Bardzo różne batuty

Ostatnio rozmawialiśmy w podkaście z dyrektorem Filharmonii Śląskiej Adamem Wesołowskim o tym, że ten sam utwór w wykonaniu tej samej orkiestry, ale pod innym dyrygentem, będzie brzmiał inaczej. Już dziś wielokrotnie o tym się przekonaliśmy.

Konkurs im. Fitelberga zmienia się. Także jeśli chodzi o technikę: dyrygenci nie tylko są nagłośnieni, żeby wszyscy słyszeli, co mówią do zespołu, ale też z tyłu estrady stoi kamera, która przekazuje obraz dyrygenta od frontu na dwa duże telebimy stojące z przodu po bokach. Konkurs zmienia się też jakościowo: w tym roku mamy naprawdę świetne jury (koleżanka wyraziła się „wypasione”), a podobno kolejna edycja ma być przeniesiona na początek września, przed sezonem, żeby móc ściągnąć jeszcze większe sławy dyrygenckie. A orkiestra – to już naprawdę inna orkiestra niż ta, którą pamiętam z poprzednich konkursów; życzę innym polskim zespołom podobnej formy.

Do jury wracając, na razie nie dotarli jeszcze z powodów zdrowotnych Lawrence Foster i Daniel Stabrawa (mają być od II etapu, jak dobrze pójdzie). Przewodniczącym jest Patrick Fournillier, który dziś wykonał ładny gest: przed przesłuchaniami przyszedł do orkiestry i powiedział kilka miłych słów, wspominając też swój własny udział w konkursie (w 1987 r.; otrzymał II nagrodę). Muszę powiedzieć, że aż miło posłuchać jego uprzejmych poleceń skierowanych do uczestników, zwłaszcza jeśli się pamięta, co w tej roli robił Antoni Wit, a nawet uprzejmiejszy od niego Juozas Domarkas. Inny świat, inne życie muzyczne – i bardzo dobrze.

A cóż dziś usłyszeliśmy? W I etapie uczestnicy mają do poprowadzenia uwerturę (do Sroki złodziejki Rossiniego, Oberona Webera, Nabucca Verdiego lub Bajkę Moniuszki) oraz symfonię (Mozarta – Haffnerowską lub Linzką oraz Beethovena – Eroikę albo Piątą). Z każdej puli musieli wybrać po dwa utwory, a z tych dwóch losują jeden utwór dosłownie w ostatniej chwili, żeby był element zaskoczenia. (I tak, Bajka pojawiła się parę razy.)

Już na początku zostaliśmy obdarowani skrajnymi kontrastami. Zaczęła Chinka Xiao Zhuo, która dyrygowała bardzo dynamicznie, nawet agresywnie, a na samym początku zrobiła coś, czego orkiestry ponoć nienawidzą: przerwała po paru taktach (czasem to bywa konieczne, ale nie zawsze). Była tak energetyczna, że występujący po niej Amerykanin Joseph Bozich wydawał się z początku niemrawy, ale to był pozór, bo wiedział, co chce powiedzieć, choć faktycznie może niezbyt efektownie.

Taktyki też są różne. Niektórzy przegrywali najpierw cały utwór, żeby potem dopiero zacząć się weń wgryzać, np. reprezentant Polski Jacek Brzoznowski. Ale też nie wszyscy mieli ochotę na wgryzanie się, np. Amerykanin Samuel Emanuel przegrał całą Srokę – orkiestra tym razem grała zdecydowanie poniżej swoich możliwości, bez entuzjazmu (w notatkach napisałam złośliwie: „on dyryguje, oni grają i nic z tego nie wynika”), a mimo to na koniec powiedział „bravo, I’m happy with that” i przeszedł do następnego utworu.

Uwagi można było usłyszeć różnego rodzaju, najczęściej dotyczące artykulacji, ale też np. interesująco mówił znany już tej orkiestrze Radosław Droń o kierunkach, w jakich zmierzają poszczególne motywy; aż żałowałam, gdy gong przerwał jego opowieść o tym, jak u Rossiniego w II temacie sroka „nieśmiało wygląda zza drzewa”, bo ciekawa byłam, jak to zinterpretuje orkiestra. Koncepcje wykonawcze czasem zaskakiwały, np. powoli zinterpretowany motyw z arii Reizy pojawiający się w uwerturze do Oberona (przez Francuza Antoine’a Dutaillisa, który jest też pianistą-korepetytorem operowym). Ciekawe nawiasem mówiąc, skąd młodzi ludzie przychodzą do dyrygentury: Maria Fuller z Kanady jest trębaczką, pianistką i kompozytorką, Łotysz Raimonds Gulbis – fagocistą, Amerykanin Kyrian Friedenberg – pianistą i organistą (ale chyba ze swoimi eleganckimi gestami pozostanie przy dyrygenturze; właśnie został asystentem w paryskim Ensemble InterContemporain).

Minął dopiero pierwszy dzień, podczas którego wystąpiło 14 młodych dyrygentów. Tyle samo wystąpi jutro i pojutrze, plus jeszcze trójka we wtorek. Jak widać, jest mniej uczestników niż się zapowiadało; nie wystąpi m.in. Zofia Kiniorska, a szkoda. Może powiedzie się jej za parę miesięcy na La Maestrze.