Trzy skrzypaczki
No i udało się szczęśliwie zainaugurować WarszeMuzik 2023 w tym miejscu i kształcie, w jakim było to planowane.
Koncert został zatytułowany Trzy siostry. Najpierw myślałam, że to właśnie z powodu trzech wykonawczyń (Maria Sławek, Marta Piórkowska i Anna Loska) grających na tym samym instrumencie. Okazuje się jednak, że co prawda koncert na podwórku oficyny na Złotej 62 był już od dawna zabukowany, ale organizatorzy dowiedzieli się o tym, że to właśnie przed tym domem, na ulicy, odsłonięto dwa tygodnie temu (byłam zresztą na tej wzruszającej uroczystości) pierwsze w Warszawie stolpersteiny, poświęcone mieszkającym tu trzem siostrom, nauczycielkom, i postanowili właśnie im poświęcić program koncertu.
Tłumy były ogromne, przez podwórko-studnię przewinęła się z pewnością ponad setka osób. Jest to jeszcze na dodatek podwórko, na którym – parę kroków w bok – znajduje się ostatni zachowany fragment muru getta opatrzony odnośną tablicą, więc przychodzą tam po prostu zwiedzający. Niektórzy zatrzymywali się, żeby posłuchać, część została dłużej, część wychodziła, ale przychodzili następni.
Koncerty WarszeMuzik mają swoją niepowtarzalną atmosferę, wdzierają się ze swymi dźwiękami w zwykłą codzienność. To wszystko jest oczywiście przewidziane i nikogo nie razi (mieszkańcy są uprzedzani). Tak więc nie szkodziło, że dopiero po kilku chwilach publiczność się zorientowała, że koncert już się rozpoczął, bo Marta Piórkowska grała For Aaron Copland Mortona Feldmana niewidoczna, na klatce schodowej (reszta utworów została zagrana w bramie). Maria Sławek musiała ze spokojem przyjąć fakt, że gra Ciacconę Bacha w duecie ze szczekającym w którymś mieszkaniu psem (pieski były i wśród publiczności), dzieciaki kręciły się na leżakach, a show całkowicie skradła rozkoszna koteczka-trikolorka siedząca w oknie wysokiego parteru, do której po koncercie ludzie rzucili się fotografować, a ona przybierała urocze pozy jak modelka. „Czwarta siostra” – powiedział ktoś.
Bach, potem II Sonata „Obsesja” Eugène’a Ysaÿe’a z obsesyjnie powracającym tematem Dies irae, w końcu, wreszcie, utwory polskich Żydów: II Sonata na skrzypce solo Mieczysława Wajnberga, niestety nie cała (wolałabym, aby to ona, nie Obsesja, została zagrana w całości), i pięcioczęściowa Sonata na dwoje skrzypiec Aleksandra Tansmana, przy której skrzypaczki się wymieniały. Słuchając owych charakterystycznych żywych części z rytmami a la Strawiński pomyślałam, że taka pozytywność, częsta u Tansmana, jest podobna jak w utworach Grażyny Bacewicz, ów ruch, dynamika, optymizm.
Udało się dziś z koncertem wskoczyć w dziurkę między deszczami, ale jutro, na Umschlagplatz, może być trudniej, zwłaszcza że w grę wchodzi fortepian. Julia Łozowska, wykonawczyni, zaprasza już na Facebooku festiwalu, a gdyby coś miało się zmienić, to tam właśnie będzie o tym informacja.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=ioPtrKOqvCg
W tej chwili za oknem leje, z czego jestem rad, radio Chopin nadaje preludia Bacha w wykonaniu mojej ulubionej pianistki Ewy Pobłockiej, w kubku gorąca kawa, a na deser Pani felieton. Dobrze się zaczyna ta niedziela.
Dziękuję i pozdrawiam z Wrocławia.
Hoko jak zwykle w punkt.
No faktycznie bardzo burzliwa ta burza w Pobutce. W Warszawie na razie słoneczko, tfu tfu… Pozdrawiam Wrocław 🙂