Głos z Kijowa
Głos Ukrainy – takie hasło ma trasa Kijowskiej Orkiestry Symfonicznej. Dziś Warszawa, potem m.in. Łódź, Drezno, Lipsk, Berlin, Hamburg.
Ostatnią próbę w swojej siedzibie mieli w dzień wybuchu wojny. W planie był taki projekt… Potem – wiadomo, co się działo. Paru muzyków zostało, by walczyć, i trzeba było szukać dla nich zastępstw, gdy powstał projekt międzynarodowej trasy. Jej celem jest opowiedzieć Ukrainę światu poprzez muzykę, zbyt długo pozostającą w cieniu.
W warszawskich radiowych studiach odbywały się pierwsze próby przed tournee. Potem próbowano też w filharmonii. I choć podobno na początku było trudno, czemu nie można się dziwić, to orkiestra szybko wróciła do formy. Duża też w tym zasługa dyrygenta, Luigiego Gaggero, który w ogóle jest bardzo ciekawą postacią: w Kijowie mieszka od 10 lat, od czterech prowadzi Kijowską Orkiestrę Symfoniczną, a ponadto Ukho Ensemble, zespół specjalizujący się w muzyce współczesnej, i La Dolce Maniera – zespół barokowy. Cóż za wszechstronność. A jeszcze był instrumentalistą – grał na perkusji, a także na cymbałach (uczył się u Márty Fábián, współpracowniczki m.in. György Kurtága).
Dyrygentem jest bardzo dynamicznym, co pokazał już w pierwszym utworze – Symfonii C-dur Maksyma Berezowskiego, którą zaledwie trzy miesiące temu słyszeliśmy tu pod batutą Juliana Rachlina. Trochę mnie zaskoczyło, że smyczki grały w pełnym składzie, ale mimo to muzycy potrafili zagrać lekko, adekwatnie do tej haydnowskiej muzyki. Tyle że maestro strasznie popędził, nawet chwilami zamazywały się biegniki. Tak jakby miał to być popis na tempo. Cóż, taka koncepcja.
Potem ukłon w stronę gospodarzy: Fantazja na tematy z Fausta Wieniawskiego z udziałem Janusza Wawrowskiego – solista jeszcze dołączył się do Melodii Myrosława Skoryka i zagrał bis – Kaprys polski Bacewicz. Miło, że stradivarius zabrzmiał razem z kijowską orkiestrą, choć trochę żałuję, że nie usłyszeliśmy tu solistki, która będzie jej towarzyszyć w Niemczech – Diany Tiszczenko.
Nie wiem, czemu hymn Ukrainy został zagrany dopiero na początku drugiej części koncertu (i powtórzony na koniec), może aby podkreślić znaczenie III Symfonii Borysa Latoszyńskiego. Jest to dzieło znakomite, bardzo porządna orkiestrowa i dramatyczna robota. Jeśli chwilowo nie słuchamy Szostakowicza czy Prokofiewa, na pewno warto posłuchać Latoszyńskiego, który nie jest wcale gorszy, a ponadto był ważną postacią dla życia muzycznego, pedagogiem, który wykształcił większość znanych kompozytorów ukraińskich starszego pokolenia (Walentyn Sylwestrow, Jewhen Stankowycz, Łesia Dyczko, Leonid Hrabowski – a więc cała dawna awangarda, dziś daleka od awangardy). III Symfonia ma szczególną historię, podobną jak II Symfonia Lewka Rewuckiego: kompozytora oskarżono o formalizm i kazano przerobić finał. Muzycy z Kijowa dziś zagrali pierwotną wersję, odtworzoną w 2015 r. przez dyrygenta Wołodymyra Sirenkę – bardziej dramatyczną, bez cyrków z dzwoneczkami (które w pierwszej wersji też były, ale w mniejszym użyciu). Obie wersje wiszą na YouTube i można sobie porównać. Bardzo sprawdziła się orkiestra w tym utworze, imponowały zwłaszcza dęte, które mają tu dużo roboty. Widać, że muzycy są bardzo zmotywowani. Mają misję do spełnienia.
Komentarze
Lubimow!
https://van-magazine.com/mag/alexei-lubimov-ukraine/
Teraz jest podobno w Paryżu. Ale zamierza wrócić do Rosji, Odważny człowiek.
