Lusławice: nowa epoka
Od listopada lusławicki dwór wraz z arboretum stał się formalnie częścią Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Majówkowy festiwal De Natura Sonoris jest pierwszym odbywającym się w obu siedzibach.
Koncerty w dworze nawiązują do pierwszych festiwali, jakie państwo Pendereccy tu zorganizowali – miały one miejsce na początku lat 80. Dokładnie, pierwszy odbył się w 1980 r., w czasach strajków w stoczniach gdańskiej i szczecińskiej. Był poświęcony kwartetom smyczkowym. Druga edycja odbyła się w dwa lata później i jej tematem były pieśni; trzecia, w kolejnym roku, dotyczyła zespołów smyczkowych.
Na tych festiwalach były wykonywane utwory zamówione przez Krzysztofa Pendereckiego u swoich przyjaciół i studentów. Pierwszy koncert tegorocznego festiwalu był nawiązaniem symbolicznym: wystąpił Kwartet Śląski, który grał także na tamtym pierwszym festiwalu – co prawda nie miał jeszcze nazwy, a z obecnego składu był tylko Arkadiusz Kubica, ale fakt pozostaje faktem. Co więcej, zespół powtórzył wykonanie jednego z utworów napisanych na tamtą okazję: I Kwartetu smyczkowego Eugeniusza Knapika. Kompozycja ta została zresztą zagrana wówczas dwa razy, także przez litewski kwartet, któremu sowiecki jeszcze wówczas Goskoncert zablokował przyjazd, ale muzycy niespodziewanie przyjechali prywatnie.
Piękny to i wzruszający utwór. Innym nawiązaniem do dawnych czasów było włączenie do programu dzieła dawnej studentki Pendereckiego, Joanny Wnuk-Nazarowej (uczestniczyła jako kompozytorka w drugiej edycji festiwalu, tej pieśniowej). Był to Kwintet smyczkowy, napisany w prezencie dla profesora na 85. urodziny i wręczony mu wówczas, ale do tej pory niewykonany (fragment w wersji na orkiestrę smyczkową grała kiedyś Sinfonietta Cracovia). Teraz po raz pierwszy zagrano całość; do kwartetu dołączył kontrabasista Jan Kotula z NOSPR. Zgodnie z tradycją było więc prawykonanie. Można było dosłyszeć w utworze pewne klimaty beethovenowskie czy bartókowskie (bez cytatów).
Na otwarcie koncertu jeszcze Kwartet smyczkowy f-moll op. 80 Mendelssohna, jedno z ostatnich jego dzieł, dramatyczne i żałobne (pisane po śmierci siostry Fanny). A na koniec króciutki IV Kwartet smyczkowy Pendereckiego, jakby krótsza wersja III Kwartetu, z podobnym „huculskim” tematem. I na bis niespodzianka – II Kwartet, młodzieńczy, awangardowy, ze wspaniałą energią. I nie sposób było oprzeć się refleksji, że gdyby nie takie właśnie utwory, to tego wszystkiego tutaj by nie było.
W dworze słuchanie bywa trochę trudne, zwłaszcza kiedy jak ja siedziało się w pierwszym rzędzie, niemal na plecach altowiolisty. Liczy się jednak przede wszystkim atmosfera, a ta była wspaniała. Elżbieta Penderecka również była obecna. Z nostalgią wspominałam dawne czasy i mniej dawne (ostatni raz cztery lata temu) – na tych pierwszych festiwalach nie byłam, ale bywałam tu przy różnych okazjach. Już nigdy nie będzie tak, jak było. Będzie inaczej, ale pięknie jest tu zawsze. Dziś spędziłam całą pierwszą połowę dnia w cudownym arboretum. Koncert – recital Aimi Kobayashi – za półtorej godzinki tym razem w sali koncertowej Centrum. A jutro znów koncert w dworze – tym razem pieśni.
Komentarze
No i trochę pechowy był ten koncert: niespodziewanie jedna ze strun fortepianu się rozstroiła i po ładnie, subtelnie zagranej przez Aimi Kobayashi Arabesce Schumanna trzeba było zawezwać stroiciela, którego na miejscu nie było. Przerwa więc była po prostu wcześniej. Sonatę c-moll Schuberta pianistka zagrała momentami ciekawie, dobrze wydobywając różne dziwności, ale chwilami, zwłaszcza w finale, brak trochę było napięcia. Chopin jak zwykle w jej wykonaniu niespecjalnie mi się podobał, z wyjątkiem bardzo ładnego Preludium e-moll na bis.
Żal. Żal tej dobrej ziemi, na której mógł być sad. Sołtysa, który uwierzył w ‚miejsca pracy’ i ‚aktywizację’ tego spokojnego zadupia. Miejscowych, którzy z tym prostokątnym kuciukiem obitym niby-NRD-owską boazerią będą kiedyś coś musieli zrobić.
Może Amazon to kupi?
Nie wiem, kim pan (?) jest, ale w sposób widoczny nie ma pan pojęcia o tym, co się w tym miejscu dzieje. A jeśli nie ma pan pojęcia, proszę się nie odzywać. Bo i po co.
To znany z forów Polityki „trupin” szukający ratunku dla swojej dewiacji…
Ciężki przypadek… obawiam się, że ef-moll też mu nie pomoże…
Właśnie w dworze lusławickim odbył się trzeci i ostatni koncert tego festiwalu – piękny recital Iwony Hossy z pianistą Robertem Maratem. W programie Pieśni kurpiowskie Szymanowskiego, Melodie cygańskie Dvořáka, jedna z pieśni Pendereckiego z cyklu Powiało na mnie morze snów oraz po trzy pieśni Michała Kleofasa Ogińskiego (miła muzyka salonowa), Jerzego Gablenza (spóźniona młodopolszczyzna) i Władysława Żeleńskiego (neoromantyzm). Program w sam raz na obchodzony właśnie Rok Romantyzmu. Solistka niezawodna, głosowo i wyrazowo – a były zarówno typowo romantyczne westchnięcia, jak momenty pełne humoru.
Festiwal ten ma powrócić za rok. Ale wcześniej, jak zwykle przez całe lato – Emanacje, na których potrafi być i kilkadziesiąt koncertów w różnych miejscach (rekord to bodaj 80). Jest dla kogo to grać, ma kto to grać – w Centrum wciąż coś się dzieje, kursy, rezydencje. W najbliższym czasie rezydencja młodzieżowej orkiestry z Ukrainy. Co zaś do miejscowych, owszem, też mają tu co robić i bardzo ich praca pomaga w działaniu tego miejsca. Że nie wspomnę o ekipie związanej z dworem i arboretum (ze słynnym panem Stanisławem, ogrodnikiem, na czele), bez których to by nie funkcjonowało.
Rano ruszam z powrotem.
007 – dzięki za info 🙂 Fakt, jest trochę tych nieszczęsnych sierot po p. Danielu, których on w swojej dobroci nie przeganiał, bo też raczej nie zaglądał w komentarze. Teraz bidaki nie mają gdzie się podziać. Cóż, współczuję, ale uprzedzam, że na tym blogu na trollowanie nie ma miejsca i nie będzie.
Dziś ruszyła sprzedaż biletów na tegoroczne Chopieje.
Myślę że interesujący program, każdy znajdzie coś dla siebie.
Duża frekwencja ze strony uczestników ostatniego Konkursu Chopinowskiego,na czele ze zwycięzcą aczkolwiek repertuar już szerszy i to cieszy. Do tego stali bywalcy jak np Katsaris, Bezuidenhout, gwiazdy jak Andsness czy Maria Joao Pires. Cieszy na pewno Kate Liu mrrau. Ciekaw jestem jak przez ministerialne sito przeszli tacy artyści jak Baeva, Ablogin czy Avdeeva ale dobrze że przeszli i oby w międzyczasie nie wypadli z programu.
W repertuarze wiele ciekawych rzeczy spoza żelaznego kanonu. Podoba mi się.
https://festiwal.nifc.pl/pl/2022/kalendarium/
Jak zwykle NIFC-owski system sprzedaży biletów nie działa tak, jak powinien: żadnych 5 ani 10% się online nie dostaje, nawet przy zakupie kilkudziesięciu biletów (normalnych, na różne koncerty, a jakże). Obiecanki cacanki, jedna wielka ściema. Bawcie się beze mnie.
Chodzi mi oczywiście o obiecywane na stronie NIFC rabaty przy większych zakupach.
A od znajomych, których bilety już przyszły, dowiedziałem się właśnie, że są BEZ NUMERÓW MIEJSC. No comment.
Obciach z tymi biletami.
Baeva, Ablogin i Avdeeva mieszkają na Zachodzie i są obywatelami świata. Avdeeva i Ablogin wystosowali oświadczenia antywojenne; Baeva też – jej wypowiedź z 5 marca na Fb:
This is my first concerts after beginning of this unimaginable war. I honestly hardly can think of anything else. I have a Russian passport and my husband has Ukranian. It is a catastrophe for millions of people already and counting. Nothing can explain or justify war. No totalitarian regime should be allowed to invade other countries and destroy lives. I stand with people of Ukraine and also with anyone of any nationality who suffer from the current situation and from the consequences of agression of current regime of Russia. Every note played here in Aguilas in Spain today will be the prayer for the Peace.
Wszyscy brali udział w imprezach na rzecz Ukrainy.
SL zapewne wytłumaczył Glińskiemu, jest z nim w dobrych kontaktach.
Ścichapęku: reklamacje (wraz z pdf-em biletu) należy przesłać na adres:
bilety.festiwal@nifc.pl
Pani powiedziała, że problem zostanie rozwiązany systemowo. Nie powiedziała wszakże, co się pod tym pojęciem kryje. Jak się dowiem, to powiem.
Systemowo? No to jesteśmy spokojni 😉 A księgowi mają dodatkowe zajęcie…
NIFC na zgłoszony mailowo problem odpowiedział:
Dziękujemy za Państwa wiadomość i uprzejmie informujemy, że w tej chwili pracujemy nad rozwiązaniem problemów technicznych, które powstały w niezależny od Instytutu sposób.
Pragniemy Państwa zapewnić, że odpowiemy na Państwa wiadomość w ciągu najbliższych dni.
Zatem księgowi na razie zajmują się czym innym (a polski nierząd dba, by się nie nudzili).
Trochę wiosny prosto z Lusławic: https://photos.app.goo.gl/gAUKy7JcosSreqFr9
Ojej, Ścichapęku i Jerzy, ale mnie zmartwiliście! Ja oczywiście nie zauważyłam, że nie ma na biletach numeru miejsc… I taka byłam zadowolona, że udało mi się sprawnie kupić (choć oczywiście bez obiecanego rabatu…) Dopiero teraz sprawdziłam i faktycznie nie ma… I co teraz?! Wprawdzie mgliście pamiętam, które miejsca wybierałam, ale na nic chyba moja pamięć.
Dzięki Jerzy, będę zaraz pisać pod wskazany adres. Myślę, że miejsce powinno być zakodowane w kodzie kreskowym. Tak by mi się przynajmniej wydawało.
Na moich (dopiero co opłaconych) biletach numery miejsc szczęśliwie się pojawiły. Choć o należne rabacisko pewnie trzeba się będzie dobijać dopiero, jak spece ogarną temat. Systemowo. Znaczy swoje potrwa 👿
Dzień dobry, Obecność skądinąd bardzo lubianych przeze mnie rosyjskich muzyków na sierpniowym Festiwalu to ogromna niesprawiedliwość wobec innych tego rodzaju imprez. Dlaczego, skoro w Polsce panuje embargo na muzykę i wykonawców z Rosji, Chije ma być wyjęty z pod tej reguły? Volodos też przecież mieszka za granicą a jego koncert odwołano. Podział na równych i równiejszych w takim kontekście, moim zdaniem, nie powinien mieć miejsca.
Zgadzam się – powinno być na różnych festiwalach podobnie. To była pewna nadgorliwość. Z Sokołowem podobnie, a on przecież też jest po słusznej stronie. Osobiście cieszę się, że państwo A i B przyjadą.
Szczęśliwie dostałam z NIFC , pisząc na adres wskazany przez Jerzego, nowe bilety z numerami miejsc. Odbyło się to sprawnie. A rabat, jak się okazuje, nie należał mi się jednak. Moje niedopatrzenie:-)
Nie zauważyłam, że numerów miejsc nie ma, nigdzie nie pisałam. Po jakimś czasie dostałam nowe, z numerami. Ponieważ właśnie próbuję dojść do siebie po COVIDzie (i trzech szczepieniach) trochę za dużo czasu mi zajęło zorientowanie się, dlaczego dostałam nowe bilety.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=gP0vpBkWjFc
@ nowowiejska
A dziś właśnie został zniesiony stan epidemii. No winszujemy władzuchnie. I sobie. 👿
Tak jest niestety wszędzie. Rządom jest o wiele wygodniej przestać wciąż coś ograniczać i ostrzegać. To wywoływało wszędzie masowe protesty. Więc niestety ludzie muszą ponosić konsekwencje swojego niezadowolenia i zniecierpliwienia.
Jedyne co można zrobić w tej sytuacji, to nadal się szczepić i ograniczać do minimum przebywanie wśród tlumu ( w Holandii mamy drugi booster)
Ścichapęku, ja dostałam rabat 5% od 5 biletów.
Już w Zgorzelcu kiedy się przesiadłam z Kolei Dolnośląskich do niemieckiego Trileksa, odczułam różnicę cywilizacji. Wszyscy w maskach.
Pozdrawiam z Drezna 🙂
Siódemko, pazerne ścichapęki ukontentują się dopiero dziesięcioma procentami 😉
Ci, co kupowali pierwszego dnia, jeszcze – o ile wiem – nie dostali zwrotu. Poczekamy. Oby tylko DELTA nam tymczasem nie wróciła.
Tę różnicę widać tez w innych krajach, Doro.
We Włoszech przestrzegają noszenie maseczek w sklepach, środkach transportu, kościołach, muzeach i wszędzie tam, gdzie to obowiązuje.
Jeżeli ktoś nie ma maseczki to z dużym prawdopodobieństwem jest Polakiem.
Wracałam w środę do Polski samolotem i prawie nikt nie przejął się komunikatem o obowiązku założenia rzeczonych ochron, bo byli prawie sami Polacy.
Chyba wracali z majówki.