Do tanga trzeba więcej niż dwojga

Nie tylko tańczących (prawdę mówiąc, przy słuchaniu są niekonieczni), ale też muzyków, i to kilkoro, no i przede wszystkim kompozytora.

Koncert w Studiu im. Lutosławskiego był tym, co pozostało po projekcie I Warszawskiego Festiwalu Tanga i Muzyki Retro im. Władysława Szpilmana, organizowanego przez Fundację Kultura i Dziedzictwo Ponad Granicami, który miał się odbyć we wrześniu w Teatrze Polskim. Może w przyszłości się rozwinie; publiczność na to jest, o czym świadczy prawie pełna dziś sala. Zapewne część tej publiczności przyszła, jak ja, zaciekawiona możliwością zetknięcia się z Jerzym Maksymiukiem w innej roli niż dyrygenta muzyki symfonicznej.

Jak wiadomo, choć może nie wszyscy pamiętają, jest to muzyk wszechstronny, również pianista i kompozytor. W tej ostatniej dziedzinie słyszymy czasami przykłady na koncertach, ale przecież swego czasu tworzył też znakomitą muzykę filmową. Ponad dekadę temu napisał muzykę do odnalezionego niemego filmu Mania (z główną rolą młodziutkiej Poli Negri), i była ona świetna, zrobiona z wyczuciem (pisałam o tym tutaj). Piosenka z Mani nawet dziś zabrzmiała, choć nie jest tangiem, lecz po prostu „romansem”. Pozostałe utwory zostały napisane specjalnie dla tej inicjatywy (przy wsparciu programu Zamówienia kompozytorskie NIMiT).

Grał zespół Gang Tango, którego członkowie w większości zajmują się również innymi gatunkami muzyki, przede wszystkim dawną, jak znany nam dobrze skrzypek Grzegorz Lalek, pianista Mirosław Feldgebel czy kontrabasista Sebastian Wypych (cała trójka przewinęła się przez Warszawską Operę Kameralną). Także Lala Czaplicka, śpiewająca (bardzo stylowo) kilka piosenek z tekstami, swój pseudonim artystyczny wzięła parafrazując nazwisko męża jako imię, a nazwiska używając panieńskiego: jest córką Jerzego Czaplickiego, niegdyś słynnego barytona operowego, który w młodości śpiewał tanga m.in. w „Adrii”, ma ona więc to w genach. Ale wykonuje też barok – tutaj państwo Lalkowie już jakiś czas temu.

Tanga wykonywali z nie mniejszym zaangażowaniem (do kompletu był jeszcze bandeonista i troje smyczkowców). Program miał tytuł Maksymiuk Tango Retro Nuevo, i rzeczywiście wśród kilkunastu utworów napisanych przez Maestra na tę okazję znalazły się zarówno klasyczne tanga, w tym te śpiewane, jak i utwory w charakterze tango nuevo a la Piazzolla (Uwertura czy Tango rwane), czasem dość wyrafinowane, jak Tango C-dur, w którym tytułowe C-dur pojawia się dopiero na koniec. Było też kilka przebojów w stylu przedwojennym, był i walc (z tangiem na rozpoczęcie i zakończenie), i ballada, i preludium, i barkarola (ale nie w rytmie barkaroli). Do piosenek słowa napisała żona kompozytora, Ewa Piasecka, a z tego, co oboje opowiadają, wynika, że mieli przy tym mnóstwo dobrej zabawy, co też publiczności się udzielało. Muzycy uzupełnili program jeszcze kilkoma innymi tangami, od Gardela poprzez Petersburskiego i Szpilmana po Piazzollę. Tu już pozostali w czwórkę jako Gang Tango.

Bardzo to był przyjemny koncert, rozgrzewający i poprawiający humor w ten mroźny wieczór.