Najlepsze miasto świata
Jakie? Oczywiście Warszawa 😉 To tytuł znakomitej książki Grzegorza Piątka o pierwszych latach odbudowy stolicy. Teraz na jej motywach ma powstać opera.
Książkę bardzo polecam, bo wiele spraw uściśla, odkłamuje i każe spojrzeć na nie na nowo. Przyznam się jednak, że trudno mi sobie wyobrazić libretto na jej podstawie – to opowieść daleka od beletrystyki, o gęstej faktografii, opartej na mnóstwie źródeł. Po dzisiejszej konferencji prasowej wiemy już odrobinę więcej o pomyśle, który rzucił Jarosław Trybuś, wicedyrektor Muzeum Warszawy, a podchwyciły władze miasta (prezydent daje swój patronat) oraz miejskie instytucje – poza Muzeum Warszawy Sinfonia Varsovia, która będzie projekt pilotować. A także Warszawska Jesień i Teatr Wielki-Opera Narodowa.
Dramaturg Piotr Gruszczyński będzie pilotować powstanie libretta (a autor książki też będzie miał na nie oko) – zostało zaproszonych kilkoro librecistów(-ek), mają stworzyć próbki, one zostaną ocenione i wówczas, w maju, rozpocznie się dalsza część tego konkursu-nie-konkursu, bo i siedmioro kompozytorów(-ek) zostało już zaproszonych. Mechanizm będzie podobny: właściwego autora na podstawie skomponowanych próbek wybierze jury muzyczne pod przewodnictwem Jerzego Kornowicza, dyrektora Warszawskiej Jesieni; znajdą się w nim twórcy doświadczeni w tej dziedzinie (Elżbieta Sikora, Krzysztof Knittel) i dyrygent Szymon Bywalec, również doświadczony jako szef katowickiej Orkiestry Muzyki Nowej. A skąd Sinfonia Varsovia? Stąd, że choć ma to być dzieło na duży skład – wielka orkiestra, chóry, soliści, tancerze, elektronika itp. – to zamówiona też będzie wersja koncertowa, którą orkiestra zamierza prezentować. Natomiast prawykonanie sceniczne ma się odbyć na początek sezonu 2025/6 w TWON, na zakończenie Warszawskiej Jesieni.
Termin zgodny jest z 80. rocznicą rozpoczęcia odbudowy Warszawy oraz 45. rocznicą wpisania odbudowanej Starówki na listę UNESCO, a zarazem 60. rocznicą odbudowy Teatru Wielkiego. Jak zauważyła wiceprezydentka Warszawy Aldona Machnowska-Góra, należy czcić nie tylko powstańców, ale też tych, co miasto odbudowywali, dokonali bowiem czegoś szczególnego i wielkiego: w porozumieniu ponad podziałami (chodzi konkretnie o pierwsze lata, do 1949 r., bo o nich mówi książka), wbrew fatum, podnieśli Warszawę z gruzów.
Grzegorz Piątek zwierzał się, że książka ukazała się krótko przed pandemią i kiedy ją pisał, temat wydał mu się po prostu historyczny. Jednak w czasie lockdownu miał głosy, że jest to książka z gatunku krzepiących, ucząca, że z nieszczęścia można się podnieść. Ale nie przewidział, że w parę lat później stanie się jeszcze bardziej aktualna z powodu wojny w Ukrainie. Mówi się, że opera ma być pokazywana również w miastach z podobnymi problemami i oczywiście jednym z marzeń jest również Kijów. Nawiasem mówiąc, Warszawska Jesień „25 ma mieć za temat właśnie odrodzenie się z rozpadu, miejmy nadzieję, że będzie aktualny.
Warszawa będzie więc drugim polskim miastem, o którym powstanie opera – pierwszym była Łódź (Człowiek z Manufaktury Rafała Janiaka). Ale przy okazji ciekawostka, którą przekazał mi Aleksander Laskowski. Kiedy jeszcze będąc w Instytucie Adama Mickiewicza pilotował wykonania dzieł Mieczysława Wajnberga na świecie, natrafił na taką historię. Autor dzieła, o którym opowiada artykuł (a które zostało zamówione w związku z wykonaniem Pasażerki w Chicago), Wlad Marhulets, kompozytor muzyki filmowej, przyjechał do Stanów z Polski, dokładniej z Gdańska (a urodził się w Mińsku na Białorusi). To on napisał swego czasu wykonane i tutaj Klezmer Concerto dla Davida Krakauera. Opera też jest oparta na muzyce klezmerskiej; historia rozgrywa się w Warszawie i dotyczy zarówno współczesności, jak czasów wojennych (retrospekcje). Ale w Warszawie jak dotąd nikogo to nie zainteresowało.
