García x 2
To jednak jest strasznie nierówny pianista, choć niewątpliwie uzdolniony i sprawny. Martín García García dał dziś recital w Sali Koncertowej FN.
I całe szczęście, bo w kameralnej by nas ogłuszył. Zresztą on jest w Warszawie lubiany i sala była pełna. Ja mam wobec niego mieszane uczucia, ale poszłam, bo zawsze mnie ciekawi, jak laureaci Konkursu Chopinowskiego grają innych kompozytorów.
Hiszpański pianista uraczył nas tym razem muzyką romantyczną, która mu niby pasuje, bo w wolnych i spokojnych fragmentach czuje się, że ma romantyczną duszę. Jednak żeby już nie było tak całkiem wspaniale, to niestety zakłóca to swoim śpiewo-mruczandem. A kiedy dochodzi do szybkich temp i do forte, a już zwłaszcza kiedy te dwa elementy występują razem, zaczyna być dużo gorzej.
Tak było w obu zagranych w pierwszej części utworach Schumanna: 3 Fantasiestücke op. 111, z tych rzadziej wykonywanych, oraz o wiele popularniejsze Etiudy symfoniczne. W pierwszym z dzieł najładniejsza była część środkowa. W Etiudach zwłaszcza Wariacja 2 była jednym rąbanym koszmarem, ale Wariacja 9 była naprawdę subtelna. Trudno to oceniać jako całość.
Problem mam też z oceną III Sonaty f-moll Brahmsa. Bardzo mi się podobały obie wolne części, druga, liryczna, i czwarta – swoisty marsz żałobny. Scherzo również było lepsze niż się spodziewałam – w ogóle wyglądało na to, że starał się tu jednak trochę swoje forte okiełznać. Ale w pierwszej i piątej części nie zawsze się to udawało, zwłaszcza w finale, a ponadto obie te części rozłaziły się formalnie, sprawiały wrażenie trochę bezładnego ciągu scenek i owszem, pianista miał na te scenki pomysły, ale wszystko razem się sypało. Duży kontrast z logicznie zbudowaną przedwczoraj przez Kuszlika formą. Już nie mówię o Kate Liu, bo to w ogóle inny świat.
Pianista był wyraźnie zmęczony, ale jednak dał się namówić na trzy bisy: cyrkowy (ale tym razem nie zanadto) Walc Es-dur Chopina oraz Mazurek D-dur, rzeczywiście jak „w karczmie” (jak się go popularnie nazywa), wreszcie Walc Skriabina, mało skriabinowski i mało walcowy w tym wykonaniu, ale przyjemny.
Marzy mi się, aby następnym razem García García zagrał nam trochę muzyki hiszpańskiej, np. Mompou, którego gra dużo i pięknie. Narobił mi smaku swoim bisem w sierpniu.
Komentarze
Jak już przy Hiszpanii jesteśmy… zmarł Carlos Saura 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=4s_9AjUTJVY
A ponadto m.in. Carmen, Tango, Flamenco, film o La Pontem – Ja, Don Giovanni… Muzyka dużo dla niego znaczyła.
Wciąż mi brzmi w uszach rytm bębnów z Mrożonego pepperminta…
Bardzo go kiedyś lubiłam, muszę sprawdzić, jak to się ogląda po latach.
A jak już jesteśmy przy pianistach…
Yulianna Avdeeva 2 lutego po raz pierwszy (dopiero) dała recital w Carnegie Hall. Nasz nowojorski znajomy napisał recenzję; niestety chyba jedyną…
http://www.concertonet.com/scripts/review.php?ID_review=15450
Mi się ogląda go świetnie. To jeden z ulubionych reżyserów. Do tych nowszych tytułów co prawda nigdy mnie nie ciągnęło, ale Saurę z lat 60. i 70. mam obejrzanego całego. Filmy z tego okresu, które, mimo że jestem rocznik 1991, udało mi się zobaczyć już po dwa razy, podobały mi się chyba jeszcze bardziej przy drugim podejściu. Ale w kontekście tematyki bloga pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze co innego, a mianowicie „Słodkie godziny” z 1982 r. ze zjawiskowo wykorzystanym La Valse. Przestać słuchać tego nie mogę od seansu.