Kolejny popis Jitki Stokalskiej
Na inaugurację Letniego Festiwalu Polskiej Opery Królewskiej mogłabym zatytułować wpis tak jak w zeszłym roku, z tym, że tegoroczny festiwal poświęcony jest wyłącznie operom Rossiniego.
To już trzecia premiera rossiniowskiego cyklu (poza tą Cenerentolą oraz Włoszką z zeszłego roku jeszcze Cyrulik sewilski, wystawiony przed pandemią). Realizatorzy ci sami: oczywiście reżyserka, a także scenografka i autorka kostiumów Marlena Skoneczko oraz dyrygent Dawid Runtz. Dopisać trzeba autorkę świetnego ruchu scenicznego, inną niż poprzednio (Joanna Lichorowicz-Greś) czy autora równie świetnych projekcji uzupełniających scenografię (Marek Zamojski). Znów powstał spektakl skrzący się dowcipem, sytuacyjnym i muzycznym – jak zawsze przy tej okazji padnie skojarzenie z realizacjami prof. Aleksandra Bardiniego (trochę już nudna jestem z tym, ale nie mogę się oprzeć).
Nie tylko realizatorzy byli świadomi tego, czym jest opera rossiniowska, ale i śpiewacy, zwłaszcza Dariusz Machej (Don Magnifico, ojciec sióstr) i Witold Żołądkiewicz (lokaj Dandini, który niemal przez cały spektakl udaje księcia, Dona Ramiro). Vis comica obu jest nieodparta. Ale i obie nadęte i próżne siostry ją mają: Karolina Róża Kozłowska (Clorinda) i Julia Mach (Tisbe). Anielski Kopciuszek, czyli Angelina, to w pierwszej obsadzie Katarzyna Szymkowiak o dużym głosie i ciepłym brzmieniu. Kolejna postać z tych szlachetnych, Sebastian Mach, czyli prawdziwy Don Ramiro, bardzo się w tym spektaklu rozkręcił. I jeszcze filozof Alidoro – Paweł Trojak, pełniący też rolę swata, a zarazem mistrza ceremonii, pokazującego, że kurtyna ma się rozsunąć lub zasunąć.
Warto przypomnieć, że jest to dzieło piekielnie trudne, z mnóstwem wirtuozowskich biegników w każdej praktycznie partii, i nie zawsze dało się wszystko zgrać, ale i tak jak na stopień trudności było przyzwoicie. Dla publiczności trudność polega na tym, że trzeba siedzieć długo na strasznie niewygodnych ławeczkach (pierwszy akt trwa prawie dwie godziny). Ale przyjemność ze słuchania i patrzenia wynagradza te trudności.
W niedzielę druga obsada, choć niektórzy śpiewacy będą ci sami. Angelinę ma śpiewać tym razem Zuzanna Nalewajek, która ostatnio występuje chyba we wszystkim. Nie wiem, jak daje radę. Na przemian śpiewać Dorabellę i Kopciuszka… daj Boże zdrowie.
Komentarze
Muszę pani zwrócić uwagę, że Fiordiligi w Cosi fan tutte Mozarta jest partią na sopran, Kopciuszek zaś to ewidentnie partia na mezzosopran. A Zuzanna Nalewajek sopranem nie jest…. stąd wniosek jeden, musiała śpiewać rolę Dorabelli… nie wiem skąd u pani, szanowanej krytyczki muzycznej taka pomyłka?
Panie Marku, czyste przejęzyczenie. Przecież znam tę operę na pamięć i, co więcej, słyszałam Zuzannę Nalewajek jako Dorabellę we Wrocławiu. Zdarza się, dzięki za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam.
Z opóźnieniem pojawił się program eufonii. Chyba tęsknię za poprzednią formułą.
Wstawiałam ten komentarz już pod ostatnim wpisem, ale dodam jeszcze tu, gdzie jest bardziej na temat. Ubiegłotygodniowa burza w Łazienkach trochę pokrzyżowała różne muzyczne plany tamże, ale nie wszystko stracone – dwa z trzech planowanych przedstawień Cyrulika Sewilskiego w reż. Jitki Stokalskiej (w piątek 19.07 i sobotę 20.07 o 19.00) udało się przenieść do Studia Lutosławskiego / S1 jako inscenizowaną wersję koncertową. Gdyby ktoś chciał skorzystać, są jeszcze bilety na stronach Polskiej Opery Królewskiej i Polskiego Radia. Myślę, że warto 🙂