Komentarze
Bardzo ciekawy wpis o sprawach i historycznych i niestety, nam współczesnych.
Z kolei pewnie Państwu wiadomo, że niedawno zmarła matka Dang Thai Sona (miała 104 lata!). Ta pani, Madame Thai Thi Lien, jedna z pierwszych wietnamskich pianistek, założyła szkołę muzyczną (konserwatorium) po pierwszej wojnie indochińskiej. W 1965 roku Madame Thai Thi Lien, po bombardowaniu Hanoi, zabrała syna i fortepian i ukrywała się w górach. Tam uczyła syna przez 10 lat, w bardzo trudnych, wojennych warunkach. Przypominam tę historię, jako, że zapewne podobne trudności mają polscy wschodni sąsiedzi oraz dlatego, że właśnie teraz jest produkowany film dokumentalny o tej wietnamskiej rodzinie. Film nosi tytuł “The Cannon and the Flower” czyli “Armata i kwiat”. Tutaj jest zwiastun tego filmu:
https://www.thecannonandflowermovie.com/
Tutaj z kolei jest wspomnienie o Madame Thai Thi Lien w wietnamskiej publikacji:
https://vietnam.postsen.com/news/248790/Artist-Thai-Thi-Lien-–-talented-mother-of-Dang-Thai-Son.html
Pozdrowienia – miłego weekendu. Ja dzisiaj idę słuchać dwóch czeskich kompozytorów: Voriška i Dvorzaka.
Dzięki za wieść o filmie na temat mamy Danga. Będą w nim zapewne i polskie elementy, ponieważ nauczycielem pani Thai Thi Lien był Kajetan Mochtak, znany polski pedagog.
Tutaj strona facebookowa mu poświęcona, a na niej zdjęcia Danga z mamusią 🙂
https://www.facebook.com/people/Kajetan-Mochtak/100064395712757/?locale=pl_PL
O! Tego nie wiedziałam! O tym pianiście i pedagogu słyszałam w kontekście Marka Toporowskiego, który był jego uczniem. Czy mama Danga uczyła się u pana Mochtak może w Konserwatorium w Pradze? Rozumiem, że troszkę znała polski, ale nie znam źródła, może to właśnie przez KM?
Jeszcze dodatkowa informacja: z tego co mi wiadomo, to mama Danga zorganizowała transport 60 pianin i 1 fortepianu w góry Wietnamu i do dżungli. Chyba inne instrumenty też pojechały tam (pociągami) bo w jej szkole uczono gry na różnych instrumentach. Słyszałam jak DTS kiedyś wspominał, że mieszkali w wiosce, która nigdy nie została zniszczona bombami. Uczniowie przyzwyczaili się do ćwiczeń w czasie nalotów, które były gdzieś bardzo blisko. I w ogóle nauczyli się nie przestawać grać – czym bardzo zadziwiali tubylców wioski. I ulubionym kompozytorem mamy był FCh.
Bardzo żałuję, że teraz, gdzieś na Ukrainie, tak blisko wolnej Polski, ludzie nie mogą żyć, tak jak wolny naród powinien żyć, że giną młodzi, starzy, że ginie talent, wykształcenie, pasje. Każdy dzień tej wojny to czyjeś stracone nadzieje.
Tak, to niesamowite historie. Ten trailer też wzruszający.
KM uczył ją w Hanoi, dokąd w 1960 r. wysłało go ministerstwo kultury PRL. Zasłużył się tam bardzo i odznaczono go tam za to. Potem wrócił i uczył w Warszawie.
Bardzo dziękuję za te informacje! Ktoś zupełnie inny mówił mi, że mama Danga znała lepiej polski niż angielski, ale nie znałam szczegółów. Biorąc pod uwagę polską obecność w Wietnamie, różne wymiany itd. to wcale nie jest dziwne. Czy ona przyleciała z nim na Konkurs? Byłam wtedy bardzo mała i Konkurs śledziłam (czy rodzice śledzili ) z daleka, ale tak mi się coś wydaje, że widziałam jakieś zdjęcia z nią.