U Andrei Barki
Początek maja to oficjalny start wiosennego sezonu festiwalowego. Stworzony przez Andrása Schiffa Omaggio a Palladio w Vicenzy odbywa się właśnie o tej porze już od ponad dwóch dekad.
Nie dziwię się, że artyści zakochują się w tamtejszym Teatro Olimpico, tak jest przepiękny. Kto widział Don Giovanniego Loseya, ten, patrząc na tę wirtuozerię teatralnej iluzji, natychmiast sobie przypomni błądzącą po niej Kiri/Elvirę. Oczywiście nie jest to jedyny film, w jakim to cudo występuje; z marszu przypominam sobie Grę Ripleya Liliany Cavani, na którą, żeby było śmieszniej, trafiliśmy z rodziną na cda zaraz po wizycie w Vicenzy. Nawiasem mówiąc, mimo obietnic nie wrzuciłam chyba wówczas swoich zdjęć, więc zrobię to teraz.
Muzycznych imprez jest tam wiele, festiwale dwa – na jesieni z kolei pojawia się tu Iván Fischer ze swoim festiwalem operowym. Można powiedzieć, że Węgrzy zdominowali to miejsce. Widzę, że tegoroczny program festiwalu Fischera już w październiku przewiduje występy z orkiestrą: trzy spektakle L’incoronazione di Poppea Monteverdiego oraz koncert zespołu Fischera – Budapest Festival Orchestra. Schiff na swoim hołdzie dla Palladia – wielkiego architekta, twórcy urody tego miasta (i nie tylko) – występuje zwykle z orkiestrą założoną przez siebie również już dosyć dawno, zwaną od tłumaczenia jego imienia i nazwiska Cappella Andrea Barca. Tym razem jednak, gdy Włochy jeszcze nie całkiem wyszły z pandemii (choć już na tyle, by wpuścić widownię), musiał poprzestać na dwóch koncertach, jednym solowym recitalu, drugim kameralnym (w triu).
Były to chyba dla pianisty pierwsze koncerty z publicznością po dłuższej przerwie – cieszył się z obecności słuchaczy, których było całkiem dużo. Pozazdrościć im tylko. Wydaje mi się, że akustyka powinna tam być dobra – cóż, na razie mogłam to stwierdzić tylko oglądając koncerty festiwalowe w sieci. Z poprzednich lat są tylko strzępki, z wyjątkiem koncertowego wykonania Cosi fan tutte, które można obejrzeć w całości (jakość dźwięku niezbyt zadowalająca niestety, ale obsada i owszem). Od dawna marzyłam, żeby przyjechać na ten festiwal (może kiedyś jednak się uda…), więc dobre i to, a koncerty bardzo warto obejrzeć. Schiff tym razem w znakomitej formie (koncert o wspaniale ułożonym programie), jak również towarzyszący mu na drugim koncercie Erich Höbarth i Christophe Coin, czyli połowa Quatour Mosaïques. Piękne, łagodne interpretacje dzieł Haydna i Schuberta bardzo ujmują (zwłaszcza finał Schuberta, powtórzony na bis – bez pośpiechu, z delektowaniem się każdą nutą).
Co zaś do maja, to w tej chwili obok naszej Kultury Natury mogę zaanonsować, że już w czwartek zaczyna się kolejny festiwal w Hamburgu – będzie trwał miesiąc, ale odbędzie się wyłącznie online. Większość koncertów będzie miała miejsce w Elbphilharmonie, ale parę – w szacownej Laieszhalle, a ponadto koncert Camerata Bern Patricii Kopatchinskiej będzie transmitowany z Berna, a chóru Accentus Laurence Equilbey – z Paryża.
Komentarze
Dziś zaczynają się też przesłuchania w Konkursie królowej Elżbiety. W tym roku – fortepian.
Bez publiczności, z wiadomych powodów.
Lepsze to, niż nic – w zeszłym roku konkurs był anulowany.
Właśnie przewodniczący jury oznajmił, że w tym roku – absolutnie wyjątkowo – członkowie jury będą mogli oklaskiwać muzyków, żeby atmosfera była choć trochę mniej deprymująca.
