Brahms kwartetowy
Kwartesencja w tym roku jest krótka, ale intensywna. Dziś w Studiu im. Lutosławskiego Royal String Quartet grał Brahmsa; drugi koncert zespołu pojutrze, i to wszystko.
Kwartety smyczkowe Brahmsa są rzadziej wykonywane niż kwartety fortepianowe, a zwłaszcza słynny Kwintet fortepianowy f-moll. Jest w tym coś, że kompozytor, który był również pianistą, mógł zawrzeć w utworach z fortepianem coś bardzo swojego i nie czuł oporu, natomiast gatunek kwartetu smyczkowego, podobnie jak symfonii, był zbyt obciążony tradycją beethovenowską i Brahmsowi trudniej było się przełamać. Ponoć napisał 20 kwartetów, które zniszczył, zanim stworzył dzieła, które ośmielił się wydać pod opusem 51. Pracował nad nimi dość długo, transkrybował je też na fortepian na cztery ręce, czyli odwrotnie jak to było z Kwintetem, którego wersja fortepianowa na cztery ręce powstała wcześniej.
Trochę się nie dziwię, że nie są one aż tak popularne. To bardzo intensywna w iście brahmsowskim stylu muzyka, której nie pomylilibyśmy z żadną inną, ale niewiele zawiera wyrazistych tematów, które dają się na dłużej zapamiętać. Jest jednak piękna i bardzo warto do niej wracać. Pewien cień późnych dzieł Beethovena pojawia się w wolnej części pierwszego z kwartetów. W drugim już się tego nie czuje – kompozytor wyraźnie wyzwolił się z wpływu swojego poprzednika. Podobnie jak było z symfoniami: początek finału Pierwszej wręcz ostentacyjnie nawiązuje do Beethovena, ale dalej już nie ma wątpliwości, kto pisze.
RSQ jak zwykle pokazał klasę, ale jeszcze piękniejsze było to, co zrobił na bis. Jako że jutro jest rocznica śmierci Mozarta, zagrał jego Andante z VIII Kwartetu smyczkowego F-dur KV 168: niesamowite, przesmutne, pełne modulacji i chromatyzmów – aż się wierzyć nie chce, że napisał to siedemnastoletni chłopak. Nie ma tego na YT w tym wykonaniu, więc w innym.
Komentarze
Zainspirowany próbami różnych ludzi z AI, wypróbowałem ją na Owczarku Podhalańskim, a potem poszło. Tzn. potem zacząłem przeglądać historię bloga basiaacappella i prosić AI o portrety kolejnych Gości (w komentarzach pod wpisem): https://basiaacappella.wordpress.com/2023/11/08/pag-na-pagu-po-czterech-latach Co piszę tu, ponieważ Pani Redaktor bywałą i Jej „portret” też jest.
Dzięki, PAK4! Fajna zabawa, taka trochę abstrakcyjna. Co do mnie, mało kto by się pewnie domyślił, gdyby nie przyjrzał się tłu 😉 A co do Bobika, to z tymi aureolami to pewnie „przeczucie”: i piesek, i jego ludzka mama już nie żyją… 🙁
Ale jak widać AI jeszcze nie jest taką mądralą, żeby umieć spełnić życzenia takie jak Klapaucjusza: „Niech ułoży wiersz o cyberotyce! – rzekł nagle, rozjaśniony. – Żeby tam było najwyżej sześć linijek, a w nich o miłości i o zdradzie, o muzyce, o Murzynach, o wyższych sferach, o nieszczęściu, o kazirodztwie, do rymu i żeby wszystkie słowa były tylko na literę c!!”…
A propos Elektrybałta Trurla, to znalazłam coś takiego:
https://www.demokratyzacjatechnologii.pl/cyberiada-wiersze-generowanie-aplikacji-za-pomoca-ai/
🙂
Ale ja właśnie nie wiem, czy ta nieprzewidywalność prowadząca do abstrakcyjnej zabawy nie jest jakoś lepsza; bo inaczej bylibyśmy (=ludzie) zbędni. Wczoraj prosiłem AI o ilustrację pojedynku Tankreda i Kloryndy i w dwóch wersjach AI włożyła mi w obrazek pojedynku czołg. Dopiero po czasie zrozumiałem, że wychwyciła „tank” w imieniu Tankred. W sumie nie dość, że czołg, to „Rudy”… Sam nie pomyślałbym, że Monteverdi pisał muzykę do „Czterech pancernych”…
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=bZcqsw9qiXs
Czy w PL wychodzą takie pisma?
https://www.ongakunotomo.co.jp/magazine/musicanova/
Od razu zaznaczę: autentycznie nie wiem. To wygląda na coś kierowanego nie tylko do nauczycieli, ale też, a może przede wszystkim, osób, które po prostu lubią grać: są tu, (jak rozumiem przetłumaczony jeszcze niestety translatorem tekst), WSKAZÓWKI jak można wykonywać poszczególne utwory, w tym grudniowym numerze: głównie rzeczy Frycka! Są np. uwagi Miyu dotyczące interpretowania op. 17 no. 4 razem z nutami (zagrała tego Mazurka zresztą pięknie, w PR2 był pełen zachwyt, może nie powinna tak naprawdę zdradzać kuchni), ale i analizy autorstwa innych osób op. 23 czy op. 9 no. 2 wraz z przybliżeniem, skąd te gatunki się wzięły itd. Ogólnie dla mnie to odlotowo brzmi. Wiem, że w Japonii bardzo popularny był i jest nadal taki guide Cortota atakujący problemy techniczne i interpretacyjne op. 28, zresztą sam go widziałem. Tak mi się jakoś skojarzyło, że to może wyraz tej samej potrzeby.
Ale jest tu też relacja z „małego” Konkursu, (tak, to, co tu się dzieje widać i słychać na świecie, z obsadą podium włącznie), ale i artykuł neurologa o tym, jak funkcjonuje mózg w czasie grania, aranżacja jakiejś popularnej piosenki, żeby można sobie było łatwo zagrać. Fajowo to wygląda po opisie. Mamy, mieliśmy coś takiego?
Zympans,
z grubsza pasowałby pod ten opis „Gitarzysta” 🙂
No faktycznie 😆 Fortepianowego takiego nie mamy. A Chopin jest dla Dalekiego Wschodu „ich” kompozytorem, więc się nie dziwię jego obecności także tu.
Ten „Beethoven” z Pobutki to jeszcze taki niedorobiony, ale z czasem zobaczymy, zobaczymy…
@Hoko
Gitara to kompletnie nie moja bajka, przez co w pierwszej chwili w ogóle pomyślałem, że to może jakiś insajderski żarcik, że jakieś pismo z młodości, do którego ma Pan sentyment, a które też powinienem znać!
@PK
Zastrzegę na wstępie, że kompletnie nie chodzi mi o żadne czepianie się dla czepiania czy mądrzenie się, ale no chciałbym jednak zwrócić uwagę, że „Daleki Wschód” brzmi cokolwiek orientalizująco! Mi na to z rok temu zwrócił uwagę podcast Karoliny Bednarz z Tajfunów o Japonii; od tamtej pory staram się mówić o „Azji Wschodniej”, a zatem neutralnie, bo geograficznie, i to spostrzeżenie podawać dalej. Ale no jak kto tam czuje.
Natomiast no szkoda, że Frycek jest w tym sensie chyba mniej „nasz”. Czasem takie mam wrażenie, że jesteśmy tak strasznie niezainteresowani tym, co gdzie indziej, że nawet nam do głowy nie przychodzi, że tu mogłoby być inaczej. Np. że w jakimś kraju umiejętność grania muzyki Sziopan jest np. kwestią wręcz prestiżową, że zupełnie zwyczajni ludzie aspirują sobie w swoim zakresie do tego, żeby ładnie ogarniać taki nokturn. Kto z tego tutaj sobie zdaje sprawę? Kto tutaj sam buduje taki klimat? Wokół mnie w każdym razie takie myślenie jest szczątkowe, kiedy okazuje się, gdzie indziej potrafi kwitnąć?, (mówiąc tak pretensjonalnie, ale no jednak nie mogłem się powstrzymać, bo mi się skojarzyło z ich sakurami, i być może trochę na wyrost, bo też danych liczbowych realnie nie znam).
