Balet wampirów
Wojciech Kilar ma w tym sezonie szczęście w naszym balecie: po świetnej listopadowej premierze Exodusu/Biegunów-Harnasiów druga jest równie dobra.
Niespodzianki właściwie nie było, ponieważ Krzysztof Pastor realizował już Draculę w australijskim Perth i wiadomo, że został bardzo dobrze przyjęty. Dla potrzeb naszej dużo większej sceny musiał być odrobinę zmodyfikowany (a dekoracje wykonane w naszym teatrze), ale nadal jest bardzo wyrafinowany wizualnie, świetnie tańczą nasi soliści, a i orkiestra pod batutą Patricka Fournilliera gra znakomicie. Nawet pianista się wyrabia w morderczej Toccacie z I Koncertu fortepianowego, a jest to Kuba Matuszczyk, członek operowej orkiestry.
Muszę w ogóle powiedzieć, że ta muzyka dopiero w tej formie mnie przekonuje. Zawsze mówiłam, że Kilar nawet kiedy pisze muzykę, którą uważa za autonomiczną, to i tak jest ona filmowa. Tu czasem trudno jedną od drugiej oddzielić, choć są oczywiście fragmenty, które zrośnięte już są z filmami, jak np. walce z Trędowatej czy Ziemi obiecanej. Nawiasem mówiąc, jest tu muzyka z wielu filmów i fakt, że części z niej nie rozpoznałam, świadczy o tym, że mam luki w oglądaniu (w istocie części z nich nie widziałam). Ale też tzw. autonomiczna świetnie się sprawdza, np. Kościelec 1909 jako podkład do sceny w pałacu hrabiego Draculi czy wspomniana Toccata do tańca Lucy-wampirzycy.
Kompilacja została więc zrobiona z gustem, podobnie scenografia i kostiumy (Phil R. Daniels i Charles Cusick Smith) – żadnego epatowania juchą, wszystko w domyśle, bardzo elegancko i trochę secesyjnie, a cmentarz to niemal cytat z Caspara Davida Friedricha. Zgrabnie też został skompilowany scenariusz przez Pawła Chynowskiego.
W balecie jednak najważniejsi są tancerze. Imponowali zwłaszcza obaj wykonawcy partii Draculi: Vladimir Yaroshenko jako młody i Kristóf Szabó jako stary. Także w roli Miny Yuka Ebihara, a jej przyjaciółki Lucy – Mai Kageyama. To główne postaci, poboczne też rzucają się w oczy, jak np. Kilian Smith jako Renfield, pacjent szpitala dla obłąkanych.
Myślę, że spektakl może stać się przebojem dla publiczności – ze względu na temat i wykonanie. Jutro i pojutrze jeszcze dwa przedstawienia, a potem rzecz wraca w drugiej połowie maja.
Komentarze
Zajrzałam dziś na koncert Sinfonii Iuventus, tym razem pod batutą Piotra Sułkowskiego, żeby posłuchać prawykonania Koncertu fletowego Gary’ego Guthmana, wykonanego przez Łukasza Długosza, który go u kompozytora wyprosił. Bardzo przyjemna w słuchaniu muzyka, między jazzem a neoklasycyzmem, momentami coś z Bernsteina. Długosz jak zawsze znakomity – pewnie będzie ten koncert grał, bo może się podobać.
Jeżeli ktoś będzie na majówce w poniższych okolicach, to taka impreza może być do odwiedzenia: https://penderecki-center.pl/aktualnosci#44429
Ja akurat się tam wybieram.
A czy do Lusławic jest jakieś połączenie komunikacją publiczną?
No z tym to niestety kłopot jest. Najbliżej jest Zakliczyn, tam jeżdżą jakieś autobusy z Tarnowa, ale dokładnie nie wiem. A w porze pokoncertowej to już chyba w ogóle nic nie ma. Dyskryminacja niesamochodowców 🙁
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=iGvKrysofyk
Dobra wiadomość – Theater am der Wien za rok (konie kwietnia- początek maja 2023) wystawia „Idiotę” Weinberga. Słyszałam jakiś czas temu z płyty i wiem, że warto pojechać.
Dobrze wiedzieć, dzięki!
Wrzuciłem przeszukanie pani wszystkich blogów i ani razu nie wyrzuciło mi „Marcin” Patrzałek. Staram się specjalnie nie wtrącać w prowadzone tu dyskusje ponieważ są tu lepsi ode mnie w sprawach muzycznych, ale w tym wypadku chciałbym poznać pani zdanie dlaczego ten już światowej sławy „czarodziej o stu palcach” niewart jest uwagi polskich krytyków muzycznych. Do tej pory nie dostał nawet „Fryderyka” co każe mi jak najgorzej myśleć o tej nagrodzie.
https://youtu.be/nUtTfjq7CyU
Dorzucam jeszcze Kashmir w wykonaniu „Marcina”, który kompletnie mnie i cały świat powala.
https://youtu.be/fA3jFMDBiu4
Witold,
a słuchałeś tego z wyłączonym obrazem? 🙄