U Andrei Barki

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Początek maja to oficjalny start wiosennego sezonu festiwalowego. Stworzony przez Andrása Schiffa Omaggio a Palladio w Vicenzy odbywa się właśnie o tej porze już od ponad dwóch dekad.

Nie dziwię się, że artyści zakochują się w tamtejszym Teatro Olimpico, tak jest przepiękny. Kto widział Don Giovanniego Loseya, ten, patrząc na tę wirtuozerię teatralnej iluzji, natychmiast sobie przypomni błądzącą po niej Kiri/Elvirę. Oczywiście nie jest to jedyny film, w jakim to cudo występuje; z marszu przypominam sobie Grę Ripleya Liliany Cavani, na którą, żeby było śmieszniej, trafiliśmy z rodziną na cda zaraz po wizycie w Vicenzy. Nawiasem mówiąc, mimo obietnic nie wrzuciłam chyba wówczas swoich zdjęć, więc zrobię to teraz.

Muzycznych imprez jest tam wiele, festiwale dwa – na jesieni z kolei pojawia się tu Iván Fischer ze swoim festiwalem operowym. Można powiedzieć, że Węgrzy zdominowali to miejsce. Widzę, że tegoroczny program festiwalu Fischera już w październiku przewiduje występy z orkiestrą: trzy spektakle L’incoronazione di Poppea Monteverdiego oraz koncert zespołu Fischera – Budapest Festival Orchestra. Schiff na swoim hołdzie dla Palladia – wielkiego architekta, twórcy urody tego miasta (i nie tylko) – występuje zwykle z orkiestrą założoną przez siebie również już dosyć dawno, zwaną od tłumaczenia jego imienia i nazwiska Cappella Andrea Barca. Tym razem jednak, gdy Włochy jeszcze nie całkiem wyszły z pandemii (choć już na tyle, by wpuścić widownię), musiał poprzestać na dwóch koncertach, jednym solowym recitalu, drugim kameralnym (w triu).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

Były to chyba dla pianisty pierwsze koncerty z publicznością po dłuższej przerwie – cieszył się z obecności słuchaczy, których było całkiem dużo. Pozazdrościć im tylko. Wydaje mi się, że akustyka powinna tam być dobra – cóż, na razie mogłam to stwierdzić tylko oglądając koncerty festiwalowe w sieci. Z poprzednich lat są tylko strzępki, z wyjątkiem koncertowego wykonania Cosi fan tutte, które można obejrzeć w całości (jakość dźwięku niezbyt zadowalająca niestety, ale obsada i owszem). Od dawna marzyłam, żeby przyjechać na ten festiwal (może kiedyś jednak się uda…), więc dobre i to, a koncerty bardzo warto obejrzeć. Schiff tym razem w znakomitej formie (koncert o wspaniale ułożonym programie), jak również towarzyszący mu na drugim koncercie Erich Höbarth i Christophe Coin, czyli połowa Quatour Mosaïques. Piękne, łagodne interpretacje dzieł Haydna i Schuberta bardzo ujmują (zwłaszcza finał Schuberta, powtórzony na bis – bez pośpiechu, z delektowaniem się każdą nutą).

Co zaś do maja, to w tej chwili obok naszej Kultury Natury mogę zaanonsować, że już w czwartek zaczyna się kolejny festiwal w Hamburgu – będzie trwał miesiąc, ale odbędzie się wyłącznie online. Większość koncertów będzie miała miejsce w Elbphilharmonie, ale parę – w szacownej Laieszhalle, a ponadto koncert Camerata Bern Patricii Kopatchinskiej będzie transmitowany z Berna, a chóru Accentus Laurence Equilbey – z Paryża.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj