Sonoryzm, neoklasycyzm, blues…

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Różne oblicza polskiej muzyki XX wieku pokazał nam dziś w Filharmonii Narodowej znakomity pianista Adam Kośmieja.

Od skupienia do rozluźnienia i energii – tak był skomponowany program. Na początek więc trzy utwory Tomasza Sikorskiego: Zerstreutes Hinausschauen (1971), Rondo (1984) i Autograf (1980). Rozrzut kilkunastu lat, stylistyka ta sama. Mam kłopot z określaniem muzyki Sikorskiego jako minimalistycznej (co robi też wykonawca w zamieszczonym w programie słowie od siebie). Może jedyny jego utwór, który pasuje do tej definicji, to Samotność dźwięków na taśmę, składająca się właściwie z jednego brzmienia – choć dyskretnie zmieniającego się – trwającego ponad 20 minut. A te trzy dzieła? To muzyka refrenów, muzyka obsesji, muzyka nasłuchiwania (tak brzmi zresztą jeden z jego tytułów). Czasem także udręki. Motywy powtarzają się natrętnie i temu natręctwu się poddajemy.

Jakiż kontrast z pełną energii muzyką starszego o 15 lat Kazimierza Serockiego. (Przypomnę, że to właśnie Adam Kośmieja nagrał płytę z twórczością fortepianową Serockiego.) Kolejność nietypowa: od przeboju z początku lat 60. – A piacere, złożonego z segmentów dowolnie (z pewnymi warunkami) układanych przez pianistę, poprzez potężną Sonatę z 1955 r., nawiązującą w częściach skrajnych do VII Sonaty Prokofiewa (nawet oznaczenie tempa I części, Inquietamente, czyli niespokojnie, odpowiada Prokofiewowskiemu Allegro inquieto), po rozbrajający cykl miniatur dla dzieci Krasnoludki z 1953 r. – nie wiem, czy jeszcze grywa się te utworki w szkołach, ale ja niektóre pamiętam.

Wreszcie pogodna twórczość najstarszego z nich, Aleksandra Tansmana. Petite suite (1917-19) autorstwa utalentowanego dwudziestolatka przebywającego już w Paryżu, znajdującego się pod wpływem impresjonistów, zwłaszcza Ravela, który wprowadzał go na salony. Trzy preludia w formie bluesa z 1937 r. – czysty żywy Gershwin (kompozytorzy serdecznie się przyjaźnili). I na koniec neoklasyczna Etiuda-scherzo (1922).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Pewna pani z publiczności stwierdziła, że po tym koncercie, po powrocie do domu, włączy sobie Gershwina, napije się winka na balkonie i w ten sposób przedłuży sobie to miłe wrażenie. Ja w takim razie dołączam jeszcze Tansmana dla Gershwina. I gratulacje dla pianisty za świetny występ – szkoda, że publiczność była niewielka.

Tym koncertem zakończył się dla mnie sezon w Filharmonii Narodowej – na zakończenie oficjalne, czyli piątkowy (lub sobotni) Sen Gerontiusa Elgara, nie wybieram się.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj