskiej. Nie polecałam tego tutaj, bo miałam złe przeczucia – i, jak się okazało, słusznie. Wytrzymałam tylko 20 minut (nie wiem, co było gorsze, czy samo dzieło, czy reżyseria) i wyłączyłam. Lubię Krzesimira, ale w zupełnie innych kontekstach.
Dzień dobry 🙂
Linki poniedziałkowe: https://www.musicalamerica.com/news/newsstory.cfm?storyid=47580&categoryid=1&archived=0
W czwartek Międzynarodowy Dzień Tańca. Z tej okazji Polska Opera Królewska na swoim kanale YouTube o godz. 19 będzie transmitować spektakl zespołu Cracovia Danza Noverre en action w choreografii Romany Agnel do muzyki Mozarta, Jeana-Josepha Rodolphe’a i Macieja Radziwiłła w wykonaniu zespołu Capella Regia Polona pod kierownictwem Lilianny Stawarz.
O tej samej porze na swoim kanale YouTube Opera Nova w Bydgoszczy transmituje tryptyk baletowy Szepty i cienie w choreografii Jacka Przybyłowicza do muzyki Bacha, Pawła Szymańskiego i Pawła Mykietyna. Tutaj zwiastun – muzyka, gdyby kto pytał, Szymańskiego 😉 https://www.youtube.com/watch?v=eO6gRgin-2c
I to jeszcze nie wszystko: od czwartku do niedzieli na swój kanał YouTube zaprasza (tym razem bezpłatnie) Opera na Zamku w Szczecinie na spektakl baletowy Karola Urbańskiego Ngoma – tańczący słoń do muzyki Siergieja Prokofiewa, Modesta Musorgskiego, Camille’a Saint-Saënsa, Roberta Kani i innych.
Na swój kanał VOD zaprasza też w czwartek o 18. Opera Śląska – balet wg Requiem Mozarta.
A już nie z dziedziny tanecznej: w niedzielę na antenie TVP Kultura o nietypowej porze 13:55 będzie można obejrzeć/posłuchać w końcu Don Carlosa z łódzkiego Teatru Wielkiego, który to spektakl odbył się tam 19 marca z udziałem istnej parady znakomitości: Aleksandry Kurzak (Elżbieta), Roberta Alagni (Don Carlos), Rafała Siwka (Filip II), Andrzeja Dobbera (Posa), Moniki Ledzion-Porczyńskiej (Eboli)
Zmarła Milva…
https://www.youtube.com/watch?v=ypfgnap-a-o
Obejrzałam, polecane w komentarzach pod poprzednim wpisem, „Rechnitz” w TR Warszawa. Bardzo podobała mi się muzyka Wojtka Blecharza i jej brawurowe wykonanie przez Cellonet, tutaj w składzie : Andrzej Bauer, Magdalena Bojanowicz, Marcin Zdunik, Bartosz Koziak. To nawet nie spektakl ale quasi opera. Muzycy są tam nie tylko towarzyszący, ale występują równoprawnie z aktorami, sami się momentami w aktorów zamieniając.Warstwa tekstu nie była dla mnie tak przekonywującą jak muzyka. Ale może to ze względu na dużą dramaturgię, powodującą mętlik emocjonalny. Powinnam się zapoznać najpierw z tekstem Elfriede Jelinek, więcej bym mogła wówczas wynieść z tego spektaklu. Ale wszystko przede mną. Może uda się w przyszłości obejrzeć na żywo.
Byc moze odkrywam kolo, ale… W kolejnej audycji o zapomnianych kompozytorach, zostal przypomniany Wiktor Ullmann – nigdy nie o nim nie slyszalem 🙁 Co za tragedia!
Zwroccie tez uwage na zapowiadajacego program – ze wsydem, ale tez o nim nie slyszalem.
https://www.youtube.com/watch?v=Q-YdA3pWFtM
A propos C. Ludwig https://www.classicfm.com/composers/bernstein-l/christa-ludwig-tempo-mahler-das-lied-rehearsal/
Do zobaczenia jeszcze przez 2 dni :
https://operavision.eu/en/library/performances/operas/der-kaiser-von-atlantis-deutsche-opera-am-rhein
Jest sporo utworów Ullmana na YouTubie; należy wyszukać „Viktor Ullmann”. A przypomnieć warto też takich Czechów jak Hans Krása, Pavel Haas czy Gideon Klein.
Optymistyczniej — Wigmore Hall zasypuje nas smakołykami. Ten jest szczególnie apetyczny:
https://www.youtube.com/watch?v=bBjRqI3eJYE
Dzień dobry,
o kompozytorach tworzących w Terezinie pisałam też dużo swego czasu. Jeśli ktoś jest zalogowany na internetowej „Polityce”, może przeczytać:
https://www.polityka.pl/archiwumpolityki/1858254,1,rekopis-wyrzucony-znbsp–pociagu.read
a o Ullmannie na blogu np. tutaj: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/04/26/sytuacja-graniczna/
i tutaj: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2014/04/05/piesni-znad-przepasci/
Od dziś w sprzedaży są bilety na Wratislavia Cantans.
Na stronie jest program – niektóre punkty bardzo ciekawe.
Z bliższych rzeczy: Lublin robi Kody 12-15 maja (online); na stronie jeszcze nie ma programu, ale wkleję komunikat, jaki otrzymałam:
Na tegorocznym Festiwalu KODY usłyszymy i zobaczymy: solistkę idiomatycznego zespołu Decoder – Carolę Schaal w spektaklu „Dances with an Amazone”; znakomity chór Collegium Musicale z Tallina, który wykona cykl utworów „Forgotten People” Veljo TORMISA; flecistkę Anię Karpowicz z premierą sceniczną feministycznego projektu TOVA; Gosię Isphording z recitalem na rozszerzony elektronicznie klawesyn i warstwę wideo; zespół VOXNOVA ITALIA prezentujący program Scelsi – Bizancjum – Alchemicy; Małgorzatę Walentynowicz z premierowym utworem Krzysztofa Wołka. Nie zabraknie również muzycznych medytacji z muzyką Góreckiego, a także muzyki tanecznej w wykonaniu Radical Polish Ansambl.
A od 14 do 22 maja (z paroma dziurami w środku) w NOSPR – Kultura Natura.
https://nospr.org.pl/pl/program/festiwal-katowice-kultura-natura-2019-2020
Dwa koncerty – inauguracyjny oraz występ Soni Yonchevej będzie w medici.tv. Reszta pewnie w Dwójce.
I tu, i tu namawiają mnie, żeby przyjechać. Waham się jeszcze.
🙂
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2115957,1,czy-symfonia-leningradzka-na-spotkanie-z-przyszlymi-tesciami-to-glupi-pomysl.read?src=mt
DOROTA SZWARCMAN
29 KWIETNIA 2021
0:15
Przeczytałam Pani felieton, posłuchałam tej reklamy i podpisuję się pod Pani tekstem obiema rękami 🙂
Widzę, że wiele osób wypowiedziało się na ten temat. Nawet mój ulubiony prof. Hartman, który napisał nowy tekst na swoim blogu – z którym się absolutnie nie zgadzam i potem dam temu wyraz .
Dla przeciwwagi:
https://www.youtube.com/watch?v=-uv1PxInJnY
…i nowsza wersja:
https://www.youtube.com/watch?v=JvByYedx_Hw
@ basia.n
Ja też dałem wyraz, ale mój komentarz, hmmm, oczekuje na moderację. Fakt, że pierwszy raz tam, ale naiwnie liczyłem, że to jedna wielka rodzina i akurat ścichapękowi (ździebko po kumotersku) uda się bez czekania 😉
To tak nie działa 😆
Aż poszłam do sąsiada i jest już ten komentarz. Pointa mocna 🙂
Felieton Pani Kierowniczki istotnie trafia w sedno.
A pan, który mnie przed chwilą wpuścił, bardziej jednak w płot (i to stworzony trochę z własnych imaginacji) 🙂 Oto przykład:
„Muzyka jest trudna. Koncerty są męczące. Są też nieco nudne. Doświadczenie piękna i wzniosłości kosztuje. […] Szostakowicz przebywa na wysokościach dla nich niedostępnych […] [McDonald’s] [p]oprzestaje na tym, że muzyka jest trudna. Bo jest”.
Jeśli ktoś (poza Gombrowiczem, wiadomo 😉 ) rzeczywiście „utrudnia”, to raczej nie Szostakowicz (z tego okresu), a już zwłaszcza nie w VII Symfonii. Żeby to wiedzieć, wystarczy mieć jakie takie pojęcie o XX-wiecznej muzyce, a choćby muzyce klasycznej w ogóle. Hartman jako żywo pojęcia nie ma, lecz wyraźnie lubi błysnąć na każdy temat – zwyzywawszy przy okazji lepiej zorientowanych („uraźnie ponurowatych” jego zdaniem). Wiem, że to bardziej intelektualna prowokacja, ale czy faktycznie jest tu czego bronić?
Wyznanie, że Pan Profesor uważa jedzenie pochodzące z tej sieci za smaczne, zostawię już bez komentarza…
Dzisiaj oprócz licznych baletów 😉 jest również taki koncert:
https://www.arte.tv/de/videos/103029-000-A/geburtstagskonzert-fuer-zubin-mehta-zum-85/
ale będzie w sieci jeszcze przez miesiąc.
Pan Profesor sprawia na mnie wrażenie osoby, która nieustająco chce mieć swoje pięć minut.
I tyle mam na ten temat do powiedzenia 🙂
@ścichapęk
29 KWIETNIA 2021
15:50
Czytałam 🙂
Krótko, zwięźle i „to the point”
Ja jeszcze nie napisałam, bo musiałam wyjść . Ale sobie tej przyjemności nie odmówię. A jeśli chodzi o moderację – dotyczy to każdego piszącego 🙂
I wejście wpisów jest dokonywane przez rodzaj automatu. Profesor nie ma z tym nic wspólnego. Gdyby tam zaglądał, wiedziałby co działo się na blogu przez ostatnie 7 miesięcy….
DOROTA SZWARCMAN
29 KWIETNIA 2021
17:52
Często podziwiam trafność Pani określeń 🙂
Pan profesor co jakiś czas wybucha entuzjazmami do różnych rzeczy. Ostatnio wybuchł swoją poezją. Teraz MacDonaldem. Bardzo mu współczuję, że tak cierpi słuchając Szostakowicza. No ale nie musi słuchać…
Na szczęście przymusu nie ma 🙂
Co do moderacji, to każdy bloger robi to po swojemu. Ja moderuję sama.
Zmarł Kazimierz Kord. Miał 90 lat.
Kawał historii…
Szkoda, że nie obcowaliśmy z jego największymi sukcesami – odnosił je za granicą…
Wracając do hamburgerów (brrr -:) i Szostakowicza: de gustibus… Mnie wyszło, że pan Hartman proponuje, aby trochę wyluzować. Pewnie ostrożniej by było, gdyby zaznaczył, że wyzwanie kulturowe i tak dalej to *jego zdaniem*, ale w końcu tekst na blogu jest z definicji opinią. A o muzyce poważnej pan Hartman pisze w sumie całkiem grzecznie.
V. Ullmanna – choc jestem pilnym czytelnikiem blogu – musialem przepuscic. 🙁
Z troche innej beczki. Jutro mialby urodziny Percy Heath – moze nic takiego, ale na czym on gra? 😉 spreparowana wiolonczela? https://www.youtube.com/watch?v=-VnzLD1z978
PS @szpak – a jadl/a Pan/i porzadnego hamburgera? Mniam. 🙂
@Percy Heath dlaczego spreparowana? zwykła wiolonczela z mikrofonem.
Mięsię wydaje, że największym błędem tej reklamy jest ta nieszczęsna „Leningradzka”. Przeciętny odbiorca tej reklamy i tak zapewne nie ma pojęcia ococho, ale autor reklamy chyba nie wybrał jej przypadkowo. Leningradzka z pewnością nie leży w pierwszej dziesiątce najbardziej rozpoznawalnych utworów muzyki poważnej.
Jeśli już pofatygowali się pod budynek opery, to dlaczego nie mogli pojechać jakimś Verdim? Przecież przeciętna opera jest dużo dłuższa (i bardziej męcząca 😈 ) od symfonii Szostakowicza.
A propos Ullmanna w moich wpisach: już się przyzwyczaiłam, acz z przykrością, że wiele linków z nich nie działa już dzisiaj, ale że Studium na smyczki Haasa usunięto, bo film „szerzył mowę nienawiści”… To prawda, że był to fragment owego koszmarnego propagandowego filmu Kurta Gerona, ale przecież to też historia. Którą zresztą reżyser również przypłacił życiem – zginął w Auschwitz jak większość tych, których filmował.
Na szczęście posłuchać tej muzyki nadal można, już bez tego podkładu filmowego: https://www.youtube.com/watch?v=lxNSZ47DYA8
Rozpoznawalność VII symfonii: wydawałoby się, że ostinato z I części jest dobrze znane i np. eksploatowane w filmach, ale jednak nie. Serwis imdb pozwala szukać muzyki do filmów
https://www.imdb.com/name/nm0006291/?ref_=fn_al_nm_1
Najwyraźniej V symfonia dominuje.
W filmach nad wszystkimi króluje Wagner…. Gdzie tu jakaś Polska do podbicia?
W Stawce większej niż życie w wersji wcześniejszej – Teatru Sensacji – było dużo Szostakowicza. „Temat inwazji” z Leningradzkiej był w czołówce: https://www.youtube.com/watch?v=5z1ZPUipvlo
Ale najbardziej zdumiewające było, że na napisach końcowych pojawiał się początek… IV Symfonii, która była przez dekady na indeksie! No, ale w 1965 r. było już cztery lata po prawykonaniu przez Kondraszyna. Tutaj: 1:02:56
http://kuzynka-edyta.blogspot.com/2015/05/stawka-wieksza-niz-zycie-teatr-sensacji_11.html
Znowu zmiana na stanowisku redaktora naczelnego Ruch Muzycznego…
A to numer.
https://pwm.com.pl/pl/aktualnosci/szczegoly/3459956,zmiana-na-stanowisku-redaktora-naczelnego-ruchu-muzycznego.html
Dyrektor PWM jako p.o. naczelnego – tego jeszcze nie grali…
Ludzie, o co znów chodzi, „Ruch Muzyczny” pod Matwiejczukiem to chyba wreszcie bardzo dobre pismo jest?
Nie wiem, co się dzieje. Matwiejczukowi się skończył kontrakt – to jedno wiadomo. Może on nie chciał tego ciągnąć, a może PWM-owi coś się nie spodobało… tak to jest, kiedy pismo muzyczne podpada pod instytucję muzyczną. Konflikt interesów pewny jak w banku.
Kazimierz Kord, RIP indeed.
Nigdy nie zapomne „Cosi fan tutte” w Sali Kameralnej FN, w rezyserii Bardiniego i pod dyrekcja Korda. Bylem na trzech przedstawieniach. PK tam rowniez spiewala w chorze, czego wowczas nie docenialem 🙂 Rok byl chyba 1975?
Tak, to był 1975 rok 🙂
Tak szczerze mówiąc, o wiele bardziej wbił mi się wówczas w pamięć Bardini. Wspaniały był i niezwykle precyzyjny. A wszystko to miało posłużyć Kordowi jako próba generalna przed poprowadzeniem tego tytułu w Covent Garden.
