Rigoletto wśród włóczęgów
W realizacji Rigoletta w gdańskiej Operze Bałtyckiej nie ma sal balowych ani wieży, w której mieszka Gilda, są tylko kampery, a Książę Mantui niczym się nie wyróżnia z otoczenia, poza może ciemnymi okularami.
Koncepcja reżyserska Romualda Wiczy-Pokojskiego zakłada, że w każdej społeczności panują podobne prawa i zło rozprzestrzenia się podobnie. W społeczności z kamperów nie ma co prawda nierówności społecznych, ale też jest pewna hierarchia oparta na jakimś autorytecie, trudno powiedzieć, jakim. Niespecjalnie to się łączy ze śpiewanym tekstem, ale jakoś przeraźliwie nie razi, można się na coś takiego umówić, zwłaszcza że w dzisiejszych niełatwych czasach bardziej się opłaca pokazać na scenie bal gałganiarzy niż salonowe tańce. Choć trudno np. zrozumieć, dlaczego Rigoletto jest błaznem Księcia, skoro właściwie wszyscy tu są równi.
Ważniejsze jednak od takich niejasności jest pokazanie, że zło jest atrybutem każdej strony: Książę krzywdzi (kobiety), grupa krzywdzi (kogo się da), ale Rigoletto też (i też kogo się da). Wyjątkiem jest Gilda, bezbronna w swojej dziewczęcej niewinności, która to cecha staje się też przyczyną jej zguby. Jej przydarza się tylko zło, nie wyrządza go. Odwrotnością jest Książę, któremu nie dzieje się nic złego i dalej będzie robił, co tylko zechce, mimo iż śpiewa, że to kobieta zmienną jest.
Niestety ze śpiewem było na tej premierze najgorzej i trudno tu w ogóle wskazać dobry punkt. Leszek Skrla w roli tytułowej tak wibrował, że nie dało się usłyszeć melodii jego partii. Gilda – Joanna Kędzior ma głos tak ostry, że świdruje uszy; starała się chwilami go okiełznać, wtedy to brzmiało trochę lepiej (zwłaszcza w pianach), ale chwilami trudno było słuchać. Łukasz Załęski, który kiedyś na tej scenie podobał mi się w roli Kazimierza w Hrabinie Moniuszki, dziś chyba miał gorszy dzień, czuło się śpiewanie siłowe, a w pierwszej arii sknocił górne dźwięki. Pomniejsze role były lepsze, ale ogólnie chyba warto poradzić tym, którzy się wybierają, żeby celowali raczej w drugą obsadę.
Jedno, co nie zawodzi, to orkiestra pod batutą Yaroslava Shemeta, obecnie już dyrektora muzycznego tej sceny. Odkąd z nią pracuje, zrobił wspaniałe rzeczy: zespół gra plastycznie, każda fraza coś mówi, tempa podane są z wyczuciem. Tego wyczucia chciałoby się też w stronie wokalnej. Miejmy nadzieję, że to kwestia przyszłości.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=T5aVtV5r7Ak
Świetne głosy i bardzo atmosferyczne wykonanie – czuję się, jakbym była tam we Włoszech, w trakcie wydarzeń opery. I to jeszcze wtedy, w XIX wieku. Dziękuję za ten rarytas!
Pozdrawiam.
Wczoraj w NOSPR odbyły się dwa bardzo dobre koncerty. W południe NOSPR pod batutą Fostera m.in. Noce w ogrodach Hiszpanii, a wieczorem drezdeńczycy z Janowskim zagrali m.in. Burleskę Straussa (Piemontesi) i symfonię wiosenną. Kto nie był, niech żałuje 🙂
Ja tam nie żałuję. Wczorajszy dzień w Warszawie był dniem historycznym. Nigdy, nigdy czegoś takiego nie widziałam: w metrze, wokół trasy marszu i na samym marszu. Już wracając z Gdańska miałam przedsmak: prawie cały (pełny!) pociąg wysiadł na Centralnym. Musiałam jeszcze pobiec do domu się przebrać, więc miałam możność zobaczyć, jak całe osiedle rusza do metra. Moje Kabaty! Kolejki do biletomatów, ścisk w metrze taki, że od Imielina ludzie nie mogli już wsiąść i przesiadali się naprzeciwko, żeby wrócić do końca trasy i tam mieć większą możliwość wejścia. Potem nie dało się przepchać na trasę marszu, zanim dołączyłam, zdążyłam w tym czasie ze znajomymi zjeść obiad przy Pl. Konstytucji! Na Pl. Zamkowy dotarłam koło 16 i to jeszcze nie był koniec, bo co prawda dawno już było po przemówieniach, ale ludzie wciąż szli, żeby zrealizować całą trasę, jak już jechali – niektórzy – z całej Polski.
Cudowna atmosfera. Po wszystkich tych smutnych nastrojach potrzebny był mi taki zastrzyk optymizmu, a co najmniej świadomość, że naokoło jest tyle wspaniałych ludzi. Tak więc oczywiście trochę żałuję koncertów w NOSPR, w innej sytuacji pewnie bym się tam zameldowała, ale jednak gdybym nie była w Warszawie, żałowałabym jeszcze bardziej.
Jest program na nowy sezon w Teatrze Wielkim. Ciekawy komentarz na temat Borysa Godunowa.
A NOSPR już oficjalnie ogłasza, że Marin Alsop od nowego sezonu jest szefową artystyczną.
Komentarz rzeczywiście ciekawy. W Tokio jakoś nie był potrzebny 😛
https://www.youtube.com/watch?v=mr_7unvxLv0
Komentarz reżysera: https://www.youtube.com/watch?v=F_L3E4NsyAM
Gapa jestem czy usunięto tekst ze strony Teatru Wielkiego? O 13 przeczytałam na stronie Teatru Wielkiego, dlaczego Borysa Godunowa wystawiono w Japonii mimo napaści na Ukrainę. Otóż Japonia wprowadziła bardzo ostre, antyrosyjskie sankcje już po aneksji Krymu więc … Dalej już było o tym, czego studium jest opera. Teraz została już tylko informacja, że premiera jest uzależniona od sytuacji w Ukrainie.
Usunęli 😆
Zgaduje Pani czy wie???
Zgaduję 😉
Sama nie wiem, co lepsze: moje ewentualne omamy czy Teatr Wielki publikujący i usuwający dziwne teksty.
Moze troche nie na temat, ale niedawno obiecywalem , ze podesle tekst poswiecony nowojorskiemu debiutowi Bruca Liu w Carnegie Hall. Otoz i on, w wersji angielskojezycznej:
http://www.concertonet.com/scripts/review.php?ID_review=15679
Jesli ktos z czytelnikow zauwazy nieprecyzyjnie przetlumaczony cytat Schumanna na temat Wariacji op.2 Chopina, to ow czytelnik bedzie mial racje. Nieskorygowana pomylka, o ktorej pamietalem i na czas nie poprawilem. Juz w tym momencie jestem siny od bicia sie w piersi i to wlasne. Dlugiego czytania zycze.
Dzięki!
Nowy numer „P”, w związku z czwartkowym świętem, wyszedł wcześniej: już jest na stronie, a na papierze będzie jutro w kioskach. Jest i relacja z marszu. Ale z naszej dziedziny polecam mój tekst na temat, na który tutaj nie pisałam. 100. rocznica urodzin Ligetiego minęła tydzień temu.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2214722,1,gyrgy-ligeti-kompozytor-stulecia.read
Mam dokładnie-dokładnie-dokładnie takie same jak Pani Kierowniczka wrażenia z wczorajszego marszu, który musiałem niestety zakończyć po blisko 5 godzinach, spiesząc się na spektakl baletowy w Teatrze Wielkim. Niesamowita energia, życzliwość, kultura pół miliona uczestników, skłonność do poświęceń w słusznej sprawie (niepełnosprawni, rodziny z dziećmi), niewyczerpana kreatywność autorów haseł na banerach – to wszystko napawa optymizmem i daje nadzieję na to, że „szczęśliwej Polski już czas”. Oby jesień nie przyniosła rozczarowania!
Oby ❗
@ Romek z NY
Dzięki za szczegółową i wnikliwą recenzję. Wygląda na to, że był to niezwykle udany debiut!
Nostalgia mnie zżera. Lat temu bardzo wiele zazdrościłam Francji, ze można manifestować, świętować, fetować bez zadymy. Bo w Polsce zadyma była normą. Teraz strach wyjść na ulicę w Paris ville podczas manify. A w Polsce widać można. O tempora, o mores. Ale to może dobra manifa była…
Chociaż… byłam po Bataclanie w 2015 i było bardzo bratersko. Az nie chce się wierzyć. Tylko siedem lat. Z połowiną.
@Bucek
Jesiby uwaznie przeczytac tekst recenzji, to mozna takze zauwazyc delikatna , no powiedzmy delikatna, liste zyczen do artysty, takze z prosba o dalszy rozwoj. Gdyby mi tych rzeczy w grze p.Liu nie brakowalo, to bym o nich nie pisal.
Wychodzac z koncertu prawdziwych artystow, nie wspominam, ze chcialbym piekniejszego legato, glebszego, piekniejszego dzwieku, ciekawszej narracji, bardziej wokalnej frazy. Wiec byloby cudownie, gdyby p.Liu kiedys zainteresowal sie innymi aspektami gry niz jedynie fantastyczna bieglosc palcowa, umiejetnosc pokonywania bez wysilku najbardziej karkolomnych problemow pianistycznych itd. Bede wiec z niecierpliwoscia czekac na nieco wieksza doze poezji i glebii, ktore posiada inna pianistka o tym samym nazwisku. A oprocz tych pewnych brakow artystyznych, to faktycznie bardzo udany debiut.
Mniej więcej podzielam Twoje zdanie, Romku. Właśnie jakiejś głębi mi u niego brakuje, ale lekkość techniki – fantastyczna. Tylko że to jest cecha, na której dopiero powinno się coś budować, a nie na niej poprzestawać, i mam nadzieję, że chłopak nie spocznie na laurach tylko dlatego, że ta lekkość wywołuje furorę. Zobaczymy za jakiś czas. Avdeeva na konkursie i Avdeeva dziś to dwie różne jakości, choć ta sama pianistka. Oby i on się tak pięknie rozwijał.
@Romek z NY
Delikatne sugestie zostały, oczywiście, zauważone. Bardzo cenię zarówno Kate jak i Bruce’a Liu. Ale to są dwie zupełnie różne osobowości – nie tylko chyba pod względem artystycznym. Oczekuję od każdego z nich zupełnie innych wrażeń, narracji, wzruszeń. Nie wątpię w ich dalszy rozwój i niech każde idzie swoją drogą.
Ciekawe jest to, co PK napisała o Ligetim. Byłam kiedyś na koncercie 100 metronomów (Poemat symfoniczny) i był on – wbrew moim oczekiwaniom – bardzo hipnotyczny i ciekawy. Jedna z lekcji życia, żeby starać się nie kształcić oczekiwań przed czymś nowym: zobaczyć, usłyszeć samemu i wtedy doświadczenie jest bardziej świeże.
A recenzja pana Romka też bardzo ciekawa. Na pewno będziemy obserwować młodego pianistę (pewnie Państwo w Polsce całkiem często, jego sentyment do Warszawy na pewno opiera się na mocnych fundamentach), a chyba i Polacy jako słuchacze też czują do niego sympatię. Mnie bardzo ujęło jego stwierdzenie, że czuje pewien strach przed graniem Chopina w Polsce. I chyba też powiedział do publiczności w Warszawie – „Wy znacie jego sztukę znacznie lepiej niż ja”. Bardzo to było miłe i sporo w tym prawdy.
Pozdrawiam.