Ciekawe, jak się będą czuli uczestnicy słysząc te rzadkie oklaski kilku osób… 🙂
Dziś jest święto, ale jest też poniedziałek: https://www.musicalamerica.com/news/newsstory.cfm?storyid=47637&categoryid=1&archived=0
Zwyciezca tegorocznego konkursu im. Rubinsteina – Juan Perez Floristan
No i nie śledziłam w końcu. Muszę chociaż jego posłuchać.
Do posłuchania z Radia Chopin – nie słuchałam na bieżąco, ale przysłano mi link 🙂 Bardzo warto.
https://www.youtube.com/watch?v=j40mDQx_eSU
Warto. Pianista mało u nas czczony, a wybitny. Wrażenie bardzo psuje inwencja działu marketingu Radia Chopin, który musiał dopisać na jutubie, że to jest Prof. (najbardziej rozpowszechnione imię wśród polskich muzyków).
Trąci wioską, gdyby moje zdanie kogoś interesowało. 🙂
To taki niemiecki zwyczaj 🙂 W Hamburgu to tak działa, ale tutaj faktycznie to trochę zabawne. Ja zresztą zwracam się do niego Herr Professor, ale w ramach żartobliwej konwencji. Nie ujmując zresztą nic z niewątpliwego autorytetu.
Wygląda na to, że coś go ostatnio lansuję. Trochę tak się złożyło, bo były różne wydarzenia z jego udziałem, ale nie od dziś uważam, że to naprawdę jest osobowość.
Wielki Wódz, A ja pragnę zauważyć, że Hubert Rutkowski to być może największy żyjący Polski profesor, odpowiedzialny za rozwój cenionych na świecie młodych pianistów: Tomasza Rittera, Zuzanny Pietrzak, Roberta Maciejowskiego, etc. Poza tym, wiele osób zapomina (a niektórzy wręcz nie wiedzą) że artysta prowadzi cenioną na całym świecie klasę fortepianu w Hamburgu; co więcej, ma ogromne kompetencje, żeby kształcić swoich uczniów zarówno w zakresie gry na instrumencie współczesnym, jak i historycznym. A biorąc pod uwagę fakt, iż pianista odnosi sukcesy na gruncie obu muzycznych obszarów, „najpopularniejsze polskie imię” trzeba wręcz rozgłaszać, a nie się go wstydzić!
To nie jest zwyczaj niemiecki – proszę zwrócić uwagę na afisze zapowiadające koncerty w polskich akademiach muzycznych: przy fortepianie/ solo dr hab.
Muzycy traktują swoje „naukawe” tytuły poważniej niż akademicy uniwersyteccy, umieszczając je w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Im mniej „prestiżowy” instrument, tym większa dbałość o „dr” „hab” i „prof”
@ obserwator – witam 🙂 Przyznam się bez bicia, że rzadko bywam na koncertach w polskich akademiach muzycznych. Na uczelni jednak wydaje to się usprawiedliwione. Poza nią – już nie bardzo.
Zwyczaj zwyczajem, a nie przeszkadza to komuś w komentarzach zmieszać sacrum z profanum, zwracając się do wykonawcy per „Panie Prof. Hubercie” 😀
Miło jest śledzić dyskusję o tytułach naukowych. Szkoda tylko, że redaktor dwójki przedstawiając sylwetkę Tomasza Rittera „zapomniał” podać, u kogo się aktualnie uczy. Ktoś w komentarzach wyżej wyśmiewa tytuł profesora. A mnie zastanawia, czy słuchacze nie są ciekawi kto kształci muzyka, który za moment zagra. Ta sama dwójka „zapomniała” wspomnieć o fortepianie Chopina- zrobiła to Pani Dorota Szwarcman. Ludzie doskonale zdają sobie sprawę z tego, z czego wynikają te niezamierzone niedociągnięcia, przemilczenia. Było tak też z moim uczniem, który był półfinalistą Chopina, Bolzano, wygrał Santander i kilka innych międzynarodowych konkursów. Okazuje się, że w Polsce nie wolno wymieniać nazwisk polskich pedagogów. Można wymienić nazwiska zagraniczne, jeśli uczeń miał zajęcia z tymi pedagogami. Wsobny chów i tyle. Ludzie zaczynają się wzajemnie adorować, a wszystko w oparach lekkiej cenzury:) I właśnie dlatego zachęcam Państwa do obserwowania konkursu młodych pianistów w Moskwie, Grand Piano Competition, jest link na yt. Tam, gdzie szanuje się pedagogów, gdzie jest przyzwolenie na sukces, oraz tam, gdzie państwo ma ofertę dla talentów- dzieją się piękne rzeczy. Kudy nam do tego poziomu? również w mediach. I przypomniał mi się niedawno zmarły Krzysztof Kowalewski, który tak pięknie odpowiadał „cicho, wiem..” na wzdychania „kocham pana panie Sułku”!
O, przepraszam, to nie jest profesor tytularny, czyli prezydencki! „W kwietniu 2010 roku wygrał konkurs na stanowisko profesora Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu.” Trzeba mówić Panie Rutkowski, prof., w skrócie Panie, prof.! Nie można znieważać prof. panie i panów! I pisać koniecznie Hubert Rutkowski, prof. HMT!!
No tak, jak się samemu jest profesorem, to się ma profesorski punkt widzenia 😉
Widzę że dyskusja utknęła w martwym punkcie. Melomani oceniają, czy Pan Rutkowski ma tytuł zasłużenie, czy też nie. Czy jest profesorem prezydenckim, czy może HMT. Mnie zaciekawiło coś innego- amnezja. Dotyczy wielu dziennikarzy. Oto redaktor 2PR przedstawiający sylwetkę Tomasza Rittera uznał za stosowne pominąć ot, nieciekawą informację, że jest to obecnie uczeń Huberta Rutkowskiego. Profesora Rutkowskiego. Z jakichś przyczyn wybrał Hamburg i Prof. Rutkowskiego. Idźmy dalej- to w kwestii „niezamierzonych przeoczeń”- 2PR nie wspomniała ani słowem o fortepianie Chopina, który odkrył Hubert Rutkowski- znów Profesor. Zbadał sprawę, miał plik ekspertyz wybitnych ekspertów. Fortepian dziś mógł być w Polsce. Nie ma go. Polskich Nagrań też nie ma. Ale może za jakiś czas odkupimy ten instrument za kwotę 3x wyższą, niż mogliśmy go mieć- ponieważ Rutkowski (ten Profesor) załatwił sponsora, by państwo mogło go sprowadzić. Nie udało się. O fortepianie wspomniało Radio Chopin (ktoś wspomniał o fatalnym, wioskowym marketingu), oraz Pani Redaktor Szwarcman. W dwójce- cisza jak makiem zasiał. Nie wolno o tym mówić!! Nie wolno też wspominać, że polscy pedagodzy dobrze uczą- miałem to już ze swoim uczniem- półfinalistą Chopina, Bolzano, zwycięzcą Santander, teraz startujemy do Leeds i na Maltę. Pan redaktor (niestety ten sam) nie wspomniał u kogo uczy się pianista, którego przedstawia, ale wymienił innych pedagogów. Środowisko dobrze wie, na czym polega owa demencja. Na czym polega fakt, że analizując wykonania np.7 Prokofiewa w plebiscycie- z rozmysłem pomija się nagrania polskich artystów:) To zabawa w kotka i myszkę, którą obserwuję z dużym rozbawieniem, ale również- jako dziecko dziennikarzy muzycznych- zażenowaniem. A więc dalej kpijmy z wioskowego marketingu, budujmy polskie mity, a za rogiem, w Moskwie odbywa się konkurs Grand Piano Competition na którym 13 letnie dzieci „szyją” wielkie koncerty fortepianowe. Dlaczego? Bo państwo ma ofertę dla talentów, oraz szanuje pedagogów. uczmy się!
Dodałem dwa wpisy, ponieważ pierwszy wszedł z opóźnieniem. Przepraszam za sianie zamętu.
@ Konrad Skolarski – witam. Czy w Polsce nie wolno wymieniać nazwisk polskich pedagogów? Chyba nie do końca tak jest, choć zgadzam się, że nasz akademicki światek pełen jest mniejszych i większych zawiści. Nie wiem jednak, czy z takich zawiści mogą wynikać jakieś „przemilczenia” radiowych redaktorów, którzy raczej w uczelnianych układach się nie znajdują.
