Pomian & Odrowąż Company
Piekło zamarzło: w Teatrze Stanisławowskim nobliwa Polska Opera Królewska wystawiła Halkę uwspółcześnioną. Ale w przypadku wersji wileńskiej to łatwiejsze.
Nie ma w niej tańców góralskich, jodeł na gór szczycie, rannego słonka ani mazura. Można więc odrzucić cały folklorystyczny sztafaż. W takim neutralnym, acz wiadomo, że górskim krajobrazie (II akt rozgrywa się na jarmarku w jakimś podgórskim kurorcie) można przejść do dnia dzisiejszego, bo problemy są wciąż niestety aktualne. Reżyser Wojciech Adamczyk postanowił zbudować rzecz na opozycji zamożnych i niezamożnych, a nie szlachty i chłopów. Ma to jakiś sens.
Dużo jest powiedziane strojami. Moniuszkowa szlachta to tutaj biznes: przed kurtyną na początku stoją nawet reklamowe banery „Pomian Foods” i „Odrowąż Entreprises”. Na zaręczynach panowie w garniturach, w większości bez gustu, otaczają jedyną kobietę – Zofię, w też niezbyt gustownej, ale zgrabnej sukience. W centralnym punkcie uroczystości podpisują jakieś papiery, najpewniej chodzi o fuzję przedsiębiorstw, bo banery zostają w tym momencie zamienione na reklamę firmy Pomian & Odrowąż.
Halka, przedstawicielka ludu, ubrana jest z kolei w bezkształtną sukienkę w tureckie wzory (w I akcie nosi do niej torebeczkę z Desiguala) i ma fryzurę rozczochranej Ofelii. Jontek – jak wiadomo, w wersji wileńskiej baryton – jest motocyklistą (motocykl prowadzi ze sobą, a jakże) w skórzanej kurtce z ćwiekami i bandance na głowie. W II akcie nie ma oczywiście góralskich strojów, jest prowincjonalna elegancja. Halka nawet tam nie pasuje.
Byłam dziś (wczoraj nie mogłam) na drugiej obsadzie, która wydała mi się w większości ciekawa. Rolę tytułową śpiewała Justyna Khil i muszę powiedzieć, że bardzo ładnie, z uczuciem. Wierzyło się jej. Na konferencji prasowej mówiła, że cieszy się, że gra w wersji uwspółcześnionej, bo taką Halkę ona rozumie i jest jej bliska. Problem dzieciątka rozwiązany jest w ten sposób, że w obłąkaniu Halka porywa z jarmarcznego stoiska lalkę i udaje, że to jest właśnie jej dziecko.
Jontkiem był dziś Łukasz Hajduczenia – naprawdę znakomity, a jeszcze na dodatek również dobry aktorsko i przystojny. Januszem był Łukasz Klimczak, który kilka lat temu wystąpił w tej roli w Operze Narodowej – jak się okazuje, to bratanek dyrektora POK Andrzeja Klimczaka (skoro już to wiem, widzę pewne rodzinne podobieństwo), jest po studiach we Wrocławiu i Londynie, współpracuje też z Operą Narodową. Z pobocznych ról warto zwrócić uwagę na Zofię (Aleksandra Łaska) o ładnej barwie głosu. Orkiestra pod batutą Dawida Runtza (rozmiaru zapewne takiego, jak na pierwszym wykonaniu w Wilnie, czyli niespełna 30 muzyków) uwerturę zagrała trochę płasko, ale później nieźle towarzyszyła śpiewakom. Jak zobaczyłam chór, to poczułam się jak w dawnym WOK Sutkowskiego – śpiewają w nim osoby, które kiedyś były tam solistami. Ciągłość zachowana.
Komentarze
To Halka „wileńska” o tyle, że Moniuszko pisał ją w Wilnie i tam koncertowo zaprezentował 1848 (dowcipny ale i rozpaczliwy opis kłopotów z orkiestrą jest często cytowany…), ale powstawała z nadzieją na wystawienie w Warszawie i została tu zrazu odrzucona. Potem powstała bardziej „właściwa” wersja wileńska, wystawiona tam na scenie w 1854, z Jontkiem już tenorowym (ale wciąż bez jodeł). I tu ciekawostka – ta wersja była opisywana jako zaginiona, wszyscy przyjęli to za pewnik i nie drążyli tematu. Tymczasem w bibliotece Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego leży dobie rękopis wyciągu (sygn. 627/M), który Moniuszko przysłał ponownie do Warszawy i który jest uznawany za mniej ważny szkic do wersji czteroaktowej (WTM ma w sumie ponad 20 różnych źródeł do Halki), wystawionej pamiętnie w 1858. Tymczasem to w tym rękopisie jest najpewniej „zaszyta” (w sensie dosłownym, bo kompozytor poskładał go z kilkunastu rękopiśmiennych składek pisanych rękami różnych kopistów, z jego własnymi poprawkami) i możliwa do odtworzenia wersja ’54! Szczegółowych badań tego ciekawego rękopisu dokonała dr Ewa Hauptman-Fischer, a jej artykuł (Analiza źródłoznawcza Halki Stanisława Moniuszki. Hipotezy dotyczące rękopisu WTM 627/M*) jest łatwy do znalezienia, może kiedyś sięgnie po niego któryś z operowych teatrów i pokaże także pierwszą Halkę, jaką oglądano na scenie (oczywiście to wyciąg, więc wymaga orkiestracji, ale można założyć, że ta wersja „pośrednia” miała już większość cech ostatecznej, czteroaktowej, więc to nie byłoby problemem). A spektakl POK istotnie oryginalny i satysfakcjonujący, świetny obsadowo, brawa dla protagonistów, świetny chór ma też sporo do roboty!
Dzięki za uczone uzupełnienie 🙂
Ten smaczny cytacik z listu Moniuszki jest np. tutaj:
https://moniuszko200.pl/pl/encyklopedia/8276-wilno
No to teraz już będziemy wiedzieć, jak ktoś nas spyta, czy coś może być słabsze niż arcysłabe. Odpowiemy, że oczywiście
trąby.
Ale to ja mam QUIZ.
Quiz, który mi się sam z siebie przydarzył, jak sobie robiłem tydzień hiszpański. Włączam Sonatę Hiszpańską Óscara Espli, (która w ogóle jest w całości super, zresztą napisana chyba w hołdzie Frycowi, szczególnie ostatnia część mi leży), i w drugiej części taka fajna zagadka, co to za „tema popolare”:
https://youtu.be/y62J0Wg0OjQ?si=5SaY3xwIUMZrB9Tn
https://open.spotify.com/track/0vsAgz4GzBf4DLgMqscm8N?si=c8344f9cf3c54957
Zawsze uwielbiałam Alicię de Larrochę. Cóż to była za wspaniała dama pianistyki! Miałam szczęście jeszcze podziwiać ją na żywo.
Tylko pozazdrościć. Sporo jej słucham. Dużo nagrywana, można dzięki niej poznać mnóstwo hiszpańskiej muzyki. W tym rzeczy zupełnie poza naszym radarem.
OK, ale widzę też, że idea quizu się nie chce przyjąć xd no nic, może ktoś jednak jeszcze kliknie w link i zidentyfikuje melodię, zanim się zacznie weekendowe słuchanie na żywo!
No dobra, to offtop kolejny ode mnie. Robiąc przegląd swojego muzycznego jutuba, zauważyłem, że wrzucili stare nagrania z Leeds. Ależ to frajda, Alexeev nie jako juror, a jako uczestnik! Ale też jaka super Sa Chen, 1996 r., zanim ją Pani i Państwo tutaj wszyscy widzieliście w Warszawie. Jaka stylówa. Jaki talent! A jaki Rattle młody. Tutaj klip z jednej z moich ulubionych Wariacji op. 43 z jej finału:
https://youtube.com/clip/UgkxPbK7s1SU_6b3C85uBKMU2j3DeXqHe2qI?si=JKKUxnU7Aje-blpX
Ale do czego zmierzam, jest lista uczestników edycji 2024, (na razie wygląda roboczo, może będzie więcej osób?), a na niej nazwiska, które dobrze znamy, w tym o dziwo:
Angie Zhang!
Ale będzie też i np. Kai-Min Chang, z którym u nas wiązałem po fenomenalnych Eliminacjach nadzieje, ale który zagrał nudnawo, bezbarwnie w II etapie i odpadł.
No i Szuyu Su, która z kolei kompletnie nie rozumiałem, czemu wypadła pod II etapie, no może czegoś zabrakło, ale fantastyczna pianistka dla mnie.
Z osób, które występowały w FN w 2021 r., a które mnie interesowały mniej, ale może Państwa, większość też pożegnała się dość szybko z konkursem, więc nie pamiętam ich za dobrze, jak już to raczej niestety pozamuzycznie:
Shunshun Tie, pamiętam, że miał taką charakterystyczną fryzurą, mówi się chyba, że „na pazia” (?), taką niepokojącą, nawet nie miałem przyjemności posłuchać,
Lingfei Xie, którego kojarzę, bo był taki jakby spoza tego światka, naraz poważny i wyluzowany,
Tomoharu Ushida, który miał być jakimś objawieniem, a nawet nie pamiętam, jak grał, on doszedł do etapu drugiego, ale nie pomogło mu to u mnie w kajecie,
Zitong Wang, która była z towarzystwa amerykańsko-kanadyjskiego mi się wydaje, studiuje czy studiowała w Curtis,
Arisa Onoda, której niezbyt te konkursy niestety idą,
Xuehong Chen, którego kojarzę z odpychającego wybiegania na siłę drugi raz na scenę w czasie oklasków, grał chyba jedną z Sonat w drugim etapie i uznał, że jest przez to taki niezwykły, w każdym razie był na pewno niezwykle nachalny, jak słuchałem na żywo, to była to rąbanina, przy Candotti, która grała jak pamiętam przed nim, to nawet nie stał.
A spoza KCh to jeszcze Nagino Maruyama, kojarzę, że kapitalna storytellerka, pierwszy raz słyszałem w Michelangelim, nie dostała się do finału, ale to przyjemność jej słuchać, nie wiem, po co jej konkursy.
No a też jestem mega ciekawy, bo pierwszy raz od dawna widzę uczestniczkę z Wietnamu, to dla mnie osobiście turbo interesujący kraj, też w tym sensie, czemuż tak mało stamtąd muzyków, Khanh Nhi Luong, trzeba będzie posłuchać, poczytać.
A z ciekawostek, etap najpierwszy jest międzynarodowy, ale w Azji Wschodniej bazą jest nie Tokio, jak mozna by jeszcze kiedyś pomyśleć ,a Seul!
https://www.leedspiano.com/upcoming-competition/
Na portalu z czerwonymi kropkami wywiad z p. Piątkiem o filmie. Trochę w tonie heroicznym.
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,30723759,jesli-wygrywasz-pieniadze-w-tym-konkursie-to-przeznaczasz.html#s=BoxOpMT
Z Wietnamu to mieliśmy nawet zwycięzcę 😉
No i właśnie poza DTS-em osobiście nikogo nie kojarzę z VN, a to takie ciekawe miejsce! Gdzieś słyszałem, że J J Jun Li Bui ma korzenie wietnamskie.
A reżyser w wywiadzie znów o esperanto. Ja nie wiem. Już wtedy nie komentowałem, przy okazji podcastu, bo ta ekipa, z nim na czele, to bardzo sensowni ludzie, ale to ich niedostrzeganie tego jak muzyka poważna jest uwikłana klasowo jest dość zadziwiające.
OK, też żeby nie śmiecić pod nowym wpisem, jak ktoś lubi, to jest pierwszy singiel Yunchana Lima, trochę a propos J J Juna, który też się grać op. 10 no. 3 nie bał, całkiem całkiem okładka, bez kolorków jakie kojarzę z Deccą:
https://youtu.be/eLb2oln-siA?si=PonJvvJH6zXlu-bj
Ale to jest pikuś.
Bo okazuje się, że parę dni temu zagrał na bis Belliniego w aranżancji Chopina. Nie wiedziałem, że coś takiego w ogóle istnieje! W zakładce „Dzieło” na stronie NIFC-u nigdy tego nie widziałem. Skąd on to wziął? Usłyszymy to za rok w czasie KCh?
https://youtu.be/WI9a5d7JB-M?si=HW7UBT78HzTHyFLJ
(Powtórka całości (Rach 3 np.) będzie w CBR w poniedziałek).
oj tak, niech ktoś zaprosi Yunchana Lima do Polski. na recital. na koncert. to jest takie ciekawe zjawisko 🙂