Kaszubski eksperyment

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Na początku trzeba powiedzieć, że opis na stronie Opery Narodowej jest trochę mylący. Spektakl Wòlô Bòskô nie jest „inscenizowanym cyklem pieśni kaszubskich”. Tzn. jest, ale tylko w sferze tekstu.

Skąd pomysł? Dyrektor Waldemar Dąbrowski opowiedział po przedstawieniu, że trzy lata temu przyszedł do niego z tym baryton Damian Wilma, swego czasu uczestnik Akademii Operowej. Właśnie doktoryzował się na uczelni poznańskiej (a wcześniej studiował w Bydgoszczy) z pieśni kaszubskich. Pochodzi z tego regionu i propaguje jego kulturę. Pomysł na taki spektakl miał już wcześniej i wybrał konkretne pieśni. Ostatecznie razem z reżyserem Jarosławem Kilianem ułożyli z nich opowieść o nieszczęśliwej miłości, a muzykę, całkiem nową, napisał Łukasz Godyla, kompozytor, który również studiował w Bydgoszczy, ale jest Wielkopolaninem. Może i schował w swojej muzyce jakieś kaszubskie melodie, ale nie da się tego powiedzieć na pewno – nie słychać ich. Zespół składa się z dwojga pianistów i dwojga perkusistów; uderzająca jest szczególnie obecność instrumentów imitujących szum morza. Morze – najważniejsza sprawa w kaszubskim świecie (parę razy pojawia się kaszubski odpowiednik polskiej piosenki: Hej, żeglujże, żeglarzu, całą nockę po morzu).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

Język kaszubski rozbrzmiewa przez cały czas (a nad sceną wyświetlane są napisy i po polsku, i po kaszubsku) – w śpiewie Damiana Wilmy oraz w opowieści snutej przez Danutę Stenkę – też Kaszubkę. Zwłaszcza jej rola sprawia niesamowite wrażenie. Ubrana w piękny, ciemny strój ludowy, wystylizowana jest na babkę-bajarkę opowiadającą historie, a w ostatnich scenach jest „złą mamą”, która nie chce doprowadzić do połączenia się młodych zakochanych Hanuszki i Jaśka. Damian Wilma jest owym Jaśkiem, natomiast dziewczyna to rola niema w wykonaniu tancerki, której towarzyszy też tancerz – choreografię opracowała Anna Hop. Piękną, oszczędną, ale oczywistą scenografię (pomost-molo, wydmy ze sterczącymi patykami) zrobiła Izabela Chełkowska.

Eksperyment więc w sumie ciekawy. Będzie jeszcze grany – w grudniu dwa razy, potem w lutym.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj