W NFM patriotycznie
Trudno byłoby oczywiście inaczej 11 listopada. Przed zespołami NFM stanął dawny szef, Jacek Kaspszyk, ze znakomitym skutkiem. A sama muzyka? Różnie.
Pierwszą część koncertu wypełniło ponadgodzinne oratorium Roxanny Panufnik Wierna podróż. Msza za Polskę. Napisane zostało 4 lata temu na zamówienie NOSPR i CBSO (City of Birmingham Symphony Orchestra), które to zespoły dokonały prawykonań odpowiednio w Polsce i Wielkiej Brytanii. Pretekstem było oczywiście stulecie polskiej niepodległości, a kompozytorka dodała drugi – właśnie wówczas kończyła 50 lat, więc chciała, jak mówiła przed prawykonaniem, odnieść się do swoich polsko-brytyjskich korzeni.
Jest to więc dzieło powstałe z dobrych chęci. Tych chęci było chyba nawet zbyt wiele. W utworze występuje solistka-sopranistka (Hanna Okońska, o głosie ładnym, ale niewielkim), chór i orkiestra. Teksty, wzięte z poezji polskiej, śpiewane są w oryginale i w angielskim tłumaczeniu, a do tego dochodzi jeszcze tradycyjny tekst mszalny po łacinie. Niestety teksty są bardzo różnej jakości. Mamy tu wielkich poetów (Pawlikowską-Jasnorzewską, Leśmiana, Szymborską, Miłosza, Herberta itp.), ale też Karola Wojtyłę czy Leszka Długosza. Opis utworu zresztą nie ma wiele wspólnego z tymi wierszami (nawiasem mówiąc, choć były wyświetlane, nie podano autorów) – każdy z nich miał symbolizować jakiś okres w historii Polski ostatnich stu lat. Opis zresztą miejscami jest nawet zabawny: „Stodoła. 1928-1938 Czas względnego spokoju i rozwoju rolnictwa” czy „1968-1978 Rozluźnienie w zakresie kultury i prawa robotników”, ale stupor wręcz ogarnia przy punkcie „2008-2018 Katastrofa smoleńska i okrucieństwa globalnego terroryzmu”. Co ma piernik do wiatraka? Jeszcze dobrze, że nie napisała o „zamachu smoleńskim”. Kto jej to wszystko podpowiedział, nie przysłużył się dziełu.
Muzyka jest w sumie dość przystępna, słychać w niej słodkie harmonie, trochę jakby wzięte od ojca, Andrzeja Panufnika, trochę pobrzmiewa tam Brittena, a trochę Szymanowskiego, z którego kompozytorka wzięła motywy ludowe, m.in. z Harnasiów.
Bardzo ładnie poprowadził Kaspszyk Chaconne z Polskiego Requiem. Ale głównym punktem programu okazało się Stabat Mater Szymanowskiego. Pięknie i mocno zabrzmiał głos Aleksandry Kurzak (tylko na początku mogło być trochę mniej masywnie), wspaniałą barwę ma też dawno niesłyszana Agata Schmidt, to trio uzupełniał Tomasz Rak, którego niestety słyszałam słabiej, bo siedziałam z drugiej strony. Jestem też pełna podziwu dla chóru i orkiestry. Dla samego tego utworu warto było przyjść na ten koncert.
Komentarze
Pani Doroto!
Myślę, że brakuje w tej recenzji dwóch istotnych informacji: nazwy orkiestry i chóru, dla których jest Pani pełna podziwu.
Serdeczności!
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=AJQ21Q5yfCE
„ale stupor wręcz ogarnia przy punkcie „2008-2018 Katastrofa smoleńska i okrucieństwa globalnego terroryzmu”. Co ma piernik do wiatraka?”
Pewnie kasa budżetowa na to szła to kuto te bzdury dla płaskoziemców wg obowiązującej linii politycznej. Dobrze że wycie syren nie zostało wplecione w linię muzyczną.
Btw, piesza wycieczka po Wrocławiu zawsze na propsie. Myślę że nawet w listopadzie.
@ Aleksandra
Przecież nawet w leadzie jest: „Przed zespołami NFM stanął…” 🙂
Serdeczności wzajemne.
@ mtl – pogoda wczoraj i dziś we Wrocławiu była zupełnie nielistopadowa. Ale wczoraj spacerki miały szczególny charakter… Na szczęście manifestację nazioli udało się ominąć, zresztą podobno nie była bardzo duża, a prowodyra zatrzymano prewencyjnie, więc wielkich hec nie było,
OT: W poniedziałek w Nowym https://nowyteatr.org/pl/kalendarz/peleas-i-melisanda z Barbarą Hannigan, reż. K. Warlikowski, wstęp wolny.
O, dzięki za wiadomość, może się wybiorę.
Dzień dobry,
dawno mnie tu nie było. Poniżej link do ciekawej recenzji z RM na którą natrafiłam wczoraj.
https://ruchmuzyczny.pl/article/2652
Popieram Aleksandrę. Na blog zaglądają nie tylko muzycy czy muzykolodzy. Warto by w tekście choć raz rozwinąć skrót NFM, żeby nie trzeba było szukać w internecie.
Koncert Piotra Anderszewskiego w Krakowie był wspaniały. Ta filharmonia ma niepowtarzalną aurę I był Łabądek, w końcu był Łabądek:-))) Dziś mam tylko komórkę, więc napiszę więcej jutro, gdy wrócę do Warszawy. Tymczasem piję wino w moim ulubionym Chederze na Kazimierzu, wspominam i cieszę się, bardzo się cieszę, że dane mi jest doświadczać takich chwil. Pozdrawiam;-)
Z troche innej beczki. W kazda niedziele w CBC jest program „The In Concert Revival Hour celebrates the music of unfairly neglected composers, salvaging music from the scrapheap of history. ” Dzis znowu bylo o G. Bacewicz – tymrazem z N. Stojanovska jako wykonawczynia.
Pare tygodni temu PK wspomniala, ze Kazimierz Serocki nie cieszy sie uznaniem, na jakie zasluguje. Wyznam, ze slabo znam jego tworczosc – co za eufemizm! 😉 Jakie utwory – tak na poczatek – mozna zasugerowac nieslychanie entuzjastucznie prowadzacemu audycje Paolo Pietropaolo.
Uklony z zimniejacego w oczach Toronto.
Z jeszcze innej beczki:
FN podaje, że z powodu choroby Evgeny Kissin nie wystąpi podczas koncertu 17.11.2022. III Koncert fortepianowy Rachmaninowa wykona Seong-Jin Cho.
O nie… 😥
@ schwarzerpeter
Jeśli chodzi o Serockiego, to ja najbardziej lubię jego twórczość dojrzałą, począwszy od lat 60. Tu jest strona z informacjami o kompozytorze: https://www.serocki.polmic.pl/pl/ (jest też wersja angielska)
Nagrań tu niestety – poza Freskami symfonicznymi – nie ma. Na tubie troszkę jest. Np. Fantasmagoria: https://www.youtube.com/watch?v=ZvFS6f-4Tow
Pianophonie: https://www.youtube.com/watch?v=eJt5zotNk10
Continuum: https://www.youtube.com/watch?v=Papjw6IeII0
Arrangements na flety proste: https://www.youtube.com/watch?v=D51-Q3AMki8
I jeszcze parę wcześniejszych, kultowych utworów:
młodzieńcza Suita preludiów https://www.youtube.com/watch?v=T862Olo6Z4U
punkt zwrotny: A piacere na fortepian https://www.youtube.com/watch?v=rsDYLVB9Hxc
No i cudowna Swinging Music: https://www.youtube.com/watch?v=Rd37VVxlrk4
Dziekuje – przy okazji poslucham czegos nowego 🙂
Niestety zajrzałam na tego sfilmowanego Peleasa i Melizandę do Nowego Teatru. Po latach unikania realizacji operowych Warlikowskiego jak ognia miałam pozytywne doświadczenie w marcu w Paryżu – A Quiet Place Leonarda Bernsteina to było coś w sam raz dla niego: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2022/03/10/amerykanska-rodzina/
