Korea na początek

Korea National University of Arts Symphony Orchestra pod batutą Chi-Young Chunga zainaugurowała 27. Wielkanocny Festiwal Beethovenowski.

Hasło tegorocznej edycji to „Beethoven między Wschodem a Zachodem”. Ten Wschód i Zachód można dość szeroko rozumieć, ale w dzisiejszym programie właśnie tak było. Beethoven – Niemcy, więc symboliczny Zachód, Chopin i Penderecki – jak dla Beethovena też Wschód, acz stosunkowo bliski, i Korea – dużo dalszy.

Siedziałam tym razem na balkonie z prawej strony i z początku miałam wrażenie, że orkiestra jest nagłośniona, ale nie – oni rzeczywiście tak donośnie grają. Trudno mi się w takiej wersji słuchało Egmonta, choć słyszałam również pozytywne reakcje – mnie szczególnie przeszkadzało, że wszystko było praktycznie na jednym poziomie głośności, nie było czego i do czego rozwijać, a przecież muzyka Beethovena to akcja, opowieść. Strasznie mnie to znużyło. Niewiele lepiej było w Koncercie f-moll Chopina, choć tu orkiestra musiała trochę mitygować swoje brzmienie ze względu na pianistkę Chloe Jiyeong Mun. Ona sama grała oczywiście o wiele kulturalniej, wszystko było na swoim miejscu, ale nie wzruszało – a ten koncert powinien wzruszać, z młodzieńczego wzruszenia przecież wyrasta. Finał nie przypominał w ogóle mazura, którym jest. Aż dziw, że solo waltorni się udało, bo przedtem kiksowała nie raz. Na bis pianistka zagrała ów Nokturn cis-moll op. posth., w którym cytowane są motywy tego właśnie koncertu.

W drugiej części masywne brzmienie orkiestry było już bardziej usprawiedliwione. Najpierw w Glory of Dawning Young Jo Lee, kompozytora koreańskiego starszego pokolenia (rocznik 1943), który zresztą był obecny na koncercie; eklektyczny utwór, o którym w programie napisano: „będący symbiozą niemieckiej logiki muzycznej i koreańskiej emocjonalności”, w istocie brzmiący jak muzyka do koreańskiego filmu, która łączy europejski neoromantyzm z drobnymi egzotycznymi motywami. Do tego kontekstu pasowała V Symfonia „Koreańska” Pendereckiego, choć jest ona praktycznie w całości neoromantyczna (dużo w niej motywów z Ubu króla, którą to operę pisał w zbliżonym czasie). Jest jednak i motyw patriotycznej pieśni koreańskiej, zabronionej podczas japońskiej okupacji – dzieło zostało zamówione, by uczcić rocznicę wyzwolenia Korei w 1945 r., jest i inna melodia, która brzmi wschodnio, no i duża ilość różnych gongów i dzwonów. Muzyka emocjonalna, ale bardziej surowa, wyrazista, mniej gęsta od innych symfonii. Tu potęga brzmienia się przydała.