Trzy pierwsze sonaty
Na takiego Wajnberga fortepianowego czekałam. Komplet jego dzieł na ten instrument nagrywało kilkoro pianistów: Jelizawieta Blumina, Allison Brewster Franzetti, Murray Maclachlan. Teraz mamy pierwszą płytę Piotra Sałajczyka i wyznam, że już czekam na kolejne.
Od razu powiem, że choć tamtych solistów słyszałam tylko po kawałku w sieci, to czegoś mi tam zawsze brakowało, natomiast słuchając Sałajczyka od razu pomyślałam: to wykonanie jest najlepsze. Słychać w nim pełne zrozumienie, empatię, wyczucie nastroju i znakomite dobieranie barw, a w szybkich częściach absolutną pewność i świadomość, że nie służą one li tylko wirtuozowskiemu popisowi, ale ukazaniu określonego muzycznego obrazu.
Ciekawe, że mimo iż Wajnberg sam był świetnym pianistą, napisał na swój instrument w sumie nie tak wiele: sześć sonat, z których ostatnia w 1960 r., i jeszcze parę utworków z Warszawy (Dwa mazurki i Kołysanka) oraz trzy Zeszyty dziecięce – zbiory miniaturek z lar 1944-5. Pierwsze trzy sonaty powstały w krótkich odstępach czasu (w sumie 6 lat), a każda z nich jest inna: młody kompozytor szybko się rozwijał, a ponadto zmieniały się warunki, w jakich komponował, i nie mogło to nie mieć wpływu na zawartość tych utworów.
I Sonata powstała w 1940 r., jeszcze w czasie studiów w Mińsku u Wasilija Zołotariowa. Były one krótkie, bo Hitler napadł na ZSRR i młody kompozytor ewakuował się aż do Taszkientu. I to były jedyne studia kompozycji, jakie odbył – w warszawskim konserwatorium był tylko pianistą, a komponował jako samouk i do dziś zadziwia dojrzałość tych utworów. Sonata kontynuuje stylistykę, jaką młody Mietek uprawiał w Warszawie – trochę ekspresjonizm, trochę neoklasycyzm, gdzieś pośrodku, zabawy z tzw. bitonalnością (czyli dwiema tonacjami naraz), jak w jednym z Mazurków. Melancholia już wtedy się pojawiała w jego muzyce, nazwałam to sobie warszawskim międzywojennym spleenem. Pierwsza część I Sonaty ma momenty jak z młodego Szymanowskiego, ale też takie, do których podobne po latach usłyszymy w utworach Andrzeja Czajkowskiego. Spleen i bitonalność pojawia się w wolnej trzeciej części. Ale w częściach szybkich, drugiej, pełniącej rolę scherza, i burzliwym finale, słyszymy już pewien wpływ Szostakowicza. To właśnie w Mińsku, dorabiając sobie grą w orkiestrze, Mietek usłyszał po raz pierwszy jego muzykę: V Symfonię, która stała się dlań wstrząsem i objawieniem.
W Taszkiencie powstała II Sonata – już zupełnie inna. Pierwsza część to szybkie perpetuum mobile już całkiem szostakowiczowskie, burzliwe (trochę jakby zapowiada preludia Szostakowicza, które powstaną dopiero w latach 50.), podobnie finał. Druga część, scherzo, to rodzaj koronkowo delikatnego walczyka, trzecia jest łagodna, liryczna i rozmarzona, ale z nutką nostalgii. W tym okresie często pojawiają się w jego utworach urzekające, ale zwodnicze melodie, których od razu nie zapamiętamy, choć wydają się z początku nietrudne.
III Sonata jest z 1946 r., a więc już z Moskwy. To dzieło już całkowicie jest utkane z szarej, miękkiej melancholii. Wyczuwa się momentami wpływ Szostakowicza, ale już coraz mniej. O ile w pierwszej części jest niepokój, to druga już jest wręcz ponura. Finał to coś na kształt fugi na temat brzmiący trochę jak piosenka żydowska. Tego typu tematy miały się u niego w przyszłości pojawiać regularnie.
