Dzień wokalnych recitali

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

W południe na Zamku Izabela Matuła z Krzysztofem Książkiem, wieczorem w FN Tomasz Konieczny z Lechem Napierałą.

Na Zamek dotarła niewielka publiczność – może odstraszał marsz pisowców, który trochę zatkał Plac Zamkowy (ale nie tak strasznie – bez problemu przeszłam potem do ruchomych schodów). Kto nie przyszedł, może żałować. Zwłaszcza drugiej części recitalu, w której zabrzmiały Trzy fragmenty z poematów Jana Kasprowicza op. 9 Szymanowskiego. To była prawdziwa dramatyczna kreacja, zarówno ze strony śpiewaczki, jak pianisty, który okazał się wrażliwym współkreatorem tej muzyki.

W pierwszej części słuchaliśmy pieśni: po kilka Chopina, Karłowicza i Moniuszki. I tu miałabym drobne zastrzeżenia: Izabela Matuła obdarzona jest głosem o pięknej, ciepłej barwie i zarazem o wielkiej mocy. Nie do końca w tych pieśniach go okiełznała, choć trzeba przyznać, że z czasem zaczęła się dostosowywać. Ale ogólnie to jest głos na dużą salę, wspaniale zabrzmiałby w FN, nie mówiąc o tym, jak brzmi w TWON, o czym wielokrotnie się już przekonaliśmy. Pieśni Chopina czy Moniuszki to właściwie proste piosenki, więc operowa siła do nich niespecjalnie pasuje.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Krew jego na nas

Od 400 lat mieszkańcy Oberammergau u podnóża Alp inscenizują najsłynniejszą Mękę Pańską świata. Jeszcze całkiem niedawno grający Żydów nosili na głowach diabelskie rogi. A kolejne pokolenia Niemców debatują, czy można się pozbyć antysemityzmu z Ewangelii.

Marek Orzechowski z Monachium

Podobny problem miał Tomasz Konieczny na swoim recitalu, który rozpoczął od pięciu pieśni Charlesa Ivesa. To również rzeczy raczej lekkie – a to o kowbojach, a to o cyrku, który przyjechał do miasteczka – i pełne humoru, który przy naciskaniu głosem zanika. Lepiej już czuł się artysta w bliższej sobie muzyce niemieckiej, ale też w pieśniach Richarda Straussa brakowało mi z jednej strony poezji, z drugiej – zróżnicowania. Może najlepiej wypadły Wesendonck-Lieder Wagnera, ale tu z kolei były kłopoty z górą. Na bis był Moniuszko – Kozak. Artyści wykonali cały ten obszerny program bez przerwy, co jest może imponujące, ale ryzykowne dla głosu.

Będzie jeszcze kilka pięknych głosów na tym festiwalu – m.in. Iwona Sobotka, Samuel Hasselhorn czy Ian Bostridge – ale ja niestety w przyszłym tygodniu wyjeżdżam. Jeszcze tylko jutro będę na obu koncertach.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj