Nowe szaty Szymanowskiego
Dziś okrągłe, 50. urodziny Bartłomieja Nizioła (wszystkiego najlepszego!). A właśnie ukazała się płyta Filharmonii Narodowej z jego udziałem.
Dyryguje na niej Andrzej Boreyko, a wydała ją, jak poprzednie, CD Accord. Szymanowski Reimagined – tytuł intryguje, ale chodzi po prostu o instrumentację utworów przeznaczonych na fortepian (Etiuda b-moll, Maski) albo skrzypce z fortepianem (Mity). Pomysł ciekawy, by wypełnić tym całą płytę.
Grzegorz Fitelberg instrumentował jako jedyny utwory Szymanowskiego jeszcze za jego życia; z ciekawego omówienia pióra Danuty Gwizdalanki wynika, że obaj muzycy się o nie spierali. Etiudę jednak opracował już po śmierci kompozytora, w 1942 r. Szymanowski nie lubił tego swojego młodzieńczego, a tak popularnego utworu, zwłaszcza że stylistycznie szybko się od niego oddalił. Fitelberg zaordynował tu brzmienie masywne, pasujące do tej neoromantycznej miniatury.
Wersja Mitów na skrzypce i orkiestrę, zinstrumentowana przez Willema Strietmana, kompozytora holenderskiego (1918-2001), którego poboczną pasją było orkiestrowanie dzieł innych twórców, nie została wykonana za jego życia – dopiero kilkanaście lat później. Bartłomiej Nizioł zagrał ją na koncercie w zeszłym sezonie, w marcu (z jakiegoś powodu nie mogłam wtedy tam być), a nagranie odbyło się w czerwcu. Osobiście odnoszę wrażenie, że ta instrumentacja jest blada w porównaniu z barwnością fortepianowej partii. Tym bardziej olśniewająco przedstawia się partia solowa – nasz skrzypek jest tu w życiowej formie.
Maski zaś opracował Jan Krenz – i on, jak się wydaje, o wiele lepiej wyczuł naturę dzieła Szymanowskiego. Jego orkiestra ma bogatą fakturę, brzmienia są wyrafinowane, ale też momentami nie ma wątpliwości, że ten motyw rzeczywiście musiał zagrać flet, a tamten obój. Ta wersja była wykonana w 1988 r. na Warszawskiej Jesieni – już wtedy to trochę dziwiło, ale to było oczywiście ze względu na Krenza, pod jego batutą; co ciekawe, między Partitą IV Pawła Szymańskiego a V Symfonią Romana Palestra, więc program koncertu był bardzo eklektyczny. Ta wersja Masek jest przekonująca. Danuta Gwizdalanka pisze, że zorkiestrował ten utwór również – tyle że na fortepian z orkiestrą – Jerzy Fitelberg, syn Grzegorza, a opracowanie to bodaj nie doczekało się wykonania. Ciekawe byłoby to usłyszeć, tym bardziej, że to był naprawdę świetny kompozytor.
Komentarze
Dalszy ciąg sprawy Dwójki: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/kulisy-odejscia-naczelnej-dwojki-zmiany-wymusila-atmosfera-ktora-miala-wplyw-na-prace-zespolu
Wczoraj w PR2 przerzut do przeszłości – transmisja koncertu z S1 z 1991 r. – Nizioł, Krenz i Sinfonia Varsovia grali Mozarta – bardzo miłe słuchanie.
Smutna ta historia z Dwójką. Nie słucham jej tak często jak kiedyś, kapitalizm daje ogromne możliwości, ale bardzo bardzo dużo jej zawdzięczam.
Przy okazji na stronie Gramophone, tam, gdzie piszą o Zimermanie grającym marzurkas Bartóka, jest ciekawy — i długi — wywiad z nim jako podcast. Prowadzący umie wymówić Szymanowski 😉
https://www.gramophone.co.uk/podcasts/article/krystian-zimerman-on-szymanowski-conducting-and-retirement
Wróć: Anderszewski gra Bartóka.
Tadpiotr, ale i Gramophone nie zawsze potrafi “Szymanowski” napisać. “Szymanowki” to nowa odmiana w tekście zawierającym link do wywiadu.
Polski to trudny język, i w wymowie i w zapisie. No, ale w muzycznych kręgach to pisownię „mazurka” tak jakby wypada znać.
Pozdrawiam wszystkich Państwa.
