Korea na początek

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Korea National University of Arts Symphony Orchestra pod batutą Chi-Young Chunga zainaugurowała 27. Wielkanocny Festiwal Beethovenowski.

Hasło tegorocznej edycji to „Beethoven między Wschodem a Zachodem”. Ten Wschód i Zachód można dość szeroko rozumieć, ale w dzisiejszym programie właśnie tak było. Beethoven – Niemcy, więc symboliczny Zachód, Chopin i Penderecki – jak dla Beethovena też Wschód, acz stosunkowo bliski, i Korea – dużo dalszy.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Siedziałam tym razem na balkonie z prawej strony i z początku miałam wrażenie, że orkiestra jest nagłośniona, ale nie – oni rzeczywiście tak donośnie grają. Trudno mi się w takiej wersji słuchało Egmonta, choć słyszałam również pozytywne reakcje – mnie szczególnie przeszkadzało, że wszystko było praktycznie na jednym poziomie głośności, nie było czego i do czego rozwijać, a przecież muzyka Beethovena to akcja, opowieść. Strasznie mnie to znużyło. Niewiele lepiej było w Koncercie f-moll Chopina, choć tu orkiestra musiała trochę mitygować swoje brzmienie ze względu na pianistkę Chloe Jiyeong Mun. Ona sama grała oczywiście o wiele kulturalniej, wszystko było na swoim miejscu, ale nie wzruszało – a ten koncert powinien wzruszać, z młodzieńczego wzruszenia przecież wyrasta. Finał nie przypominał w ogóle mazura, którym jest. Aż dziw, że solo waltorni się udało, bo przedtem kiksowała nie raz. Na bis pianistka zagrała ów Nokturn cis-moll op. posth., w którym cytowane są motywy tego właśnie koncertu.

W drugiej części masywne brzmienie orkiestry było już bardziej usprawiedliwione. Najpierw w Glory of Dawning Young Jo Lee, kompozytora koreańskiego starszego pokolenia (rocznik 1943), który zresztą był obecny na koncercie; eklektyczny utwór, o którym w programie napisano: „będący symbiozą niemieckiej logiki muzycznej i koreańskiej emocjonalności”, w istocie brzmiący jak muzyka do koreańskiego filmu, która łączy europejski neoromantyzm z drobnymi egzotycznymi motywami. Do tego kontekstu pasowała V Symfonia „Koreańska” Pendereckiego, choć jest ona praktycznie w całości neoromantyczna (dużo w niej motywów z Ubu króla, którą to operę pisał w zbliżonym czasie). Jest jednak i motyw patriotycznej pieśni koreańskiej, zabronionej podczas japońskiej okupacji – dzieło zostało zamówione, by uczcić rocznicę wyzwolenia Korei w 1945 r., jest i inna melodia, która brzmi wschodnio, no i duża ilość różnych gongów i dzwonów. Muzyka emocjonalna, ale bardziej surowa, wyrazista, mniej gęsta od innych symfonii. Tu potęga brzmienia się przydała.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj