„Królewskie” zakończenie festiwalu
„Królewskie” nie dlatego, że jakieś uroczyste czy pompatyczne, ale dlatego, że grała Royal Philharmonic Orchestra pod batutą Vasilya Petrenki.
46-letni Petrenko był kolejnym Rosjaninem, który wystąpił na tym festiwalu – i on ostro się wypowiedział już 1 marca, że zawiesza swoją działalność w Rosji (ma stanowisko dyrektora artystycznego Państwowej Akademickiej Orkiestry Symfonicznej) i nie wróci, póki nie zostanie przywrócony pokój na Ukrainie, a napaść swoich rodaków na ten kraj nazwał największą porażką moralną tego stulecia. W RPO jest szefem muzycznym. Ma obywatelstwo brytyjskie.
Jego młodzieńcza energia dała o sobie znać już w uwerturze do Parii Moniuszki. Jakbyśmy słyszeli zupełnie inny utwór, mocny, dramatyczny, może trochę nawet przesadnie, ale robił wrażenie. Nie rozpoznaliśmy tej upupionej poczciwiny, jaką nader często robi się z tego kompozytora, a niesłusznie.
Koncert f-moll Chopina z Bruce’em Liu. Co ja zrobię, nie wzięło mnie to. Że ma wspaniałą technikę, to już wiem (niestety dzięki niej czasem się prześlizguje nad muzyką, nawet połyka dźwięki np. w II części), ale jakoś brakło mi w tym wyrazu. Przyznam się bez bicia: były momenty, kiedy się wyłączałam. Może to było zmęczenie dwoma tygodniami festiwalu, a może – i to bardziej prawdopodobne – po wysłuchaniu tego samego utworu w wykonaniu Kate Liu, która miała własną, precyzyjną koncepcję tego dzieła i włożyła w nie swoją moc, takie prześlizgiwanie, nawet i najbardziej efektownie, nie może wciągnąć. W sumie stosunkowo najlepszy był mazurkowy finał – Bruce najlepiej się czuje w rzeczach lżejszych, żartobliwych. Przy okazji, wielkie brawa dla waltornisty: tak świetnie zagranej solówki jeszcze nie słyszałam. Były dwa bisy. Jeden dowcipnie pomyślany: najpierw pianista usiadł sam i zagrał temat Là ci darem la mano, po chwili dołączyła się orkiestra i zagrali finałowego poloneza z Chopinowskich Wariacji B-dur. Na drugi bis była quasi-jazzująca quasi-improwizacja (Romek z NY twierdzi, że jest to czyjś utwór, zapisany – słyszał już to w wykonaniu Bruce’a na Florydzie) na temat Dla Elizy. Trochę to było tak, jakby skończyła się szkoła i zaczęły wakacje. (W rzeczywistości Bruce’a czekała jeszcze ciężka praca: składanie autografów po koncercie – kolejka ustawiła się aż do wejścia do filharmonii).
Za to w drugiej części było poważnie – wypełniła ją II Symfonia Sibeliusa. Tak się nieszczęśliwie składa, że nie przepadam za tym twórcą i choć dzieło było dobrze wykonane, słuchałam go z trudem. W swoim słowie w książce programowej dyrektor festiwalu dał do zrozumienia, że takie właśnie zakończenie tej imprezy jest aluzją do walki naszych wschodnich sąsiadów o wolność. Szkoda w takim razie, że wybór nie padł na dzieło ukraińskie. No, ale Finowie też stają okoniem do Rosji wstępując do NATO i wykonanie akurat fińskiego utworu w tej chwili też było wymownym gestem ze strony rosyjskiego dyrygenta.
No i skończyły się dwa tygodnie święta. Ale ruszają kolejne festiwale. Będzie co robić i czego słuchać.
Komentarze
Zazdroszczę (pozytywnie) obecności na sali. Ja oceniam całość bardzo pozytywnie i baaardzo doceniam dostęp online. Naszym wszystkim ulubieńcom możemy kibicować i na koncert Kate Liu zawsze pójdę, jak tylko będzie to możliwe. Co mnie ucieszyło to to, że Bagatela Beethovena ( für Elise) w tej formie została tak dobrze przyjęta w Warszawie. Bo w innych miejscach mnie by to nie dziwiło, ale Warszawę postrzegam (może niesłusznie) jako publiczność bardziej konserwatywną. A tutaj – proszę bardzo, wydawało się, że jazzowa wersja sprawiła publiczności radość i jak ktoś wyżej wspomniał – fajne zakończenie cudownego Festiwalu. Dziękuję za relacje z „na żywo”, było super Panią czytać. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Jakbym miał wybierać, co brać na samotną wyspę, to nie wahałbym się sekundy i brał nagrania występów Kate, a nie Bruce’a Liu. Nie zmienia to jednak tego, że są to po prostu zupełnie inni muzycy i on to, co akurat robi, robi po prostu zachwycająco: to jest ostentacyjny szczególarz, jego recitale i koncerty puszczam sobie potem fragmentami po kilkadziesiąt sekund, żeby wyłapywać jakieś drobiazgi, które mi czasem umykają jak tak słucham rzeczy w całości. Absolutnie bym tego nie sprowadzał do li tylko techniki. Jak Kate niesamowicie panuje nad czasem, pisaliśmy tu, chyba każdy już, wielokrotnie. Ale on też ma swoje pomysły, tylko że nie piękne w swojej prostocie, jak ona, a właśnie na odwrót: atrakcyjne w swojej wymyślności, a mowa o tych słynnych „mikrorubatach” w nietypowych miejscach, o których się jego wielbiciele rozpisywali w czasie Konkursu, próbując uzasadnić rzekomą wielkość jego sonaty (mi tam się wydała akurat nie najlepsza). Świetnie znajduje głosy w drugiej ręce, super artykułuje szczególiki, ale jest to wszystko w moim odczuciu zrobione muzykalnie.
To, że to nie wzrusza, że nie porusza, to inna kwestia. Nie bez powodu DTS mu radzi na przyszłość… dalej grać Chopina wczesnego: bo tutaj aż się prosi, żeby co recital zmienić w interpretacji coś małego, dodać nutę, zmienić rubato, inaczej brzmi tu nudno i pusto. Że nie miał takiego pomysłu na całość jak Kate? No nie miał, ale ja sobie go słucham właśnie bez takich oczekiwań. Nie bez powodu wygrał Konkurs konkretnie Wariacjami, nie dostając nagrody za sonatę, czy za koncert. Ale wciąż to super frajda.
Swoją drogą obydwoje muszą nad tym koncertem popracować. Akurat on kiksował kilka razy na początku, na szczęście też szybko się z tego podnosząc.
A drugi bis był w guście średnim, czy to zapisany utwór, (w co trudno uwierzyć), czy jego swobodna twórczość, zagrany dla mnie koszmarnie rytmicznie. Ale ewidentnie tak to musiało być, teatr dla publiczności.
Moja reakcja po internetowym wysluchaniu byla taka jak Pani Kierowniczki, ale mysle ze to nie chodzi o wieksza forme jako taka, bo na konkursie pierwszy koncert gral urzekajaco. Wczorajszy robil wrazenie jakby nie mial czasu go porzadnie przygotowac, wyciagnal z szafy lekko zmiety i nie dopracowany i tak pokazal; chyba zdawal sobie z tego sprawe, bo nadrabial mina… Moze tego musi sie jeszcze nauczyc – jak doglebnie trzeba przygotowac utwor by go przedstawic. Szkoda, bo bardzo mnie ciekawilo co bedzie potrafil z niego wydobyc.
I zupelnie nie chodzi mi o pomylki.
Drugi bis Bruce’a to Fur Elise in Ragtime w aranżacji Ethana Uslana. Cieszy, że warszawska publiczność przyjęła ten bis z rozbawieniem a nie zgorszeniem!
A ja wczoraj zachwycałem się całkowicie czymś innym, mimo, iż osobiście uważam Tę Sonatę za najmniej udany utwór fortepianowy Schuberta.
https://www.youtube.com/watch?v=_Esdr0eLqDw
Tu jest transmisja z ostatniego dnia
https://youtu.be/JrgE4AGPQM4
@ Dariusz.Marciniszyn
E, bo w tę sonatę to trzeba umieć.
https://www.youtube.com/watch?v=HoZRKkpWA5g
Chloe to taka trochę uczenniczka jest. Prymuska.
Gorszyć się bisem Bruce’a nie ma czemu, choć naprawdę fajny był pomysł na pierwszy bis – w ten sposób temat z Don Giovanniego stał się leitmotywem jego występów. Nawiasem mówiąc rzeczywiście i mnie zaciekawiły słowa DTS o tym, że Bruce powinien pozostać przy wczesnym Chopinie. To zabrzmiało trochę tak, jakby jego zdaniem nie miał szybko wyjść z etapu brillant, że nie spodziewa się w najbliższym czasie jakiegoś rozwoju emocjonalnego z jego strony.
Bardzo ciekawe: znalazłam po konkursie jego nagranie Hammerklavier, z którego została wycięta wolna część…
Z drugiej strony to też po prostu inny temperament, a ponadto – czego nie należy lekceważyć – wyrósł wśród kultury francuskiej. Dlatego ten piękny Ravel i sympatyczny Rameau. Na płytę z nimi już się cieszę.
@ Bucek – dzięki za info. „Hit” sprzed dziesięciu lat. Ewidentnie musiał być zapisany.
https://www.youtube.com/watch?v=FnhBDXmf-OM
@Dariusz.Marciniszyn
Chloe Jiyeong Mun jest wspaniała, fajnie wiedzieć, że zaczęła publikować na Youtube.
O! https://www.uslanmusic.com/store/c2/________________________________________________________Sheet_Music:_Instant_Download.html
Zympans, chętnie udostępnię nagrania Mun, których nie ma w internecie. Pani Doroto, nie mogę zgodzić się z określeniem prymuska. Prymusem to może być Blechacz, ale nie tak wielka artystka:). W mojej opinii oczywiście.
O ile zrozumialam, rada pozostania przy wczesnym Chopinie wynikala z radosnego podejscia Bruce’a do muzyki, po prostu nie ma w nim, albo nie lubi uzewnetrzniac, melancholii. Sam to zreszta mowi. Ten brak dalo sie wyczuc w jego sonacie.
Przeleciałem dwa nagrania tego Ethana Uslana z jego aranżacjami i mi już wystarczy, a nawet to już było za dużo. W pierwszej chwili, jak usłyszałem Bruce’a zaczynającego ten bis, to, po naszym stalkowaniu jego profilu, uznałem, że to miała być jakaś próba nawiązania do wirtuozowskich bisów Yuji, z którą się lubi fotografować:
https://youtu.be/RGAPTRrAilY
Ale, jakkolwiek te rzeczy w zamyśle mają być popisowymi żarcikami, to jednak to, co widziałem, że grywa Wang: nie tylko ten marsz, ale np. właśnie Kapustina, czy aranżacje Tatuma, którego tak lubił Horowitz, to jednak rzeczy po prostu znacznie znacznie lepszej jakości, w znacznie lepszym guście…
@Dariusz.Marciniszyn
Będę pamiętał. Na razie wielokrotnie – o dziwo, bo nie lubię tej sonaty Schumanna – słuchałem sobie jej nagrania dla DG, czy tym bardziej zapisu recitalu z poprzedniego Festiwalu, teraz D958 i jestem tym całkiem ukontentowany. Też uważam, że jest super pianistką, a nie „tylko” prymuską. Taka to prymuska, że przeszła eliminacje do Konkursu Chopinowskiego, ale się nie pojawiła, bo wygrała Busoniego i chwilę później nagrała płytę dla żółtej wytwórni i kilka lat później występuje na ChijE z laureatami!
@lisek.
Żeby tylko chodziło o melancholię. On ma moim zdaniem problem z rzeczami zwyczajnie w ogóle trudniejszymi emocjonalnie, ale chyba co jeszcze ważniejsze: rzeczami niejednoznacznymi. Ja sobie jego wygrywającego Konkurs po zagraniu Poloneza-Fantazji, późnych mazurków i na koniec op. 58 nie wyobrażam, przykro mi. (A to właśnie nimi wygrała Konkurs np. Kate Liu, którą sobie cenię wyżej).
Może to w ogóle dlatego idzie w stronę dość dosłownych utworów Rameau, czy też Miroirs akurat?
Zympans, Kilka miesięcy temu przyłapałem się na tym, że (na rok 2022!) postrzegam Chloe jako największego żyjącego pianistę. Przepraszam za męską formę rzeczownika. Chcę tylko podkreślić, że dla mnie jest największym wśród żyjących, aktywnie działających adeptów klawiatury. Jeszcze dwa lata temu wskazałbym Pogorelicha, Sokolova czy Pletneva. Dziś szlachetne śpiewne propozycje Koreanki za każdym razem doprowadzają mnie do ekstremalnego wzruszenia. Nigdy wcześniej w ten sposób nie reagowałem na muzykę. Proszę posłuchać Melodii Glucka podlinkowanej przez pianistkę kilka dni temu na tym samym kanale. Trzeba bardzo kochać muzykę, żeby osiągnąć coś tak wspaniałego na bis po koncercie.
@Zympans
Mysle ze Twoja opinia o B Liu jest juz calkiem jasna. Bardzo sie w tym roznimy – dla mnie jego muzyka jest subtelna, pelna wyczucia i szalenie estetyczna. Mam wrazenie ze to bardzo kulturalny czlowiek. Od pewnego czasu jest co prawda moda i komkurencja na glosne emocje, ktore odbieram jak rozmemlanie (vide Gostek) w lepszym wypadku a rozprowanie wnetrza w gorszym, a dla mnie akurat less is more.
@lisek.
Starając się zastosować tę ostatnią uwagę do wypowiedzi, nie muzyki, tym razem odpiszę możliwie krótko i bez przesadyzmu: akurat w tym się nie różnimy, bo jeżeli chodzi o to, co już gra: w tym jest subtelny, pełen wyczucia i szalenie estetyczny. I w ogóle kulturalny. Laurkę mu już wystawiłem wyżej, czego nie dotyka, to gra bardzo ładnie.
Jeżeli się różnimy, to wydaje mi się w tym, jak sobie tłumaczymy to, dlaczego niektórych rzeczy właśnie nie dotyka. Ale przecież nikt nie ma obowiązku dostosowywać repertuaru do mnie; niech robi, co mu się podoba, szczególnie, że do tej pory to działa: efekty są przeprzyjemne.
@lisek.
🙂
Zmieniając instrument (i wykonawców): od wielu lat co roku czekam na Balcea Quartet, i nigdy nie spotyka mnie zawód. Wygląda na to, że zamknięcie w formule kwartetu stało się dla nich zbyt poważnym ograniczeniem, stąd kwintety (w tym świetny kwintet Schuberta, i słabszy nieco imo Szostakowicz z Anderszewskim). W tym roku poszli dalej, z dwoma koncertami podwójnymi i Introdukcją na kwartet i orkiestrę, niezwykle ciekawy wieczór. Poszukujący w wyborze repertuaru, i perfekcyjni w wykonaniu.
Bruce Liu to przyuważyła już dawno temu Janina Fiałkowska.
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że bis z Wariacjami z uczestnictwem orkiestry to bardzo elegancki ukłon w stronę orkiestry, takie podziękowanie. I zgadzam się z PK, że Wariacje (w Warszawie albo i dalej) to taki leitmotif Bruce Liu.
I jest to uprzejmość i kanadyjska i słowiańska oraz jego własna. Niezależnie od tego, że istnieje już mocna szkoła (pianistyczna) kanadyjska, nie zapominajmy o jej rosyjskich korzeniach u DTS. A Ja bardzo lubię takie muzyczne gesty, muzyczną uprzejmość, muzyczny szacunek, muzyczną wdzięczność…
Dzien dobry
Wlasnie dostalam zawiadomienie ze Miedzynarodowy Festiwal Muzyki Kameralnej w Jerozolimie (5-10 wrzesnia) bedzie transmitowany na stronie festiwalu.
Strona i program (festiwal otwieraja Argerich i Maisky)
https://jcmf.org.il/
lisku
Dzięki za link! Prawdziwe święto muzyczne.
A ja dziś wieczorem będą na koncercie słuchała Mahlera symfonię no1 , którą poprowadzi Lahav Shani 🙂
I ja dziękuję – wspaniały program! I Avdeeva w różnych składach, nawet w duecie z Shanim 🙂
A ja dziś idę na to: http://beethoven.org.pl/festiwal/2022/09/02/zapowiedz-koncertu-2-09/
Mam świetny komplet utworów Zarębskiego w wykonaniu Sałajczyka, ale nie słyszałam jeszcze na żywo.
Cały program festiwalu: http://beethoven.org.pl/festiwal/iv-festiwal-romantycznych-kompozycji/program/program-iv-festiwalu-romantycznych-kompozycji/
Przed chwilą uważnie wysłuchałem koncertu Bruce’a i naszła mnie dość zabawna refleksja. Jeżeli triumfator ostatniej edycji Konkursu Chopinowskiego pozwala sobie na sporo swobody, traktując pewne fragmenty z przymrużeniem oka, wielu odbiorców się irytuje. Z kolei gdy coś podobnego robi np. Józef Hofmann (przypomnę, że jego interpretacja Koncertu f-moll trwa zaledwie 26 minut) ochom i achom nie ma końca. Aż boję się zadać na tym blogu kolejne pytanie, ale jednak zaryzykuję: skoro Marcie Argerich wolno opierać swoje interpretacje o żywiołowość i nadekspresję (pianistka przez wielu jest za to podziwiana), czemu Bruce nie miałby przyjąć równie swobodnych kryteriów estetycznych? Warszawska interpretacja Koncertu f-moll (w mojej opinii) przekuła pewien wykonawczy balon, przy okazji pokazując, jak często, słuchając nagrań i koncertów, ulegamy pozamuzycznym kontekstom. Martha Argerich i młody Nelson Freire za podobną kreację byliby noszeni na rękach przez krytyków i publiczność. Improwizacji na motywach Dla Elizy też bym się nie czepiał. Wykonywane przez Yuję Wang autorskie połączenie dwóch transkrypcji Marsza tureckiego (wersje Arkadija Volodosa i Fazila Saya) to bis podobnych lotów. Nie wspominając o tym: https://www.youtube.com/watch?v=UIIb1XJtG-I
Cieszę się ogromnie, że w końcu zwycięzca Konkursu Chopinowskiego wniósł do współczesnej pianistyki powiew świeżości.
@Dariusz.Marciniszyn
No cóż, mi jakoś nie poszło rozmawianie na temat f-molla, więc tym bardziej ciekawym odpowiedzi.
Natomiast jeżeli chodzi o drugi bis, to to nie była improwizacja. Gdyby tak zaimprowizował, to jeszcze. Ale, jak to ktoś odkrył, to popularna na Youtube aranżacja Ethana Uslana, który z takich żartobliwych performansów żyje. Bisów Yuji Wang bym do tego nie porównywał.
Zresztą, co ona ma wspólnego z MAH-em grającym Chopinatę, a czego zabrakło Bruce’owi, to poczucie rytmu.
Swoją drogą, ta aranżacja Clementa Douceta przypomniała mi o nagraniu Arta Tatuma, tym razem rzeczywiście improwizującego, bodaj dla znajomych, na temat tego samego walca:
https://youtu.be/I5wB-LTUmmM
tymczasem bilety na niektóre koncerty z cyklu „szalone dni muzyki” wyprzedały się zanim zauważyłem, że wystartowała sprzedaż :/ a tak chciałem posłuchać na żywo I koncertu d-moll Brahmsa
Chciałam wczoraj zrobić wpis o recitalu Piotra Salajczyka na inaugurację 4. Festiwalu Kompozycji Romantycznych, ale nie mogłam wejść na blog. Teraz więc z pociągu do Wrocławia słów parę. Kiedyś wspominałam o tym, że ten pianista nagrał album ze wszystkimi kompozycjami fortepianowymi Juliusza Zarębskiego. Tymczasem, jak się okazuje, to jeszcze nie wszystko i powstanie kolejna, uzupełniająca płyta. Znajdzie się na niej m.in. ogromna, nieopusowana i niewydana Grande Fantaisie, którą odnalazł prof. Ryszard Daniel Golianek. To dzieło usłyszeliśmy wczoraj w Łazienkach, jak też Róże i ciernie, bardzo już przypominające późnego Liszta (Zarębski był jego ulubionym uczniem i współpracownikiem) i zmierzające w stronę mpresjonizmu, oraz wcześniejszy pompatyczny Wielki Polonez. Jest jeszcze kilka nienagranych drobnych utworów, które znajdą się na płycie. Cieszę się, bardzo cenię zarówno oryginalną, wciąż niedoceniana muzykę Zarębskiego, jak i tego wykonawcę.
A w Berlinie Lisa Batiashvili pięknie zagrała koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego razem z orkiestrą filadelfijską. Trudna to muzyka. Ona chyba nawet nie jest modernistyczna, tylko wybiega do przodu, ku współczesności. Lisa Batiashvili, ubrana w sukienkę w kolorach Ukrainy, budziła zachwyt niemieckiej publiczności. Yannick Nézet-Séguin, aż przyklęknął, by jej podziękować po skończonym koncercie. To niesamowicie sympatyczny dyrygent. Otwarty, komunikujący się nie tylko z orkiestrą, ale również z publicznością. W drugiej części występu poprowadził orkiestrę w utworze czarnoskórej kompozytorki Florence Price. Publiczność, nieznająca utworu, na wszeliki wypadek klaskała po każdej części, ale, tym razem, miałam poczucie, że jest to całkowicie szczere, naturalne i na miejscu. Gdy po trzech częściach wszyscy myśleli, że to koniec Yannick również publiczności pokazał, że pozostała jeszcze jedna część. Pierwszy raz słyszałam, by w orkiestrze ktoś grał na bębnie gołymi rękoma (to pewnie ma jakąś swoją nazwę). To byl dla mnie taki oczywisty afroamerykański akcent. Dużo świeżości w tym utworze.
Kolejnego dnia LSO i uwielbiany w Berlinie Simon Rattle, co sprawiło, że główna sala w Filharmonii Berlińskiej całkowicie się wypełniła. W programie utwory raczej nieoczywiste: uwertura z Berlioza, siódma symfonia Sibeliusa, suita z baletu Beli Bartka i, co mi się najbardziej podobało, ponownie kompozycja czarnoskórego młodego kompozytora Daniela Kidane. To były dwa koncerty, na których byłam w ramach Musikfest Berlin, Berliner Festspiele. Nie słucham na co dzień dużo muzyki symfonicznej, więc podchodziłam do tych koncertów z pewną nieśmiałością. Bardziej mnie przekonała orkiestra filadelfijska, a zwłaszcza Yannick Nézet-Séguin, który choć jest Kanadyjczykiem, jest chyba już dość amerykański i taki dostępny, inny niż brytyjski, dość oficjalny, przynajmniej na tym koncercie, Rattle.
@Frajde
A to aż dziwne, że tak publiczność niezorientowana, bo oni to nagrali dla DG już jakiś czas temu. Ja o tych symfoniach Price dowiedziałem się i ich pierwszy raz posłuchałem przy okazji Black History Month w lutym, wytwórnia promowała wtedy, obok innych, np. tych Kathleen Battle, właśnie to nagranie. Wszystkim wypada polecić, to bardzo ciekawe:
https://www.deutschegrammophon.com/en/catalogue/products/price-symphonies-nos-1-3-nezet-seguin-12476
Zresztą Szymanowskiego też YNS nagrał dla żółtej wytwórni właśnie z Batiashvili, jakoś w tym roku.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=vI5MBodjT-c
@Zympans
Dziękuję za dodatkowe informacje:-)
Ten berliński festiwal to co roku możliwość usłyszenia najlepszych orkiestr świata (bilety od 20 euro). Byłem na obu koncertach, o których wspomniała Frajde, i jeszcze na sobotnim: Orkiestra Clevelandzka z Welserem-Möstem zagrała fascynujące „Verwandlungen” nr 2 i 3 Wolfganga Rihma (w tym roku przypadają 70. urodziny kompozytora) oraz IX Symfonię Schuberta.
Trudno porównywać te trzy orkiestry, bo to absolutnie topowe, perfekcyjne zespoły. Moje główne wrażenie jest takie: w ich grze nie ma forsowania dźwięku, wszystko grane jest z pewnością, precyzją, a zarazem z lekkością i dbałością o przestrzenne wkomponowanie każdej partii w przejrzystą, wielowymiarową strukturę brzmieniową. No i fascynują niezwykle zróżnicowane odcienie gry w piano, także w „solówkach” poszczególnych muzyków.
Najważniejsze przeżycia tych dni: subtelność Batiashvili i opalizujące brzmienia Orkiestry Filadelfijskiej w I Koncercie Szymanowskiego, demoniczna żywiołowość „Cudownego mandaryna” w wykonaniu London Symphony Orchestra pod batutą Rattle’a oraz niesamowite rubata i rozwibrowanie rytmiczne Symfonii „Wielkiej” Schuberta (zwłaszcza trzeciej części) w kreacji Orkiesty Clevelandzkiej.
Martha Argerich zle sie czuje i nie przyjedzie do Jerozolimy. Zamiast planowanego na dzis duetu, Misha Maisky zagra partity Bacha
Przepraszam, suity 1, 3, 5.
Ojej, kciuki za Marthę.
Dzięki za podzielenie się wrażeniami z Berlina! Tylko pozazdrościć. natomiast jeszcze a propos mojego komentarza z piątku, to dzis do posłuchania w Dwójce, jeśli kogoś ciekawi:
https://www.polskieradio.pl/8/8817/Artykul/3031234,Recital-Piotra-Salajczyka-i-koncert-Kwartetu-Slaskiego-dzis-o-1930