Jak już wspomniałam, czekam teraz na trzy dalsze sonaty – czwartą z 1955 r., którą tak świetnie gra ostatnio Yulianna Avdeeva, piątą, o rok późniejszą, zaczynającą się od rodzaju passacaglii opartej znów na żydowskopodobnym motywie, i wreszcie szóstą, która zaczyna się całkiem jak dzwony cerkiewne.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=BA-o_7p2x8s
To jest hicior 🙂
A teraz w tej samej tonacji: https://www.youtube.com/watch?v=eKm7oiFZaZ8
Właśnie dostałam newsletter z FN o zmianach w programie nadchodzących koncertów. Zwłaszcza jedna jest interesująca, przytaczam poniżej w całości:
Koncerty 4/5 lutego 2022
Uległ zmianie program koncertów, w miejsce Fourteen Points. Woodrow Wilson Overture Pawła Szymańskiego zabrzmi Mała suita Witolda Lutosławskiego. Z przykrością zrezygnować musieliśmy z zaplanowanego wykonania utworu Pawła Szymańskiego z powodu rosnących ograniczeń obsadowych, wynikających z pandemii COVID-19. Partytura Uwertury wymaga licznie obsadzonej sekcji smyczkowej, co przekracza nasze obecne możliwości. Aby usatysfakcjonować naszych Melomanów, pracujemy intensywnie nad znalezieniem alternatywnego terminu prezentacji utworu Pawła Szymańskiego w kolejnym sezonie.
Pandemia to, czy już zapis na nazwisko?
PS. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym sezonie możliwości prezentacji utworów Pawła Szymańskiego będą wielokrotnie szersze 😉
Utwór Pawła Szymańskiego quasi una sinfonietta jest przewidziany w programie niedzielnego koncertu Łańcucha XIX w wykonaniu Orkiestry Polskiego Radia pod batutą Michała Klauzy. Zobaczymy.
Do FN w przyszłym tygodniu się wybierałam, ale w tej sytuacji raczej dam sobie spokój. Jan Lisiecki z piekielnie trudnym II Koncertem Prokofiewa – nie spodziewam się tu wiele.
Fourteen Points to świetny utwór, słyszałam go w Londynie, już się cieszyłam na jego wykonanie warszawskie. Miejmy nadzieję, że FN dotrzyma słowa.
Tutaj mała relacyjka z Radia Szczecin, na dole strony jest dźwięk – kilka słów od kompozytora i parę drobnych fragmentów utworu. Polecam ostatnie pytanie 😉
https://radioszczecin.pl/172,5279,polska-premiera-kompozycji-pawla-szymanskiego-fo
Dziękuję! Piękne zaiste i wielce wymowne
A tak ja pisałam po prawykonaniu: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2018/11/03/punkt-13/
Przeczytane, odsłuchane, z opóźnieniem pozazdroszczone. Swoją drogą, coraz bardziej ryzykowne stają się te wszystkie dziecięce piosenki, zabawkowe pistoleciki i co tam jeszcze inwencja kompozytorowi podpowie, a impresariat wystraszy…
Płyta pana Piotra Sałajczyka przesłuchana. Ciekawa. Cieszę się, że powstała. To jest muzyka, której do tej pory nie znałam. Najbardziej z twórczości Wajnberga podobają mi się kwartety. Czas zapoznać i zaprzyjaźnić się z utworami fortepianowymi.
Najbardziej jednak Wajnberg smakuje na festiwalu WarszeMuzik.
Ach kiedy to lato:-)
Z okazji Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu, obchodzonego dwa dni temu, autorzy WarszeMuzik zachęcają do przesłuchania „Nokturnu” Wajnberga w wykonaniu Ani Karpowicz i Marka Brachy:
https://www.facebook.com/warszemuzik/
https://www.youtube.com/watch?v=McSInGTW9Do