Za sekundę zaczyna się Bartok 3 Levita live z Elb, o którym mówiła Beata@:
https://www.arte.tv/en/videos/118205-001-A/alan-gilbert-and-igor-levi/
No fajnie zagrał, choć granie z tableta trochę mnie drażni – jakoś mi się z chałturą kojarzy. Ale Brahms na bis był przepiękny.
P. Zympans: dziękuje za link. W tytule jest Igor Levi.
Levi Strauss może?
Pozdrawiam.
Koncert na orkiestrę może nie olśniewająco, ale w porządku.
W przerwie przeczytałam sobie na stronie Elphi: https://www.elbphilharmonie.de/en/mediatheque/a-portrait-of-bela-bartok/948
i miło mnie zaskoczyło, że autor pisze o Tadeuszu A. Zielińskim jako o najwybitniejszym biografie Bartóka. Ech, Zielo… Ucieszyłby się.
Potrójny Bartók sprawił mi sporo przyjemności, ale raczej nie pozostanie na długo w pamięci. Nie jestem wielką miłośniczką koncertów monograficznych, a programy transmitowane z Hamburga cenię za różnorodność. Po Brahmsie zastanawiałam się nawet, czy nie wyłączyć, bo jednak wylatywał ponad poziomy. Ale zostałam na miękkie lądowanie i nie żałuję 🙂
PS. Tablety to coraz częstszy widok, w Stuttgarcie gra z nich już cała orkiestra.
U nas chyba tylko soliści i kameraliści 😉
Mnie nawet nie chodzi o tablet, tylko o to, że grał z nut i co chwila musiał klikać, żeby zmienić stronę 😈
To prawda, sporo było klikania. Orkiestra ma w tym celu specjalne pedały.
On też mógłby mieć, ale musiał używać tych od fortepianu… Smyczkowcom łatwiej pod tym względem. Belcea już od dawna tak gra.
Kiepsko go słyszałem jak było dużo orkiestry – czemu to nie wiem – ale kiedy go w pozostałych momentach słyszałem już dobrze, to grał bardzo ładnie. Szczególnie rzeczywiście mi się ten Brahms też podobał. On w ogóle gra przekonująco, różnorodnie, właściwie nigdy pusto.
Fajnie by było gdyby to on uczył Miyu w Hanowerze, bo jest młody, aktywnie grający i nagrywający, ale przede wszystkim, dlatego że się wydaje uważnie słuchać tego, jak sam gra w trakcie występów; nie wiem, czy też macie Państwo takie wrażenie. W każdym razie myślę, że to by się jej, ale nie tylko jej, przydało.
Zasiadam w takim razie do portretu BB, ale w takim razie się również podzielę, że też byłem pod wrażeniem tej strony, ale z jeszcze innego powodu: słownika muzycznych pojęć, które mogą być „pomocne przy okazji rozmów w przerwie” czy jakoś tak. Super pomysł! Coś jak z Muzykoteki Szkolnej.
A ten tablet, no tak, mnie to nie tyle drażni, w stylu że się nie przygotował czy coś, bo jak efekt jest fajny, to niech sobie gra i a vista, co raczej niepokoi: że właśnie coś mu się zatnie jeszcze, ekran wyłączy, tablet rozładuje.
