Veriko kameralnie

W listopadzie mieliśmy możność słuchać zwyciężczyni ostatniego Konkursu im. Wieniawskiego w Koncercie Sibeliusa. Dziś Veriko Tchumburidze, w czterech sonatach z fortepianem (Ketevan Sepashvili), pokazała nam więcej swoich stron.

Bach (III Sonata E-dur)chyba stosunkowo najmniej jej z tego programu leżał. Pominąwszy już sam fakt, że z fortepianem brzmi to jednak bardziej sztucznie niż z klawesynem, to interpretacja wydawała się raczej chłodna, a przy tym było też trochę usterek intonacyjnych. Pozostałe jednak utwory były o wiele bardziej w jej typie, zwłaszcza neoromantyczne punkty programu, w których mogła się wyżyć.

Każda z części koncertu składała się z utworu „lżejszego” emocjonalnie i cięższego kalibru. Parą do Bacha była młodzieńcza Sonata d-moll Szymanowskiego. Już dwie laureatki nagrały ten utwór niedawno – jest na pierwszej płycie Bomsori Kim i Rafała Blechacza, a także na zeszłorocznej – Aleny Baevej i Vadyma Kholodenki. W dzisiejszym duecie pianistka była jakby trochę wycofana, co szkodziło utworowi, ale skrzypaczka pokazała, że właśnie tego typu intensywna muzyka jest jej szczególnie bliska.

Mały odpoczynek przy trochę mozartowskiej Sonatinie D-dur Schuberta, zagranej z wdziękiem, i znów monumentalny neoromantyzm – Sonata h-moll Ottorina Respighiego. Przyznam się, że słyszałam ją po raz pierwszy; jej stylistyka nie przypomina barwnych, sięgających już niemal w impresjonizm poematów symfonicznych, z których ten kompozytor jest najbardziej znany. Sonata jest bardziej podobna do dzieła młodego Szymanowskiego, gęsta od emocji, zwłaszcza w finałowej Passacaglii. Po czymś takim mógł być tylko krótki, lekki bis, tradycyjnie gruziński: jedna z Miniatur Giji Kanczelego, grana przez skrzypaczkę pizzicato.

PS. Podobno ta młodzież, tak świetnie słuchająca na tych trzech koncertach z cyklu Po Prostu Filharmonia, nie jest ze szkoły muzycznej, lecz z Technikum Architektoniczno-Budowlanego. Przychodzą regularnie i już są osłuchani. Brawo.