A nawiasem mówiąc, konkursu w Santander jeszcze nigdy nie wygrał Polak – jedynym polskim sukcesem było tam wiele lat temu wyróżnienie Anny Jastrzębskiej-Quinn. Domyślam się, o którego Pana studenta chodzi – faktycznie ma kilka nagród na konkursach, w tym wygraną nie w Santander, lecz w San Marino. A we wrześniu można trzymać kciuki za jego II etap w Leeds.
@ 16:21 ależ nikt nie ocenia, czy Hubert Rutkowski ma tytuł profesora zasłużenie, czy nie! Chodzi o to, że kiedy zapowiada się występującego artystę, niekoniecznie trzeba podawać jego tytuły naukowe. Prawdę powiedziawszy zapowiedź w powyższym linku pominęłam i przewinęłam od razu do muzyki.
San Marino- pisałem na telefonie, który wie lepiej. Przeoczenie. Światek akademicki raczej nie ma nic wspólnego ze światkiem dziennikarskim. Jeśli nie podaje się nazwiska pedagogów w Żelazowej Woli, w radio, w prasie, wycina się nazwisko pedagoga z wywiadów z pianistą (po autoryzacji) a dotyczy to nie tylko Pana Rutkowskiego, to przyzna Pani, że nie rozmawiamy o światku pedagogów. Jest coś takiego jak „dobra wola”. Skoro tak, to jest też „zła wola”. Za dużo telefonów odbierają niektórzy prowadzący antenę. I może to jest przyczyną amnezji.
Dziękuję w imieniu ucznia za kciuki!!
Na chwilę zejdźmy z fortepianów i wróćmy do majowych festiwali.
Praska Wiosna tym razem już z publicznością. Ale wszystkie koncerty będzie można również oglądać na stronie festiwalowej, jak w zeszłym roku.
Informacja: https://festival.cz/en/novy-program-prazskeho-jara/
Program festiwalu: https://festival.cz/en/koncerty/
Ma vlast Smetany w wykonaniu Collegium 1704 Vaclava Luksa – to może być coś bardzo ciekawego 🙂
Właśnie się dowiedziałem, że umarł Józef Kolinek. Jak mało kto interesował się leżącą odłogiem polską muzyką i grał takie mniej oczywiste rzeczy, na ogół nieznane publiczności, więc wspominam.
Ojej 🙁 Stary dobry kolega, dawna Polska Orkiestra Kameralna i Sinfonia Varsovia, później kwartet Prima Vista. Duże zasługi zwłaszcza dla muzyki polskiej.
Napisał „Ruch Muzyczny: https://ruchmuzyczny.pl/article/1043-odszedl-jozef-kolinek
Dziś piąteczek, więc parę propozycji na weekend.
Operowo-kulinarnie: od jutra przez tydzień Opera na Zamku w Szczecinie udostępnia rejestrację spektaklu Tajemnice kuchni mistrza Rossiniego: informacje tutaj:
https://www.opera.szczecin.pl/spektakle-online/tajemnice-kuchni-mistrza-rossiniego
Również od jutra od 18:30 do pojutrza 18:30 na PlayKraków będzie dostępny spektakl Opery Krakowskiej Cyrulik sewilski w reżyserii Jerzego Stuhra. To rejestracja premiery, która odbyła się w 2019 r. Bilety za 10 zł. Pisałam o tym spektaklu tutaj: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2019/03/16/stuhr-w-operze-po-raz-drugi/
A ponadto jutro w Domówce z Dwójką Kwartet Śląski. W programie utwory Wajnberga, Szostakowicza, Lasonia, Pendereckiego i Knapika.
Szkoda tylko, że ta platforma Play Kraków to masakra jakaś
To zależy chyba od samego produktu. Misteria Paschalia, Sacrum Profanum czy koncerty Sinfonietty Cracovii całkiem nieźle się tam oglądało. Opera Krakowska niestety nie bardzo sobie z tym przekazem radzi, też już raz się zawiodłam niestety.
Tajemnice kuchni u nas (Toronto) otwierają sie! Obejrzymy po rodzinnym, niedzielnym obiadku, przyrządzonego jednakowoż na podstawie własnych przepisów. 🙂
Uklony – wreszcie wiosna! Dwa metry od okna drozdy mają gniazdo z trzema nienażartymi żółtodziobami. Karmiciele nie mają czasu na żadne przepisy: dżdżownice i inne robale idą prosto z dziobów do dzióbków – pewnie tylko lekko strawione przez rodzicieli.