Początek, koniec i pośrodku

Nie tylko nowy utwór Sylwestrowa, ale cały program dzisiejszego koncertu chóralnego w FN był bardzo ciekawy. Wszystkie utwory zostały wykonane w naszej filharmonii po raz pierwszy.

Oba z pierwszej części, In the Beginning na mezzosopran i chór mieszany Aarona Coplanda oraz Apparebit repentina dies na chór mieszany i zespół instrumentów dętych Paula Hindemitha, powstały w tym samym 1947 r. na tę samą okazję – ich pierwsze wykonanie odbyło się również w tym roku w ramach sympozjum krytyków muzycznych na Harvardzie. Niemiecki twórca przebywał jeszcze wówczas na emigracji w Stanach Zjednoczonych (później przeniósł się do Szwajcarii). Dwaj neoklasycy, każdy inny, każde z dzieł napisane charakterystycznym dla danego twórcy językiem.

Copland – muzyka pogodna, momentami trochę nawet żartobliwa, z lekkimi aluzjami do jazzu, głównie w dziedzinie harmonii. Pogoda łączy się z pozytywnym tematem powstawania świata, ze słowami z Księgi Rodzaju w angielskim tłumaczeniu. Głos solowy przeciwstawiony jest chórowi, czasem się przeplatają, a podsumowania kolejnych dni stworzenia stanowią chorałowy refren.

Utwór Hindemitha ma temat całkowicie przeciwny, czyli Sąd Ostateczny. Tekstem jest łaciński hymn o tym samym tytule, co utwór. Instrumenty blaszane – cztery waltornie, dwie trąbki, trzy puzony i tuba – spełniają oczywiście rolę okolicznościowych trąb, o których zresztą mowa też w tekście (clangor tubae). Są fragmenty czysto instrumentalne, polifoniczne, ale też często instrumenty łączą się lub dialogują z głosami. Wszyscy snują opowieść o tym, co stanie się z osobami potępionymi (z lewej strony) i zbawionymi (z prawej). Język muzyczny jednak nie jest posępny – jest w tej muzyce światłość, ulubiony przez kompozytora koloryt nawiązujący do średniowiecza z częstym użyciem kwarty. Przesłanie jest takie, że jest nadzieja mimo wszystko.

Utwór Sylwestrowa jest pośrodku, tzn. ilustruje zawieszenie w czasie, bez początku i końca. Tzn. utwór oczywiście zaczyna się i kończy, ale płynie, aż przestajemy mieć poczucie czasu. Tyle tylko, że kompozytor podobno nie był do końca zadowolony – dyrygent Bartosz Michałowski robił przerwy między wszystkimi ośmioma częściami (każda z nich to inna melodia do tego samego tekstu), a podobno miały być wykonywane bezpośrednio po sobie. Rozumiem dyrygenta, bo dla chóru byłoby to potwornie obciążające, ale myślę, że znajdą się chóry, które spełnią życzenie Sylwestrowa. Na konferencji Michałowski, kiedy opowiadał o utworze, mówił, że głos solisty (baryton – świetny Damian Wilma) jest oplatany przez chór jakby mgłą. Ta mgła polega na śpiewaniu różnego rodzaju mormorand, z czego powstaje efekt pogłosu. Technika pisania chóralnego Sylwestrowa, podobnie jak innych kompozytorów ukraińskich, jest zupełnie specjalna i wyjątkowa. Wynika to oczywiście ze wspaniałych tradycji śpiewu cerkiewnego, ale też z wielkiego rozśpiewania Ukraińców w ogóle. Rzeczywiście odczuwa się wibracje, aż trudno potem wrócić do rzeczywistości.

PS 1. Ogłoszony już został program Chopiejów. Sprzedaż biletów zaczyna się na stronie NIFC 4 maja w samo południe.

PS 2. Dziś w Paryżu pochowany został Nicholas Angelich – tjc, która się z nim przyjaźniła, przysłała mi filmik, na którym w kościele św. Rocha na nabożeństwie żałobnym grają Renaud Capuçon z Marthą (niestety nie rozpoznaję utworu). Akurat wczoraj mieli koncert w Philharmonie de Paris. Strasznie żal Angelicha.