Pomyślałam sobie więc, że może jednak wpadnę, zwłaszcza że Peleasa uwielbiam. Dziś jednak wyszłam po pierwszej części (która zawierała trzy akty; dwa pozostałe wyświetlono po przerwie) – wkurzyłam się. Moje ukochane dzieło zostało splugawione. Z Melizandy zrobiono kur..kę z baru, kobietę, która raz jest jak dziecko, innym razem – jak narkomanka, niby jest skrzywdzona i straumatyzowana, ale sama uwodzi Golauda – to dopiero początek. Peleas zachowuje się jak narkoman. Bar i ciąg umywalek – to ta „imponująca scenografia Małgorzaty Szczęśniak”, czyli to, co zawsze. Nie chce mi się opisywać tego wszystkiego, jeszcze przez kwadrans chyba na początku był jakiś gadany wstęp od czapy. Szkoda tylko śpiewu – nie wiem, czemu Barbara Hannigan dała się w to wkręcić, Lulu (była wcześniej wyświetlana), także z jej rolą główną, to przecież zupełnie inny temat. Śpiewała pięknie, jak to ona. Chyba zgodziła się, bo lubi wyzwania aktorskie. Sara Mingardo (Geneviève) też pięknie brzmiała. I panowie byli nieźli. Niestety francuska wymowa pozostawiała wiele do życzenia, tylko Peleas (Kanadyjczyk Phillip Addis) był w niej bardziej naturalny. Ale oglądać się tego nie dało. Duża część publiczności wychodziła jeszcze w trakcie, niektórzy tak jak ja – w przerwie. Ech…
Dzień dobry w ten szary dzień…
Byłam przedwczoraj w FN na fajnym koncercie Chain Ensemble, ale kiedy wyszłam i dowiedziałam się, co się dzieje, nie miałam już humoru do pisania.
Dziś do wyboru FN i Studio im. Lutosławskiego (pierwszy koncert Trzy-Czte-Ry). Mam już bilet do filharmonii, więc pewnie tam pójdę, choć za Cho nie przepadam.
Z paroma dniami wyprzedzenia dla miłośników śpiewu: w niedzielę w Studiu im. Lutosławskiego będzie rzadka okazja posłuchania Andrzeja Filończyka.
https://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2022-2023/andrzej-filonczyk-michal-biel/termin/2022-11-20_19-00/
A czy mogę zapytać dlaczego nie przepada Pani Kierowniczka za Cho? Może czasem ma za lekki dotyk? Wiadomo, mamy swoich ulubieńców, ale ja lubię jego wysublimowany rodzaj gry. Słyszałam go też, jak akompaniował do lieder Hansa Pfitznera i był w tym doskonały i bardzo właśnie wysublimowany (to słowo najbardziej mi pasuje do opisu jego gry). Jestem ciekawa jego najnowszego programu, który sama usłyszę już za trzy tygodnie.
Pozdrawiam i życzę dobrych wrażeń. Pianista bardzo dojrzewa i cudownie jest móc to obserwować.
Ja bym powiedziała, że dotyk miewa aż za ciężki, chwilami nawet wręcz agresywny – a przynajmniej miewał parę lat temu (Chopin, Liszt). No, ale może się rozwinął – zobaczymy.
Dziękuję za obserwację. Sama będę bacznie słuchać. Wydaje mi się, że pianista już od czasu Konkursu rozwinął się (słyszałam go na żywo tuż po konkursie w trakcie jego światowego tournée), potem jeszcze 3 razy (inne programy). Ciekawa będę Pani wrażeń po tym programie.
Acha, tuż po konkursie tutejsza sala koncertowa (San Francisco) była przepełniona Koreańczykami oraz Polakami (tzn. ludźmi polskiego pochodzenia) bo te języki słyszało się. To było bardzo przyjemne.
Pozdrawiam.
Rak zawsze jest niesłyszalny, z której strony by się nie siedziało