Drezdeński Sagittarius
Jednym z powodów, dla których zlądowałam w Dreźnie, jest 350. rocznica śmierci Heinricha Schütza. Dokładnie przypada ona 6 listopada, ale tu zaczęto obchody już.
Obecne koncerty skupione są w tym weekendzie i są właściwie zapowiedzią większego festiwalu, który odbędzie się w dniach 7-16 października nie tylko w Dreźnie, ale też w innych miastach związanych z Schützem: Weissenfels, Zeitz, Bad Köstritz (miejsce urodzenia kompozytora), Gera i Torgau. Organizuje go MBM – Mitteldeutsche Barockmusik. Ma się dziać mnóstwo różnych wydarzeń, wystąpią m.in. Vox Luminis (to będzie zespół-rezydent), Musica Fiata z Kolonii, Dresdner Kammerchor, zespół wokalny LauschWerk, chór chłopięcy z kościoła św. Tomasza w Lipsku itp. A w sam dzień rocznicowy w Frauenkirche da koncert ta sama Cappella Sagittariana, której właśnie przed chwilą słuchałam.
Dzisiejszy koncert odbył się na krytym małym dziedzińcu Residenzschloss, którym zwykle chadza się do kas zamkowych, ale, jak się okazuje, nieźle spełnia funkcję sali koncertowej. Cappella Sagittariana to muzycy tutejszej Staatskapelle grający na instrumentach z epoki, a z nimi zespół amarcordplus, składający się z ośmiorga świetnych śpiewaków, spełniających równie dobrze role solistów i chórzystów.
Długo by mówić o tym, że Schütz był największym przed Bachem, że przyniósł wpływy włoskie na grunt niemiecki itp. Żył w trudnych czasach – jak dziś, doświadczył pandemii i wojny. A mimo to miał szczęście – żył długo i dzięki temu możemy obserwować przemiany jego stylu (niestety wiele dzieł się nie zachowało, np. opery – wiadomo, że był pierwszym niemieckim twórcą tego gatunku).
Muzycy przedstawili dziś dzieła z cykli: Psalmy Dawida (1619), Kleine Geistliche Konzerte (1636), Symphoniae sacrae (1629, 1647, 1650) i jeszcze parę późniejszych – ostatnie, Jauchzet dem Herren alle Welt, z 1662 (miał już 77 lat, ale żył jeszcze dziesięć). Fascynujące było obserwowanie, jak muzyczny żywioł niemiecki przeplata się z włoskim, jak pojawiają się wpływy Gabrielego, a potem Monteverdiego, jak ostatecznie powstaje synteza. A w tak znakomitym wykonaniu fascynowało jeszcze bardziej.
Informacje o Roku Schütza: http://schütz22.de/
Komentarze
Czyta się panią i… jakby słuchało się Schütza…
Także i ja znalazłem się w tym samym czasie w Saksonii, choć w trochę innym miejscu – w Lipsku. Powodem jest Straussowski projekt Andrisa Nelsonsa: dwa koncerty orkiestry Gewandhausu wyłącznie z dziełami symfonicznymi Richarda Straussa (piątek i niedziela). Miał być ciąg dalszy w postaci dwóch kolejnych koncertów w tym repertuarze i także z Nelsonsem, w ramach europejskiego tournée Boston Symphony Orchestra, ale z powodu zachorowań na koronawirusa wśród członków orkiestry wyjazd odwołano (miały być koncerty w Wiedniu, Paryżu, Lipsku i Hamburgu). Dodatkiem pobytu w Lipsku są dwa spektakle w tutejszej operze: „Czarodziejski flet” (dziś) i rzadko grywana opera Nielsena „Maskarada” (jutro). Pozdrowienia dla Pani Kierowniczki!
Macham z niedaleka. Też mam operowe wieczory – dzisiejszy i jutrzejszy, ale bardziej „banalne”: Rusałka i Elektra 😉
@ lemarc – dzięki 🙂