A Sylwestrow zaraz będzie u nas. Przyjedzie osobiście, by uczestniczyć w prawykonaniu.
https://filharmonia.pl/repertuar/koncert-choralny-736721830
Kissin!
https://www.createastir.ca/articles/vancouver-recital-society-evgeny-kissin
Ja tylko dodam, że to było bardzo miłe ze strony publiczności, która wstała na powitanie kijowskiej orkiestry i jej dyrygenta – jeszcze zanim zabrzmiały pierwsze utwory. Tylko z uwagi na okoliczności wojenne mam nadzieję, że to niepowtarzalna sytuacja.
A ja zadałam się z tabloidem 😉
https://www.youtube.com/watch?v=_nY3i9DNYtM&t=7s
No właśnie, Kissin. A ambasador Melnyk w Berlinie oburzał się na Steinmeiera, że ten zagrał u niego na koncercie dla Ukrainy. Bo „Rosjanin”.
Toronto chyba leży na peryferiach muzycznego wsparcia Ukrainy. Poza już wspomnianym zajsciem na koncercie Maiskiego, chyba nic wiecej sie nie wydarzyło.
Powoli rozkreca sie koncowka rachitycznego sezonu 2021/2022. Pare dni temu była J. Didonato z Edenem. Trzeba powiedziec, że son et lumière było imponujace – muzycznie i wizualnie.
Przed nami jeszcze Sheku Kanneh-Mason z Isata Kanneh-Mason; G. Capuçon i JY Thibaudet i J. Bell. Plus La Traviata i Die Zauberflöte.
Ukłony – wiosna jest już na dobre! 🙂
U nas miejmy nadzieję, że pomału też 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=OLmZCz2Uw4k
Można posłuchać online Kijowskiej Orkiestry Symfonicznej, koncert w Dreźnie:
https://youtu.be/j4dA7udrP8U
Dzięki, Beato – cofnęłam sobie do Diany, żeby jej posłuchać (choć nie przepadam za Chaussonem), pięknie gra.
Ale niesamowicie zagrała Skoryka…
Tak! Właśnie się skończyło, bardzo ciekawy muzycznie i urozmaicony koncert. A słuchałam, bo zachęcił mnie wpis Kierowniczki, szczególnie słowa o symfonii Latoszyńskiego.
A ja właśnie słucham Latoszyńskiego, jestem po II części, i przestaję mieć kompleksy, bo i w Dreźnie klaszczą między częściami 😉
Nawiasem mówiąc, wybieram się niezadługo do Drezna 🙂
Tak, uśmiałam się z tych oklasków, bo ledwie dwie przecznice dalej, w Semperoper na koncertach symfonicznych byłoby zgorszenie 🙂
A do Drezna na co? Powinno być już znośnie, do niedawna ciągłe niespodzianki obsadowe po pozytywnych testach, z odwoływaniem premier i koncertów włącznie (to akurat nie w Dreźnie, ale w innych miastach u sąsiadów).
Czczą w tym roku Heinricha Schütza, bo jest 350-lecie śmierci.
A Kijowianie zagrali jeszcze Tarasa Bulbę Łysenki – to taki ich przebój. Karabits z I, Culture Orchestra na pamiętnym koncercie na Majdanie też to wykonali.
No więc wsłuchałam się teraz w obie wersje finału symfonii, znalazłam nawet nagranie wersji „poprawionej” z partyturą, i już dokładnie wiem, o co chodzi.
Biedak, musiał dodać do dwóch głównych (trzech w porywach) tematów jeszcze jeden, w wysokich smyczkach, nazwałam go sowieckim – kiczowaty i nieprzekonujący, ale wydaje mi się, że to był celowy zabieg.
W pierwotnej wersji wszystko jest logiczne, pierwszy temat „wojenny” jest już złagodzony, ale jeszcze walczy z drugim „pokojowym” („ukraińskim”), i pod koniec triumfuje ten drugi z akompaniamentem dzwonów przypominających cerkiewne. W wersji późniejszej dominuje pod koniec temat „sowiecki”, choć „pokojowy” też się tam chowa.
A w ogóle poszło też o podtytuł symfonii: „Pokój zwycięża wojnę”. To się sowietom nie mogło podobać.