To nie tyle orientalizowanie, co określenie odległości od miejsca, w którym się znajdujemy. Swoją drogą fajne jest porównywanie kierunków na różnych kontynentach. Świetnie bawił się tym swego czasu Mauricio Kagel, Argentyńczyk zamieszkały w Niemczech, np. w cyklu utworów, o których mowa tutaj:
https://www.musicandliterature.org/reviews/2017/6/29/mauricio-kagels-die-stcke-der-windrose
Tzn. ja nie mówię o intencji, nie podejrzewam Pani, chodziło mi tylko o to, jak to dzisiaj może brzmieć. Tzn. nie trzeba nomen omen daleko szukać argumentów, Azja Wschodnia nie leży od Polski dalej niż Stany, powiedzmy więcej, taki West Coast jest od nas nawet bardziej odległy niż Seul, Taipej, czy nawet Tokio, nie mówiąc o Alasce, a mimo to jakoś nigdy nie widziałem, żeby ktoś tu o nich pisał „Daleki Zachód”.
Dlatego upatruję niestety wytłumaczenia tego określenia właśniej w rzekomej kulturowej nieprzeniknioności tych społeczeństw dla ludzi z Europy, która to ich egzotyzacja po prostu zawsze świetnie się sprzedawała.
No i jak w tej recenzji: takie zabawy fajnie pokazują tę względność, i o to chodzi, założycielka Tajfunów też to robi w podcaście. Wybrałem akurat inne wykonanie Osten, rzeczywiście ironiczne, takie stereotypy, fajne, jak ktoś nie zna, to tu zostawię: https://youtu.be/gkLMw4y0_Nc?si=KkRmw-seyN6e7lfi . Ale mi chodziło o słówko „Far”, a jego i w tej recenzji nie ma! Ale muzyka bardzo dobra. Nie słyszałem o tym kompozytorze, kolejna rzecz do nadrobienia.
Ten daleki zachód gdzie mieszkam jest nawet lepiej określany jako „Dziki Zachód”. Zresztą czasem wszystko na wschód od Mississippi to Dziki Zachód. Dla mnie Daleki Wschód rozróżnia między Bliskim a Dalekim. Natomiast orientalizacja moim japońskim znajomym w Japonii absolutnie nie przeszkadza.
Nawiązując do tytułu książki Edwarda Saida z 1978 roku – Orientalism, warto przypomnieć, że to on, Palestyńczyk razem z żydowskim pianistą i dyrygentem Danielem Barenboimem założył orkiestrę młodych muzyków. Orkiestra składa się z równych liczb muzyków izraelskich oraz arabskich (różnych narodowości, od palestyńskiej, egipskiej, jordańskiej i innych).
Proszę Państwa, ta orkiestra dawała koncerty do końca listopada i po 7 października tego roku. Teraz mają chyba przerwę.
Pozdrawiam.
@Berkeley
Czyżby to wśród nich był ten pan, który miał potencjalnie mieć przyjemność słuchać na żywo Leo Siroty w 1963 r. w Tokio?
@Zympans:
Akurat nic mi o tym nie wiadomo. Ale pewnie ktoś tutaj będzie coś wiedział. Pozdrawiam.
@Berkeley
Chodzi mi o ten Pani komentarz, tak skojarzyłem: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2023/10/14/trzy-razy-e-moll/#comment-276939
P. Zympans: aaacha, teraz rozumiem, nie to nie ta osoba i ta osoba mi znajoma, ten pan, niestety nie był na koncercie, o którym mówiliśmy, ale znał kogoś kto był. Informacja się rozcieńczyła! I ten pan, który był, już nie żyje. Czyli w moim przypadku wiedziałam, że dzwony biją, tylko kościoły mi się pomyliły. Ha ha ha. Pozdrawiam.