Zastanawiałam się, czy zrobić wpis o Kordzie. Mam jednak wrażenie, jak napisałam wyżej, że w Polsce już tylko mieliśmy możność oglądać „okruchy z pańskiego stołu”. Kiedy prowadził Filharmonię Narodową, widać było, że to jednak dyrygent z temperamentu operowy, zresztą wprowadził do repertuaru mnóstwo dzieł wokalno-instrumentalnych, aż to było nużące. Szkoda, że zamiast FN nie objął wówczas TWON, bo gdy w końcu tam się znalazł, miał 75 lat i po roku już zrezygnował. A teatr był jego emploi o wiele bardziej niż sale koncertowe. Choć podobno za granicą bardziej się mobilizował, także na wyjazdach z FN.
Biorą i z mojej półki… 😥
https://magazynszum.pl/zmarl-tomasz-sikorski-artysta-wspolkierownik-galerii-dziekanka/
Tomek zwany Sikorem. Przystojniak w typie nordyckim. Przyjeżdżali na rowerach do Dziekanki z Joanną Stańko (wtedy już była po rozwodzie). Spędzałam w tej Dziekance trochę czasu. Co zostało zresztą udokumentowane zdjęciem zrobionym mi przez Sikora, a umieszczonym w wielkim albumie o Dziekance, który wyszedł kilka lat temu. To były dziwne, trudne, ale ciekawe czasy. Także pod względem artystycznym.
Spotkaliśmy się, ludzie Dziekanki, na koncercie na dziedzińcu tejże, a potem na otwarciu wystawy w Muzeum ASP. I tak przypatrywaliśmy się sobie, kto zdziadział, kto się jeszcze trzyma. Tomek akurat wyglądał nieźle. A np. Andrzej Mitan, tylko o trzy lata starszy, sprawiał wrażenie starszego o pokolenie. Niedługo potem zresztą zmarł.
Teraz tutaj! https://www.youtube.com/watch?v=IiHFsuAqHM8
Uwielbiam to miejsce, marzyłam, żeby kiedyś przyjechać na festiwal, który Schiff tu robi od lat.
Jutro o 20. drugi koncert – też ze streamingiem na żywo.
Strona festiwalu (oba jutubki na dole). Jeśli ktoś nie obejrzał dzisiejszego koncertu, to jeszcze można. Nie wiem, jak długo. Piękny!
https://www.quartettovicenza.org/it/andras-schiff/
Od 15 minuty Piotr Anderszewski https://vod.tvp.pl/video/kulturalnipl,01052021,53244161?fbclid=IwAR1XZ22y8bSNivkKSHanZQLFCWIrwXGjKy4JujygmpwxLPVpsZRRBs-59Ps
Dzięki!
Schubert, Brahms, może muzyka współczesna (ciekawe, jaka!)… Interesująco się zapowiada.
Niestety 6 maja też nie będzie koncertu w Warszawie. Może online? Ale online może być równie dobrze z każdego innego miejsca.
Wielkie dzięki za informację o Don Carlosie. Nie mam telewizora ale znalazłam TVP Kulturę w Internecie. Bardzo wielkie dzięki!
No warto było mimo wszystko 🙂
Pewnie, że lepiej byłoby to podziwiać na miejscu, ale wtedy nie zaryzykowałam. Wielu zaryzykowało i niektórzy się pochorowali… ciekawe, jak chór, bo soliści mieli odstępy.
Wracając do PWM, a właściwie do serii Anaklasis (http://www.anaklasis.pl/pl/katalog.html): nie wiedziałem, że wydają też płyty wideo. Dwie opery — Zubel i Nowak/Tokarczuk — i program muzyki Krzanowskiego. Bardzo zachęcające!
Niestety na blu-rayu, którego nie mam 🙁 Bardzo żałuję. Wszystko to widziałam na żywo, ale chciałoby się wrócić. Zwłaszcza do genialnej Zubel.
W pewnym momencie powściągnąłem swój luddyzm i kupiłem sobie odtwarzacz Blu-ray. Nie żałuję!
Zubel rzeczywiście ma pomysły. Jej najnowsza płyta, Cleopatra’s Songs, jest warta zachodu.