Żałobne kołysanki
Pięknie został pomyślany koncert pamięci zmarłej pod koniec stycznia Elżbiety Markowskiej w ramach festiwalu Łańcuch XVIII.
Znaliśmy ją jako osobę, która ukształtowała radiową Dwójkę taką, jaką znamy, czyli ostoję kultury z muzyką na pierwszym planie, a zarazem okno na świat. Była dyrektorką programu dwa razy, a kiedy przeszła na emeryturę, po prostu zmieniła obszar działalności. W Towarzystwie im. Witolda Lutosławskiego była osobą bezcenną – dzięki m.in. jej kontaktom festiwale towarzystwa, czyli właśnie kolejne Łańcuchy, były zawsze na tak wysokim poziomie. Jej odejście było niespodziewane – gdyby nie pandemia, byłaby wciąż z nami. Jeszcze w październiku, przed samym lockdownem, spotykałam ją na festiwalu Paweł Mykietyn – Konteksty w Nowym Teatrze i wyglądało na to, że była w dobrej formie. Los chciał inaczej…
Dzisiejszy koncert Sinfonii Varsovii pod batutą Alexandra Liebreicha miał w związku ze swą dedykacją program skłaniający do zadumy, można by rzec kołysankowy. Żałobny więc w domyśle, bez dosłowności. Natura renovatur Giacinto Scelsiego wspina się spiralą w kosmos. Mystère de l’instant Henri’ego Dutilleux – przepiękny utwór; Dutilleux z Lutosławskim znali się i cenili bardzo. Nadspodziewanie do tego kontekstu pasuje wolna część z Divertimenta Bartóka, którą Lutosławski lubił szczególnie, a która ma mroczny, wręcz żałobny nastrój. I wreszcie patron festiwalu: Paroles tissées z najlepszym polskim solistą do tego utworu – Karolem Kozłowskim (śpiewał już to w 2018 r. na ówczesnym Łańcuchu). Dormez cette pâleur nous est venue de loin… to prawdziwa śmiertelna kołysanka. Coś mnie przy tym zawsze ściska za gardło.
Koncert ten wciąż jest dostępny i można go posłuchać. Podobnie zresztą jak poprzedni, inauguracyjny, w wykonaniu Orkiestry Polskiego Radia pod batutą Moniki Wolińskiej, który odbył się 25 maja. Zupełnie inny w charakterze, o pogodnych ramach: z „siódmym koncertem brandenburskim” Strawińskiego czyli Dumbarton Oaks Concerto na początek i Symfonią klasyczną Prokofiewa na koniec (pierwsza część trochę rozwlekła). A pomiędzy nimi Łańcuch II Lutosławskiego w wersji z orkiestrą, znakomicie zagrany przez Roksanę Kwaśnikowską, oraz trochę odbijający od kontekstu Autograf Konstantego Regameya.
Wszystkie linki są na stronie towarzystwa; kolejne koncerty mają już się odbyć z publicznością – ostatni w Katowicach.
Komentarze
Ładne! Scelsi, choć sztucznie odrobiony, nieco monotonny, ale reszta bez pudła.
Z muzyki innego XX wieku, wciąż obarczonego wyrazistymi melodiami, polecam późnoromantyczny kwintet fortepianowy Florence Price (https://www.youtube.com/watch?v=emAa_creWxk — część ogólnie sympatycznego koncertu — albo https://www.youtube.com/watch?v=zFMgDI5CEd0). Trzecia część, radośnie skoczna, nawiązuje do afroamerykańskiego tańca zwanego juba.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=791UlCbqVXU
Bardzo północna i spokojna Pobutka 🙂 Ciekawa.
A dziś się nam akurat klimat ocieplił…
A dzień dobry we Wrocławiu! 🙂
Przyjechałam na premierę Cosi fan tutte. Nawet na dwie, bo zobaczę obie obsady.
A czy w sieci będzie szansa na zobaczenie którejkolwiek?
Obawiam się, że wchodzimy z powrotem w dawny tryb: że trzeba być na wydarzeniu osobiście… Rozpuściliśmy się tymi onlajnami 😉