Dwa teatry i koncert
Opera hologramowa-monodram dla dzieci i „opera” mówiona ze śpiewem w tle. A między nimi występ AUKSO.
Po kolei. W ramach Małej Warszawskiej Jesieni zobaczyłam w Teatrze Guliwer Uśmiech bez kota Agaty Zubel i muszę powiedzieć, że jest to po prostu majstersztyk. Kompozytorka wraz z producentem i artystą wizualnym Sebastianem Kierzkiem (z którym współpracowała przy swoich teledyskach islandzkich i przy utworze z hologramową solistką Na zewnątrz czasu) pracowała prawie dwa lata (oczywiście robiąc przez ten czas również mnóstwo innych rzeczy jako kompozytorka i wykonawczyni). W historii o Alicji po drugiej stronie lustra zagrała wszystkie role: Alicję, Kota (pokazują się tylko same usta, co zresztą bardziej kojarzy się z Not I Becketta – i również świetnym utworem Zubel – niż z Kotem z Cheshire), Jajko, Białą Królową, Czerwoną Królową, Czerwonego Króla, Kwiaty. I, co najważniejsze, we wszystkich tych rolach jest równie przekonująca! Mały trailer tutaj. Muzycznie jest to również znakomite – poza śpiewem zawiera efekty elektroniczne – a nagrania całości dokonano w studiu SWR we Fryburgu Bryzgowijskim. Teatr uzupełnił ten film animacją muzyczną dla dzieci, ale to już z własnej inicjatywy. Godzinny spektakl będzie jeszcze grywany przez przyszły tydzień – podaje się, że od 5 roku życia, ale maluszki nienajlepiej się czują w małym wnętrzu (w małej sali), jest im gorąco i duszno i chcą wychodzić. Starsze dzieciaki, z wczesnych klas podstawówki, które już potrafią się skupić na temacie, wgapiają się z przyjemnością, ale i dorosły ma z tego dużo frajdy.
Drugi spektakl, czyli Aspern Salvatore Sciarrino w Malarni Teatru Studio, w reżyserii Pii Partum, w wykonaniu trójki aktorów, muzyków Hashtag Ensemble i Joanny Freszel, był wydarzeniem towarzyszącym festiwalu. To jedna z pierwszych oper Sciarrino, z 1979 r., ale trudno ją właściwie nazwać operą, jest raczej singspielem – głos sopranistki jest tu właściwie tylko jednym z instrumentów (z wyjątkiem fragmentów arii barokowych), a cała akcja jest mówiona. Muzyka ze swymi poszarpanymi szmerowymi, subtelnymi brzmieniami smyczków, klawesynu i fletów jest typowa dla tego kompozytora. Akcja, oparta na motywach z opowiadania Henry’ego Jamesa, jest może sama w sobie niezbyt intrygująca, ale to muzyka dodaje jej intrygi. Wyżalę się tutaj, że odbiór popsuł mi intensywny smród palonej przez kogoś na sali trawki. Jakby nie dało się bez tego wytrzymać.
Pomiędzy spektaklami byłam też na koncercie, tym razem z głównego nurtu Warszawskiej Jesieni. W sali Nowej Miodowej wystąpiła orkiestra AUKSO pod batutą Marka Mosia i trzeba powiedzieć, że to znakomite miejsce dla takiego zespołu. Na początek wykonali dzieło niezwykle intrygujące: Shabkuk irańskiej kompozytorki Fozié Majd, której utworu miałam już okazję słuchać na tegorocznych lubelskich Kodach. Niestety choć została dla niej załatwiona wiza, powiedziała, że nie przyjedzie z powodów zdrowotnych; fakt, w tym wieku można czuć się różnie. To jednak dramatyczna okoliczność, że osoba urodzona w Berlinie (jako dziecko dyplomatów), wykształcona we Francji (m.in. u Nadii Boulanger) i przez większość życia mieszkająca w Europie, zaledwie parę lat temu osiadła w Teheranie, akurat w tak strasznym momencie. Dziś właśnie mija rocznica śmierci Mahsy Amini, dziewczyny skatowanej przez tamtejszy reżim. To wszystko jest trudne do wyobrażenia, ale Fozié Majd jest również etnomuzykolożką, walczącą o ocalenie tradycyjnej muzyki irańskiej. Jednak usłyszana dziś kompozycja powstała w 1971 r. i nie przypomina właściwie niczego, co wówczas pisano – może trochę wczesny minimalizm, trochę późniejszego Xenakisa, trochę Ligetiego – niezwykłe tkanki dźwiękowe, inspirowane, jak komentuje autorka, muzyką nocy, owadami i ptakami, o szczególnej barwie, którą nadają smyczkowym współbrzmieniom mikrotony. Muzyka dyskretna, skupiona, absolutnie niezwykła. Po niej Selves Yannisa Kyriakidesa z udziałem świetnego basklarnecisty Garetha Davisa, utwór statyczny i zbyt długi, nie zrobił już takiego wrażenia. Może zestawienie było dla niego nieszczęśliwe.
Na jutro w Austriackim Forum Kultury zaplanowane jest spotkanie z obojgiem kompozytorów – na 10. z Fozié Majd, ale oczywiście nie osobiście. Może uda się z nią połączyć przez WhatsAppa, ale i to nie jest pewne.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=FJcV2OK_2W4
Wczoraj był też bardzo przyjemny recital klawesynowy warszawskiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich. Klawesyn jest bardzo wdzięcznym instrumentem dla współczesnych brzmień.
Nie wiem, czy to przypadek, ale Pobutka pasuje do Święta Trąbek (Taszlich), które jest częścią obchodów Nowego Roku żydowskiego. A właśnie się rozpoczyna rok 5784 🙂
O! 😀 Przypadek, ale cicho sza…
Dobrego Nowego Roku! 🙂
(Taszlich, Wyrzucanie, to jedna z ceremonii i modlitw swieta Poczatku Roku, Rosz HaSzana, lub Jom Tru’a, Swieta Trabek, podczas ktorej wrzuca sie grzechy ubieglego roku do strumieni wodnych lob morza )
Pobutka pasuje genialnie 😀
Hoko -zgadzam się z przedmówcami. Nie mogłem oderwać ucha.
No to wszystkiego najlepszego wszystkim, nie tylko obchodzącym 🙂
Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok – życzeń nigdy nie za dużo! Oby był słodki i zdrowy dla wszystkich.
Pozdrawiam.