A też skoro pan Gianluca Cascioli wydał wczoraj nową płytę z Beethovenem solo, (jeszcze całej nie przesłuchałem), to jak go Państwo nie znacie, (pewnie większość zna, no ale jeśli), to pozwolę sobie wrzucić go w duecie z Sayaką Shoji, pierwszą część K526, strasznie „gadatliwa” jest, (no i okładka jest turbo ładna moim zdaniem, w ogóle cały album super), to jest dopiero miękkie lądowanie, uwielbiam ich razem, przemiłe, chociaż też wcześniej jest taki smutny Mozart, ale to specjalnie go nie wysyłam, chociaż też ładny, K304:
https://youtu.be/z3y5zrk5Bvg?si=6FxuWDdPXHW-0KoJ
https://open.spotify.com/track/2JN8Yct1emneEljDK9h2uF?si=0919726d6d614b8f
Off topic, ale NIFC właśnie opublikował nowy regulamin KCH, Polonez-Fantazja obowiązkowo dla wszystkich w finale przed koncertem, są też inne zmiany: https://nifc.pl/pl/home/aktualnosci/konkurs/133
Ale news. Za op. 28 w III etapie płakać chyba dużo osób nie będzie, takie głosy były od dawna, żeby wymagać ich upakowanych po kilka i to od wszystkich uczestników, i tak też się stanie i dobrze, tu chyba nie ma kontrowersji. Natomiast że wyrzucili jedną Etiudę z pierwszej rundy? To moim zdaniem ryzyko kilku gorszych występów w etapie następnym. Tę decyzję niezbyt rozumiem. Scherza obowiązkowe przerzucone do Eliminacji: w Sali Koncertowej wyłącznie do wyboru Ballady, Barkarola i Fantazja. A jak ktoś chce Scherzo, to później. Ballady zatem grane będą jeszcze częściej? Tym bardziej, że teraz jest za nie przyznawana nagroda? Ogólnie ten pierwszy etap zapowiada się nudno, bardzo ograniczony repertuar, trzy walce, nawet nie ma op. 64 no. 3, nie ma op. 34 no. 3. A że będzie op. 61 obowiązkowo: no w końcu. Że w finale: świetnie, bo się nie przeje i zagrają go wyłącznie najlepsi. Bo nareszcie zakończy się takie dwa tygodnie czymś niejednoznacznym, a nie tylko dziesięcioma krakowiakami, których już pod koniec słuchać się nie da. Tylko jak to się odbędzie, to jest dopiero ciekawe, tuż przed? Nie mam wyobraźni. Jak dziesięć osób w finale to dla mnie zawsze było za dużo, teraz to tym bardziej bym optował bardziej za „nie więcej” niż samą liczbą 10 w przepisie „Do II etapu zostanie dopuszczonych w zasadzie 40 uczestników, do III etapu w zasadzie 20 uczestników, a do finału nie więcej niż 10 finalistów”.
Pierwsza ciekawostka, jaką przyuważyłem: bez Eliminacji mogą za zgodą Dyrektora Konkursu dostać się tradycyjnie laureaci pierwszego i drugiego miejsca wskazanych konkursów (rzecz jasna bez Czajkowskiego tym razem). Kłopot w tym, że z tej uproszczonej procedury spróbować skorzystać w KCh 2025 r. będą mogli laureaci Konkursu Królowej Elżbiety z… 2021 r. a nie z 2025 r. A kłopot dlatego, że obydwaj panowie, którzy tamten konkurs wygrali, są za „starzy”, żeby móc wystąpić w KCh 2025, (jeden to rocznik 1993. Drugi 1991. A w KCh można od 1995 w górę), więc ten przepis jest pusty. Takie spostrzeżenie.
@Zympans ciekawe spostrzeżenie! Też niezbyt sobie potrafię wyobrazić jak będzie wyglądał finał w takim kształcie…najpierw op.61, orkiestra w tym czasie siedzi i się patrzy, a potem koncert albo odwrotnie? Bruce’owi się udało hihi. Co do Scherza, myślę, że wiele osób grało tę samą balladę, głównie 4-tą, w eliminacjach i potem w I etapie. Stąd być może taka decyzja? Pewnie to kontrowersyjne, ale nie przepadam za Preludiami jako całością, więc ta zmiana też dla mnie jest na plus. Wysokość nagród wzrosła aż dwukrotnie, to dobrze dla uczestników.
Również słuchałam wczoraj Levita, ale słuchałam w NDR nie oglądałam, żeby się nie rozpraszać i nie biegać cały czas do ekranu komputera, który mam ustawiony na wzmacniaczu. Nie olśnił mnie jakoś w koncercie, ale prawda, że nie jestem z tym koncertem Bartóka osłuchana, zatem nie mam porównania.
Ale! Możliwość porównania będzie już wkrótce 🙂 , bo w czwartek transmisja z koncertu Piotra Anderszewskiego w Lugano, gdzie będzie grał tenże sam koncert Bartóka:
https://www.rsi.ch/rete-due/concerto-osi/B.-Bart%C3%B3k-L.-van-Beethoven–1844283.html
Natomiast bis Levita był przepiękny. Refleksyjny i delikatny.
Co oni wszyscy z tym Bartókiem, przecież okrągła rocznica jest dopiero w przyszłym roku…
III Koncert jak dla mnie jest najmniej ciekawy, choć przyjemnie się go słucha. Ja jednak lubię moc i kanciastość I i II Koncertu. Ale one są dużo trudniejsze.
Strasznie dziwny ten pomysł z Polonezem-Fantazją. Cykl wszystkich preludiów op. 28 – ja go bardzo lubię, ale on nie powinien zastępować sonaty. Mało komu udaje się z tego zrobić jakąś całość, tak jak np. Alexewiczowi.