Festiwal Jitki Stokalskiej

Dlaczego? Szósty już Letni Festiwal Polskiej Opery Królewskiej rozpoczął się premierą Włoszki w Algierze w jej reżyserii, a w ciągu najbliższego miesiąca przypomniane będą jeszcze trzy jej realizacje: La serva padrona, Cosi fan tutte i na finał Cyrulik sewilski.

Będzie to więc przede wszystkim festiwal opery buffa – ten właśnie gatunek najbardziej leży w emploi tej znakomitej reżyserki. To ona w tej chwili najpełniej kontynuuje to, co działo się w dawnej Warszawskiej Operze Kameralnej za czasów dyrektora Stefana Sutkowskiego. Ale dziś jej spektakle są jeszcze bardziej wyrafinowane, wysmakowane i dowcipne. Choć możliwości w Teatrze Królewskim są mniejsze niż w teatrzyku na Al. Solidarności, mimo że sala jest większa – nie ma jednak zaplecza, a niczego w tym zabytkowym wnętrzu zmieniać nie wolno. Podziwiać więc trzeba zarówno ją, jak też autorkę scenografii i kostiumów Marlenę Skoneczko, która potrafi wyczarować istne cuda. Wnętrze haremu beja Mustafy, czyli miejsce akcji rossiniowskiej Włoszki, oddane jest przez przesuwne parawany ze sklejki w ażurowe, abstrakcyjne na bliskowschodnią modłę wzory, a także animacje w tle na podstawie malarstwa. Do tego wdzięczny ruch sceniczny Alisy Makarenko (która brała też czynny udział) i muzyka pełna humoru i figlarności, poprowadzona przez głównego dyrygenta POK Dawida Runtza.

Byłam na drugiej premierze, ominęło mnie więc słuchanie dyrektora Andrzeja Klimczaka w roli Mustafy i Anny Radziejewskiej jako Isabelli, czyli tytułowej Włoszki – tego mi najbardziej żal. Jednak i w tej obsadzie te role były mocne: komiczny Robert Gierlach jako Mustafa (pikanterii dodawał jeszcze fakt, że rolę wzgardzonej żony Mustafy śpiewała jego prawdziwa żona, Tatiana Hempel-Gierlach) oraz Aneta Łukaszewicz, która nakreśliła swoją Isabellę trochę jakby w stronę pamiętnej interpretacji Ewy Podleś. Pasuje to do tej postaci mocnej kobiety, która w każdych warunkach potrafi doprowadzić do tego, że to ostatecznie ona rozdaje karty. W trudnej sytuacji był Sebastian Mach, młody tenor, wykonawca roli ukochanego Isabelli, Lindora, który po próbach został sam na placu boju – śpiewa we wszystkich obsadach, inni zrezygnowali. On nie zdezerterował i dzielnie próbował sobie radzić, ale to jeszcze dla niego ewidentnie zbyt trudna partia. W sumie jednak jest mnóstwo dobrej zabawy. Jeszcze dwa spektakle, w tym jeden z młodą obsadą: Zuzanną Nalewajek jako Isabellą i Pawłem Michalczukiem jako Mustafą.

O festiwalu więcej tutaj.